Zaproponuj newsa Zarejestruj się Zaloguj się Zaloguj z Facebook.com Odzyskaj hasło
Profil na Facebook.com Profil na Facebook.com Profil Twitch.tv
Szukanie zaawansowane

TIPSY
PUBLICYSTYKA
PORADNIK
FILMY
AKTUALNOŚCI
Playstation 3
Final Fantasy XIII
Final Fantasy XIII box
Producent:Square Enix
Wydawca:Square Enix
Dystrybutor:Cenega Poland
Premiera (polska):09.03.2010
Premiera (świat):17.12.2009
Gatunek:jRPG, Akcja, RPG
Mam
Ukończona
Czekam
Obserwuj
Ulubione
Ocena
Redakcja
Czytelnicy
Grafika:
Dźwięk:
Grywalność:
Ogólna:

Ocena ogólna:

8

Zagłosuj
Zobacz szczegóły

Final Fantasy XIII

Dodano dnia 06-12-2010 23:50

Recenzja

 
Square Enix miało swoje produkcje, które za samą markę były skazane na sukces. Jedną z nich jest właśnie ich flagowa seria "Final Fantasy" zwana potocznie "Fajnalami". Trzynasta odsłona sagi, na którą gracze czekali bardzo długo, po swojej premierze, wzbudziła spore kontrowersje. Ogólnie mówiono o niej źle. Zainteresowany tak paskudną opinią o rozpoznawalnej i szanowanej marce, postanowiłem to sprawdzić.
 

 
O co chodzi?
"FFXIII" jest pierwszą z trzech planowanych części kompilacji "Fabula Nova Crystalis". Gry będą w mniejszym lub większym stopniu ze sobą powiązane (tak samo było z FFVII). Sama "Trzynastka" skupia się na przygodach szóstki bohaterów, którzy w wyniku zrządzenia losu są zmuszeni wykonać zadanie powierzone im przez fal'Cie - swego rodzaju bóstwa rządzące światami Cocoon i Pulse. Tu trzeba podkreślić, iż oba te światy są ze sobą w stanie wojny i l'Cie - wybrańcy fal'Cie - z Pulse nie są mile widziani w tym drugim świecie. Wspomniany okropny zbieg okoliczności sprawił, że nasi bohaterowie stali się właśnie wybrańcami fal'Cie z Pulse. Nie dość, że muszą wykonać zadanie powierzone im przez bogów pod groźbą zamiany w bezrozumne Cie'th to jeszcze ścigają ich władze Cocoon. Fabuła w przeciwieństwie do poprzednich części skupia się niejako na bohaterach zamiast na świecie przedstawionym w grze. Ich charaktery zarysowane są bardzo wyraźnie przez co łatwo się z nimi utożsamić. Obserwujemy relacje jakie między nimi zachodzą, ich wewnętrzne przemiany oraz to jak dojrzewają na naszych oczach pomimo tego, że tak naprawdę są dorośli. Robi to naprawdę miłe wrażenie. Wszystko sprawiło, że "Final Fantasy XIII" w moim odczuciu posiada najlepszą obsadę ze wszystkich części. Do tego dochodzi fabuła, która po każdej sesji z grą pozostawia pewien niedosyt, przez co nie można się oderwać od rozgrywki. Niestety istnieją pewne mankamenty. Gra jest liniowa do granic możliwości. W poprzednich częściach mieliśmy jeszcze względną swobodę, a tutaj jesteśmy prowadzeni za rączkę przez większość gry. Dopiero w okolicach jedenastego rozdziału dostajemy jako taką możliwość wykonywania sub-questów. Innymi słowy, mówiąc pół-żartem, pół-serio - musimy przebrnąć przez dwudziestopięciogodzinny tutorial, żeby móc zrobić coś więcej niż tylko spacerować po prostych korytarzach od walki do walki i od cutscenki do cutscenki. Może to odstraszyć co bardziej marudne jednostki. Z tym tutorialem to też nie jest żart - przez pierwsze dwadzieścia godzin jesteśmy zmuszeni przeczytać opis mechaniki gry. Można zwariować. Inną nieco mniej poważną, ale wciąż istotną wadą fabuły są szwarccharaktery, którzy, są jacyś nijacy. Nic o nich nie wiadomo, są raczej mało charyzmatyczni. Brakuje tu kogoś pokroju Kefki albo Sephirotha. Mało ich tutaj, właściwie nie wiadomo jakie są ich motywy. Spodziewałem się fajerwerków z ich strony, a dostałem raczej niewypał. Przynajmniej główni bohaterowie nadrobili to spektakularnością niektórych akcji. W ogólnej ocenie fabuła wypada dobrze jeśli nie zwracać uwagi na tę troskę twórców, żeby gracz przypadkiem się nie zgubił. We wszystkim to właśnie bohaterowie grają pierwsze skrzypce i robią to bardzo dobrze.
 

