Worms Forts: Oblężenie
Dodano dnia 14-02-2007 12:12
Drogi Graczu, czy w Twoim życiu często zdarzają się momenty, w których doznajesz tak głębokiego szoku, że przez dobre kilka godzin nie możesz się z niego otrząsnąć? Nie? Nie dziwię się- wtedy zapewne już nie czytałbyś tej recenzji... A czy w Twoim życiu występują chwile, w których zdaje Ci się, że wszystko jest nie do końca dopracowane i zbyt haotycznie ułożone? Nie? Więc masz okazję się przekonać, jak to jest... Wystarczy tylko zainstalować Worms Forts: Oblężenie.
Na początku pragnę stwierdzić, że jeśli żywisz nadzieję na odzyskanie krzepy bijącej z wcześniejszych części Wormsów, ta gra jest nie dla Ciebie. Ponadto okazuję brak najmniejszych chęci do rozprawiania o świetności starych Robaków, bo nie ma na to miejsca w poniższej recenzji. Dużo zaś będzie omawiania innych, zarówno bardzo fajnych jak i niezwykle wnerwiających elementów znajdujących się w grze. Psychika przygotowana? Do dzieła...
Fabuła gry przenosi nas do pięciu różnych scenerii- zwiedzamy kolejno egipskie, greckie, japońskie i średniowieczne krajobrazy. Na czas trwania podróży dano nam do wykonania 20 misji, na których rozgryzieniu- w przeciwieństwie do innych części Wormsów- spędzimy całkiem sporo czasu. Dla potrzeb napisania tejże recenzji, czyli by cokolwiek zdziałać w Fortsach i zaznajomić się z nowym trybem budowania, przełamałam upór towarzyszący w poprzednich częściach i uruchomiłam mega- ciekawy samouczek. Trzeba w końcu wiedzieć, jak poradzić sobie ze wznoszeniem występujących po raz pierwszy w grze fortec i innych budynków obronnych, ponieważ to właśnie na nich opiera się nasze zwycięstwo bądź porażka. Misje treningowe poszły mi dość dobrze, i mimo że ich cele były objaśnione dość powierzchownie, zapoznano mnie z zasadami obowiązującymi w grze. Przystąpiłam więc do właściwego poznawania omawianej produkcji.
Pierwsza rzecz, która spowodowała, że podczas zatapiania się w dalszą rozgrywkę kolana się pode mną ugięły (dobrze, że wtedy siedziałam), jest następująca: och, nie... w tej grze trzeba myśleć! Tak, tak- Worms: Forts są pierwszą częścią Robaków stworzoną w środowisku 3D, w której do pokonania poszczególnych misji potrzebujemy nie tylko sprawnej kończyny, ale także tego, co z dumą chowamy pod zespołem kości mózgoczaszki. Dlaczego? Ponieważ, by w jakikolwiek sposób ruszyć się z rozgrywką, trzeba nieźle kombinować: tu coś ze swoimi budynkami połączyć, tam zburzyć fortecę swojej drużyny, nie robiąc czegoś... Ja wiem, że to zdanie brzmi jakoś idiotyczne- i w tym miejscu bez bicia przyznam, że sama nie do końca wyłapałam, o co w tym wszystkim chodzi- musiałam więc zaczerpnąć porad zawartych w książeczce z poradnikiem. I wszystko stało się jasne, szczególnie, że niektóre zadania- zwłaszcza na dalszych progach rozgrywki- miały "troszkę" podwyższony stopień trudności. No ale cóż- trzeba było sobie jakoś poradzić, a widać, że za cenę 20zł otrzymujemy całkiem porządny produkt: w pudełku z grą znajdujemy wcześniej wspomniany opis przejścia poszczególnych misji, dzięki któremu stają się one bardziej zrozumiałe dla gracza. Ten zaś bez nerwów może w każdej chwili do niego zajrzeć, a i bluzgi na forum ograniczymy... Przynajmniej teoretycznie, bo jeśli ktoś się uprze, to może i zacząć szukać porad pomagających przejść grę w internecie, co według mnie jest zbyteczne- wszystko przecież mamy na miejscu i to nawet przedniej jakości.
Drugim incydentem, którego obecność w Oblężeniu można było przewidzieć, jest okropna i przyprawiająca o załamanie nerwowe praca kamery. Prawie zawsze kiedy chciałam przekręcić jej widok by obejrzeć np. tor lotu pocisku, program uznał że przeszkadza mu jakaś górka, drzewko bądź inny rekwizyt, czego skutkiem było przymusowe oglądanie akcji z innej- nie do końca dogodnej strony. W końcu nalazłam jakieś wyjście z tej irytującej sytuacji- zawsze, gdy coś ciekawego działo się na ekranie, a nie chciałam by w oglądaniu przeszkodziła mi praca kamery, kiedy to tylko było możliwe przełączałam na widok z lotu ptaka. Rozwiązanie zbagatelizowało trochę ten denerwujący element gry, aczkolwiek dzięki niemu Robaki otrzymują ode mnie ocenę o jedno oczko niżej.
