Test Drive Unlimited 2
Dodano dnia 27-02-2011 23:19
Pierwsze "TDU" było dla mnie istnym objawieniem. Gra łączyła najlepsze elementy samochodówek, cRPG'ów i MMO, dzięki czemu przykuła mnie do monitora na około 150h. Do dziś żadna produkcja nie zdołała powtórzyć tego wyczynu. Najbliżej był "Oblivion", jednak w Tamriel spędziłem "tylko" 100 godzin. Do dziś darzę "Test Drive Unlimited" dużą sympatią, ale kiedy postanowiłem go odpalić na kilka tygodni przed premierą "dwójki"... Co tu dużo mówić, długo nie pograłem. Dzieło Eden Games mocno się postarzało, zbrzydło, po upływie paru lat wszelkie braki w zastosowanej w multi mechanice jeszcze bardziej rażą. Niecierpliwie oczekiwałem więc na kontynuację wierząc, że będzie to odsłona serii równie grywalna co jej poprzedniczka, a jednocześnie dostosowana do obecnych standardów. Po spędzeniu na wirtualnych wyspach bez mała 40h wiem, że moje życzenia się spełniły.
"TDU2" daje frajdę porównywalną do tej, której doświadczaliśmy przy okazji premiery pierwszej części. Znów trafiamy na wielką, tropikalną wyspę(tym razem jest to Ibiza, jednak jeździć będziemy również po Oahu, jak w poprzedniej części), gdzie mamy sporo możliwości do zrobienia, od kupowania domów i samochodów, przez wyścigi, aż po wizyty u fryzjera. W przeciwieństwie do większości samochodówek "Test Drive Unlimited" stawia bowiem nie tylko na samą jazdę, ale także to, co robimy pomiędzy wyścigami. W trybie online cały czas jesteśmy podłączeni do sieci, gramy więc z innymi ludźmi prawie jak w MMORPG'ach. Możemy z nimi rozmawiać, ścigać się, zapraszać do domów. Jeśli chcemy, zapisujemy się do klubu i uczestniczymy w czymś w stylu klanowej rywalizacji znanej z FPS'ów. W ogóle obie mapy obfitują we wszelkiego rodzaju atrakcje, zarówno te przeznaczone dla naszego awatara(wspomniany fryzjer, czy... chirurg plastyczny), jak i dla naszego samochodu(mechanik, myjnia, sklep z naklejkami). Długość dróg, które przemierzymy drogimi, zakupionymi w salonach, maszynami idzie w tysiące kilometrów. Nigdy, w żadnej innej grze nie oddano nam tak wielkiego obszaru do przebycia za pomocą aut. Jeśli ktoś będzie chciał zaliczyć produkcję na 100%, czeka go wiele godzin spędzonych na odkrywaniu wszystkich dróg i szukaniu wraków. Ogólnie rzecz biorąc, mamy sporo do zrobienia. Niestety, obecność niektórych elementów wydaje się być trochę naciągana. Najlepszym przykładem będą wizyty u znajomych - w ich trakcie absolutnie nie ma co robić. Jedyną ciekawszą rzeczą do pokazania może być garaż. Nawet w najdroższej posiadłości nie ma jednak nic do roboty na dłużej niż dwie czy trzy minuty. Chyba, że ktoś chce chwalić się kupnem wszystkich możliwych zestawów mebli wypoczynkowych czy kolorów ścian, wtedy będzie w siódmym niebie. A tak to nawet nigdzie usiąść nie można...
Co tu robią simy?!