 
Jak się w to gra?
Mechanika gry jest chyba jedną z lepszych jeśli nie najlepszą w serii. Postacie rozwijamy w 6 różnych rolach, które łączymy w zestawy - tak zwane "Paradigms". W trakcie walki kontrolujemy tylko jedną postać, reszta jest kierowana przez SI w zależności od tego jaką ma rolę. Może się to wydawać dziwne ufać sztucznej inteligencji. Z początku obawiałem się, że zostanę porażony głupotą postaci sterowanych przez konsolę, ale szybko przekonałem się, że nie są wcale tacy beznadziejni. Zachowują się tak jak powinni. Gdy odkryjemy jakąś słabość przeciwnika, natychmiast to wykorzystują. Elastycznie dopasowują się do sytuacji i do tego co robi lider, czyli sam gracz. Ostatecznie wypada to przyzwoicie. W walce mamy klasyczny pasek ATB podzielony na segmenty. Możemy na nim kolejkować rozkazy dla postaci, która wykona je w serii jeden po drugim tak, jak je ustawiliśmy. W ten sposób można trzaskać tak zwane "Chains". Ponadto atakując przeciwnika zapełniamy jego pasek "Stagger". Gdy ten się zapełni, przeciwnik staje się przez jakiś czas wrażliwszy. Kluczem do zwycięstwa więc jest nabicie go i zasypanie przeciwnika gradem ataków, tak by jak najszybciej zakończyć walkę. A im efektywniej ją skończymy tym lepsze przedmioty dostaniemy po walce. Proste i przejrzyste. Żeby nie było za łatwo, przeciwnicy nie dają nam pieniędzy. Musimy więć skrupulatnie przebierać w zdobytych przedmiotach i zdecydować, które będą nam potrzebne, a które można sprzedać.
Mamy także "Crystarium", czyli system rozwoju postaci. Za pomocą "Crystogen points" zdobywanych po każdej walce, rozwijamy postać w jednej z 6 wspomnianych wcześniej ról - Commando - zwyczajny wojownik, Ravager - mag ofensywny, Sentinel - tank, Synergist - buffer, Saboteur - debuffer, oraz Medic - healer. Ścieżki dla każdej postaci są różne, ale rozwój jest liniowy. Jedna postać w tej samej roli dostaje konkretną umiejętność wcześniej od drugiej itd. W ostateczności zmusza to nas do dostosowywania składu do sytuacji. Niestety skład drużyny możemy zmieniać dopiero od 10 rozdziału. Z jednej strony jest to męczące, bo często nie mamy tych umiejętności, które akurat mogłyby się przydać, ale z drugiej możemy lepiej poznać co dana postać potrafi i dlaczego mogłaby być lepsza od drugiej. Na szczęście walki w początkowej fazie gry (tj. przez pierwsze 25 godzin) są dość proste. Poziom trudności gwałtownie rośnie w 11 rozdziale zmuszając nas do trenowania postaci zanim ruszymy dalej, co według mnie jest swoistym ukłonem w stronę poprzednich części serii.
Ekwipunek również dostał własny system. Polega on na tym, że za pomocą komponentów nabijamy punkty doświadczenia broni i podnosimy jej poziomy. Gdy osiągnie maksymalny poziom, za pomocą specjalnych składników, możemy ją przekształcić w jej silniejszą wersję. To samo tyczy się akcesoriów. Żeby tego było mało, możemy ekwipunek rozkładać na części pierwsze, by pozyskać inne, rzadsze komponenty. To taki ukłon w stronę ludzi lubiących kombinować. System jest prosty, ale doświadczony gracz za jego pomocą może bardzo szybko stworzyć dobry zestaw ekwipunku dla każdej postaci.
Ogólnie mechanika gry wypada na plus i jest jedną z najprostszych, a jednocześnie najciekawszych w serii.
 