Dobra, koniec tego dobrego... Teraz trochę z innej beczki- czyli o wszystkim, czego nie znaleźliśmy w poprzednich trójwymiarowych częściach Wormsów, a o czym warto wspomnieć. Na pierwszy ogień idzie interesująca opcja budowania twierdz i korzystania z maszyn udostępnionych dzięki posiadaniu poszczególnych budowli. Prócz tradycyjnych rodzajów broni, takich jak te zrzucane (nowość! Żaden helikopter ani samolot- jakiś ptasior bombarduje) i używane przez robaki na ziemi, mamy do wyboru kilka kilo całkiem innych nowych śmiercionośnych automatów. Aby móc z nich korzystać, trzeba najpierw zbudować budynek zwany twierdzą, a później- w zależności od tego, co kto w skrzynkach z bronią znajdzie- dalsze dudowle, takie jak wieże, zamek i kasztel. Dopiero po ich wzniesieniu będziemy mogli używać nowych broni takich jak wyrzutnia lodówek bądź zabójcze chili; są one w dość dość śmieszny sposób sterowane przez robaki. Dalsze zaś fortyfikacje muszą być połączone murami z twierdzą; ponadto, jeśli mimo naszych najszczerszych chęci do obrony zostanie zburzony jeden z łączących postawione budynki elementów poszczególne mury runą i musimy rozpoczynać budowanie od nowa. Natomiast jeśli nie uda nam się obronić fortyfikacji, cała nasza drużyna wraz z konstrukcjami zostaje usuwana z pola walki, co jest równoznaczne z poniesieniem klęski. Podobnie traktuje się przeciwną drużynę robaków- aby zwyciężyć, musimy zburzyć jej twierdzę, lub- w zależności od upodobań- powybijać wszystkie wrogie osobniki. Wolność i swoboda...
W Worms: Forts występują elementy, które różnią się stosunkowo od tych w pozostałych częściach gry. Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na drobne nowości, które napatoczyły mi się podczas poznawania rozgrywki. Tak więc przy ustawieniu widoku z góry dostrzegłam, że na mapie zostało zaznaczone miejsce "wegetacji" poszczególnych robali oraz położenie skrzynek z narzędziami, które dzięki temu można szybciej i precyzyjniej zebrać. Wprowadzono także podwójne salto, pomagające w dostaniu się na wyżej ulokowane części budynków. Element ten ma i swoje wady, bo gdy tym sposobem zeskoczymy z danej wysokości, naszym oczom ukazuje się robal z ćwierkającymi ptaszkami nad głową (które też są nowością w grze), przy czym tracimy kolejkę do ataku. Poza tym, podczas wczytywania misji wyświetlane są porady dotyczące gry; niestety, znikają one dość szybko i nieczęsto udawało mi się przeczytać je w całości. Ciekawe teksty robaków i humor w grze nie są tu nowością, aczkolwiek występują i w tej części Robaków- i to w sporej dawce.
O pracy kamery już było, teraz zajmę się techniką wykonania gry. Grafika ta sama, nie poprawiono nic- i wszystko jest ok poza niektórymi małymi szczegółami. Mianowicie, gdy chcemy rzucić np. granatem (wspomnę tutaj, że podczas wykonywania czynności w widoku z oczu robala oś myszy jest odwrócona, co utrudniało mi oddanie prawidłowego strzału), konstrukcja zamachu wygląda z profilu oczu robala jakoś tak nienaturalnie; polega bowiem na przewinięciu kilku tekstur przez ekran... Ale nic, idziemy dalej... Następna dość irytująca w tym dziale rzecz to niepełne animacje przerywników filmowych i ogólnie, ich przydki wygląd. Czasem w tychże zdarzało się, że robale przyjęły daną pozę i trwały w niej przez chwilę bez ruchu; sytuacji tej nie zaobserwowałam w żadnej innej części trójwymiarowych Wormsów, chociaż wciąż grałam na tym samym sprzęcie. Do tego jeszcze dochodzą wcześniej wspomniane błędy w technice graficznej widoczne przy oglądaniu filmów i mamy z tego jeden wielki niewypał...
Z dźwiękiem jest już lepiej, chociaż przy ustawionych polskich głosach robali znów mamy powtórzoną z poprzednich części mowę i te same komentarze. Podczas wspomnianych przerywników nie słyszymy głosów robali; "dziamkają" one twarzyczkami, a jedyne, co się zmienia podczas danego filmiku, to napisy na dole ekranu- jest to moim zdaniem dość dziwne rozwiązanie. Natomiast muzyka w grze jest całkiem znośna; choć niektóre jej motywy często się powtarzają, wszystko jakoś się komponuje i zespala w całość całkiem dobrej jakości.
Reasumując, Worms: Forts jest całkiem ciekawą grą, która- pomimo wnerwiających błędów z kamerą i przerywnikami filmowymi- wnosi do serii dużo nowego. Jeśli, Graczu nie wiesz, na którą z tych nowszych, zrobaczałych produkcji się zdecydować, radzę Ci- wybierz tę omówioną w powyższej recenzji. Inne części serii są albo za łatwe, albo za nudne. A tutaj przynajmniej musisz przejść samouczek- jeszcze raz serdecznie go polecam, jeśli oczywiście chcesz odnaleźć się w późniejszej rozgrywce.
Plusy
Minusy
Brak obrazów powiązanych z tą grą.