Grand theft auto 4
Dodano dnia 19-12-2007 15:15
Seria GTA już od pierwszej części była lubiana przez graczy. Cukierkowa, mocno archaiczna grafika nie zniechęciła nabywców, spragnionych choć raz stanąć po tej drugiej stronie barykady, zabijać niedoszłych podwójnych agentów FBI, szlachetnych stróży ładu i porządku, porywać, mordować niewinnych, kraść i robić wszystko to, czemu w innych produkcjach należało zazwyczaj zapobiegać. Część druga, choć wciąż graficznie odstająca od swoich czasów, usatysfakcjonowała fanów, oferując jeszcze więcej tego, co było w jedynce, tym razem już w bardziej odpowiadającej klimatowi gry, ponurej kolorystyce.
A potem pojawiło się Grand Theft Auto III. Gra, która z perspektywy czasu można to powiedzieć, bez cienia wątpliwości była prawdziwą rewolucją, swoistym objawieniem dla branży. Gracze po raz pierwszy otrzymali taką swobodę, tyle możliwości działania, tak duże, tak wiarygodne, w pełni trójwymiarowe miasto. O ile w pierwsze dwie części grali gracze spragnieni czegoś odmiennego, tak już trójkę przynajmniej wypróbować, zobaczyć w akcji, chciał niemal każdy, a najwięksi giganci branży zaczęli pracować nad swoimi odpowiednikami gry, co zaowocowało powstaniem m. in. Mafii, komputerowej wersji Ojca Chrzestnego czy Scarface. Z czasem pojawiły się GTA: Vice City i GTA: San Andreas, każda rozwijająca najlepsze elementy oryginału i w chwili premiery będąca bezkonkurencyjną . Nic dziwnego więc, że po grze będącej prawdziwym, pełnoprawnym sequelem GTA III, wszyscy oczekują cudów i panowie z Rockstar Games działają pod olbrzymią presją fanów oczekujących kolejnej rewolucji, a każdy trailer czy nie pokazany wcześniej screen z gry błyskawicznie obiegają cały Internet.
„Life is complicated; I killed people, smuggled people, sold people.”
W Grand Theft Auto IV ponownie odwiedzimy znane z pierwszej i trzeciej części serii stylizowane na Nowy Jork Liberty City. Miasto zostało zbudowane całkowicie od podstaw, więc poza ogólną stylistyką i kilkoma charakterystycznymi lokacjami nie znajdziemy w nim wiele podobieństw do Miasta Wolności z poprzednich części. Za to podobieństw do Nowego Jorku będzie już znacznie więcej – w grze znajdziemy między innymi wirtualne odpowiedniki Mostu Brooklyńskiego, Chrysler Building, Empire State Building, Times Square, oraz , fanfary, Statuy Wolności! Ponadto, rozłożenie tychże budynków także będzie znacznie bliższe oryginałowi – miasto z lotu ptaka faktycznie ma wyglądać jak Nowy Jork, a nie zbiór charakterystycznych dla tego miasta budynków rozmieszczonych według widzimisię autora, poprzecinanych bezimiennymi wieżowcami. Świat gry, zgodnie z tradycją serii zostanie podzielony na mniejsze części, w tym wypadku będzie ich pięć. Przemieszczać się pomiędzy nimi będziemy płynnie, bez żadnych loadingów. A Liberty City, jak sami autorzy przyznają, choć nie będzie tak duże jak tereny z San Andreas, to nadrabiać ma to rozmachem, szczegółowością oraz liczbą budynków, które będziemy mogli zwiedzić.
