Breach 3
Dodano dnia 02-02-2007 20:20
The Secrets of Da Vinci: Zakazany manuskrypt
Od dłuższego czasu nie miałam nawet chwili, by usiąść przed monitorem komputera i zagrać w jakąkolwiek grę. Ale skoro zobowiązałam się napisać recenzję z „The Secrets of Da Vinci: Zakazany manuskrypt” to nie mogłam zrobić nic innego, jak tylko zainstalować grę i ją przejść. Tak też zrobiłam, z góry zakładając, że spędzę parę godzin nieludzko się nudząc z powstałą na fali „davinciomanii” grą. Stało się jednak inaczej! Bawiłam się świetnie!
Bez problemów zainstalowałam grę na komputerze, gdzie spokojnie znalazło się 1,2 GB miejsca na jej działanie. Po jej uruchomieniu pojawiło się sensownie stworzone menu przypominające biurko. Kliknęłam „Nowa gra”, wybrałam jeden z czterech obrazków, pod którym miała zostać zapisana moja gra i ruszyłam do boju. Już po chwili znalazłam się w bardzo starannie wytworzonym świecie Valdo, którego poczynaniami miałam kierować. Mój bohater był jednym z praktykantów u ucznia Leonarda i dostał zadanie odszukania manuskryptu mistrza. Został on ukryty najprawdopodobniej w posiadłości, do której przyjeżdża bohater. Zadanie, jak zadanie, z założenia potraktowałam je z nutką sceptycyzmu, co do stopnia jego trudności, ale już pierwsze zagadki sprowadził mnie na ziemię. Przy pierwszej spędziłam dobre 10 minut, a z każdą kolejną czas myślenia wydłużał się. Wszystko przez to, że gra jest nieliniowa i każdy krok bohatera lub jego wybór zmienia przyszłość. Gracz sam kształtuje charakter Valdo i rozwiązuje zagadki Leonarda w wyjątkowy sposób, zależnie od tego czy charakter postaci jest bardziej anielski, piekielny czy pozostaje w równowadze. Charakter można zmieniać również za pomocą punktów, które otrzymuje się za wypełnienie zadań.
To wszystko, na początku, było dla mnie tajemnicą. Więc, gdy tylko dostałam możliwość wpływania na los Valdo zajęłam się przespacerowaniem się po posiadłości, a nie rzuciłam w wir poszukiwania. Grafika gry jest na dobry poziomie, czasami jednak przedłuża się czas ładowania się kolejnych aplikacji, a ich część (park) sprawia wrażenie niestaranności. Wnętrze domu, w którym Valdo spędza większość czasu, jest odtworzone z wielką pieczołowitością. Na ścianach wiszą rozliczne dzieła Da Vinciego, o których można uzyskać sporo informacji, a także kilka wynalazków mistrza, z których część można uruchomić i wykorzystać jak np. maszynę latającą. Niestety reszta obrazów to ,powtarzające się w każdym pomieszczeniu, nudne pejzaże, a sprzęty domowe są w większości nie do ruszenia. Ścieżki dźwiękowej w grze praktycznie nie ma (chyba, ze akurat Valdo wpada w kłopoty i słychać „dźwięki” mające budować napięcie). Resztę odgłosów stanowi śpiew ptaków, stukot kopyt... Ot typowa wiejska posiadłość. Jednak bez większego problemu zapomina się o „oprawie dźwiękowej” w ferworze wykonywania kolejnych zadań powierzanych przez piękną Babou, sługę, czy poleceń pozostawionych w listach Leonarda.
Pomimo znaku na opakowaniu gry, że może być ona rozrywką już dla dzieci od trzech lat, to nie można jej im polecić. Zagadki są dość trudne i nawet dorosły ( w tym i ja) miałby kłopot z ich rozwiązaniem. Nawet spacerowanie po ogrodzie wymaga pewnego rozmysłu i strategii oraz zbierania najmniejszych drobiazgów, które znajdą się na drodze Valdo. Niekiedy gra doprowadzała mnie do „szewskiej pasji”, gdy byłam przekonana, że zrobiłam wszystko, by przejść do następnego dnia. Jednak w „Zakazanym manuskrypcie” trzeba być dokładnym i spostrzegawczym niczym Sherlock Holmes. Wszystkie postaci, które nas otaczają nie są jednoznaczne i czasami specjalnie wprowadzają nas w błąd. Dzięki temu trzeba mieć „oczy dookoła głowy” i dokładnie czytać wszystkie listy Leonarda. Czasami trzeba nawet dziesięć razy wrócić w to samo miejsce, by zauważyć „coś”, co jest niezbędne do „czegoś tam”. To sprawia, że niekiedy ma się ochotę rzucić myszką i wyjść. Jednak wciągająca fabułą nie pozwala na to. Jak kula śnieżna coraz bardziej rozpęczałam się im bliżej było końca. Choć zadanie skopiowaniem Mona Lisy prawie rozbiło moje samozaparcie.
Grę można zakończyć na cztery sposoby, co niewątpliwie ma zachęcić do wielokrotnego powracania do „Zakazanego manuskryptu”. Niestety powtarzalność zagadek i schematyczność zachowań postaci odstrasza. Jednak, gdy pierwszy raz sięga się po „The Secrets of Da Vinci” gra naprawdę sprawia świetne wrażenia, choć z biegiem czasu zaczyna dostrzegać się pewne niedociągnięcia. Ja spędziłam przy „Zakazanym manuskrypcie” kilkanaście godzin i muszę przyznać, że było to całkiem przyjemne przeżycie. Gra przeplatana filmikami wywarła na mnie pozytywne wrażenie, choć szkoda, że zamiast dubbingu trzeba było pocieszyć się napisami. Z czystym serce mogę polecić ją jednak wszystkim lubiącym pomyśleć w czasie zabawy i nie wymagającym gry idealnej za cenę 30 złotych.
Plusy
Minusy