Portal 2
Dodano dnia 16-05-2011 22:57
Valve jest na tyle specyficzną firmą, że w większości przypadków można ją kochać albo nienawidzić. Z jednej strony bowiem dostarcza nam ona niesamowitych jakościowo gier w stylu "Half Life'a", czy "Left 4 Dead", nie bojąc się jednocześnie ryzykować i wprowadzać nowe pomysły, jak w "Portalu". Do tego czasem dostajemy od nich darmowe DLC, czy całe produkcje. Z drugiej strony zaś to właśnie spółka Gabe'a Newella wg sporej grupy osób zabija rynek wtórny rozwijając nieustannie Steam'a. Nie czas to i miejsce, aby roztrząsać, czy działania ekipy zaklasyfikujemy ostatecznie na plus, czy też na minus. Ważne jest to, że dzięki pieniądzom zarobionym na swej platformie Valve może tworzyć dzieła takie, na które mało kto by się odważył. Ba, na dodatek robi to doskonale.
Tak było w przypadku wspomnianego już "Portal'a", będącego pierwotnie częścią "The Orange Box'a", którego główne danie stanowił drugi dodatek do "Half Life'a 2". Nikt chyba nie spodziewał się, że ta bardzo specyficzna produkcja odniesie sukces. Okazało się, że ta mała, wrzucona jako bonus "gierka" robi furorę nie mniejszą niż pozostałe części zestawu. Gra ta zaskakiwała bowiem nie tylko samą mechaniką (logiczny FPP bez jakiejkolwiek otwartej walki!), ale też porażającym, brytyjskim humorem i genialnym klimatem. Hasło "The cake is a lie" wypisywane na ścianach Aperture Laboratories stało się wręcz kultowe, a GLaDOS na stałe trafiła do historii, jako jeden z najciekawszych przeciwników w wirtualnej rozrywce kiedykolwiek.
"Twój debilizm został specjalnie zaprojektowany."
W "dwójce" AI robi większe wrażenie - dobrym przykładem jest Wheatley'a. Ten pocieszny robot pomoże nam przeżyć w chylącym się ku upadkowi laboratorium Aperture. Jego nieporadność, a czasem wręcz głupota, nieraz przyprawi o szeroki uśmiech, a nawet salwy śmiechu - za to ogromne brawa należą się scenarzystom, którzy potrafili stworzyć genialne monologi (nasza bohaterka, Chell, pozostaje niema), a także dialogi, toczone między naszym kompanem a GLaDOS. Ona oczywiście również powraca i ponownie rozłoży nas na łopatki swoimi tekstami. Moim zdaniem to właśnie prezentowany przez ekipę z Valve humor jest najmocniejszą stroną tej produkcji. Nie przestajemy się uśmiechać - praktycznie każde zdanie wypowiedziane przez kogokolwiek/cokolwiek (nawet jeśli mówimy o wieżyczkach!) wywołuje mniejszą bądź większą radość. Warto przy tym zaznaczyć, iż w żadnym przypadku nie jest to humor niskich lotów - bohaterowie posługują się głównie ironią i sarkazmem, nieraz w stylu typowo angielskim, co jeszcze bardziej dodaje grze specyficznego uroku. Poza tym słowa uznania należą się osobom odpowiedzialnym za animacje maszyn. Ich ruchy i "mimika" są bardzo sugestywne, wręcz ludzkie, co sprawia niesamowite wrażenie.
Efekt ten nie mógłby być jednak możliwy, gdyby nie zespół aktorów podkładających głosy. Stephen Merchant, J.K. Simmons, Ellen McLain - wszyscy odwalili kawał genialnej roboty. Tak jak w jedynce, doskonała jest GLaDOS z jej niewinnym sposobem mówienia, teraz dochodzą również panowie wcielający się w role Wheatley'a i Cave'a Johnson'a (a któż to taki? Tego dowiecie się z kampanii ;)). Szczególnie urzekła mnie rola J.K. Simmonsa, dzięki któremu nasz towarzysz podróży jest tak świetną postacią. Jego mocny, brytyjski akcent w połączeniu z osobowością postaci, której podkłada głos, daje wspaniały efekt. Nie przesadzę chyba mówiąc, że voice-acting w "Portalu 2" jest jednym z najlepszych dubbingów, jaki słyszałem w ciągu ostatnich paru lat!
