Zaproponuj newsa Zarejestruj się Zaloguj się Zaloguj z Facebook.com Odzyskaj hasło
Profil na Facebook.com Profil na Facebook.com Profil Twitch.tv
Szukanie zaawansowane

TIPSY
PUBLICYSTYKA
PORADNIK
Playstation 3
Killzone 3
Killzone 3 box
Producent:Guerilla Games
Wydawca:Sony Computer Entertainment
Dystrybutor:Sony Computer Entertainment Polska
Premiera (polska):25.02.2011
Premiera (świat):25.02.2011
Gatunek:FPS, Akcja
Mam
Ukończona
Czekam
Obserwuj
Ulubione
Ocena
Redakcja
Czytelnicy
Grafika:
Dźwięk:
Grywalność:
Ogólna:

Ocena ogólna:

7.3

Zagłosuj
Zobacz szczegóły

Killzone 3

Dodano dnia 21-03-2011 23:10

Recenzja

Jedną z moich pierwszych gier na PS3 i jednocześnie jedną z najlepszych w jakie grałem było "Killzone 2" - kontynuacja bardzo dobrego FPS'a jeszcze z PS2. Gra mną wstrząsnęła, wytarła mną podłogę i uczyniła ze mną wiele nikczemnych rzeczy, a w skrócie - bardzo mi się podobała. KZ2 pomimo swoich wad okazało się takim hitem, że kwestią czasu miało być wydanie kontynuacji. Dotrwaliśmy do tego czasu zasypywani zapowiedziami, zwiastunami i innymi środkami nakręcającymi Hype na kolejny exclusive od Sony. Niektóre media twierdziły, że otrzymaliśmy objawienie. Teraz gdy emocje opadły, spojrzę chłodnym okiem na kolejną odsłonę "Strefy zabijania" z cyferką "3" w tytule. Warto było czekać?
 
Opera mydlana w wojennym sosie.
Akcja kampanii zaczyna się dokładnie tam gdzie zakończyła się druga część gry. Visari nie żyje, a siły ISA zmuszone są do wycofania się przez napierające wojska Helghastów. Mają mało czasu na ewakuację, bowiem helghańska flota powoli dobiera się do ich statków ratunkowych. Oczywiście nie udaje im się uciec i zostają zmuszeni do partyzanckiej wali przez pół roku i właśnie wtedy rozkręca się akcja.
O ile gra jest przesiąknięta strzelaninami, bitwami i wszystkim tym co napakowani testosteronem wojacy lubią najbardziej, o tyle scenariusz samej kampanii woła o pomstę do nieba. Historia przedstawiona w trybie dla jednego gracza jest do bólu naiwna i sztywna. Przypomina operę mydlaną i nie ratuje jej nawet spektakularność oprawy i skryptów, które zobaczymy w trakcie rozgrywki. Czarę goryczy przelewa karygodny czas potrzebny do jej ukończenia - na poziomie trudności Veteran zajęło mi to około 5 godzin. Sama skala wyzwania trybu dla pojedynczego gracza również nie zachwyca, przywodząc na myśl słowa Henryka Sienkiewicza - "Boże, ty to widzisz i nie grzmisz". Sam nie wiem czy to twórcy gier mają nas za głupków, którzy nie umieją grać czy po prostu wytworzył się jakiś chory trend, żeby gry były łatwe. Kampania w "Killzone 4" pewnie będzie przechodzić się sama. Jak już na kontynuacji stanęło, zakończenie nie zamyka historii i zwiastuje kolejny sequel, a do tego jest bezsensowne i zupełnie nie trzyma się kupy. Sama rozgrywka zaś jest odpowiednio intensywna i nie dłuży się, co sprawia że każda sesja z KZ3 będzie chwilą miło spędzoną na wyżynaniu wrogo nastawionych wojsk. Gra przede wszystkim nie nudzi zbyt szybko, bo tak naprawdę skończymy ją zanim zdąży nas znużyć.
 

