Dead Island
Dodano dnia 24-09-2011 10:04
Wyspa, na wpół nagie ciała ubrane w bikini, obdarte żebra, komiczne postury, niezliczone litry posoki, zwanej krwią i nieziemska brutalność - mówi Ci to coś? Zapewne widziałeś/aś wiele takich sytuacji w filmach grozy, gdzie główni bohaterzy walczą o życie z nieżywymi przeciwnikami. Dzisiejsze pokolenie potrafi wymienić choć jeden tytuł filmu z zombie, lecz mało kto jest w stanie podać nazwę jakiejkolwiek polskiej gry zawierającej się w tematyce sieczenia nieumarłych. Polska firma Techland stanęła na wysokości i moim zdaniem, ich dzieło mocno uszkodziło znaną na całym świecie serię gier survival-horror pt. "Resident Evil".
Chris Redfield ? To nazwisko powinno już dawno przejść do lamusa! Czas na "Dead Island", które przerasta gry firmy Capcom, nie tylko grafiką, lecz ciekawszą fabułą i wciągającą akcją. "Dead Island" skutecznie uzależnia graczy jak palenie papierosów. Nieciekawe sterowanie? Kiepski port? Duża ilość bugów?! W "Dead Island" z pewnością nie spotka Cie tyle problemów! Wystarczy pad, duża micha pop corn'u i dobry szeroki telewizor, niektóre zombiaki są szczególnie seksowne ;)
Fabuła
Trailer gry nie zdradził zbyt dużo. Istniało wiele spekulacji dotyczących samej gry, gdyż już od 2006 roku nie wiadomo było konkretnie jak gra ma wyglądać, lecz istniały pogłoski, że głównymi bohaterami będzie małżeństwo, które bronić się będzie przed zombie na wyspie. Mają się tam znaleźć tuż po katastrofie lotniczej. Przez długie cztery lata twórcy milczeli jak grób, ukrywając tajemnice powstawania gry, lecz już od roku 2010 przestali być zamknięci przed światem jak ludzie z "emoszjonal grup". Wyciekło trochę screenshotów, do kompletu dołączył smakowity trailer, ociekający ciepłą jeszcze krwią.
Po odpaleniu gry przekonałem się, jaką metamorfozę przeszedł w ciągu pięciu lat projekt. Całą sytuację można porównać do wizyty Sonii Bohosiewicz u chirurga plastycznego. Nieciekawy i niczym nie wyróżniający się tytuł został zastąpiony przez projekt wysokiej jakości. Podczas zacnej rozgrywki czujemy się podobnie jak w sytuacji, w której wsiadamy do nowego niemieckiego wozu BMW. Oryginalna fabuła, czyli ta, w którą miałem obecnie przyjemność się wgłębiać jest niezwykle ciekawa i pasjonująca. Zaczyna się od nocy pełnej alkoholu. Nasz bohater płci męskiej o dziwo zachowuję się strasznie nieprzyjemnie i odstrasza wszystkie kobiety wokół swą alkoholową woalką zapachową. Dodatkowo molestuje pupcie przepięknych kobiet ubranych w bikini i z pewnością (zgaduję) zawadiacko się przy tym uśmiecha. W pijackim amoku widzimy jak na parkiecie kobieta zombie wskakuje swojej ofierze na plecy i odgryza jej tętnicę z pokaźną ilością karku. Nikt nie reaguje, ze względu na panującą ciemność i chwilowe przebłyski reflektorów. Niezależnymi od nas krokami, kierujemy się w stronę holu i wejścia do naszego pokoju. W drodze spotykamy miłego lokaja, który zostaje popchnięty przez nas ku ścianie, po czym izolujemy się w naszym leżu smoka. Faszerujemy się tam lekami i spożywamy dużą ilość alkoholu, tracąc przez to przytomność. Ranek, który obejrzymy nie jest w ogóle ciekawy, ani przyjemny. Powiedziałbym wręcz, że obudziliśmy się z ręką w nocniku. Po obudzeniu męczy nas pewien dyskomfort, a mianowicie irytująca sytuacja jaką jest panująca cisza zarówno na zewnątrz hotelu jak i w holu. Wychodząc z suto umeblowanego mieszkania zbieramy troszkę mamony z toreb właścicieli (szkoda, że nie żyjących). W nasze ręce trafia pierwsza broń: gazrurka i właśnie w tym momencie zaczynamy naszą przygodę na Banoi Island(którą według źródeł pochodzących ze znalezionych dzienników, odnaleźć można w Papui Nowej Gwinei). W większości cały nasz czas, który spędzimy przy grze poświęcony będzie szczytnemu celowi - pomocy ocalałym ludziom. Poszukiwać będziemy różnego rodzaju pokarmu dla głodnych, znajomych, bądź rodziny, która zgubiła się w trakcie ucieczki z miejsc zamieszkania. Jak się z początku okazuje, nasza czwórka jest kompletnie odporna na ugryzienia zarażonych, przez co jesteśmy chodzącą szansą na ocalenie świata.
