Zaproponuj newsa Zarejestruj się Zaloguj się Zaloguj z Facebook.com Odzyskaj hasło
Profil na Facebook.com Profil na Facebook.com Profil Twitch.tv
Szukanie zaawansowane

TIPSY
PUBLICYSTYKA
PORADNIK
AKTUALNOŚCI
Komputer osobisty
Split/Second
Split/Second box
Producent:Black Rock Studio
Wydawca:Disney Interactive Studios
Dystrybutor:CD Projekt
Premiera (polska):21.05.2010
Premiera (świat):18.05.2010
Gatunek:Wyścigi
Mam
Ukończona
Czekam
Obserwuj
Ulubione
Ocena
Redakcja
Czytelnicy
Grafika:
Dźwięk:
Grywalność:
Ogólna:

Ocena ogólna:

5.5

Zagłosuj
Zobacz szczegóły

Split/Second

Dodano dnia 02-01-2011 15:57

Recenzja

Miniony rok był całkiem dobry dla fanów samochodówek. Ukazało się w nim sporo wartych uwagi produkcji, zarówno realistycznych, jak i bardziej arcade'owych. "Split/Second" należy do tej drugiej kategorii. Przed premierą wzbudzał spore nadzieje, prezentując się jak "Call of Duty" wśród wyścigówek - szybki, efektowny, szalenie grywalny. Studio Black Rock, twórcy "Pure'a", miało świeży, niebanalny pomysł na odświeżenie tego typu rozgrywki, poprzez wprowadzenie do gry możliwości częściowego niszczenia tras, oczywiście wraz z jadącymi po danym ich fragmencie przeciwnikami. Tymczasem gra przeszła jakoś bez echa i szybko została zapomniana. Czy słusznie?
 
Kiedy oglądałem pokaz prezentowany przez twórców gry na wiosennej konferencji CD Projektu, budził on spore nadzieje, ale też obawy. Z jednej strony produkcja wyglądała bardzo ładnie, wyścigi były dynamiczne, pełne emocji, wybuchów, akcji. Nie wydawało mi się jednak, by sam patent z niszczeniem otoczenia był w stanie uczynić tę arcade'ówkę ciekawą dla graczy. Sądziłem, iż grom tego typu, w których jeździ się raczej łatwo i większe znaczenie ma walka z przeciwnikami oraz efektowne drifty, niż wykręcane czasy, potrzeba czegoś więcej. Kiedy już zasiadłem do rozgrywki, nadszedł czas weryfikacji mojej wstępnej tezy. Jak się okazało, była ona błędna. Owszem, teoretycznie "Spit/Second" jest produkcją jednej sztuczki, ale jest ona na tyle nośna, że potrafi przykuć do ekranu. Nigdzie wcześniej nie było przecież tak efektownych, desperackich wręcz zmagań za kierownicą wozów. Niestety, mimo to znalazły się inne rozwiązania będące gwoździem do trumny dzieła chłopaków z Black Rock. Sprawiają one, że wyścigi stanowiące z początku wyzwanie, szybko zaczynają zwyczajnie irytować i doprowadzać do frustracji. A są to chyba dwa najbardziej niepożądane uczucia, jakie mogą towarzyszyć rozgrywce w zręcznościowej samochodówce.
 
Destroy 'em all!
Nim zacznę rozpisywać się na temat nieprzemyślanych elementów, napiszę parę słów o ogólnych założeniach rozgrywki. W "Split/Second: Velocity" uczestniczymy w wyścigach będących główną atrakcją telewizyjnego programu o nazwie "Split/Second" właśnie. Biorą w nich udział najlepsi kierowcy z całego świata, rywalizujący o tytuł mistrza tych zawodów. Sęk w tym, że nie są to zwykłe zmagania - każdy z uczestników efektowną jazdą odblokowuje sobie dostęp do tak zwanych "pokazów siły". Jest to nic innego, jak wspomniana wcześniej możliwość demolowania otoczenia. Oprócz oczywistych zalet wizualnych funkcja ta ma wartość praktyczną - powodowane zniszczenia mają za zadanie zatrzymać (lub choćby spowolnić) oponentów. I tak zawodnicy mogą zrzucać sobie pod koła beczki z wiszących nad trasą helikopterów, wysadzać stojące gdzieniegdzie cysterny, czy też - jeśli zapełnią cały pasek mocy - kompletnie zmieniać trasę. Power Bar ma trzy sekcje, które uzupełnia się driftując, draftując (czyli jeżdżąc za przeciwnikami, w ich tunelu aerodynamicznym) oraz skacząc. Dwie pierwsze służą do odpalania zwykłych przeszkadzajek, w stylu wspomnianych wyżej ładunków wybuchowych. Dopiero wypełnienie trzeciej umożliwia sianie totalnego zniszczenia. Zużywając zebraną "moc" w odpowiednim miejscu, możemy doprowadzić choćby do tego, że na trasę "wpłynie" statek, kompletnie ją zmieniając! Z mniej efektownych opcji mamy np. wysadzenie wieży, czy zawalenie kominów elektrowni, pod którymi normalnie da się przejechać. Twórcom z pewnością nie można odmówić jednego - demolowanie drogi nie tylko świetnie się prezentuje, ale także daje masę satysfakcji. Widok zezłomowanych przeciwników (któremu towarzyszy napis "Ale urwał!") przywołuje na usta złośliwy uśmieszek za każdym razem, szczególnie kiedy unieszkodliwimy kilku konkurentów naraz.
 