 
Guerilla Games uległo narzekaniom fanów i w trzeciej odsłonie serii zadebiutował tryb kooperacyjny na podzielonym ekranie. Przedstawia on tą samą historię i te same wydarzenia. Jedyna różnica jest w tym, że drugi gracz wciela się w rolę Natko, który w KZ2 miał dość znaczącą rolę, tak tutaj w scenkach i fabule w ogóle się nie pojawia, chociaż żartobliwie można stwierdzić, że prawdopodobnie stoi za kamerą w cutscenkach. Kooperacja jest bardzo miłym dodatkiem i chociaż została wykonana po macoszemu, to zawsze lepiej jest zwalczać wroga w towarzystwie znajomej osoby niż samemu.
Gameplay doczekał się kilku usprawnień w stosunku do poprzedniej części, dzięki czemu rozgrywka stała się przyjemniejsza. Po pierwsze sterowanie w końcu jest "lżejsze", a dzięki temu tempo rozgrywki odrobinę wzrosło. Doszły również tak zwane Brutal Melee Finisher'y pozwalające w szybki, brutalny, efektowny i przede wszystkim skuteczny sposób spacyfikować naszego wroga za pomocą noża czy nawet gołych rąk, zwyczajnie łamiąc mu kark, albo wbijając bagnet w oko. Widok zgoła nieprzyjemny, ale wywołujący z lekka niepokojącą satysfakcję.
Zapowiadana obsługa PS Move zaimplementowana została w sposób idealny. Kontroler jest w pełni konfigurowalny, a używanie go daje ogromną satysfakcję i dużą precyzję, jeśli tylko skalibrujemy go dobrze. Wszystko staje się porównywalne do obsługi za pomocą myszki i klawiatury. Pomijam już czystą przyjemność i możliwość niesamowitego wczucia się w grę kiedy trzymamy różdżkę od Sony podczas zabawy. Produkcja GG oferuje nam także grę w 3D, ale niestety z przyczyn technicznych (brak telewizora 3D) nie mogłem tej opcji sprawdzić.
 

 
Call of Duty 10 - Modern Killzone 3
Obowiązkowym elementem serii Killzone jest multiplayer, który zdecydowanie gra tutaj pierwsze skrzypce. Do wyboru mamy trzy tryby rozgrywki z czego dwa są nowe dla serii. Guerilla Warfare (Partyzantka) to zwykły drużynowy deathmatch, a Operations (Operacje) to tryb w którym jedna drużyna wykonuje jakieś zadania, a druga próbuje jej w tym przeszkodzić. W trakcie rozgrywki obserwujemy cutscenki, w których nasze postacie w iście filmowy sposób pokonują wroga lub ponoszą klęskę. Trzeci tryb to znany z "Killzone 2" Warzone (Strefa wojny), w którym zadania zmieniają się w czasie rzeczywistym bez przerywania zabawy.
System doświadczenia jest dużo lepszy i bardziej zrozumiały niż w poprzedniej części. Za wykonywanie zadań, zabijanie wrogów czy pomoc sojusznikom dostajemy EXP (które zupełnie jak w "Call of Duty" wyświetlają nam się na środku ekranu po zdobyciu). Odpowiednia ich ilość zapewnia awans oraz punkty, które wydajemy na nowy ekwipunek lub umiejętności dla klas postaci. Jest ich pięć: Inżynier, Infiltrator, Strzelec wyborowy, Taktyk i Medyk - każdy z nich ma osobne funkcje i inny sprzęt, a co za tym idzie wymaga innego podejścia i strategii w trakcie walki. Taktyk na przykład może przejmować punkty kontrolne na mapach, w których potem odradzają się jego sojusznicy, a Infiltrator posiada zdolność przebierania się za kogoś z wrogiej drużyny. Profesje są dość dobrze zbalansowane i każda posiada swoje wady i zalety. Kolejną nowinką w multiplayerze jest dodanie plecaków odrzutowych, exobotów (maszyn kroczących) oraz znaczników moździerzy. Niestety dodatki te są jedynie nikomu nie potrzebnymi bajerami, które dają zbyt dużą przewagę użytkownikom, a tym samym odrobinę psują równowagę sił.
Niestety zbędne, psujące balans dodatki nie są jedyną wadą trybu wieloosobowego. Usunięto tak lubianą w poprzedniej części opcję Custom Match, która pozwalała wyłączyć denerwujące nas rzeczy, albo ustawić mapy na jakich chcemy grać. Jesteśmy zmuszani do korzystania wyłącznie z Matchmakingu, albo systemu meczy klanowych (o ile ktoś dołączy do klanu). Mimo wszystko tryb wieloosobowy wydaje się być nieco lepszy niż w KZ2, ale wyjątkowo mocno kojarzy się z tym co oferuje nam seria Call of Duty. Czyżby ekipa Guerilla Games uległa wpływom konkurencji?
 