 
Jak to wygląda?
Jak to zawsze z produkcjami od Square-Enix bywa, gra wygląda spektakularnie. Od samego początku jesteśmy bombardowani niesamowitymi widokami, które rozmachem dorównują poziomowi najlepszych produkcji. "Uncharted 2" to nie jest co prawda, ale wciąż jakością jest bardzo zbliżony. Do tego dochodzą jak zawsze genialne wstawki FMV, które nieraz w tej grze ciężko odróżnić od samej rozgrywki. Brawo Square! Same modele postaci nieco odstają od reszty. Tekstury są ostre, ale gdzieniegdzie widać braki w poligonach (najczęściej na dłoniach), więc można zarzucić im "kanciastość". Na plus jednak wypada poziom walorów wizualnych. Walka to prawdziwy pokaz akrobacji z efektami pirotechnicznymi, a widoki, które oferuje gra zapadają w pamięć. Co tu dużo gadać. Wysoki poziom.
 

 
Jak to brzmi?
Dotychczas muzykę do Final Fantasy pisał Nobuo Uematsu. Moim skromnym zdaniem - niedościgniony geniusz soundtracków do gier. Teraz kiedy jest na emeryturze i gra ze swoim zespołem, kto mógł napisać muzykę na tyle epicką, żeby zasłużyć na miano OST z Final Fantasy? Otóż znalazł się taki jeden. Nazywa się Masachi Hamauzu i swoją pracę wykonał perfekcyjnie. Muzyka potrafi trzymać w napięciu, potem odpowiednio rozluźnić, może miejcami trochę rozbawić. Uświadczymy nawet znanych fanom FF kawałków. Co prawda brakowało trochę stylu mistrza Uematsu, ale wciąż udźwiękowienie trzyma poziom i chętnie słucha się go nawet poza grą. Pewien niesmak pozostawia jedynie wykonanie końcowej piosenki przez Leonę Lewis. Piosenka nie jest zła, ale jakoś nie do końca pasuje do konwencji i klimatu gry.
 

 
Ogólnie jest nieźle
Podsumowując krótko - gra wcale nie jest taka zła jak o niej mówią. Ma pewne wady, ale w gruncie rzeczy warto dać jej szansę. Będzie to ciekawie spędzone kilkadziesiąt godzin. Ja nie żałuję wydanych pieniędzy, zwłaszcza, że gra obecnie nie jest droga, a naprawdę potrafi wciągnąć i zapewnić sporo dobrej zabawy, i miłych wspomnień. Jak to zawsze z "Fajnalami" bywało.

Plusy

Minusy

AUTOR
Avatar użytkownika Piotr ″Zyggi″ Zygmunt
Piotr
Zygmunt
"Zyggi"
GALERIA GRY
REKLAMA

Created by Notimeo logo
Copyright © GIEROmaniak 2005-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone. Strona załadowała się w 6.55 ms.

Ta strona używa cookie. Dowiedz się więcej o celu ich używania z naszej polityki prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

x