Kane & Lynch 2: Dog Days
Dodano dnia 27-02-2010 19:02
Producenci gier podzielili się ostatnimi czasy na dwa obozy: tych, którzy przed premierą zdradzają prawie wszystko i tych, którzy zapowiadają swe dzieła na krótko przed wydaniem, podając w sumie niewiele informacji. Póki co IO Interactive, w przypadku kontynuacji Kane & Lynch, stosuje tę drugą taktykę. Dostaliśmy kilka trailerów, screenów – i tyle. Fakt ten wynikać może jednak także z tego, iż największymi atutami mają być (ponownie) klimat i fabuła. A żeby te aspekty zrobiły wrażenie, nie wolno zbyt dużo o nich opowiadać.
Atmosfera panująca w pierwowzorze dosłownie mnie powaliła, o czym nie omieszkałem wspomnieć w recenzji. Część druga ma być pod tym względem jeszcze lepsza. Jednym z elementów, który ma znacznie spotęgować klimat, jest grafika. Co ma jedno do drugiego, już wyjaśniam. Twórcy postanowili zastosować dość oryginalne filtry, które sprawią, że rozgrywkę widzieć będziemy tak, jakby... była ona kręcona amatorską kamerą! Muszę przyznać, że pomysł jest nadzwyczaj ciekawy. W trakcie przygody towarzyszyć nam będą rozmycia, ziarnistość, zakłócenia w sferze audio-wideo. Zarówno w piśmie jak i na screenach nie prezentuje się to zbyt dobrze, jednak ci, którzy mieli okazję widzieć już grę w akcji potwierdzają – to będzie coś świetnego.
W „jedynce” ogromną rolę odgrywali tytułowi bohaterowie. O ile jednak tam sterowaliśmy w miarę opanowanym i myślącym Kane'm, tutaj wcielimy się w skórę psychopaty Lyncha. Oznaczać to może tylko jedno – jeszcze więcej zabawy, chaosu i zwrotów akcji. W końcu to przez napady choroby naszego nadzorcy mieliśmy największe problemy w Dead Man. Obsadzenie go w głównej roli jest dość ryzykowne, ale ja ufam ludziom z IO. Poprzednio pokazali, że umieją wyśmienicie dawkować różne elementy, dzięki czemu klimat był bardziej sugestywny i – przede wszystkim – wiarygodny. Obyśmy i tym razem mogli dobrze wczuć się w wydarzenia. W końcu to nie produkcja pokroju Modern Warfare 2, gdzie największych wrażeń dostarczał sam gameplay. Choć to genialna produkcja, takiego spłycenia nigdy bym twórcom gry nie wybaczył.
O samej fabule nie wiadomo praktycznie nic. Znane są tylko dwa fakty – Lynch prosi Kane'a o pomoc w transporcie broni, podczas którego (jakżeby inaczej) sprawy znacznie się komplikują. Z niewiadomych przyczyn (obyśmy ich nie poznali przed premierą...) praktycznie całe miasto obraca się przeciwko dwójce gangsterów. A mieścina to nie byle jaka, gdyż akcja gry toczy się w Szanghaju. Metropolia przedstawiana na trailerach jest brudna i mroczna, co jeszcze bardziej potęguje klimat gry. Muszę przyznać, że na obecnym etapie to właśnie fabuła jest tym czynnikiem, co do którego mam największe wątpliwości. Bo cóż intrygującego można wcisnąć do 48-godzinnej ucieczki z miasta (a propos czasu – spokojnie, nie będzie on płynął w trakcie misji, a jedynie między nimi. Nie będzie więc przymusowego ponaglania)? Toć to nawet nie jest jeszcze zalążek historii. Pierwsza odsłona traktowała o osobistej vendetcie Kane'a. Fabuła była przybijająca, ponura, świetna. Tutaj nie widzę zbytniego pola do popisu dla scenarzystów. W sumie jednak nie jestem w tej dziedzinie żadnym specjalistą, dlatego zawierzam po raz kolejny ludziom z IO, którzy nie raz udowodnili swoją wartość. Może tym razem jakiś wątek osobisty Lyncha? W końcu mieszka on (wcale nie samotnie...) właśnie w Szanghaju. Choć takie kopiowanie pomysłów z pierwowzoru nie byłoby raczej najlepszym pomysłem.
