Transformers: The Game
Dodano dnia 12-08-2007 11:46
Czy jest ktoś, kto nigdy nie miał do czynienia bądź nie słyszał nigdy o Transformerach? Te genialne roboty zawojowały całym światem i podbiły serca tysiącom młodych ludzi oraz zapewne nie jednemu starszemu. Postać robota zamieniającego się błyskawicznie we wszelkiego rodzaju pojazd czy to latający, czy naziemny potrafiła wywołać okrzyk zachwytu w niejednych ustach. Seria tych zabawek doczekała się wielu kreskówek, w których to losy, tychże robotów śledziło się z zapartym tchem bawiąc się w międzyczasie figurkami wspomnianych już Transformerów. Po pewnym czasie Ci potężni bohaterowie doczekali się również własnego, pełnometrażowego już filmu i to nie w postaci kreskówki ale filmu obsadzonego aktorami i wykorzystującego wszelkie, najnowsze efekty specjalne a co za tym idzie, musiała również powstać i gra. Jako wielki fan Transformerów bardzo ucieszyłem się na samą myśl o zagraniu w grę z tymi wielkimi robotami w roli głównej. Czy było warto? Przekonajcie się sami, zapraszam do przeczytania tego tekstu, w którym to postaram się odpowiedzieć na postawione wcześniej przeze mnie pytanie.
Gra opowiadania historię przedstawioną w wchodzącym na ekrany filmie, o tym samym tytule. Nie chcąc więc zepsuć zabawy wielu wybierającym się do kina ludziom, nie będę streszczał fabuły tego tytułu. Wspomnę tylko, że cała rozgrywka toczy się wokół dwóch wrogich sobie wzajemnie stron. Pierwszą z nich są dobre, pilnujące porządku Autoboty, drugą zaś Decepticony. Głównym powodem walki staje się natomiast pewien artefakt, który dziwnym trafem znalazł się na Ziemi, w rękach nieświadomego tego chłopaka.
Zaraz po rozpoczęciu właściwej gry musimy stanąć przed wyborem, po której stronie przyjdzie nam stanąć. W kampanii Autobotów będziemy bronić świata przed najazdem Decepticonów. Decydując się zaś na stanięcie po „drugiej stronie mocy” będziemy siać totalne zniszczenie i zło.
Czymże różnią się Autoboty od swoich wrogów Decepticonów? Otóż, różnica jest spora. Autoboty są robotami, mogącymi transformować się w różnego rodzaju samochody: od sportowych aż po wielkie tiry. Decepticony, wykorzystują zaś swoje zdolności do zamiany głównie w pojazdy powietrzne. Jednakże, teraz pora na proste ale jak ważne pytanie, czy wspomniane powyżej kampanie czymkolwiek się różnią? Odpowiedź nie jest jednak już tak prosta: I, tak i nie. Dlaczego tak? Jak już wcześniej wspomniałem, wybierając Autoboty będziemy mogli bronić świata przed złem, natomiast stając po stronie Deceptioconów będziemy próbowali zrównać wszystko z ziemią. Dlaczego więc nie? Otóż, niezależnie która strona konfliktu wyda nam się bliższa i którą wybierzemy to i tak praktycznie czeka nas to samo. Sama idea gry jest w zasadzie bardzo prosta i polega tylko na dojściu do wskazanego miejsca i zniszczenia czegoś. Urozmaicenie w grze jest takie, że w niektórych misjach ograniczeni jesteśmy limitem czasowym, a w innych zaś nie możemy zgubić uciekającego nam celu, jednak nawet jeżeli uda nam się zmieścić w czasowym limicie to i tak na koniec misji przyjdzie nam kogoś lub coś zniszczyć. Gra składa się z czterech scenariuszy dla każdej ze stron, jednak jak już wcześniej zdążyłem wspomnieć, każda z misji zawartych w poszczególnych scenariuszach opiera się na tym samym schemacie. Przyjęcie zadanej nam misji, dojście do celu oraz pokonanie bossa, na którego pokonania zawsze trzeba znaleźć odpowiedni sposób. Jako Autoboty będziemy walczyć tylko z wrogimi Decepticonami, w przypadku zaś tych drugich na naszej drodze stanie armia amerykańska oraz wszelkiego rodzaju siły porządkowe, architekturę miast strzeżonej jako Autobot, przyjdzie nam natomiast zrównać z ziemią jako Decepticon. To jedyna różnice, obok transformacji, rzecz jasna różniącej te dwie siły. Jak więc widać. Samo założenie gry jest bardzo proste. Rozgrywka polega w zasadzie tylko na parciu przed siebie i niszczenia stających na naszej drodze przeciwników. Jednakże czy to źle w tego rodzaju grze? czego innego mogli oczekiwać fani tych wielkich robotów? Tuningu transformerów rodem z serii NFS czy może logicznych zagadek? Beż żartów, takie miało być założenie gry i Transformery spełniają je w stu procentach.
Przejdźmy może do oprawy A/V tego tytułu. Grafika, chociaż nie zachwyca stoi na naprawdę przystępnym poziomie. Modele transformerów oraz stworzone przez twórców lokacje wyglądają naprawdę porządnie i po dłuższym wpatrywaniu się w ekran naszego telewizora nie mamy ochoty wyłączać gry by zmienić płytkę na olśniewające grafiką tytuły. Nie jest to może dzieło sztuki w dziedzinie grafiki komputerowej, ale wygląda naprawdę przyzwoicie i nie razi. Podobać się mogą szczególnie naprawdę wielkie lokacje oraz dowolność działania jaką zostaliśmy obdarzenie. Możemy wejść na dach absolutnie każdego budynku, bądź zniszczyć go przy pomocy potężnej ręki, bądź rakiet zamontowanych w każdym transformerze. W tej grze niemalże każdy element otocznie jest interaktywny! Możemy wyrwać z ziemi znak drogowy, słup lub drzewo lub podnieść samochód by następnie rzucić tym w przeciwnika. Dodatkowym smaczkiem jest to, że na każdy pojawiający się w grze pojazd została wykupiona licencja, a jego wirtualne odwzorowanie prezentuje się naprawdę dobrze.
