The Sims: Historie z życia wzięte
Dodano dnia 26-02-2007 17:55
The Sims: Historie z życia wzięte to pierwsza część nowego cyklu EA games pt. "The Sims Historie". Czym ten cykl ma się różnić od dotychczas wydawanych Sims'ów 2? Otóż będzie go charakteryzowała możliwość gry z ... FABUŁĄ!!! Brzmi to może dosyć hucznie jednak tak! Po raz pierwszy grając w simsy mamy wyznaczone konkretne cele gry. Autorzy bardzo głośno ogłaszali, iż ta gra nie ma nic wspólnego z dotychczas wydanymi produktami serii Sims jednak już po odpaleniu w oczy rzuca się taki sam interfejs gry.
Wita nas ekran identyczny z tym, który widzieliśmy we wszystkich dodatkach do Sims 2. Mamy 4 opcje wyboru, samouczek - czyli nauka poruszania i kontroli simów, swobodny tryb gry - czyli robimy co chcemy, jak chcemy i z kim chcemy oraz 2 tryby historii. Poznajemy dwójkę bohaterów pomiędzy, którymi wybieramy : Renie, czyli biedną dziewczynę, która dopiero co utraciła pracę i wprowadza się do cioci oraz Wincentego, czyli bogatego biznesmena, który nie może znaleźć kobiety, która kochała by jego a nie simoleony. Z zapałem rozpoczęłam grę od historii Reni lecz już sam początek mnie lekko podłamał. "Wyzwania" stawiane nam w wątku głównym są tak skomplikowane, że nawet małpa z zawiązanymi oczami dałaby sobie z nimi rade. Polecenia typu "przytul ciocię" lub "zjedz coś" po prostu zwaliły mnie z nóg. Jednak postanowiłam, że dam szanse tej grze i zaczęłam skrupulatnie wypełniać te ambitne polecenia. Po zakończeniu tej historii muszę przyznać, że fabułę wymyślono pełną ciekawych zwrotów, co mnie wielce pocieszyło. Po prościutkim początku spodziewałam się czegoś bardziej przewidywalnego, a znalazł się wątek niczym z telenoweli co tu wyszło na plus. Historia Wincentego ma się podobnie chociaż jej zakończenie jest od początku oczywiste, a różnica taka iż Wincenty ma więcej kasy czyli łatwiej nam się żyje. Bardzo dobre jest to, że w trybie historii zablokowane zostały wszelkie kody. Polegamy sami na sobie i na tym jak sobie radzimy w świecie gry.
Kiedy już uporałam się z historiami postanowiłam spróbować sobie gry swobodnej. Tradycyjnie ekran tworzenia sima, zrobienie własnej rodzinki, nic nowego. Stroje, dodatki, fryzury dokładnie takie same jak w podstawie sims 2, więc po cudach jakimi byliśmy raczeni w niektórych dodatkach wrażenie raczej ubogie. Wprowadziłam sima do domku i tam czekało mnie kolejne negatywne zaskoczenie. Do tej pory mogliśmy zdobywać punkty aspiracji wypełniając potrzeby Simów, ale mogliśmy też je tracić jeśli spełniały się ich obawy. W najnowszej części Simsów ludzki pozbawione zostały wszelkich obaw i żyją sobie życiem błogim i radosnym. Gra staje się przez to dosyć monotonna, gdyż wcześniej wybór konkretnej aspiracji nie tylko decydował dzięki czemu simy będą szczęśliwe, ale również w pewien sposób ograniczał nasze możliwości prowadzenia ich. Wcześniej aby poznać wszystkie aspekty gry, należało stworzyć kilka simów o różnych aspiracjach, teraz zaś do wszystkiego starcza jedna postać.
Możliwe, iż EA większy nacisk położyło na wydany równocześnie z The Sims Historie z życia wzięte dodatek do The Sims 2 pod tytułem cztery pory roku. Osobiście uważam, iż jako osobny produkt ta gra nie umywa się do wcześniejszych części przygód simów. Została mocno obcięta z różnych stron, robi wrażenie niedopracowanej. Stary silnik graficzny nie wnosi żadnych unowocześnień a jedyne co jest ciekawe to fabuła. Wydaje mi się jednak, że historie nadawałyby się idealnie jako dodatek do dotychczas wydanych części gry, wydanie ich oddzielnie było ogromnym błędem.
Plusy
Minusy