Elementem gry, który spotkał się z największą krytyką i był powodem niskich ocen „jedynki” był sam gameplay. Sterowanie nie było idealne, strzelanie nie tak satysfakcjonujące jak u konkurencji, system osłon czasem szwankował. Tym razem tych błędów ma już nie być. Co najważniejsze, chowanie się nie będzie tym razem automatyczne – twórcy zrezygnowali ze swego średnio udanego pomysłu,, na rzecz świetnie sprawdzającej się aktywacji za pomocą klawisza. Dodatkowo między osłonami będziemy mogli płynnie się przemieszczać tak, jak to ma miejsce w Gears of War czy niedawno wydanym Dark Void. A funkcja ta zapewne bardzo się przyda, gdyż niszczenie otoczenia ma być możliwe w o wiele większym stopniu niż w jedynce. Prawie żadna kryjówka nie będzie stała, dlatego w trakcie strzelanin będziemy musieli często zmieniać położenie. Powinno to pozytywnie wpłynąć na intensywność walk, a co za tym idzie, na satysfakcję płynącą z pokonywania wrogów.
Modyfikacji ulegnie również system leczenia. Poprzednio swoistymi apteczkami byli nasi kompani – gdy padliśmy na ziemię podawali nam dawkę adrenaliny, dzięki której stawaliśmy na nogi. W przeciwieństwie do „jedynki”, tym razem po postrzale będziemy jednak mogli działać – ostrzeliwać się i przemieszczać, oczywiście czołgając się. Poza tym pomoc wcale nie będzie nam potrzebna, gdyż po dotarciu do osłony i odczekaniu chwili czasu, nasz bohater sam ozdrowieje. Jest to kolejna dobra zmiana – choć stary system był dobry i dość realistyczny, czasem AI zdarzało się szwankować, przez co umieraliśmy nie otrzymując pomocy od kumpli.
Wiadomością, która ucieszyła mnie najbardziej była informacja o pełnoprawnym trybie kooperacji, który zawita do drugiej części K&L. W końcu w naszego towarzysza może wcielić się nie komputer, a znajomy z dowolnego zakątka świata, bowiem pojawi się opcja rozgrywki przez Internet! Niby nic specjalnego, a ogromnie cieszy, gdyż jeśli produkcja naprawdę utrzyma poziom jedynki pod względem przeżywanych emocji, granie w nią z kumplem będzie najlepszą rzeczą, jakiej przyjdzie nam doświadczyć w strzelankach. Kto choć raz zasmakował dobrego coopa ten wie, o czym mówię. Powróci także – w dopracowanej formie – multiplayer. Ponownie dostaniemy tryb Fragile Alliance polegający na napadzie. Nie będę się rozpisywał o jego szczegółach, gdyż zbyt wiele o nowościach nie wiadomo, a do premiery jeszcze daleko – sporo więc może się w tym aspekcie zmienić. Jedno jest pewne – serwery mają być zapełnione na długo po premierze.
Prawdopodobnie wszystkie wydarzenia będą miały miejsce we wspomnianym już Szanghaju. Nie wiadomo jeszcze, czy zwiedzać będziemy tylko slumsy i tym podobne podupadłe dzielnice, czy przyjdzie nam złożyć wizytę także w bardziej luksusowych miejscach. Tak czy inaczej, dzięki temu twórcy mogą naprawić kolejny zarzut stawiany pod adresem Dead Man – sterylność grafiki. Mnie osobiście nie przeszkadzało to ani trochę, jednak ci, którzy do warstwy wizualnej przywiązują większą wagę, powinni poczuć się usatysfakcjonowani. Ciemniejsze barwy, w połączeniu z filtrami, mają dać niesamowity efekt.
Ogólnie rzecz biorąc zmian ma być niewiele, za to obejmą wszystko, co wymaga poprawy; polepszone zostanie też to, co już w pierwszym Kane & Lynch było świetne. Dzięki temu produkcja IO Interactive może w końcu zyskać, zasłużone już wcześniej, wysokie noty. Sam czekam na nią z niecierpliwością, śledząc wszelkie informacje, które ujrzą światło dzienne. Jeśli tylko klimat będzie równie dobry jak poprzednio, kupię ją bez zastanowienia, bowiem grafika w tego typu produkcjach nie ma dla mnie znaczenia – to nie efekty wizualne są tu ważne, a emocje, jakich gra dostarcza. Już teraz wiadomo, że nawet, jeśli wizualnie będzie świetna, to raczej pod względem artystycznym niż technologicznym. Ale jeżeli wstrząśnie mną tak, jak pierwowzór... dla takich produkcji warto grać. Oby się udało. Choć ostrzegam, że bez znajomości Dead Man, zabawa w Dog Days raczej nie będzie miało sensu.