Zaproponuj newsa Zarejestruj się Zaloguj się Zaloguj z Facebook.com Odzyskaj hasło
Profil na Facebook.com Profil na Facebook.com Profil Twitch.tv
Szukanie zaawansowane

PUBLICYSTYKA
PORADNIK
AKTUALNOŚCI
Komputer osobisty
Grand theft auto 4
Grand theft auto 4 box
Producent:Rockstar North
Wydawca:Rockstar Games
Dystrybutor:Cenega Poland
Premiera (polska):03.12.2008
Premiera (świat):02.12.2008
Gatunek:TPP, Akcja
Mam
Ukończona
Czekam
Obserwuj
Ulubione
Ocena
Redakcja
Czytelnicy
Grafika:
Dźwięk:
Grywalność:
Ogólna:

Ocena ogólna:

9.5

Zagłosuj
Zobacz szczegóły

Grand theft auto 4

Dodano dnia 17-05-2010 12:45

Recenzja

 
Może moje słowa zabrzmią trochę jak herezja, ale nigdy nie przepadałem specjalnie za serią GTA. Powód był prosty – archaiczność tych produkcji. Brak jakichkolwiek checkpointów czy autosave'ów (z czego wynikała konieczność przemierzania niemałych odległości w celu zachowania stanu gry) doprowadzała mnie do szału, gdy grałem choćby w Vice City. Mimo to zdecydowałem się zakupić część czwartą, wychwalaną przez wszystkich i uważaną za najlepszą (a przede wszystkim – najgłębszą) ze wszystkich, jakie do tej pory stworzył Rockstar. Cóż, do boskości temu dziełu na pewno trochę brakuje, jednak genialne jest w każdym calu. 

 
Optymalizacje 
 
Abym dalej mógł się spokojnie rozpływać, zacznę od (sporej) łyżki dziegciu. Każdy, kto choć trochę obraca się w świecie wirtualnej rozrywki, wie, że optymalizacja GTA IV jest – delikatnie mówiąc – totalnie spartolona. Na współczesnym sprzęcie, który praktycznie wszystkie nowości ciągnie na co najmniej wysokich ustawieniach, produkcja nie osiąga 30 FR-ów nawet na średnich. Nie mówię, iż grać się nie da – na własnej skórze doświadczyłem, że grafika nawet wtedy jest bardzo ładna, a mimo braku idealnej płynności można czerpać z rozgrywki przyjemność. Inną zupełnie sprawą jest fakt, że „fun” jest o wiele mniejszy. Zdarza się bowiem, że bohater wolniej zareaguje na polecenie, program zwolni w kluczowym momencie itp. itd. Tej grze jednak nie tylko można, ale zdecydowanie warto to wybaczyć.
 
 
Jakość i wygląd
 
Pretensje dotyczące optymalizacji należy mieć tym bardziej że – jak wspomniałem – gra pod względem grafiki ma się czym pochwalić. Po ustawieniu wszystkiego na maksymalne wartości, jakość może nie powala na łopatki, ale bez wątpienia stanowi ucztę dla oczu. Styl obrazu jest dość specyficzny – bardzo delikatna poświata czy miękkość tekstur sprawiają, że od razu wiemy, co to za produkcja. Mnie osobiście najbardziej przypadł do gustu wygląd pojazdów, które wyglądają prawie doskonale zarówno w stanie idealnym, jak i po kraksach (warto nadmienić, iż praktycznie każdy wóz ma swój odpowiednik w rzeczywistości. Co zresztą niezbyt trudno zauważyć). Równie dobrze prezentują się zresztą modele postaci (swoją drogą, przygotowano ich całe mnóstwo) - realistycznie animowane, żywe. Muszę od razu wspomnieć o świetnej gestykulacji bohaterów podczas cut-scenek. Jedyny zarzut skierować mogę w stronę ludzi odpowiedzialnych za mimikę – często aż dech zapiera, jak prawdziwy potrafi być wyraz twarzy, równie często jednak w ogóle nie pasuje on do sytuacji i każe zastanawiać się, z jakiego powodu w grze występuje aż taki rozrzut jakościowy tegoż elementu.
 
