Mad Riders
Dodano dnia 21-07-2012 18:31
Gdzieś pomiędzy likwidowaniem zombie w Dead Island oraz przeżywaniem niebezpiecznych przygód na dzikim zachodzie w Call of Juarez, polski developer firma Techland postarała się umilić nam czas wyścigami arcade. Na początku otrzymaliśmy średniego Nail'd czyli wyścigi, w których mogliśmy poczuć prawdziwą prędkość oraz uczestniczyć w szalonych wyścigach. Poza niewielkimi dodatkami do wypróbowanego wzoru oraz usprawnieniu wielu aspektów otrzymaliśmy remake - Mad Raiders. Niestety, najnowsza gra polskiego studia powiela błędy starszego brata.
Jak wszystkie gry arcade typu off-road, również i ta zawiera sprawdzone wcześniej schematy. Tytuł przypomina mi wiele moich ulubionych gier wyścigowych. Przede wszystkim będą to MotorStorm oraz Burnout. Właśnie w tym drugim tytule musimy pędzić przed siebie nie zważając na to, co dzieje się wokół. W Mad Riders od samego początku jesteśmy rzuceni na głęboką wodę. Dostajemy do swojej dyspozycji samochód terenowy wraz z dopalaczem, który wraz z dobrze wykonaną ewolucją bądź ostrą jazdą odnawia się. Również poprzez przejeżdżanie przez rozstawione na całej trasie bramki możemy otrzymać mały bonus w postaci dodatkowego paliwa bądź dostępu do skrótów.
To właśnie te dwa czynniki są kluczowym elementem w grze. Przy każdej bramce możemy zdobyć dwa rodzaje żetonów - czerwone, dzięki, którym pasek naszego dopalacza powiększy się oraz niebieskie, dające nam możliwość przejechania przez ukryte przejazdy.
Na początku gry mamy do swojej dyspozycji jednak małą ilość dostępnych ewolucji. Oczywiście z biegiem czasu ich zakres rośnie, a kiedy następuje końcowy etap gry, mamy dostępny już cały wachlarz umiejętności. Mimo, iż wykonywanie ewolucji w Mad Riders nie jest tak widowiskowe, jak, chociażby w przypadku SSX, to również daje wiele frajdy. Uwielbiam momenty, w których musiałem zaryzykować. Szybko ucięty zakręt wraz z dodatkowym dopalaczem powodował, że można było poczuć ciarki. Wiele razy właśnie taki manewr dawał mi przewagę nad sterowanymi przez komputer zawodnikami. Jeżeli mamy zamiar zwyciężać w każdym wyścigu, ciągle musimy starać się ryzykować, nawet w najtrudniejszych sytuacjach. System sterowania nie sprawdza się tak dobrze, jak w innych produkcjach. Jednak w kilku momentach byłem bardzo pozytywnie zaskoczony. Mój zachwyt spowodowany był m.in. używaniem przycisków do kontroli lotu, dzięki analogowym spustom na moim padzie mogłem wydłużyć, bądź skrócić ewolucję mimo, iż nie jest to za bardzo realistyczne to wprowadziło bardzo ciekawe możliwości.
Jednak czym są prawdziwe wyścigi bez trybu kariery. W Mad Riders głównym trybem rozgrywki dla pojedynczego gracza jest Tournament, który składa się z ośmiu części. Każda część zawiera w sobie kilka rodzajów wyścigów, za, które zdobywamy gwiazdki. Po zdobyciu dziesięciu, jesteśmy w stanie przejść do kolejnego etapu. Za każde miejsce na podium dostajemy odpowiednią ilość gwiazdek. Tak o to za 1 miejsce - 3 gwiazdki , 2 miejsce - 2 gwiazdki i 3 miejsce - 1 gwiazdki. Niestety, w przeciwieństwie do Nail'd w Mad Riders tuning naszego pojazdu skupia się tylko i wyłącznie na zmianie koloru, co z pewnością może dziwić. Oprócz kariery mamy do swojej dyspozycji jeszcze pięć trybów, a są nimi: tradycyjny szybki wyścig, w którym musimy dotrzeć jako pierwsi na metę, wyzwanie kaskaderskie, gdzie zawodnik z największą ilością punktów za ewolucje wygrywa. Nie mogło zabraknąć również staroszkolnego wyścigu z czasem. Tryb arcade, jest połączeniem wcześniej przedstawionych dwóch, oprócz zaliczania kolejnych punktów kontrolnych musimy również ścigać się z innymi zawodnikami. Ostatnim trybem jest wyścig z duchem. Jest to bardzo podobny tryb do wyścigu z czasem, jednak tutaj zmierzymy się z duchem profesjonalnego rajdowca.