Mmmmmmultikill i multiplayer
Najciekawszą i najbardziej przyjemną formą spędzania czasu na Banoi Island jest tryb kooperacji. Jest ona na tyle ciekawa i czarująca, że każda minuta spędzona zarówno z wirtualnym kolegą jak i przyjacielem jest czystą przyjemnością. Dzięki współpracy, misje niosą nie tylko obopólne korzyści, lecz uczą nas również komunikacji i pracy w grupie. Z podobnym multiplayer'em mogliśmy spotkać się w tytule "Borderlands". Każdy otrzymuje po równo doświadczenia, pieniądze są dzielone na pół, a łupy w postaci pukawek, wiadomo, rozdawane są według zasady: "kto pierwszy ten lepszy". Jedynym utrudnieniem jest niemożność przetransportowania postaci, którymi graliśmy w trybie wieloosobowym, do trybu jednego gracza. I vice versa.
Przeciwnicy
Jak już wiemy, aby stać się zombie, wystarczy kontakt krwi ofiary ze śliną zarażonych. W trakcie upływu czasu, nasz mózg stopniowo zamienia się w płynną galaretę i po takiej "metamorfozie" jedyne na co mamy później ochotę to kawał dobrego, świeżego i parującego mięska. Przemierzając miasto i dżunglę napotkamy różne rodzaje trupów: Zwykli(bardzo wolni, najmniej skorzy do zaatakowania), zainfekowani(szybcy i zaciekli zombie, którzy atakują chaotycznie i na oślep), pływak (grubaski, które są wolne, lecz mimo to sieją zamęt wystrzeliwując oślizłą substancję w naszą stronę), baran(czołg, który leci w naszą stronę, przy bliższym kontakcie przewraca nas na "glebę" umożliwiając reszcie niezłą wyżerkę), rzeźnik(zmutowany zainfekowany, z zanikiem mięśni w kończynach górnych, atakuje naszą postać ostrymi kośćmi, nie przejmuje się naszymi atakami) i samobójca (jak Emo, wybucha tylko raz siejąc śmierć w granicach 1 metra).
Wybór bohatera i rozwój
Po intrze wybieramy jednego z czterech głównych bohaterów, przy czym każdy z nich jest oryginalny na swój sposób, oraz posiada swoje zalety i wady. Pierwszym z nich jest raper Sam B, który pełni w grze rolę tankera, do anihilacji przeciwników używa pięści i kastetów. Kolejna w "świętym kwartecie" jest Xian Mei, żółtoskóra kobieta posługująca się sztukami walk, stosując przy tym wyjątkowo ostre bronie. Mój wybór padł na Purnę, która specjalizuje się w broni palnej, leczy drużynę i dodaje jej wiele bonusów do statystyk. Kolesiem z jajem musi więc zostać Logan, który specjalizuje się w używaniu broni do rzucania, tj. toporki, nożyki, tasaki. W grze występuje system zwiększania poziomów postaci poprzez zdobywanie doświadczenia (popularnie zwanym XP). Moją wskazówką, którą wam udzielę jest baczne obserwowanie pasków zdrowia i energii, które wraz z postępem fabuły, będą ulatywać coraz szybciej. Dlatego ruchy, które będziemy wykonywać w dużej mierze zależeć muszą od właściwej oceny sytuacji. Śmierć, którą będziemy ponosić będzie skutecznie odciążać nasz portfel o 10% kwoty posiadanej. Wraz ze wzrostem poziomu otrzymywać będziemy jeden punkt, który możemy wydać w drzewku umiejętności. Dzieli się na trzy główne kolumny: Furia, Walka, Sztuka Przeżycia. Zrezygnowałem z pierwszej kolumny, kosztem drugiej i trzeciej, w której wyspecjalizowałem postać w zwiększeniu posiadanej energii, oraz w zwiększeniu obrażeń krytycznych. Dzięki temu moja postać jest zwinna i ze zwykłymi zombie nie muszę się męczyć.
