L.A. Noire
Dodano dnia 14-02-2011 22:40
"Gry stają się coraz bardziej podobne do filmu. Za kilka lat ciężko będzie je odróżnić." - na początku nie bardzo wierzyłem w te słowa, bo przed moimi oczami ukazał się obraz gry, która zawiera jeszcze więcej skryptów niż "Call of Duty" lub przygodówki pokroju "Heavy Rain", które z grą niewiele mają wspólnego. Dopiero przy przygotowywaniu się do tej zapowiedzi zrozumiałem, co autor miał na myśli. Aktor nie będzie kojarzony tylko z filmem. Nadchodzi czas growych gwiazd ekra... znaczy monitora!
Hollywood jakiego nie znacie
Gry oznaczone logiem Rockstara mają to do siebie, że zazwyczaj nie bardzo różnią się od swoich poprzedniczek. Wszystkie bazują na podobnym schemacie, a otoczka rozgrywkie jest niewiele inna, przez co każdą kolejną produkcję tego studia nazywano po prostu "GTA w...". Mimo to, tym razem L.A. Noire nie będzie "GTA w klimatach noir", a swego rodzaju nowym gatunkiem - thrillerem detektywistycznym. Wszystko to za sprawą prowadzenia fabuły, jak i odsunięcia akcji na dalszy plan, ale w taki sposób, aby rządni krwi gracze również byli zadowoleni. Trzeba przyznać, że argumenty potwierdzające to stwierdzenie są bardzo mocne!
Ale po kolei. W czasie gry prześledzimy losy niejakiego Cole'a Phelbsa - weterana II Wojny Światowej, który po jej zakończeniu postanowił wstąpić do policji. Gracz będzie śledził jego karierę w Los Angeles Police Departament od patrolowania ulic, przez drogówkę, a na wydziale zabójstw skończywszy. Sama historia zacznie się w 1947 roku i obejmie kilka kolejnych lat, dzięki czemu będziemy mogli zaobserować zmiany zachodzące w głównym bohaterze. Zapewne będą dość wyraziste, zwłaszcza, że w tamtym okresie władze starały się walczyć z korupcją stróżów prawa, a pewnie nie tak Phelbs wyobrażał sobie pracę w LAPD. Czy będzie to typowy przykład przemiany z praworządnego policjanta chcącego położyć kres łapówkarstwu w glinę po przejściach, który również dał się w to wciągnąć? To będzie zależeć tylko od gracza i jego decyzji.
Jako, że będziemy detektywem, ważną rolę odgrywają śledztwa i wszystko co z nimi związane. Na każdym szczeblu kariery czeka nas po kilka spraw, które przyspieszą lub opóźnią nasz kolejny awans. Bardzo ważny jest fakt, iż każdą z nich będzie można przejść na kilka sposobów, co oznacza, że ewentualne niepowodzenie nie uraczy nas ślicznym napisem GAME OVER i koniecznością wczytania save'a. A jak będzie wyglądać sama praca? Cóż, na pewno nie będzie to poziom "Heavy Rain". Twórcy obiecują, że kolejnych zagadek nie rozwiążemy tak łatwo i dużo będzie zależeć od samego gracza oraz jego sposobu myślenia.
Nie bez powodu wspomniałem o sposobie myślenia - zbyt wiele podpowiedzi tutaj nie znajdziemy. Autorzy argumentują to faktem, iż nawet jeśli ktoś nie grał zbyt wiele w ich produkcję, to na pewno widział filmy detektywistyczne i mniej więcej wie, co i jak ma robić. Tak więc naturalnie wszystko zaczniemy od przeszukania miejsca zbrodni. Należy wspomnieć, iż podniesienie danej poszlaki, nie oznacza, że stanie się ona automatycznie użyteczna. Wszelkie informacje musimy znaleźć sami, poprzez dokładne obejrzenie od zewnątrz i od wewnątrz każdego przedmiotu. Co więcej, nikt nam też nie podświetli, nie oznaczy, ani nic z tych rzeczy, żadnego dowodu zbrodni - prawie wszystko musimy znaleźć sami.