Obecność i wygląd całej otoczki głównego dania - wyścigów - jest równie dziwna i lekko kontrowersyjna. Od początku "TDU2" reklamowano tak, że nie było do końca wiadomo, czy to na pewno samochodówka, czy może jednak nowe "Simsy". Na trailerach widać głównie tańczących w rytm dyskotekowej muzyki, kąpiących się w promieniach słońca bogatych, młodych, pięknych(z założenia) ludzi. Obraz taki chyba nikomu nie kojarzy się z rywalizacją w sportach motorowych. Tutaj jednak właśnie z takimi rozpieszczonymi przez zamożnych rodziców dzieciakami będziemy walczyć my, jako biedni i brzydcy(w końcu jedna z konkurentek poleca nam klinikę chirurgii plastycznej...) parkingowi, którym się poszczęściło. Jak? Ano pewnego słonecznego dnia odstawiał wóz prezenterce programu "Słoneczna Korona"(w oryginale Solar Crown, takie też logo ostało się w polskiej wersji), która zaproponowała mu objęcie wolnego miejsca wśród zawodników(jeden z nich zrezygnował), jeśli tylko odwiezie ją na czas na nagranie. Zadanie okazuje się banalnie proste, a nasza postać wkracza w ten wypacykowany, pozbawiony wad świat. Całe szczęście, owa "historia" szybko schodzi na drugi plan, na pierwszym pozostaje za to samo mięsko, czyli rywalizacja na drodze.
Tutaj też trochę się zmieniło. Większość modyfikacji wynika z nowej formuły samej gry. Dlatego też zawody nie są po prostu rozsiane po całej mapie. Podzielono je na mistrzostwa poszczególnych klas, w skład których wchodzi od pięciu do ośmiu wyścigów. Są wśród nich zwykłe zawody, czasówki, eliminacje oraz znane z poprzedniczki wyzwania związane z prędkością. Turniej wygrywa ten, który uzyska najwięcej punktów w klasyfikacji generalnej po zaliczeniu wszystkich tras. Nim jednak weźmiemy udział w konkursie, musimy zdobyć odpowiednią licencję. I tu zaczyna się problem, gdyż niektóre wyzwania ich dotyczące są zwyczajnie irytujące. Nie sprawiają większych trudności, ale często trzeba je powtarzać przez głupie błędy. A to muśniemy beczkę, a to pojazd, który musimy czysto wyprzedzić, wjedzie nam w tylny zderzak. Sam mam kierownicę , a mimo to czasem brakowało mi precyzji. Wolę nie myśleć, jakie katorgi przechodzą osoby grające na klawiaturze... Najgorsze jest to, że wszystkich zaliczeń jest zdecydowanie zbyt dużo. Moim zdaniem spokojnie wystarczyłoby trzy czy cztery, aby poznać moc danej klasy. Niestety, jest ich nawet dwukrotnie więcej, przez co tylko tracimy czas na głupie jeżdżenie po torze.
Swoją cegiełkę do klęski licencji dokłada polonizacja, a konkretnie występujący w roli instruktora jazdy pojazdami klasycznymi Maciej Maleńczuk. Chyba w żadnej innej grze nie słyszałem bardziej znużonego, irytującego, zupełnie nienaturalnego głosu, który w połączeniu z samym zmarnowaniem potencjału tych wyzwań doprowadzał mnie do szewskiej pasji. Na szczęście lepiej spisała się Reni Jusis, pozostałym aktorom podkładającym głosy również nie można nic zarzucić. Pomijając wspomnianego wokalistę, poziom polonizacji jest o wiele wyższy, niż w "jedynce", aczkolwiek jego poprawność nadal pozostawia sporo do życzenia.
Marzenie kierowcy.
Klas aut jest bodaj 13, jednak zawody dotyczą tylko 11 z nich. Wśród nich znajdziemy 7 klas szosowych, trzy terenowe(przy czym jedną reprezentuje tylko pojedyńczy wóz, dlatego też nie ma dla niej żadnych wyścigów) i trzy klasyczne(analogicznie jak w przypadku terenowych). Jak nietrudno zauważyć, mimo wprowadzenia dróg szutrowych, nadal przodują trasy asfaltowe, o czym świadczy ogromna przewaga liczebna samochodów przeznaczonych właśnie na nie. Pojazdów jest zresztą grubo ponad setkę, choć zabrakło tym razem jednośladów, nad czym osobiście bardzo ubolewam. W jedynce uwielbiałem rozpędzić się na autostradzie, poderwać przednie koło do góry i obserwować ich odbicie w kasku kierowcy... Wracając do dwuśladów, na niedosyt na pewno nikt nie będzie narzekał - są praktycznie wszystkie znane marki, od Forda(Mustang!), przez Audi, aż po Pagani czy słynne, chyba najdroższe na świecie maszyny marki Bugatti, które w 2,5s(!!) przyspieszają do setki, osiągając maksymalnie ponad 400km/h(najszybszym wozem jest jednak Koenigsegg, mogący się rozpędzić do prędkości o kilkanaście km/h większej). Mnogość pojazdów jest istnym rajem dla kolekcjonerów, którzy po pewnym czasie uzbierają wystarczająco dużo pieniędzy, aby kupować wozy tylko dlatego, że im się podobają. Wcześniej bowiem lepiej wybierać samochody najlepsze w swojej klasie, w innym przypadku wygrane mogą przychodzić z trudem. Jedynym wielkim nieobecnym jest chyba Lamborghini, dlatego wszyscy wielbiciele obecnych w poprzedniczce Gallardo i Murcielago(ach, cóż to był za wóz!) będą musieli obejść się ze smakiem. W zamian za to pojawiają się RUF'y, których w pierwszym "TDU" zabrakło.