Głównym bohaterem czwórki będzie Niko Bellic, imigrant z Serbii. Przyjechał on do USA zwabiony emailami od swego kuzyna Romana, w których ten roztaczał wizję swoich bogactw i łatwości, z jaką te bogactwa można tu zdobyć. Na miejscu jednak Niko szybko dowiaduje się, że amerykański sen nie jest wcale taki łatwy do zrealizowania, a bogactwa jego kuzyna ograniczają się do podupadającej firmy taksówkarskiej, tysięcy dolarów długów i kilku nieprzyjemnych facetów chcących te długi ściągnąć. Niko zamiast olać swojego niezdarnego kuzyna i spróbować na własną rękę rozkręcić jakiś interes bądź też wypiąć się na kraj wolności i wrócić do domu, postanawia mu pomóc, co prowadzi do kontaktów z coraz bardziej wpływowymi bossami świata przestępczego i do stopniowego rozwoju kariery imigranta, o którym wkrótce wiedzieć będzie cały podziemny światek Liberty City. Co ciekawe, na fabułę będziemy mogli wpływać nie tylko poprzez wykonywanie kolejnych misji, ale także przez nasze zachowanie poza nimi. Będziemy rozliczani za nawet najdrobniejsze wykroczenia, a każde aresztowanie będzie w jakiś sposób wpływało na storyline. Szkoda tylko, że w grze nie spotkamy nikogo z poprzednich części cyklu, gdyż, jak uzasadniają twórcy: „większość z nich i tak już nie żyje”. Nietypowe uzasadnienie, nie powiem…
„Perhaps here, things will be different.”
Rozgrywkę, choć opierającą się wciąż na tym samym co dotychczas (czyt. zabijaniu, okradaniu, rozjeżdżaniu, ściganiu, wysadzaniu, gwałc… no, zagalopowałem się), czeka szereg zmian i ulepszeń. Zacznijmy od głównego bohatera. Nico będzie dysponował kilkoma umiejętnościami, jakich w serii dotąd nie widziano. Będzie potrafił wspinać się po słupach (nie pytajcie mnie w jakim celu…), uwieszać się na płozach helikoptera, na tylnich drzwiach ciężarówek (co w sumie poza efektywnością chyba też większego celu w sobie nie ma). Używając broni, otrzymamy teraz możliwość przyklejania się do ściany i stojąc przy rogu, wychylać zza niego głowę, by bezpiecznie badać teren (Heil Metal Gear Solid!). Nasze alter-ego będzie potrafiło także pływać (co nie było wcale takie oczywiste biorąc pod uwagę, że Rockstar w jednej części umożliwia to (GTA:SA) po to, aby w następnej znowu odebrać taką możliwość (GTA: LCS)), rzucać ludźmi o ścianę/meble/przez okna budynków. Oczywiście to, że główny bohater potrafi obsłużyć każdy pojazd latający/pływający/jeżdżący jaki wpadnie mu w ręce, z czołgiem i helikopterem wojskowym włącznie, jest już normą i nikogo nie dziwi. Ograniczone za to zostaną możliwości rozwoju bohatera znane z San Andreas. W zasadzie będziemy mogli jedynie żywić się w fast foodach oraz zmieniać ciuchy Nico. Koniec z siłownią czy wizytami u fryzjera.
Całkowicie inaczej wyglądać będzie kradzież zaparkowanych samochodów. Wcześniej wystarczyło podejść do niedbale porzuconego pojazdu, wsiąść do niego i odjechać siną w dal. Ewentualnie jeśli pojazd był zamknięty, nie było sposobu na dostanie się do środka. Teraz ukraść będziemy mogli samochód tylko wtedy, gdy zdołamy się do niego zbliżyć niezauważeni. Następnie Niko będzie musiał rozbić szybę, otworzyć drzwi od wewnątrz i pomajstrować chwilę przy zapłonie (słynny motyw z dwoma kabelkami i iskrą?). Dopiero po tym samochód będzie sprawny i gotowy do jazdy.
Nasz serbski imigrant posiadać będzie telefon komórkowy, który tym razem nie posłuży wyłącznie jako źródło informacji od naszych zleceniodawców – tym razem to my będziemy mogli kontaktować się z nimi. Za pomocą telefonu będziemy mogli także wezwać taksówkę, umówić się na randkę, czy też użyć wbudowanej weń kamery do robienia zdjęć. Z komórki będziemy mogli także dowiedzieć się o naszych aktualnych statystykach oraz postępach w grze.