Jak przystało na detektywa, kolejnym krokiem do rozwiązania zagadki jest przesłuchiwanie świadków i osób podejrzanych. Podczas zbierania informacji ilość pytań jest zależna od posiadanych przez nas dowodów i stopnia rozwinięcia sprawy oraz jej charakteru. Sam system dialogów nie będzie polegał na wybraniu gotowej odpowiedzi, lecz gracz dostanie jedynie opcje o zabarwieniu emocjonalnym podobnie jak w "Alpha Protocol". Pod koniec przesłuchania będziemy musieli dokonać oceny wyznań świadka/podejrzanego z pośród trzech możliwości: wierzę, wątpię, nie wierzę. Gdy przyjmiemy, że dana osoba kłamie, będziemy mogli ją bardziej przycisnąć albo wskazać dowód, który wskaże na nią.
Skąd gracz ma mieć pewność, że świadek kłamie? Na pewno nie tylko przez wgląd na słowa przepytywanych. Tutaj objawia się największy "ficzer" gry Team Bondi. Otóż każda scena jest tworzona w dwóch etapach i technologiach. Na początku aktorzy odtwarzają ruchy postaci, które są zarejestrowane przez kamery dzięki powszechnie używanej technice Motion Capture. Drugi etap to z kolei nagranie mimiki twarzy już ucharakteryzowanych aktorów, dzięki pionierskiej nowince nazwanej MotionScan. Dzięki niej będziemy mogli ocenić czy dana postać coś kręci. Doznamy zupełnie nowych doświadczeń, gdyż technologia ta została użyta po raz pierwszy właśnie w tej produkcji. Muszę przyznać, że gra wygląda przez to niesamowicie. Takiej dokładności i realistycznych ruchów twarzy nie ujrzycie nigdzie indziej. Radzę zapoznać się z trailer'ami/gameplay'emi potem pamiętać o pozbieraniu szczęki z podłogi.
Same zbrodnie również nie mają nudzić. Sprawy mają być bardzo zróżnicowane, dzięki czemu fani sandbox'ów od Rockstara nie powinni zbytnio ubolewać nad faktem, iż "L.A. Noire" , mimo otwartego świata, nie jest grą z zadaniami pobocznymi. Każde ze śledztw jest oparte na prawdziwych pracach policji z Los Angeles. Oczywiście nie samą robotą detektywa gracz żyję, dlatego nie może zabraknąć trochę akcji. Tak więc chłopaki z Team Bondi uświadczą nas emocjonującymi pościgami, strzelaninami oraz walkami wręcz. Nie należy się jednak spodziewać, że poświęcimy na to dużo czasu - tego typu rozrywki będą raczej marginalne.
Mafia II niech się chowa!
Autorzy nie spoczęli na laurach tworząc wspaniałe scenki. Abyśmy mogli jeszcze bardziej wczuć się w klimat produkcji, twórcy zgromadzili ponad 180 tysięcy fotografii Los Angeles z lat 40 i na ich podstawie odtworzyli całe miasto. Tyczy się to zarówno rozmieszczenia ulic, jak i wyglądu poszczególnych budynków. Dodatkowo pożyczyli od ludzi z Hollywood rekwizyty z epoki co nawet widać na krótkim gameplay'u.
O muzyce niestety nic nie wiadomo. Na nielicznych trailer'ach można usłyszeć dobre kawałki z epoki oraz kilka budujących klimat teł, ale za wcześnie jeszcze na jakąkolwiek ocenę tego aspektu. Jestem przekonany, że i pod tym względem Rockstar nas nie zawiedziei i otrzymamy dawkę świetnej muzyki z lat 40.
Noire na konsoli
Przyznam szczerze, że na początku tytuł ten mnie w ogóle nie interesował. Ot, kolejna gra od Rockstara, nic ciekawego, na dodatek wychodzi tylko na konsole, a ja jestem zatwardziałym PeCetowcem. Co prawda MotionScan zrobił na mnie wrażenie, ale wyżej wymienione fakty przechyliły szale na niekorzyść produkcji. Jednak po przygotowaniach do zapowiedzi, pomyślałem, że to może być naprawdę świetny tytuł. Rozwiązywanie spraw, w których nikt ci nie pomaga, musisz polegać tylko i wyłącznie na swoim rozumie. To brzmi pięknie, lecz czy uda się to zrealizować? No cóż, zobaczymy już niebawem. Gra tak czy siak jest skazana na sukces ze względu na wydawcę - produkcją zajmuje się Rockstar. Mam nadzieję, że nie tylko komercyjny.