Poznajcie Niko
 
To praktycznie wszystkie wady tej produkcji, mogę więc spokojnie przejść do głoszenia peanów na jej cześć. Czwarta część Grand Theft Auto przedstawia historię wschodnioeuropejskiego imigranta Niko Bellica. Przyjeżdża (a właściwie ucieka) on do „kraju możliwości” - Stanów Zjednoczonych, a konkretniej do wirtualnego miasta Liberty City (wzorowane na Nowym Jorku), gdzie od wielu lat mieszka jego kuzyn, Roman. W mailach przedstawiał mu swe życie jako opływające w luksusy, pełne szybkich samochodów i tanich kobiet. Rzeczywistość okazała się zgoła inna – Roman pracuje w podupadającej firmie taksówkarskiej, zaś jego szef zwyczajnie nim pomiata. Z porywczym charakterem Niko oraz celem, z jakim Słowianin przyjechał, nietrudno się domyślić, iż życie obu bohaterów błyskawicznie zmieni się dość diametralnie. Na lepsze, czy gorsze – po ukończeniu produkcji, ciężko jednoznacznie powiedzieć. To jest właśnie siła tej gry – nic nie jest czarno-białe, nie ma jednoznaczności i przejrzystości, czyli tak jak w prawdziwym świecie. Podejmując jakąś decyzję, nigdy nie wiesz, czy dobrze czynisz, zaś konsekwencje mogą być katastrofalne. Świat bowiem żyje, a gracz razem z nim. Jego wybory więc znacznie wpływają na rozwój sytuacji, na to, jak wydarzenia się potoczą, jak będzie wyglądać historia Niko – czy zazna ukojenia, czy może tylko jeszcze bardziej pogrąży się w rozpaczy?
 
O klasie dzieła Rockstara świadczy również to, w jaki sposób podejmujemy owe decyzje. Nie ma czegoś w stylu „wezmę to, a jeśli sytuacja źle się ułoży – wczytam grę i spróbuję inaczej”, gdyż gracz wczuwa się w wydarzenia, które go absorbują i zmuszają do pójścia drogą, którą obrałby wtedy, gdy sytuacja dotyczyłaby jego samego. Wiecie, ile czasu zastanawiałem się nad ostatnim wyborem? Kilka godzin. Zrobiłem zapis, wyłączyłem produkcję całkowicie i na spokojnie się namyśliłem. Całe szczęście wybrałem opcję – przynajmniej jak dla mnie – lepszą. Jest to bowiem jedna z tych gier (jeśli jesteś strasznie uczulony na spoilery, nie czytaj i przejdź do kolejnego akapitu, acz nie będzie to nic wielkiego), gdzie możliwe jest iście fatalne zakończenie. Sami twórcy nazywają zresztą ostatni „rozdział” opowieści „A Revenger's Tragedy”, co chyba daje do myślenia.
 
