The Lord of the Rings: War in the North
Dodano dnia 05-12-2011 17:46
John Ronald Reuel Tolkien. Mówią ci coś te imiona i nazwiska? Nie? To bardzo źle. J. R. R. Tolkien to nieżyjący już poliglota (mówiący biegle w 30 wymarłych już językach), autor najlepszej trylogii fantasy, która podbiła serca milionów i wraz z postępem czasu stała się niewątpliwie arcydziełem i wspaniałą podwaliną innych fantastycznych książek. Nazwa wspomnianej trzyczęściowej sagi to "Władca Pierścieni", która do teraz sprzedana została w ilości 150 milionów kopii. John nie dorobił się zbytnio w życiu, ponieważ tworzył przeszło 100 lat temu i jego powieści nie były na czasie. Na jego dorobku życiowym zarobił najwięcej jego syn - Christopher wydając później przeredagowanego "Hobbita" i opowieści zwane "Silmarillion" nawiązujące bezpośrednio do trzyczęściowej sagi o pierścieniu. Kolejną ciekawostką jest, że "Forbes" ocenił zarobki roczne Johna gdyby jeszcze żył i opiewają one na całe 23 miliardy dolarów. Kolejną grą wydaną pod patronatem syna Tolkiena jest "Bitwa na Północy" odnosząca się do historii dziejącej się równolegle do książkowej.
Historia Frodo (dla niewtajemniczonych)
Jego podróż rozpoczyna się w momencie, gdy krótkonogiemu hobbitowi zaczyna brzydnąć wiejskie życie. Tuż po odwiedzinach Gandalfa Szarego, oraz odkryciu sekretu wuja (jakim jest posiadanie najpotężniejszego pierścienia w Śródziemiu), rozwija się w nim chęć zwiedzenia świata tak jak wcześniej zrobił to jego wuj Bilbo Baggins (szczegółową historię Bilba i Golluma zobaczyć możesz na zbliżającej się premierze filmu "Hobbit"). Trylogia składa się z części: "Drużyna Pierścienia", "Dwie wieże", oraz "Powrót Króla". Celem Froda i jego drużyny jest zniszczenie pierścienia stworzonego po to by rządzić wszystkimi, w ten sposób również ocalenie świata przed masową destrukcją.
Wstęp wstępów
Jak powszechnie wiadomo, fabuła gry noszącej przedrostek "Władca Pierścieni" musi oznaczać strategię, albo slasher. Tym razem wypadło na wyjątkowo udany i bardzo przeze mnie lubiany tryb - hack n' slash z elementami RPG. Pewnego pięknego dnia rozdzieram paczkę od firmy Cenega i odkrywam upragnioną zawartość - foliowane pudełko z wielkimi napisami: X360 i "The Lord of The Rings" (z wrażenia oblizałem wary). Po poradzeniu sobie z opakowaniem następuje inicjacja, lub też randka mojego Xklocka z miło wyglądającą płytą. Po krótkiej instalacji wreszcie zobaczyłem menu główne, po którym jednoznacznie stwierdziłem, że jest ubogie i biedne jak mysz kościelna. Czeka nas tylko skromny wybór bohatera (lub bohaterów, ponieważ gra obejmuje rozgrywkę w kooperacji nawet do 3 osób) i już wyruszamy na czekającą na nas przygodę, stanowiącą odskocznię "drogi krzyżowej" Frodo. Nasza trzyczęściowa świta składa się z elfiej czarodziejki Andriel, tropiciela Eradana, oraz krasnoludzkiego wojownika Farina. Zostajemy powołani dzięki rozkazom wydawanym przez Aragorna, a naszą misją jest pokonanie jednego z najważniejszych sługusów Saurona - Agandauera.