Ogólnie rzecz biorąc "TDU2" jest chyba jedynym tytułem, w którym można zasiąść za kierownicą tak wielu świetnie odwzorowanych aut, kosztujących grube setki tysięcy dolarów. Oczywiście nie chodzi tu o spokojną jazdę, podczas której inni gracze mogą podziwiać naszego dostojnie przemieszczającego się Bugatti Veyrona 16.4 Grand Sport. Mamy gnać na złamanie karku, aby wygrać rywalizację w "Słonecznej Koronie". Co ciekawe, przychodzi to bardzo łatwo - w większości wyścigów szybko wyjeżdżamy na przód stawki i cała zabawa polega na tym, aby jechać bezbłędnie i owe prowadzenie utrzymać. Jeśli zna się możliwości prowadzonego samochodu, jest dość prosto. Należy jedynie wyczuć, kiedy zahamować, a kiedy przycisnąć gaz i uważać, aby nie stracić przyczepności. To ostatnie dotyczy głównie silniejszych wozów, które posiadając setki koni mechanicznych mocy, a potrafią nieźle dać w kość nieobeznanemu kierowcy. Warto w tym momencie wspomnieć, że w większości auta teoretycznie lepsze(bo szybsze, mocniejsze itd.) prowadzi się o wiele trudniej. Wszystko właśnie przez drzemiące pod ich maskami pokłady mocy, które aż rwą się, aby je wyzwolić na długiej prostej. Takie podejście jest moim zdaniem bardzo realistyczne i sprawia, że wraz z rozwojem naszych umiejętności w opanowaniu modelu jazdy dostajemy coraz trudniejsze wyzwania. Powoduje to, że jazda ani przez chwilę się nie nudzi. Zresztą, jeśli ktoś czuje się mocny w takich produkcjach, może odpalić najwyższy tryb realizmu prowadzenia. Sam ciągle jeździłem na Sporcie, który jest trochę łatwiejszy niż analogiczne ustawienie z "jedynki", ale nie na tyle banalny, aby dało się wszystko wygrywać bez umiejętnego manipulowania gazem i hamulcem.
Po co zmieniać to, co dobre?
Sam model jazdy, choć podobno zbudowany od podstaw, jest prawie identyczny jak ten użyty w poprzedniczce. Auta są ciężkie i nie mają wielkiej zwrotności, dlatego przed większością zakrętów musimy ostro wyhamować. Bardzo łatwo zrywają też przyczepność zarówno na łukach, jak i po wyjściu z zakrętu - jeśli zbyt szybko i mocno dociśniemy gaz, musimy się liczyć z koniecznością restartu albo gonienia przeciwników, gdyż auto z całą pewnością zakręci bączka. Warto też zauważyć, iż wraz ze wzrostem prędkości zmniejsza się sterowność wozu, który nie jest zbytnio skory do skręcania, możemy tylko lekko nim manipulować aby wymijać inne pojazdy uczestniczące w ruchu. Muszę przyznać, że model jazdy w "Test Drive Unlimited" bardzo mi się spodobał, a że tutaj jest on prawie identyczny - wniosek wyciągnijcie sami. Od siebie powiem, że w żadnej samochodówce nie jeździło mi się nigdy tak przyjemnie i intuicyjnie jak w którymkolwiek "TDU".
