The First Templar
Dodano dnia 28-07-2011 15:51
Średniowiecze, Templariusze, Asasyni, krucjaty, Akka, Jerozolima... Gdzieś to już przecież było! Dokładnie tak, w sadze "Assassin's Creed". Szczególnie w pierwszej części. Chłopaki z Haemimont Games postanowili więc pokazać to wszystko od d...(drugiej) strony racząc nas grą o jednoznacznie brzmiącym tytule: "The First Templar".
Produktami flagowymi Bułgarów są raczej gry strategiczne. Chociażby znany wszystkim "Tzar: Ciężar Korony" czy "Imperium Romanum". Ostatnio nawet maczali palce przy trzeciej i czwartej części "Tropico". Tak więc można wstępnie rzec, że "Templar" jest wybrykiem natury, formą eksperymentu i odskokiem od dotychczasowej twórczości Haemimont Games.
Drewniany miecz
Twórcy obiecywali nam produkt na miarę Ubisoft'owego "Assassin's Creed". Dużo się o grze mówiło i pisało. Były "ochy" i "achy", obiecanki obiecankami, a rzeczywistość robi swoje. Jaka jest ta gra? Spokojnie, schowajcie miecze do pochew, siądźcie przy ogniu i zaraz wszystkiego się dowiecie.
Moją uwagę przykuły nie tylko piękne zapowiedzi, ładne screeny i zapierające dech w piersiach trailery, ale także dosyć ciekawie zrealizowane pudełko. Choć odpuściłbym sobie tekturkę, która wygląda tak samo jak okładka na plastiku, chociażby ze względu na ochronę środowiska.
Instalacja nie trwała tragicznie długo. Zresztą chyba średnio byłem zainteresowany procesem posuwania się paska postępu, tym bardziej darowałem sobie lekturę instrukcji. Chciałem po prostu grać! Po instalce spotkała mnie przykrość w postaci przymusowej rejestracji. Fajna rzecz, jeśli chodzi o uaktualnienia, w dalszej kwestii chodzi po prostu o zwykłe zabezpieczenie antypirackie.
Sztuczne ognie
Gdy odpaliłem grę, nie przywitało mnie żadne ekstra intro, loga twórców. Zostałem od razu wrzucony do głównego menu. Poszperałem trochę w opcjach, ustawienia graficzne dałem na totalne maksimum, sprawdziłem sobie klawiszologię i stwierdziłem, że czas zabrać się za robotę. Pcham się do głównego trybu zabawy i spotyka mnie nie lada niespodzianka. Otóż drogie dziatki, w "The First Templar" możemy grać w trybie kooperacji w trybie multiplayer z dołączającymi do nas żywymi graczami. Nie odważyłem się na tego typu zabawę i zdecydowałem, by moimi kompanami sterowały boty.
Właśnie, jeśli chodzi o postaci, w które przyjdzie nam się wcielić, będą to: Celian i jego wierny druch Roland, a także urocza Marie. Postacią przewijającą się przez całą fabułę jest Celian, natomiast jego kompani pojawiają się na chwile. Zdradzę wam [spoiler], że Roland ginie w klasztorze dominikańskiej inkwizycji, by wrócić znienacka i pomóc Celianowi w walce z rycerzami Króla Francji [koniec spoilera]. W międzyczasie łysego templariusza zastępuje oczywiście "piękna" Marie, arystokratka z rodu d'Ibelin. Razem z naszymi przyjaciółmi wyruszamy na szlak pełen przygód. Nasze podboje zaczynamy na Cyprze, a kończymy w piaskach pustyni. Po drodze zwiedzamy między innymi Akkę i Ibelin. Przychodzi nam walczyć z Saracenami, Francuzami i dominikańską inkwizycją. Nasz jedyny słuszny zakon Templariuszy został oczywiście zdradzony. A my brniemy dalej tylko po to, by rozwikłać zagadkę Świętego Graala, czyli kielicha Chrystusa.
Pierwszy Templariusz, czyli tam i z powrotem...
Jeśli chodzi o fabułę, nie mam jej nic do zarzucenia. Jest bardzo zawiła i długa, potrafi wciągnąć gracza na tyle, by sam poczuł się jej częścią. Niestety na samej fabule nie zrobimy gry. W trakcie zabawy możemy kierować jedną z 2 postaci. Możemy się między nimi dowolnie zmieniać, częstokroć nawet musimy w celu rozwikłania jakiejś zagadki czy podniesienia kraty. W trakcie walki jedna z postaci może nawet stracić przytomność, wtedy druga musi ją ocucić, ale może to zrobić pod warunkiem, że ma na tyle "żarliwości" by móc tego dokonać. Kule żarliwości zużywamy też na ciosy i ruchy specjalne. Od czasu do czasu gra pokaże nam z matrix'owego ujęcia finishera w zwolnionym tempie, ale robi to stanowczo za rzadko. Gra ma rangę PEGI 12, w związku z czym nie ma tu zbytu dużo czerwonej cieczy ani latających kończyn, choć moim zdaniem te elementy przemocy w grze powinny być zawarte, skoro twórcy chwalą się integracją z windowsowym trybem kontroli rodzicielskiej. Ja wolę realizm, a dzieciaki niech grają w ugrzecznioną formę gry. Przecież wielu twórców takiej metody podziału próbowało ze skutkiem pozytywnym, dzięki czemu i wilk był syty i owca cała.