Świat i klinat 
 
Sam klimat towarzyszący rozgrywce jest zresztą przedni. Przyjaciół mamy niewiele, gdyż z większością pracodawców Niko współpracuje tylko po to, aby zarobić. Samo miasto zaś kipi od przestępców i ogólnej demoralizacji. Nie raz zaobserwujemy kradzieże i inne przestępstwa dokonywane przez mieszkańców. W radiu zaś usłyszymy pełno rozmów choćby o „zaszczytnym” tytule najlepszej dziwki w mieście. Świat w ogóle jest żywy jak nigdy dotąd – ludzie czytają gazety, kupują jedzenie, czy ogrzewają się nad ogniskiem w beczce, jeśli są bezdomni. Po potrąceniu człowieka czy zderzeniu z samochodem wychodzą zaś najczęściej z wozu i sprawdzają, co się stało, ew. uciekają z miejsca zdarzenia. Gdy wycelujemy im w głowę, podnoszą ręce i z czasem uciekają bądź – jeśli są gangsterami – wyciągają broń i kończą naszą zabawę. Przez te wszystkie szczegóły nie da się ukryć podziwu dla pracy programistów, którzy zadbali prawie o wszystko. Sprawia to, że jeszcze lepiej wczuwamy się w przedstawiony świat. Gdy chcemy strzelać zza kierownicy, Niko musi najpierw wybić szybę, przy kradzieży wozu z ulicy bije dotychczasowego posiadacza lub grozi mu bronią, zaś „pożyczając” samochód z parkingu, najpierw łokciem/nogą wybija szybę i otwiera drzwi, później za to majstruje przy kablach, aby odpalić silnik. Ba, długim kręceniem bączków można nawet spalić opony! Świat, jego dopracowanie (nie mówię teraz o warstwie technicznej) potrafi wprawić w istne osłupienie! Jak do tej pory nigdzie ani wcześniej, ani później nie dane nam było zobaczyć bardziej realistycznej i ciekawej metropolii.
 
 
Bryki
 
Lwią część czasu potrzebnego na ukończenie produkcji spędzimy w pojazdach. Jest ich multum (od osobówek, przez wozy sportowe i ciężarówki, aż po motocykle, helikoptery czy motorówki), zaś model jazdy... jest świetny! Z początku ciężko się do niego przyzwyczaić – samochody dość łatwo wpadają w poślizg, nie są zbyt zwrotne,nie trudno więc o kraksę, o szybką jazdę – jak najbardziej. Wystarczy jednak pograć kilka godzin, a w pełni doceniamy jego kunszt. Po pewnym czasie, mimo sporej dozy realizmu, bez problemu prujemy między wozami (korki są tu nader częste, acz podczas ucieczek zazwyczaj ruch uliczny mocno się przerzedza), czasem tylko zawadzając o jakiś pojazd czy element otoczenia, najczęściej przez nieuwagę. Nadal bowiem poruszanie się wymaga skupienia, ale frajdy daje tyle, co niejedna ścigałka.
 
Pościgi policyjne 
 
Emocje sięgają zenitu, gdy na naszym ogonie siedzą znaczne ilości służb bezpieczeństwa – od zwykłych „szeregowych” policjantów, przez miejscową wersję S.W.A.T.-u, aż po F.I.B. Z czasem prócz radiowozów zaczynają nas gonić hammery, czy nawet helikoptery (także bojowe), a wtedy o zgubienie pościgu naprawdę trudno. Z pomocą przychodzi nowy system ucieczki – teraz, aby zostawić natrętów w tyle, musimy wyjechać poza okrąg zaznaczony na mapie, a potem przez pewien czas nie dać się zauważyć żadnemu stróżowi prawa. W teorii jest to bardzo proste. W praktyce stan taki utrzymuje się jedynie do dwóch gwiazdek, później zaś zaczynają się schody (choć trzy również specjalnie wymagające nie są), bowiem zewsząd otaczają nas pojazdy policji, a obszar poszukiwań jest coraz większy (zawsze, gdy zostaniemy spostrzeżeni, jego środek się przenosi w miejsce naszej aktualnej pozycji). Przez nadjeżdżające zewsząd radiowozy nie wystarczy gnać przed siebie na złamanie karku – trzeba umiejętnie lawirować między ulicami, bez przerwy spoglądając na minimapę, aby się na nikogo nie napatoczyć. Zniknął banalny sposób polegający na przemalowaniu samochodu (nawet przed samym nosem policji) – teraz nie możemy mieć absolutnie żadnych świadków, samych salonów jest zaś jak na lekarstwo. Nadal jednak zmiana wozu czy ubrania dezorientuję ścigających, choć nie w takim stopniu jak dawniej. Moim zdaniem modyfikacje te są zdecydowanie pozytywne, ale nie wszystkim muszą przypaść do gustu.
 