Jak już wcześniej wspomniałem, twórcy kładą duży nacisk na multiplayer. Oczywiście można założyć profil offline i grać zupełnie samotnie, ale moim zdaniem nie ma to najmniejszego sensu, gdyż jest po prostu nudniejsze. Poza tym, nawet po założeniu konta online nikt nie zmusza nas z korzystania z dodatkowych funkcji. Najważniejsze jest to, że mamy do nich dostęp i będziemy mogli ich spróbować, gdybyśmy jednak zmienili zdanie. Najlepszym rozwiązaniem byłoby połączenie obu trybów, ale twórcy ponownie się na to nie zdecydowali, co jest moim zdaniem krokiem dziwnym i chybionym. Głownym powodem takiej oceny jest fakt, że w razie braku dostępu do internetu nie da się w ogóle grać. Czy aż tak wielkim problemem jest dopisanie paru linijek kodu, dzięki którym profile by się przenikały? Co najwyżej musielibyśmy poświęcić parę chwil na wysłanie danych na serwer po rozgrywce w singlu, a tak zostaje nam postawione ultimatum i z czegoś musimy zrezygnować. Sprawę pogarsza fakt, że póki co serwery Atari często leżą, tak samo zresztą jak niektóre funkcje multi, jak choćby kluby. Bugów jest zresztą dość sporo - czasem pojazd zniknie nam sprzed nosa, innym razem się pojawi, potem z kolei znienacka zmieni się pogoda(serwer ustala ją dla wszystkich graczy, można nawet sprawdzić prognozę), a raz zniknęły mi tekstury samochodu, przez co widziałem jedynie cień pozostawiany przez jego koła. Mimo to błędy te nie są na tyle duże, aby uprzykrzały rozgrywkę. Przynajmniej w moim przypadku, choć zdarzyło mi się słyszeć o dziwnych problemach z wydajnością i stabilnością programu.
Prawie jak MMO.
Wracając jednak do multiplayera, został on znacząco rozbudowany. Ponownie oczywiście możemy wziąć udział we wszystkich konkurencjach znanych z singla, czy spróbować pobić wyniki ustanowione przez innych graczy na trasach, które sami stworzyli. Nowością są za to wyzwania kooperacyjne, czyli sztafeta i utrzymywanie odległości. W tej pierwszej na końcowy czas pracują wszyscy gracze, których prowadzi wyznaczany przez grę po każdym punkcie kontrolnym lider. Stoper zatrzymuje się dopiero wtedy, kiedy ostatni z nich przekroczy metę. Druga konkurencja zaś polega na utrzymywaniu określonej przy zakładaniu gry odległości między pojazdami(np. w zakresie od 10 do 50 metrów). Im szybciej i dalej będziem jechać przy jednoczesnym zachowaniu odległości w pobliżu górnego progu, tym więcej zdobędziemy punktów. Muszę przyznać, że choć z początku byłem do tego nastawiony sceptycznie, w ostatecznym rozrachunku to właśnie te tryby wciągnęły mnie bardziej, niż normalne wyścigi. Wynika to pewnie z tego, że zwykłych zawodów miałem już dość po ukończeniu(no, prawie - w ostatnim wyścigu dookoła Oahu gra sypie mi się w połowie trasy...) "kampanii", a wyzwania kooperacyjne były bardzo miłą odmianą.