"Feeling" na najwyższym poziomie.
Połączenie tych dwóch elementów daje za to efekt w postaci specyficznego, urzekającego klimatu. Jest on trochę inny niż w "jedynce", gdzie przez większość czasu wszystko było bardzo czyste, wręcz sterylne, co w połączeniu z komentarzami GLaDOS wytwarzało nieporównywalną z niczym innym atmosferę. Tutaj często przemierzymy zdewastowane tereny, zagadki często będą bardziej chaotyczne i mniej przewidywalne. W konsekwencji klimat różni się trochę od tego, którego znamy z poprzedniczki. Nie oznacza to jednak w żadnym wypadku, iż jest on gorszy, wręcz przeciwnie! Nie da się porównać z żadną inną produkcją.
Poza niespotykaną wcześniej otoczką, tym, co najbardziej urzekło graczy w pierwszym "Portalu" była jego innowacyjność. Kontynuacja nie jest jedynie zabiegiem marketingowym i jeszcze bardziej rozwija koncept przedstawiony w 2007 roku. Wtedy Valve zaprezentowało rozgrywkę z wykorzystaniem dwóch portali tworzących przejścia między miejscami, w których je umieściliśmy. Dzięki temu możliwe było projektowanie zagadek przestrzennych, których rozwiązywanie dawało ogromną satysfakcję i frajdę. Tym razem Portal Gun ponownie trafia w nasze łapska, a Amerykanie pokazują, że nie wyczerpali jeszcze wszystkich pomysłów na jego wykorzystanie. I tak przez niemal pół kampanii podróżujemy z tym cackiem w łapie i stawiamy czoła wyzwaniom zaprojektowanym przez twórców, wykorzystując nowe elementy otoczenia, jak świetlne ścieżki (blokujące przy okazji ataki wieżyczek), czy strumienie unoszące ze sobą wszystko, co tylko znajdzie się w zasięgu ich działania.
Kto nie idzie do przodu, ten się cofa.
Zabawa na dobre rozpoczyna się jednak dopiero później, kiedy to autorzy stopniowo wdrażają zupełnie nowy aspekt rozgrywki, polegający na wykorzystaniu różnego rodzaju farb. Tych są trzy: niebieska (umożliwia wyższe skakanie), pomarańczowa (zwiększa prędkość) i biała (na pokrytej przez nią powierzchni można ustawić portal). Z początku są wprowadzane pojedynczo, później uczymy się łączyć ich właściwości, aby w końcówce korzystać z wszystkiego, co tylko znajdziemy w okolicy. Czasem musimy naprawdę solidnie zastanowić się, jak ustawić portale i gdzie użyć jakiej farby, aby ukończyć dany etap. Szczególnie, że mapy są znacznie obszerniejsze. Pod tym względem poprzednia część nie może się z nią równać.