 
Walki, strzelaniny... autosave'y
 
Kilka godzin jednak „polatamy” też na piechotę. Wtedy będziemy przede wszystkim strzelać, walk bowiem jest o wiele więcej, niż choćby w Vice City. Sytuacja taka wynika między innymi z wprowadzenia systemu osłon, dzięki czemu wymiany ognia są o wiele bardziej grywalne. Niczym Marcus Fenix, Niko Bellic może przykleić się praktycznie do wszystkiego, od kartonów (oczywiście odpowiednio dużych), przez ściany i murki, po samochody. Co ciekawe, ogień jest równo celny zarówno wtedy, gdy się wychylamy, jak i podczas ostrzeliwania „na ślepo”. W związku z tym wystawianie czegoś więcej niż ręki mija się z celem, szczególnie dlatego, że Niko robi to dość powolnie, łatwo więc oberwać. A tak często kończymy strzelaniny ledwo draśnięci! Nie znaczy to jednak, iż walki są banalnie łatwe – najczęściej otacza nas chmara przeciwników, również ukrytych, strzelających bardzo celnie. Na dodatek jeśli ściągniemy uwagę policji, stróże prawa będą nas nękać od tyłu – wtedy niepowodzenie gwarantowane. Lepiej też nie narażać się na ostrzał z bliska, który potrafi mocno skurczyć pasek zdrowia w ciągu ułamka sekundy. Wrogów należy więc eliminować metodycznie, dopiero po większych czystkach zmieniając osłony, poruszając się uważnie i powoli, z ręką na spuście.

 

Ostrożność jest zresztą bardzo ważna, jeśli nie chcemy się zbytnio frustrować. Jak wspomniałem we wstępie, w poprzednich częściach zapis był bardzo problematyczny. Tutaj sytuację tę poprawiono poprzez dodanie autosave'ów, jednak występują one tylko i wyłącznie po zakończeniu misji. Niektóre zadania zaś potrafią być naprawdę długie, a pomiędzy poszczególnymi ich etapami nie ma ani jednego punktu kontrolnego. Po śmierci czy aresztowaniu możemy co prawda błyskawicznie powtórzyć akcję, ale i tak któreś z kolei niepowodzenie potrafi zirytować. Prym wiedzie w tym ostatnia misja, do której podchodziłem ok. pięć razy – najpierw długi pościg, potem taka strzelanina, następnie znów pościg, lot i kolejna strzelanina. Bardzo łatwo popełnić błąd, szczególnie jeśli jesteśmy pod nieprzerwanym ostrzałem.
 
Misje i zleceniodawcy
 
Ogólnie jednak podobne sytuacje zdarzają się bardzo rzadko – bardziej doświadczeni gracze nie powinni ich uświadczyć prawie wcale, gdyż dzieło Rockstara nie należy do trudnych. Misje zaś – choć bardzo do siebie podobne (acz zdarzają się wyjątki, które wymagają np. skorzystania z Internetu, który jest w serii nowością, w celu umówienia się na randkę czy jazdę testową samochodem) – ani trochę nie nudzą. To swego rodzaju fenomen – prawie zawsze trochę jeździmy i trochę strzelamy, ale przez kilkadziesiąt (bodaj 60-70) misji głównego wątku ani przez chwilę nie czułem znużenia! Najpewniej jest to kwestia klimatu i całej otoczki, która nie pozwala nawet przez chwilę na porzucenie ciekawości dalszych wydarzeń, ciągle pchając nas do przodu. Przez niecałe 30 godzin (bez zadań pobocznych) gry wciąż czułem prawie jednakową przyjemność płynącą z przemierzania ulic LC i walki z przeciwnikami. To chyba o czymś świadczy, prawda?