Cóż mogę powiedzieć o dźwięku? Otóż grając w tę grę, żadna muzyka nie zapadła na tyle w mojej pamięci by mógłbym ją zapamiętać. Niestety, to prawda ale nie mamy tutaj do czynienia z monumentalną muzyką, pozostającą w pamięci na długie lata. Może to dlatego, że szybkie tempo gry i ciągłe odgłosy wybuchów nie pozwalają nam się skupić nad tym elementem? Z drugiej strony muzyka w transformerach nie przeszkadza i zapewniam Was, że nie spowoduje u Was ostrego bólu uszu. Co tyczy się pozostałych dźwięków, takich jak odgłosy strzałów, miasta oraz eksplozji – nie mam do nich żadnych zastrzeżeń gdyż znakomicie wpasowują się w grę.
Pora przejść do najważniejszego aspektu gry, jakim jest oczywiście grywalność. Ciekawym pomysłem w tej kwestii jest urozmaicenie gry poprzez pewną kwestię na wzór serii GTA. Z góry zaznaczam, że tytuł ten ma mało wspólnego z tą gangsterską serią ale parę elementów zaczerpniętych właśnie z tej serii korzystnie wpływa na ogólny obraz gry. Już wyjaśniam o co chodzi. Otóż każdy ze scenariuszy przenosi nas do innej lokacji, czy to do miasta czy na pustynię pełną amerykańskich baz i wojskowych lotnisk. Zróżnicowanie lokacji jest duże ale nie o tym chciałem napisać. Otóż na początku każdego scenariusza pojawiamy się w pewnym miejscu na danej mapie i... tak jak GTA mamy wolną rękę. Nie wykonujemy z góry zaznaczonych misji ale możemy pójść absolutnie gdzie chcemy by siać rozwałkę, zwiedzać miasto czy szukać odblokowujących rozmaite bonusy przedmiotów. Kiedy znudzi nam się to „zwiedzanie” kierujemy się do miejsca zaznaczonego na radarze, gdzie rozpoczynamy nową misję. Muszę powiedzieć, że gra pomimo swej prostoty jest naprawdę bardzo grywalna i wciągająca. Walki potężnych robotów w samym środku miasta zainteresują niejednego gracza. Fabuła może do najbardziej skomplikowanych nie należy, ale to w końcu gra na podstawie filmu i autorzy gry musieli trzymać się tego scenariusza. Bez owijania w bawełnę. Jeżeli jesteś miłośnikiem transformerów i nie liczysz na nic więcej niż ostra, efektowna jatka, to właśnie ta gra wciągnie Cię na długie godziny i nie pozwoli odejść od ekranu. Ot po prostu, dobra, odstresowująca gra dla miłośników demolki i walk robotów.
Niestety, jak wszyscy zapewne wiedzą w większości przypadków największym mankamentem gier na podstawie filmów jest ich długość. Nie inaczej niestety jest i tutaj. Nie jest to gra bardzo krótka, którą będziesz w stanie przejść, za pierwszym razem w jeden wieczór ale Transfomers: The Game, do najdłuższych gier niestety nie należy. Rozumiem, że film trwa góra trzy godziny, a gra i tak przebija go znacznie pod względem długości ale czy nie można było gry odpowiednio wydłużyć? Owszem w całej grze możesz odblokować masę ukrytych bonusów, takich jak zdjęcia, fragmenty filmu czy profile postacie, ale to niestety jedyny powód by grać w tę grę po kilka razy. Być może fanom to wystarczy, ale czy nie można było dodać do gry trybu multi? Zabawa na jednej konsoli z kolegą w okładanie się transformerów w samym środku miasta znacznie wydłużyłaby żywotność tejże produkcji, a jak podniosłaby frajdę, tym razem nie tylko fanów ale i wszystkich graczy. Brak trybu multiplayer, który idealnie wpasowałby się do tejże produkcji jest moim zdaniem największą wadą tego tytułu. Przecież ta gra aż sama prosi się o ten właśnie tryb! Jak twórcy mogli zapomnieć o czymś tak istotnym i oczywistym? Naprawdę nie wiem...
Najwyższa pora na podsumowanie recenzowanej prze zemnie gry. Transformers: The Game jest pozycją naprawdę dobrą, a dla zapalonych fanów transformerów wręcz obowiązkową. Jak już zdążyłem wspomnieć nie mamy tu do czynienia z grą wybitną, która zapisze się w historii gier na długie lata ale z prostą, przyjemną, odstresowującą grą. Przecież właśnie takie było założenie tego tytułu. Twórcy nie chcieli zrobić czegoś wybitnego ale prostą grę, polegającą na totalnej demolce i to właśnie udało im się w stu procentach. Gdyby tylko nie głupie, polegające z niedopatrzenia błędy jak brak trybu multi, byłoby naprawdę pięknie. Czy warto kupić tę grę? Jeżeli liczysz na coś wielkiego, pozostającego w twojej pamięci przez długie lata – nie. Jeżeli jednak masz ochotę na naprawdę miłą odskocznią od rzeczywistości – tak. Dla fanów transformerów jest to zakup obowiązkowy.
Plusy
Minusy
Brak obrazów powiązanych z tą grą.