Święta Trójca
Jak wcześniej wspomniałem, czeka nas wybór jednego z trzech wojów, którzy w swych arkanach są wyjątkowo biegli. Każdy z nich ma swoje własne drzewko umiejętności, w którym rozdawać będziemy punkty jak się nam podoba, oraz atrybuty, dzięki którym nasz bohater może zostać konkretnie ukierunkowany pod względem wykonywanej "roboty". Mój wybór padł na Andriel, ponieważ już od urodzin pragnąłem oglądać szczupłe czarodziejki i rozkoszować się ich magicznymi sztuczkami. Całokształt dopełnia jej długa laska, którą potrafi okładać z niebywałą starannością orków i inne wrogie jednostki. Żeby było tego mało, jeżeli taka będzie nasza wola to możemy rozwijać naszą bohaterkę w kierunku ataków dystansowych, czyli ciskaniu pociskami różnego rodzaju. Nieocenioną umiejętnością naszej czarownicy jest Sanktuarium - magiczna bariera, dzięki której jesteśmy niewrażliwi na strzały, czy też fireballe. Z kolei nasz krasnoludek jest typowym barbarzyńcą, używa okrzyków bojowych, zadaje podwójne obrażenia, oraz używa wielgachnych broni, od toporów po miecze dwuręczne. Tropiciel może skradać się, atakować z dystansu łukiem, oraz szturmować z zaskoczenia. W moim zespole pełnił rolę pielęgniarki, która ratowała nam życie.
Co dalej ?
Akcja jest niebywale wciągająca i rozkręca się wraz z upływem czasu. Przemierzymy aż 7 rozdziałów pełnych walk, krwi oraz nieustannego poszukiwania prawej ręki Saurona. Zwiedzimy takie miejsce jak mroczną puszczę, kopalnię, katakumby, Bree, oraz sławne Rivendell, w którym zadecydowano o rozpoczęciu wyprawy na Górę Przeznaczenia z misją destrukcji obrączki. Nasze ruchy po mapie będą odzwierciedlały postęp jaki wykonaliśmy od początku gry. Miejsca w których obecnie mamy przebywać zgodnie z fabułą świecą się na kolor żółty. Podczas naszych eskapad będziemy mogli zdobywać różnego rodzaju znajdźki, bądź szperać i szukać bonusowych pokoi. Warner Bros postarało się i dało nam prawdziwy i jedyny w swoim rodzaju slasher obfity w przemoc i liczne ciekawostki świata tolkienowskiego. Przykładem jest możliwość rozmowy z Bilbem Bagginsem, Gloinem (ojcem Gimliego), czy też Aragornem. Każda osoba ma swój indywidualny sekret, którym się z chęcią podzieli.
Bij dziada
Jak w każdym hack n' slashu dodano opcję ubierania różnych elementów - od zbroi, kończąc na pierścieniach. Tak jak w "Diablo", mamy możliwość modyfikowania przedmiotów dodając im atrybuty z danej dziedziny (na przykład dodatkowe obrażenia od ognia). Nasza walka nie sprowadza się do bicia combosów, lecz do monotonnego naciskania przycisków X i Y, gdzie X oznacza uderzenie atakiem szybkim, a Y mocnym, gdzie Y pełni również opcję brutalnego wykańczania przeciwnika. Żeby było ciekawiej, toczone przez nas bitwy oraz odpowiednio dobierane strategie mają wielkie znaczenie. Nieumiejętne obranie celu powoduje zebranie ciągów i ponowne przemierzanie tej samej drogi od ostatniego checkpointu.
Rozgrywka
"Rewelacja, hit, mega" to raczej słowa, których nie można wykrzyczeć widząc rozgrywkę dziejącą się na naszym telewizorze. "Może być" to świetna ocena tego tytułu. Są wybuchy, poświaty, cienie, piersi, oraz płynna rozgrywka. Czego chcieć więcej ? Jakiejś zacnej napitki i towarzystwa. Jeżeli chodzi o kobiety, to moja cieszyła się ze wspólnego przemierzania Śródziemia i zwalczania plugawych stworzeń. Co więcej, spodobała się jej grafika, która nie stoi tutaj na zbyt wysokim poziome. Być może to ja jestem zbyt wybredny. Ciekawym zaskoczeniem była muzyka mile towarzysząca nam przez całą grę. Całkowicie realistyczne były również dźwięki otoczenia, szczęk spotykającej się stali mieczy, oraz lecących na nas kamiennych trolli. Niestety, największą porażką są niewidzialne ściany, które brutalnie pokazują nam liniowość gry.
Fin
Podsumowując, najnowsza "Wojna na Północy" nie jest niczym nowym na rynku gier. Pomimo zacnej rozgrywki i niezłej muzyki, niestety muszę odjąć punkty za monotonię walki, oraz kiepskiej jak na dzisiejsze czasy grafiki. Tytuł zdecydowanie dla niedzielnych graczy i fanów serii.
Plusy
- fabuła
- liczne nawiązania
- śliczna czarodziejka
- klasyczna muzyka
Minusy
- liniowość
- grafika
- niewidzialne ściany