 
Jak z obrazka
Oprawa wizualna to istny majstersztyk. Od pierwszych chwil rozgrywki jesteśmy zachwyceni dzięki detalom, detalom i jeszcze raz detalom. Już poprzednia część oferowała zjawiskowe wykonanie, ale tutaj GG poszli o poziom wyżej. Praktycznie wszystko dookoła nas jest wizualnie dopracowane w najmniejszych szczegółach. Tekstury są bardzo ostre, animacje postaci naturalne jak nigdy dotąd, a tła to istne cudo. Wciąż widzimy jak na niebie czy gdzieś w oddali coś się dzieje. Mamy wrażenie, że flota nad naszymi głowami zaraz zrzuci na nas jakąś niezbyt miłą niespodziankę. Buduje to naprawdę ostry i ciężki klimat wojny, w którym czujemy się jak mały trybik w jakimś wielkim mechanizmie - oczywiście jesteśmy wyżsi rangą i nawet można powiedzieć, że mamy doczynienia z bohaterami, ale wciąż jesteśmy malutcy wobec masakry jaka dzieje się na Helghanie. Jak zawsze największe wrażenie robią animacje śmierci wrogów, które tutaj razem z nowymi bajerami są jeszcze lepsze.
Udźwiękowienie gry jest nieco nierówne jeśli chodzi o wykonanie. Raz mamy bardzo dosadne i dobrze zrobione dźwięki wystrzałów, trafień i eksplozji, a potem dostajemy przesadnie zagrane jęki i zawodzenie rannych lub umierających żołnierzy. Rozumiem, że przeżywają mękę, ale oni wrzeszczą jakby mieli za ciasną bieliznę, a nie jakby konali. Podobnie muzyka w grze nie zachwyca tak jak miało to miejsce w części drugiej. Jest epicko i doniośle, ale już to słyszeliśmy te kilka lat temu.
 

 
Polonizacja poprzedniej części służy ludziom za przykład "jak nie robić lokalizacji" - była niepotrzebnie ugrzeczniona i niespecjalnie dobra. W KZ3 jest lepsza, ale niestety jest się do czego przyczepić. Zrezygnowano z grzecznych dialogów i teraz bohaterowie potrafią wyrazić swoją dezaprobatę przy pomocy wyszukanej formy łaciny. Na całe szczęście nie jest to nadużywane - każde mięso rzucone z ust postaci znajduje się dokładnie tam gdzie powinno być i brzmi całkiem naturalnie. Niestety naturalność najwyraźniej postanowiła nie ingerować w wypowiadane przez postaci zdania i o ile same dialogi przetłumaczone są dobrze, o tyle aktorzy wcielający się w bohaterów chyba za bardzo przesadzili z teatralnością swoich kwestii przez co brzmią sztucznie i pompatycznie - bez wyjątków. Z całej gwiazdorskiej obsady najlepiej wypadł Edward Linde-Lubaszenko w roli Jorhana Stahla. Trochę gorszy był Jan Englert, który wcielił się w Kapitana Narville'a. Najgorzej ze wszystkich - co było dla mnie ogromnym szokiem - wypadł Jarosław Boberek, który w roli wielkiego wkurzonego Latynosa -  Rico wypadł co najwyżej miernie, a szkoda bo naprawdę cenie sobie umiejętności pana Jarosława (chyba jedyna jego rola, która wypadła tak paskudnie, więc pewnie nie ma się czym przejmować). Na szczęście tym razem dostaliśmy możliwość zmienienia wersji językowej w dowolnej chwili, dzięki czemu udało mi się bardzo szybko wrócić do języka angielskiego. Najwyraźniej seria Killzone nie ma szczęścia do lokalizacji w naszym języku.
 

 
2 > 3
Niestety pod wieloma względami KZ3 nie dorównuje poprzedniczce. Gra utraciła nieco na grywalności kosztem pieszczącej wzrok grafiki i niepotrzebnych dodatków, a niestety nie tędy droga. Całkiem niezły multiplayer nie ratuje zupełnie całokształtu tejże pozycji, co czyni ją bardzo nierówną i dla zatwardziałych fanów KZ2 - skrajnie nieatrakcyjną. Mimo wszystko jestem skłonny polecić najnowsze dziecko Guerilla Games ze względu na niezły tryb wieloosobowy i na bogate doznania wzrokowe jakie towarzyszą nam w trakcie krucjaty przez Helghan. Pozycja dobra, ale rewelacji nie ma. Nie oszukujmy się - miało i mogłoby być dużo lepiej.

Plusy

Minusy

AUTOR
Avatar użytkownika Piotr ″Zyggi″ Zygmunt
Piotr
Zygmunt
"Zyggi"
GALERIA GRY
REKLAMA

Created by Notimeo logo
Copyright © GIEROmaniak 2005-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone. Strona załadowała się w 6.33 ms.

Ta strona używa cookie. Dowiedz się więcej o celu ich używania z naszej polityki prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

x