Counter-Strike: Global Offensive
Dodano dnia 07-09-2012 21:26
Witamy w czasach, w których kolejne części Call of Duty, to klony różniące się drobiazgami, gdzie „oryginalność” jest pustym słowem i gdzie nic niewprowadzające dodatki DLC, kosztują fortunę oraz gdzie każdy chce zarobić jak najwięcej, robiąc przy tym jak najmniej. Witamy w Counter Strike’u: Global Offensive, który od klasycznego Counter-Strike’a 1.6 różni się w niewielkim stopniu. Główne założenia są te same, największa odmienność wynika z oprawy, reszta to detale.
Jakieś nowości? Cała masa!
Produkcja oferuje aż 4 tryby rozgrywki. Pierwszy, to „Wyścig zbrojeń”, który polega na tym, że za każde zabicie przeciwnika otrzymujemy jakąś nową broń. Nie ma podziału na rundy, po śmierci następuje automatyczny respawn. Dla tego trybu przeznaczono jedynie 2 mapki – „Baggage” i „Shoots”. Kolejny wariant zabawy, to „Demolka”, gdzie terroryści muszą podłożyć bombę, a antyterroryści z kolei ją rozbroić. 6 map, na których przyjdzie nam się zetrzeć w „Demolce”, jest całkowicie nowych, ale nie można ukryć złudzenia, że gdzieś je już widzieliśmy. Prawie wszystkie z nich („Lake”, „Sugarcane”, „Bank”, „Safehouse” i „St. Marc”) są częściowo skopiowane z gier z serii
Left 4 Dead, a pozostała, to skrócona wersja lokacji „Train”. Ostatnie dwa tryby są w zasadzie do siebie podobne. „Klasyczny uproszczony”, to ułatwiona wersja następnego trybu, gdzie nie ma ognia przyjacielskiego, można przenikać przez towarzyszy, jedynie za zabicia dostajemy o połowę mniej pieniędzy niż w tradycyjnej wersji. A ta, nazwana tutaj „Klasycznym turniejowym”, polega dokładnie na tym samym, co
CS 1.6 czy
CS: Source, czyli walkach o bombę i zakładników na znanych nam już mapach: „Dust”, „Dust II”, „Aztec”, „Office”, „Nuke”, „Inferno”, „Italy” i „Train”.
Nieco nowości wprowadzono także w kwestii arsenału. Dodano pistolet Tec-9, strzelby Nova i MAG-7, ciężki karabin maszynowy Negev, pistolety maszynowe MP7, MP9 i PP-Bizon, automatyczny karabin snajperski SCAR-20 oraz granat-wabik i koktajl Mołotowa. Wśród starego ekwipunku zabrakło choćby MP5, SMP czy tarczy. Wciąż można jednak poczuć moc AK-47, Galil’a, AWP, Desert Eagle’a, M249, Famas’a, M4, AUG i wielu innych pukawek.
Wyższa szkoła jazdy
Początki w
Counter-Strike’u są naprawdę bolesne ponieważ lwia część ludzi, na których trafimy, to prawdziwi wymiatacze. Ciągle zdarzają się sytuacje, w których giniemy w idiotyczny sposób, gdzie nawet przewaga broni nie daje pełnej gwarancji zwycięstwa. Ile to razy irytowałem się, gdy mimo, iż pierwszy wycelowałem broń we wroga, to i tak on mnie zabijał, ile razy zastanawiałem się jak to możliwe, że przeciwnik wbiegłszy do pomieszczenia, momentalnie namierzył mnie schowanego gdzieś w kącie i wykończył jak szczura. Boli jeszcze mocniej, gdy trzeba czekać jakiś czas na zakończenie rundy i ponowny respawn. Po pewnym czasie, po opanowaniu zasad rządzących rozgrywką, gdy to wreszcie my zaczniemy fragować, można zacząć czerpać z zabawy naprawdę sporo frajdy. Mimo, iż mapki nie należą do specjalnie dużych, irytować może plaga snajperów, którzy czają się z niesamowicie potężnymi karabinami AWP, zabijającymi zazwyczaj jednym strzałem. Jako, że członków drużyny może być tylko 5 graczy, powinno być jakieś ograniczenie na broń tego typu. Choć z drugiej strony w
Counter-Strike’u snajperki zawsze były ulubionymi pukawkami graczy, więc byłby to zapewne strzał w stopę.
Pewnym problemem jest wykrywanie trafień i celność oraz rozrzut broni. Wiele razy, gdy wyplułem cały magazynek z kilku metrów do wroga, zdarzało się, że stał na nogach równie mocno, co przed opróżnieniem wszystkich kul. Poza tym, postaci mają dość dużą odporność i padają dopiero przy wystrzeleniu nawet kilkunastu pocisków. Najbardziej się to odbija w walkach na większe dystanse, gdy szczypiemy wroga co chwilę krótkimi seriami, a on ma czas na schowanie się lub ucieczkę.