Co ciekawe, "pokazom siły" ulegają oni bardzo łatwo. Praktycznie każdy nasz atak kończy się czasowym wykluczeniem z rywalizacji przynajmniej jednego przeciwnika. Tymczasem na nas próby przeprowadzane przez zostawionych z tyłu oponentów nie robią zazwyczaj większego wrażenia. Sam najczęściej co najwyżej wpadałem w poślizg, ale zazwyczaj udawało mi się wyjść z niego cało. Ba, czasem nawet częściej to ja sam doprowadzałem do konieczności respawnu zbyt agresywną jazdą. Samochody, przynajmniej te sportowe, są tu bowiem dość kruche. Zdarzało mi się kilka razy ledwie zahaczyć o jakąś przeszkodę, bądź z większą prędkością trochę mocniej uderzyć bokiem w barierkę, a wóz już się rozpadał na kawałki. Przez to czasami dochodziło do frustrujących sytuacji, szczególnie kiedy ostry zakręt następował tuż przed metą, a nie mogłem zwolnić w obawie, że przeciwnicy mnie wyprzedzą.
 
Czitujesz!
W ogólnym rozrachunku to właśnie rywalizacja z innymi zawodnikami jest najbardziej frustrująca. Nie jadą oni bowiem na miarę swoich, a naszych możliwości. Oznacza to mniej więcej tyle, że niezależnie od tego, jak dobrze jedziemy, zawsze siedzą nam na ogonie. Kiedy za to zostajemy w tyle, dogonienie ich zazwyczaj nie stanowi problemu. Czasami dochodzi nawet do kuriozalnych sytuacji, kiedy ewidentnie osiągają różną prędkość maksymalną w zależności od sytuacji w wyścigu. Na prostych raz to ja wyprzedzałem ich, raz oni mnie (mimo, że cały czas jechaliśmy przecież tymi samymi samochodami!). Jest to nie tylko głupie, ale i frustrujące. Ze względu na specyfikę rozgrywki bardzo łatwo stracić tu dobre miejsce w stawce. Grając szybko zauważymy, że w dalszym etapie kariery często upragnioną pozycję utracimy na ostatnim odcinku trasy, popełniając jeden błąd. Poza tym przez wzgląd na to, że wszyscy i tak prawie ciągle trzymają się razem, irytuje konieczność pokonywania większej liczby okrążeń. Nie da się bowiem nie dojść do wniosku, iż liczy się tylko ostatnie - w końcu nie ma tu mowy o wypracowaniu jakiejkolwiek przewagi. Tym samym ujawnia się chyba największa wada gry, która miast bawić zwyczajnie denerwuje. Zdolności nie mają tu większego znaczenia - liczy się szczęście. Uwierzcie mi, gdy zabraknie wam go n-ty raz z rzędu, z miejsca odechce wam się brnąć dalej. Takiego stanu rzeczy szkoda tym bardziej, że model jazdy jest całkiem przyjemny. Prowadzi się dość łatwo, drifty są proste do wykonania, acz rozgrywka nie jest banalna, gdyż wozy posiadają pewną bezwładność, przez którą gameplay wymaga skupienia umiejętnego korzystania z poślizgów.
 
Kiepskie skrypty opisujące przeciwników nie są niestety jedyną bolączką "Split/Second". Kolejną jest tragicznie mała ilość tras. Co prawda nie jestem w stanie powiedzieć, ile ich jest, ale towarzyszące mi w co drugim wyścigu uczucie deja vu mówi chyba samo za siebie. Z czasem oczywiście pojawiają się nowe lokacje, ale i tak nie ma epizodu (kariera zawiera owych dwanaście), w którym trasy by się nie powtarzały czy to z innymi z tego samego rozdziału, czy też z poznanymi wcześniej. Teoretycznie dzięki temu można mówić o możliwości lepszego poznania map. Cóż, może byłby to jakiś atut, ale tylko wtedy, gdybyśmy mówili o produkcji realistycznej, w której największą frajdę daje śrubowanie wyników. Tutaj każda nowa okolica powinna zaskakiwać, odróżniać się od innych, prezentować nowe sposoby na zatrzymanie przeciwników. Niestety, faktyczny stan rzeczy jest zupełnie inny - oryginalności prawie się tu nie uświadczy. Na szczęście wśród tych tras, które mamy, każda jest wykonana całkiem nieźle, z pomysłem.
 