 

Nasi zleceniodawcy to cały panteon nieszablonowych postaci. Gej Bernie; próbujący zmienić świat (w sposób brutalny i nie swoimi rękami) na lepszy; Manny; rodziny mafijne; dwóch Rosjan – Dimitri i Mikhail; cała rodzina McRearych, gdzie wśród samych przestępców jeden z braci jest... policjantem; czarny handlarz bronią, wiecznie palący skręty i gadający takim slangiem, że czasem w ogóle nie wiadomo, o co mu chodzi; Dwayne, który powraca do życia po odsiadce. Oni wszyscy plus masa innych ludzi, jakich spotkamy w grze, świadczą o nieznającym jakichkolwiek granic kunszcie ludzi z R*. Każdy jest inny, ma swoją historię, w której Niko będzie maczał palce, posiada osobowość, żyje w świecie, który odwiedzamy w skórze naszego bohatera. A dialogi, jakie przyjdzie nam przeczytać, są istną kopalnią cytatów i genialnych zwrotów. Nigdy w życiu w żadnej produkcji nie spotkałem się z tak świetnymi tekstami, które poruszają i dają do myślenia. Będziemy ich zresztą słuchać nie tylko w czasie „odpraw”, gdyż z niektórymi ludźmi zresztą będziemy mogli wejść w głębsze relacje, co prócz większego zaangażowania daje także niemałe korzyści.
 
 
Nie ma to jak swoi ziomkowie... 
 
Znajomości te są w bardzo dużym stopniu wynikiem wprowadzenia nowego „ficzera” - telefonu komórkowego. Teraz spora część rozmów odbywa się właśnie telefonicznie – podczas cut scenek poznajemy ogólne zarysy misji, zaś później dopiero przedstawiane są nam szczegóły. Czasem komórka posłuży nam także choćby jako detonator. Najważniejszą jej funkcją jest jednak możliwość umawiania się ze znajomymi. Po wykonaniu kilku misji można bowiem wejść z niektórymi pracodawcami w bliższe relacje i wybrać się razem na kręgielnię, kolację, do baru (efekt upojenia lepszy niż w Wiedźminie!), czy klubu ze striptizem. Jest to kolejny element zwiększający poczucie prawdziwego życia, jakie toczy się w grze. Poza tym po nabiciu odpowiedniej liczby procentów w kategorii „like” różni przyjaciele są chętni do wyświadczania przysług. I tak Little Jacob dostarczy nam broń (choć jest to mało przydatne, gdyż nie sprzedaje kamizelek, więc i tak musimy odwiedzać sklep), Dwayne przyśle kilku kumpli do pomocy, Packie podrzuci nam bombę itp. itd. Kilku z nich, w tym nasz kuzyn, zapewni nam także robotę, jednakże przy ogromnej ilości zadań pieniędzy i tak nigdy nie brakuje. Tak czy inaczej element ten jest naprawdę bardzo dobry, choć momentami irytujący - „ziomkowie” po umówieniu czekają na nas tylko godzinę, a często musimy gnać do nich przez całe miasto, można więc łatwo zepsuć poziom sympatii, jaką darzą Niko. Czasem dzwonią też w trakcie wykonywania misji, jednak wtedy odmowa (automatyczna oczywiście) nic nie psuje.

Multi 
 
Telefon ma jeszcze jedną fajną funkcję, która w serii pojawia się po raz pierwszy. Mowa oczywiście o multiplayerze. Tak, nastał kres ściągania z Internetu fanowskich modyfikacji, Rockstar w końcu sam stworzył tryb wieloosobowy. Rodzajów rozgrywki jest sporo – od Free Mode, czyli wesołego hasania po mieście bez ograniczeń, przez Deathmatch i Team Deathmatch, aż po wykonywanie zadań czy wyścigi. Trochę pograłem w większości trybów i muszę przyznać, że najwięcej frajdy daje FM, najlepiej z paczką kumpli. W przeciwnym przypadku bowiem najczęściej każdy sieje destrukcję tam, gdzie mu się podoba, a rozgrywka to jeden wielki chaos. Jeśli jednak zbierzemy się ze znajomymi, gra nabiera tempa i dostarcza ogromnych emocji. DM i TDM zaś są strasznie chaotyczne – zginąć łatwo, trzeba się sporo nalatać, aby zdobyć lepszą broń czy pancerz (są bowiem porozrzucane po mapie) - więcej przyjemności znajdziemy w każdym innym sieciowym FPS-ie. Wyścigi są dość specyficzne – w końcu to GTA – ale i tak lepiej ścigać się w grach specjalnie do tego przygotowanych.
 