Sęk w tym, że do ich wykonania potrzebna jest zgrana grupa ludzi, którzy wiedzą o co w danym trybie chodzi. Z tym bywa różnie. Co chwila ktoś wychodzi, kiedy zorientuje się na czym polega zabawa, albo zamiast starać się utrzymać maksymalną odległość siedzi nam na ogonie, czy wręcz odwrotnie, odskakuje zbyt daleko. Jednak kiedy już uda nam się trafić do porządnego teamu... jest świetnie! Ba, czasem wynik przestaje się liczyć, a my po prostu dobrze bawimy się z kilkoma zupełnie nieznanymi osobami. Raz udało mi się tak wybrać zawody i długo chyba nie zapomnę sztafety na strasznie ciasnej drodze z ruchem ulicznym, w czasie której wszyscy wpadali na wszystkich aż w końcu zamiast jechać zaczęliśmy się wygłupiać. Naraz widzimy zaledwie 8 graczy(znajomi są zawsze widoczni na mapie i możemy się do nich swobodnie teleportować), co już jest moim zdaniem dziwnym rozwiązaniem. Często też ciężko znaleźć wśród nich kogoś, kto "czuje" masową filozofię gry. Rzadko kiedy ktoś podejmuje dialog, czasem trudno uzyskać też pomoc np. przy wyborze samochodu. Z drugiej strony nie raz jakiś gracz np. widząc mnie błąkającego się w poszukiwaniu wraku, pokazał mi jego położenie. Podsumowując, frajda czerpana z gry online zależy od innych, tak jak w większości tego typu produkcji. Tymczasem póki co społeczność "TDU2" jest dość słabo uformowana i niezbyt otwarta. Oby zmieniło się to z czasem.
Nim wydam ostateczny werdykt, napiszę jeszcze parę słów o grafice i muzyce. Oprawa wizualna jest ładna, ale daleko mi do zachwytów, jakie wywoływał obraz generowany przez "jedynkę" w momencie premiery. Mimo to, moim zdaniem jest na czym zawiesić oko i nie rozumiem do końca narzekań innych. Na pewno nie wszystkim musi spodobać się paleta barw. Różnicę między poprzedniczką, a "dwójką" można przyrównać do zmian pomiędzy "Falloutem 3", a "New Vegas". Pierwsza jest ciemniejsza, chłodniejsza, dominuje w niej zieleń i błękit, w drugiej zaś barwy poszły w stonę żółci, są cieplejsze. "TDU2" jest o wiele bardziej pastelowe i sztuczne niż "jedynka", co niektórym może przeszkadzać. Jak na mój gust, gra jest jednak całkiem ładna i nie ma co narzekać. Gorzej jest z udźwiękowieniem. O dubbingu już pisałem, odgłosom wydawanym przez wozy i ich interakcję z otoczeniem również nie mam nic do zarzucenia. W kwestii radia jednak tym razem twórcy się nie postarali. Oddali nam do dyspozycji o wiele mniej stacji, niż poprzednio(zaledwie dwie), przez co sam dość szybko deaktywowałem muzykę i pogrążyłem się w dźwiękach dobiegających spod maski moich maszyn. Szkoda, gdyż w pierwszym "TDU" bardzo fajnie jeździło się np. przy akompaniamencie muzyki klasycznej.
Czas na ocenę. W moim odczuciu "dwójka" to po prostu stary dobry "Test Drive Unlimited" dostosowany do obecnych wymagań. Poprawiono grafikę, dodano drugi obszar(choć warto zaznaczyć, że większość czasu i tak będziemy jeździć po Oahu), lekko usprawiono model jazdy. Niestety, "TDU2" nie robi już takiego wrażenia jak jego poprzedniczka. W 2007 roku doświadczyliśmy istnej rewolucji, a to jest tylko(i aż) jej odświeżona wersja. Jeździ się świetnie, gra przykuwa do fotela na długie godziny, ale na pewno nie spędzę przy niej aż tyle czasu, ile przy jedynce. Może jeszcze poszukam wraków, zaliczę parę wyzwań i wyścigów w multi, postaram się w końcu ukończyć ten nieszczęsny wyścig dookoła wyspy. Po tym pewnie zostawię grę na dysku, ale wątpię, by "Test Drive Unlimited 2" wciągneła mnie na tyle, bym poświęcił jej więcej czasu, niż jej poprzedniczce 4 lata temu.
Plusy
- gigantyczny obszar gry
- wprowadzenie pojazdów terenowych
- ilość maszyn
- bardzo dobry model jazdy
- szalenie wciąga
Minusy
- niewykorzystany potencjał połączenia samochodówki z MMO
- brak połączenia trybów offline i online
- kilka większych i mniejszych bugów
- na chwilę obecną serwery często leżą