Ścigać się będziemy w kilku trybach. Mamy oczywiście zwykły wyścig, pojawia się również eliminacja (zawodnik na ostatniej pozycji po upływie określonego czasu odpada). Ta druga ze względu na specyfikę rozgrywki jest o wiele bardziej emocjonująca (a momentami i frustrująca...) niż w innych tego typu grach. Poza tym ludzie z Black Rock zaimplementowali kilka oryginalnych trybów. W jednym będziemy unikać rakiet helikoptera (ciąg pomyślnych "slalomów" nabija mnożnik), w innym po napełnieniu Power Bara sami będziemy mogli odesłać rakiety w stronę napastnika. W pierwszym przypadku wygrywa ten, który najdłużej utrzyma się na drodze bez trafień, a co za tym idzie - nabije najwyższy wynik. W drugim zaś trzeba się trochę bardziej napocić, gdyż zwycięża zawodnik, który najszybciej strąci śmigłowiec. A że każda kraksa zupełnie zeruje pasek mocy, trzeba się nieźle napocić. Poza tym do naszej dyspozycji oddano jeszcze tryb, w którym unikamy beczek wypadających z jadących po trasie ciężarówek. Niebieskie tylko nas spowalniają, ale czerwone - niszczą na miejscu. Naszym celem jest ominięcie jak największej liczby tirów. Brak stłuczek oczywiście napełnia mnożnik, najlepiej więc unikać beczek i jechać ostrożnie. Chociaż nie mamy tu ograniczonej ilości "żyć", gra kończy się dopiero wtedy, kiedy rozbijemy wóz po upływie wyznaczonego czasu, kiedy to nie można się już "odrodzić". Co by nie mówić, wszystkie rodzaje zawodów są całkiem interesujące, ale mnie nie potrafiły przykuć na dłużej. Ot, solidna, nieźle pomyślana rozgrywka, ale niewiele ponadto. Stanowią pewne urozmaicenie od zwykłych zmagań, ale jest ich zdecydowanie zbyt mało, by wnieść do gry coś więcej.
 
Przynajmniej ładnie wygląda...
Na koniec pozostaje kwestia oprawy audiowizualnej. Grafice nie można odmówić wysokiej jakości. Nasycone, ostre kolory, soczyste wybuchy, pięknie rozpadające się wozy - nic nie pozostawia jakichkolwiek wątpliwości co do tego, iż ekipa Black Rock ma porządnych grafików. Gorzej niestety prezentują się wszelkie filmowe przerywniki, które wyglądają na nagrane w niskiej rozdzielczości, co psuje całe efekt i nadaje lekki posmak budżetowości. Muzyka zbytnio nie rzuca się w uszy. To kwestia upodobań, ale moim zdaniem zamiast energetycznych, elektronicznych kawałków lepiej sprawdziłoby się gitarowe granie, jakie mieliśmy okazję słyszeć w "Pure" czy "nail'd". Tutaj muzyka co prawda stanowi dobre tło do zmagań, ale... właśnie, tylko tło. W ogóle nie mobilizuje do działania, nie wzbudza większych emocji. Jako że mamy do czynienia z samochodówką, głosów nie ma tu wiele. Na plus należy jednak zaliczyć to, że filmikom towarzyszy głos znanego z telewizji lektora, co rzeczywiście nadaje grze charakter show.
 
"Split/Second" nie mógł odnieść sukcesu. Co prawda przez jakiś czas gra się w niego przyjemnie, ale szybko największe niedopatrzenia zaczynają razić, frustrować, irytować i zniechęcać do dalszej rozgrywki. Nie mówię, że zręcznościowe wyścigi mają być banalnie proste, ale zdecydowanie zbyt łatwo tu przegrać. Przy czym zaznaczam, iż specjalnie napisałem "łatwo przegrać", zamiast "trudno wygrać". Nie jest bowiem ciężko wysforować się w pobliże czoła stawki, bardzo szybko za to możemy zostać wysadzeni tuż przed metą, co zazwyczaj kończy się spadkiem o kilka pozycji - przeciwnicy zawsze siedzą nam na ogonie. W takim przypadku prędzej czy później zmagania zaczynają stwarzać wrażenie zwyczajnie bezsensownych. Szkoda, gdyż zapowiadało się naprawdę nieźle.
 
PS: Oceniam samego single'a, gdyż do multi, mimo usilnych prób, nie udało mi się zalogować, bo... nie działało potwierdzanie loginu. Próbowałem wszystkiego, na próżno.

Plusy

Minusy

AUTOR
Avatar użytkownika Łukasz ″JayL″ Jakubczak
Łukasz
Jakubczak
"JayL"
GALERIA GRY
REKLAMA

Created by Notimeo logo
Copyright © GIEROmaniak 2005-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone. Strona załadowała się w 8.68 ms.

Ta strona używa cookie. Dowiedz się więcej o celu ich używania z naszej polityki prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

x