Długość poszczególnych etapów nie jest zresztą jedynym zaskoczeniem. Drugim to wspomniana już zmiana "wystroju" map, które są teraz brudniejsze i bardziej chaotyczne. Ma to zarówno swoje dobre, jak i złe strony. Jest bowiem więcej do podziwiania, można stworzyć bardziej zaawansowane zagadki, ale też często ciężko domyślić się, o co też twórcom danego poziomu chodziło. Czasem okazuje się też, że cała "zagwozdka" polega na tym, aby wypatrzyć ukrytą gdzieś powierzchnię, na której możemy umieścić portal. A wzrokowe szukanie takowej bywa męczące... O tym jednak później. Kolejną wywołującą zdziwienie rzeczą jest z pewnością jakość oprawy graficznej. Silnik Source ma już swoje lata, tymczasem "Portal 2" momentami autentycznie urzeka. Nie ma tu co prawda mowy o bardzo szczegółowych teksturach, przejścia między kolejnymi level'ami są rozdzielone licznymi etapami wczytywania się lokacji, ale wszystko to jest niczym, kiedy ujrzymy niesamowite możliwości oświetlenia. Gra światła wygląda iście przepięknie, czasem wręcz porażająco. Ciężko zachwycić mnie poziomem oprawy, tymczasem tutaj nie raz zatrzymywałem się i przyglądałem fragmentom otoczenia. To niesamowite, co jeszcze można wycisnąć z tak wyeksploatowanego narzędzia.
Jeśli zaś komuś po 8-10h singla wciąż będzie mało zabawy z portalami, autorzy przygotowali możliwość grania w kooperacji. Cóż o niej mówić? Grywalność stoi na bardzo wysokim poziomie, co sprawia, że gracze odczuwają jeszcze większą satysfakcję z rozgrywki. Mamy dwa (oczywiście komiczne, jakżeby inaczej) roboty stworzone specjalnie do testów, którymi przechodzimy kolejne próby, podobnie jak w kampanii. Największą zaletą jest oczywiście rozwiązywanie zagadek w duecie, co stanowi - jak mi się zdaje - zupełną innowację jeśli chodzi o Co-Opa w grach. Poza tym "Portal 2" sam w sobie jest grą zabawną i przyjemną, a jeśli gramy we dwójkę (w szczególności, kiedy towarzyszy nam ktoś znajomy), radość jest niesamowita.
"I don't hate you."
Pomimo wielu wyżej wyrażonych zachwytów, muszę przyznać, że "dwójka" trochę mnie rozczarowała. Przede wszystkim dlatego, że pierwszy "Portal" był prawdziwym powiewem świeżości, czymś wcześniej niespotykanym. Jego kontynuacja nadal jest bardzo oryginalna, ale z nie do końca jasnych dla mnie przyczyn, nie potrafiła dać mi tyle satysfakcji z rozwiązywania zagadek, co pierwowzór. Owszem, bawiłem się nieźle, szeroki uśmiech praktycznie nie znikał z mojej twarzy, z ciekawością śledziłem niezłą fabułę, ale czegoś wciąż mi brakowało. Warto przy tym zwrócić uwagę na dość dziwny fakt - "jedynka" była sumarycznie dość tania, podczas gdy "Portal 2" kosztuje już tyle, co każda inna produkcja segmentu AAA. Racja, jest trochę dłuższy, dodaje nowy tryb zabawy, ale mimo to podwyżka ceny jest dość nieoczekiwana. Cóż, może po prostu poprzednia odsłona była miłym prezentem, a teraz czas wrócić do rzeczywistości.
Jeśli jeszcze wahacie się co do kupna, moja podpowiedź jest prosta - warto. Większość graczy jest zachwycona, więc w najgorszym przypadku będziecie w sytuacji podobnej jak ja, a więc uznacie nowe dziecko Valve za "zaledwie" dobre. To jednak nadal bardzo dużo. Dodajmy do tego fakt, że produkcja ta jest nadal nad wyraz oryginalna - drugiej takiej nie znajdziemy nigdzie. Jeśli nie jesteście wielkimi fanami serii, wstrzymajcie się do czasu promocji, bądź trwałej obniżki ceny. Jeśli za to "jedynka" Was urzekła - nie macie wyboru, wizyta w sklepie obowiązkowa.
Plusy
- HUMOR!
- VOICE-ACTING!
- KLIMAT!
- Bohaterowie
- Tryb Co-Op
- Etapy (w większości)
- Nieprawdopodobne, co jeszcze da się wyciągnąć z Source\'a
Minusy
- Fabuła może lekko znużyć
- Source ma pewne przykre ograniczenia