Zupełnie inaczej zachowywać się mają policjanci. Jeśli zbytnio nabroimy, policja będzie nas szukać jedynie w określonym promieniu od miejsca przestępstwa. Im więcej gwiazdek symbolizujących poziom zagrożenia jakie reprezentujemy będziemy mieli, tym pole poszukiwań będzie większe. Ponadto, gdy zostaniemy spostrzeżeni przez stróży porządku, poszukiwania automatycznie przeniosą się w miejsce, w którym nas ostatnio widziano. Aby pozbyć się pościgu, tym razem nie będzie można po prostu przemalować samochodu. Zamiast tego będziemy musieli niezauważenie zmienić samochód, na przykład na wielopoziomowym parkingu – tutaj wchodzi w grę opisana kilka chwil temu nowa sekwencja kradzieży pojazdu. Przy czym bardzo istotne jest odpowiednie dobranie miejsca podmiany, bowiem gdy któryś z cywili zobaczy nas majstrujących przy samochodzie, nie zawaha się wezwać służb porządkowych i całą operację szlak trafi.
Na koniec zostawiłem najciekawszą z nowinek – po raz pierwszy od czasu GTA 2, nie licząc dwóch odsłon wydanych na Playstation Portale, w grze dostępny będzie multiplayer! Aktywowany z poziomu telefonu komórkowego, oferować ma możliwość swobodnej rozgrywki na terenie całego Liberty City dla nawet 16 graczy! Na razie niestety nie wiadomo nic o trybach rozgrywki, choć można z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że pojawi się klasyczny deathmatch i coś w stylu wspólnych misji co-operative. Może także wyścigi po ulicach Liberty City?
„We're all looking for that special someone”
Technicznie choć gra z pewnością nie wywoła takiej rewolucji, co GTA III, to z pewnością nie będzie miała się czego wstydzić. Autorzy tworzą grę w oparciu o własny silnik RAGE (dotąd wykorzystany w Table Tenis na Xboxa 360 oraz we wciąż tworzonym L.A. Noire na PS3) , więc potrafią wykorzystać jego możliwości. Tekstury w wysokiej rozdzielczości, obiekty wykonane z dbałością o detale, realistyczne oświetlenie, piękne wybuchy, a do tego świetna animacja obiektów i postaci oparta o engine Euphorie razem sprawiają, że gra z dumą może pokazywać moc next-genowych maszynek. Ponadto, wszelkie pojazdy i budynki nie będą się już wyłaniały z nicości – widoczność ma być olbrzymia.
Znacznie lepsze będzie także AI przechodniów. Nie będą oni już wyłącznie idącymi znikąd donikąd robotami. Teraz będą potrafili używać telefonów komórkowych, bankomatów, jeść, pić, kupować, czytać gazety, a także rozmawiać z innymi przechodniami. Bezdomni zaś będą się skupiali i ogrzewali wokół beczek z ogniem (sorki za takie określenie, ale naprawdę nie wiem, jak się te beczki fachowo nazywają…), prosili o jałmużnę, bądź siedzieli pod ścianami.
„Move Up, Ladies!”
Trzeba przyznać, że wszystkie te zapowiedzi dają nam obraz gry, która choć nie namiesza tak bardzo jak część trzecia serii, to mimo to spokojnie powinna podbić serca graczy i być dobrą bazą dla kolejnych części (bo chyba nikt nie wątpi w to, że powstanie co najmniej kilka części GTA na silniku RAGE zanim Rockstar zajmie się produkcją GTA V). Jeszcze bardziej rozbudowana, nieliniowa, znacznie ładniejsza, z nowymi możliwościami… Jeśli Rockstar zawali jakiś kluczowy element i wyda grę słabą, to fani tę firmę zmasakrują. Pewnie dlatego oficjalna data premiery gry to „gdy ja skończymy”, autorzy wolą wydać produkt kompletny i dopracowany, niż ryzykować atak terrorystyczny niezadowolonych nabywców na ich firmę. Najprawdopodobniej jednak wersje na Xboxa 360 i Playstation 3 ukażą się w drugim kwartale 2008 roku. Wersja PC jak na razie nie została zapowiedziana, choć znając praktykę Rockstar, konwersja zostanie wykonana w ciągu roku-dwóch od premiery wersji konsolowych.