Ogólnie więc pozostają tryby, których nigdzie indziej nie znajdziemy, jak wspomniany FM czy praca dla Mafii. W tym ostatnim możemy grać drużynowo, jak i pojedynczo. Polega to na tym, iż co jakiś czas każdy gracz otrzymuje telefon od Petrovica, który to daje różne zlecenia – a to trzeba gdzieś zawieźć jego prostytutki, ukraść samochód, kogoś zabić itp. itd. Naszym celem jest oczywiście wykonanie danej misji nim zrobią to inni, bądź przeszkodzenie przeciwnej drużynie/wrogiemu graczowi. Zabawa taka potrafi sprawić przyjemność, o czym świadczy spora ilość grających, choć mnie osobiście nie przykuła do monitora. Podsumowując sprawę multi, rodzajów rozgrywki jest od groma (nie wymieniłem wszystkich, tekst i tak jest strasznie długi), jednak tylko niektóre są warte uwagi. Mimo pewnych niedociągnięć nie brakuje też zresztą chętnych do gry, także przetestowanie rozgrywki sieciowej nie stanowi żadnego problemu.
 
Dźwięk 
 
Z ważnych kwestii do omówienia pozostała już chyba tylko jedna, a mianowicie: udźwiękowienie. Na pierwszy ogień pójdą głosy postaci, naprawdę świetne, równie charakterystyczne jak ich wirtualni posiadacze. Każdy ma swój styl mówienia, idealnie dobrany do osobowości. Nie mogę nic zarzucić także akcentowi Rosjan, czy bełkotliwemu slangowi Rastamanów. Słuchanie rozmów w Grand Theft Auto IV stanowi samą przyjemność, podobnie zresztą jak warstwa muzyczna. W trakcie strzelanin i przemierzania miasta żadnych utworów usłyszymy, jednakże pojazdy dają nam dostęp do kilkunastu stacji radiowych, z których każda ma inny profil (są nawet czysto „mówione”). Nie znam się zbytnio na kawałkach spoza rocka, jednak ten gatunek jest reprezentowany przez naprawdę mocny skład – usłyszymy choćby Black Sabbath, The Smashing Pumpkins, Eltona Johna, R.E.M czy Genesis, więc i z innymi pewnie nie jest gorzej. Zresztą zawartość jednej stacji – Independence FM – została powierzona nam. Wystarczy wrzucić ulubione kawałki do odpowiedniego katalogu, uruchomić w grze skanowanie i gotowe! Od teraz Niko jest fanem metalu, hip-hopu, rapu, czy czego tam słuchacie. ;)
 
 
Wnioski
 
Gra jest istną esencją grywalności, prawdziwym sandboxem, dającym multum możliwości, w którym nawet po kilkudziesięciu godzinach gry nie odczuwamy choć odrobiny znużenia. Stopień szczegółowości świata i naszej interakcji z innymi po prostu powala. Nie znajdzie się obecnie druga gra, która potrafiłaby tak mnie wciągnąć. A jeśli wciąż Wam mało, na rynku dostępną są już dwa Epizody – dodatki do GTA IV. Gdyby tylko nie ta optymalizacja...
 

Plusy

Minusy

AUTOR
Avatar użytkownika Łukasz ″JayL″ Jakubczak
Łukasz
Jakubczak
"JayL"
GALERIA GRY
REKLAMA

Created by Notimeo logo
Copyright © GIEROmaniak 2005-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone. Strona załadowała się w 6.75 ms.

Ta strona używa cookie. Dowiedz się więcej o celu ich używania z naszej polityki prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

x