Rayman Origins
Dodano dnia 16-05-2012 09:54
Gdzieś w ciągu kilku ostatnich lat pojęcie gier klasycznych zostało zatracone na rzecz wysokobudżetowych pozycji. Mimo zgiełku tego gatunku mogliśmy znaleźć perełki takie jak "Trine 2" czy "Limbo", gdzie zasmakowaliśmy dawnych lat. Jednak to wszystko, to kropla w morzu wysoko "większych" gier, stawiających przede wszystkim na piękną grafikę, apokaliptyczne historie oraz formę, która z czasem się już przejadła. Ogólnie rzecz biorąc gry zatraciły swoją dawną niewinność.
Czy jest to możliwe, aby w obecnych czasach produkcje odzyskały swoją magię, która zainspirowała przemysł rozrywki wirtualnej oraz były pełnoprawnym wytworem? W przypadku "Rayman Origins" odpowiedź brzmi - oczywiście.
Z wielu względów, mamy tu do czynienia z tą generacją najbardziej artystyczną. Zwartą produkcją, która na każdym kroku z wizualnego punktu widzenia powoduje uśmiech na twarzy. Stworzenie tej pięknej koncepcji utwierdza mnie w przekonaniu, że gry 2D z piękną kreskówkową grafiką mają swój renesans. Cała koncepcja po raz kolejny została wymyślona przez największego geniusza gier komputerowych - Michela Ancela, który oprócz stworzenia serii Rayman miał swój udział przy "Beyond Good and Evil". Dyrektor artystyczny postanowił wrócić do korzeni i stworzyć rewelacyjną platformówkę, która nie będzie przeznaczona tylko i wyłącznie dla najmłodszych odbiorców. Można stwierdzić, że Ancel swoją magiczną dłonią narysował kapryśny szkic na kartce papieru, a wokół niego graficy z Ubisoftu stworzyli piękny i barwny świat nieustępujący swojemu pierwotnemu wzorcu. To jest fantastyczny żywy chaos, dodatkowo okraszony gładką animacją, która nie zwalnia mimo słabszej maszyny. Jest to możliwe dzięki użyciu oprogramowania UbiArt Framework, które pozwala na wyświetlanie wielowarstwowej grafiki 2D w rozdzielczości HD, z prędkością 60 klatek na sekundę.
Są momenty całkowitego szaleństwa, gdzie elementy krajobrazu zlewają się z pierwszym planem wywołując sporadyczne zamieszanie, ale największym graficznym minusem najnowszego "Raymana" jest to, iż piękno ujrzane na ekranie rozprasza nas od całej akcji. Czasami zatrzymywałem się w miejscu, aby nacieszyć oko pięknymi szczegółami. Gruba kreska powoduje, że czujemy się jak w interaktywnym komiksie. Całość poraża swoją fantastyczną formą. Jednak gra nam nie pozwala na chwilę dekoncentracji, ponieważ trzeba ciągle biegać i szaleć, aby zdobyć jak największą ilość punktów. Na każdym kolejnym etapie gry poukrywane są liczne znajdki, dzięki którym możemy powiększyć naszą zwartość Lumsów (odpowiednik monet w "Raymanie"). Duża liczba Lumsików pozwala nam odblokowywać nowe stroje dla swoich bohaterów.
Wiele razy spotkałem się z sytuacją, gdzie za mną ustawiali się znajomi, chcąc podpatrzeć, co dzieje się na ekranie. Wygląd "Raymana" jest spektakularny, mimo że nie uczestniczy się w całej zabawie. Gra dla pojedynczego gracza absolutnie zaspokoi nasze skryte pragnienia o grze, w której akcja pędzi na złamanie karku. Zwłaszcza, kiedy od dłuższego czasu brakuje tradycyjnych gier 2D w stylu "Mario". Prawdziwą miodność w "Raymanie" poznamy dopiero w rozgrywce wieloosobowej. Jeżeli mamy w pobliżu dwóch albo trzech przyjaciół obowiązkiem jest wręcz poproszenie o wspólną grę. Będziecie się śmiać, płakać, przeklinać na siebie, ale będziecie także uczestniczyć w najbardziej zabawnym oraz zwariowanym trybie kooperacji tej generacji gier komputerowych.