Bronie, przy których niejedną łzę uronię
Jak już wspomniałem wcześniej, używany przez nas oręż będzie przybierał różne formy, od łopat, gazrurek, maczet, po pistolety, karabiny maszynowe i topory rzeźnicze. Każda broń będzie miała indywidualne parametry, takie jak: obrażenia(ten parametr głównie związany jest z siłą uderzenia w wypadku tasaków jak i toporów), siła uderzenia(za dużo - zwala z nóg, za mało - wyrządza małe szkody), trzymanie(im więcej jej będzie, tym Twoja energia będzie się szybciej ulatniać), oraz wytrzymałość i kondycja. Z tym ostatnim sprawa wygląda następująco: często użytkując tylko jednej broni, możesz ją albo zniszczyć, albo doprowadzić do stanu nieużywalności. Nawet w tipsach podczas ładowania etapów przeleci nam przed oczami paręnaście razy monit: "lepiej naprawiać i konserwować, niż zaniedbywać". Arsenał będzie można naprawiać i modyfikować wyłącznie przy stole z narzędziami. Naprawa kosztować nas będzie mamonę, natomiast modyfikacje wykonywać będziemy mogli jedynie wtedy, gdy odnajdziemy stosowne projekty, oraz będziemy posiadać odpowiednią ilość dodatkowych przedmiotów do wykonania owego zabiegu. Przykładowo dwóch baterii, oraz drutu. Nasza broń biała będzie się również cechować częstotliwością występowania, inaczej wyjątkowością - zwykłe(czcionka biała), niezwykłe(zielone), wyjątkowe(niebieskie), unikatowe(fioletowe) i legendarne(pomarańczowe).
Grafika i reszta kokardek na tym prezenciku
Grafika jest przepiękna i ponadprzeciętna jak na dzisiejsze czasy. Do jej uformowania posłużył grafikom odnowiony silnik Chrome Engine 5. Muzyka towarzysząca nam przy rozczłonkowywaniu nieoddychających przyjaciół jest miła i odpowiednia dla danej chwili. Podczas eksploracji rozległej Banoi Island zawsze towarzyszyć nam będą rozliczne niespodzianki, tajemnicze odgłosy i głośne wybuchy. Każdy odgłos "chrapania" umrzyka jest inny, a w ciekawszych momentach dosłownie czuć na plecach ich oddech pełen nienawiści i goryczy spowodowany głodem.
Polska wersja
"Dead Island" oddany tydzień temu w moje ręce został gustownie wykonany, zawarta w środku krótka instrukcja objaśnia zawiłe tajemnice świata umarlaków, informuje o historii całej czwórki, oraz wyjaśnia mechanikę gry. Instrukcja dołączona do pudełka jest w języku angielskim, więc jedyną różnicą między naszym wydaniem a "amierikańskim" jest okładka, oraz płytka w formacie XGD3 (najnowszy wynalazek Microsoft do zwalczania piratów) zawierająca napisy w języku polskim i angielskiego lektora.
Zakończenie
Fabuła po pewnym czasie staje się nieco nudnawa, uciążliwa i mało wciągająca, lecz zabijanie zombie rekompensuje tę utratę w stu procentach. Dzięki niezwykłym projektom graficznym dżungli poznamy ciekawy wygląd lasów tropikalnych, oraz przy okazji zapoznamy się z tutejszą fauną i florą. Muzyka jest tu niejako dodatkiem, ale bez niej nie jestem pewien, czy wędrówka po Banoi Island byłaby tak samo przyjemna.
Plusy
- grafika
- udźwiękowienie
- XGD3
- kolejna dobra, polska gra
- ciekawy tryb multiplayer
- pukawki
Minusy
- chwilami nudnawa fabuła
- powtarzalność questów