"TFT" proponuje nam świetne rozwiązanie w postaci fragmentów historycznych z różnego rodzaju listów i pism zakonnych, które możemy odkrywać podczas zabawy. Do tego porozmieszczano tu i ówdzie skrzynie z bonusowymi ulepszeniami na czas zabawy w danej lokacji lub z dodatkowymi punktami doświadczenia czy też częściami stroju. Nasze postaci możemy więc nie tylko przebierać w nowe szaty, ale także rozwijać ich umiejętności specjalne. Irytujący jest radar. Niby pokazuje nam strzałki gdzie znajdziemy bonusy, misje dodatkowe czy misje fabularne, ale często ciężko je odnaleźć bądź do nich dotrzeć. Ktoś zapomniał zaimplementować możliwości zaglądnięcia w mapę danego poziomu. Dodatkowo irytuje fakt, że czasem gra nie zalicza nam niektórych misji pobocznych bądź nie odpala ich sama po dotarciu w odpowiednie miejsce. Przykładowo, w punkcie gdzie miałem zabić jednego z trzech dowódców, była skrzynia, którą otworzyłem. Misja się niestety nie odpaliła, a gdy wróciłem w to miejsce stali tam ci goście, których miałem przetransportować na tamten świat, ale byli jacyś tacy sztywni za życia, nawet nie palili się do bitki. Ze smutkiem i grymasem na twarzy ruszyłem więc dalej dzielnie ciąć i siec, jednakże spostrzegłem, że powalonego wroga nie da się dobić. Trzeba pozwolić mu wstać i zaszlachtować go jeszcze raz. Mechanizm walki jest strasznie uproszczony. Niby mam kilka dostępnych uderzeń i ciosów specjalnych, ale wystarczy zaklikiwać lewy przycisk myszy by trup ścielił się gęsto.
Płaski jak miecz
Graficznie gra wygląda ubogo jak na produkt z 2011 roku. Obecnie dostajemy produkty, które są w pełni trójwymiarowe, bez płaskich jak deska tekstur, które rażą po oczach wielkimi jak krowi placek pikselami. Nie ma tu ruszającego się listowia, gracza blokują niewidzialne mury, wszędzie jest płasko i jakoś tak sztucznie. A to co trójwymiarowe jest niedopieszczone i bardzo kanciaste. Gra przypomina produkt sprzed 5-6 lat. Graficznie nie dorasta do pięt nawet pierwszemu Far Cry'owi czy innym grom. O ile lokacje wewnętrzne tj.: lochy, zamki, klasztory wyglądają ciekawie i sympatycznie wygląda w nich gra świateł i cieni, o tyle zewnętrzne levele są mniej dopieszczone, światło i cień nie padają tak fajnie, do tego niebo jest statyczne i nie ma refleksów. Co ciekawe mimo słabej grafiki, gra ma dosyć wysokie wymagania, do tego jest bardzo słabo zoptymalizowana. Nie dość, że potrafi zamulić dysk twardy, to w zasobniku zżera ponad gigabajt pamięci podręcznej i klatkuje niemiłosiernie mimo, że mój sprzęt na miękko spełnia rekomendowane wymagania.
Oprawa dźwiękowa podobnie jak fabuła, stoi na bardzo wysokim poziomie. Do tego oczywiście świetne dialogi i oryginalne teksty historyczne, które są odczytywane przez narratora. Odgłosy szczęku broni i całego otoczenia są także bardzo ładne i naturalne. Dziwi mnie natomiast fakt, że CD Projekt nie zdecydował się na pełną lokalizację gry. Wiadomo nie od dziś, że chłopaki z CDP potrafią angażować świetnych speców od dubbingu (aktorów), dzięki czemu gra dostaje jeszcze większego kopa i +10 do klimatu.
ŚREDNIO(wiecze)
"The First Templar" nie jest grą złą, nie jest też tym bardziej produktem wybitnym. To po prostu tytuł, w który warto zagrać, szczególnie jeśli ktoś jarał się przy "Assassin's Creed'ach" i interesuje się krucjatami i wątkami religijno-historycznymi. To dobra gra, która pozwala miło zabić czas, pouczyć się trochę historii i potrenować szybkie klikanie przycisków myszy, do tego uczy nieco logicznego myślenia, którego ostatnio w grach coraz mniej. Wkurzają drobne błędy i słaba optymalizacja, oraz zabugowane skrypty odpalania się niektórych rzeczy, ale to mogę tej grze wybaczyć, za klimat i scenariusz, którym mnie uraczyła.
Plusy
- Bogata, rozwinięta i pełna zawirowań fabuła
- wykonanie zamkniętych lokacji
- tryb kooperacji
- elementy RPG
- główne postacie
- dobra, choć tylko tekstowa lokalizacja
- miła dla ucha oprawa dźwiękowa
- wątki historyczne
Minusy
- przestarzała grafika
- beznadziejna optymalizacja
- zabugowane skrypty, które się nie odpalają
- nie da się uśmiercić przeciwnika poprzez jego dobicie
- wizerunki postaci
- wygląd lokacji otwartych
- gra nie zalicza nam czasami misji pobocznych