Shad'O
Dodano dnia 17-09-2012 18:39
Kraina snów bywa niezbadana i dziwaczna. Każdy wie, jakie są nocne mary. Czasem trudne do zinterpretowania, a czasem aż nazbyt rzeczywiste. Niekiedy zdarzają się koszmar, które chcemy zapomnieć. Zdarza się jednak, że we śnie musimy bronić swoich wspomnień za pomocą wysoce niebezpiecznych szmaciaków…
Dreamland
Pod enigmatycznym tytułem „Shad’O” kryje się prosty Tower Defense, w którym, jak to w grach tego typu – bronimy konkretnego punktu, przed nadchodzącymi potworami za pomocą specjalnych wieżyczek. Gry z tego gatunku są o tyle proste w konstrukcji i mechanice, że mamy ich absolutny wysyp zarówno wśród gier przeglądarkowych, jak i tych instalowanych na naszych dyskach. Ot zasady są proste. Mamy świetlistą kolumnę na dziwacznej, zrobionej z pościeli czy innych domowo-sypialnianych rzeczy mapce, spowitej mgłą, którą bronimy przed nadchodzącymi potworami – cieniami. Otóż, wspomniany świecący punkt, to wspomnienia głównego bohatera – Williama, który z jakiegoś powodu uwięziony jest w krainie snów, a Cienie są istotami, chcącymi pożreć jego pamięć i spowić ją mgłą. Chłopaczek, w żółtej misiowej piżamce razem ze swoim pluszowym niedźwiadkiem, chronią tego co dla nich najcenniejsze za pomocą dziwacznych, zbudowanych z fragmentów kolorowej pościeli „towarzyszy”. Niezbyt ruchliwe szmaciaki są bowiem uzbrojone po zęby i gotowe odeprzeć ataki wygłodniałych potworów. Brzmi jak z dziwnego snu? To dobrze, bowiem właśnie tak miało wyglądać „Shad’O” – fantazyjnie, jak z koszmaru ośmiolatka.
Stylistyka gry czaruje, urzeka i nie pozwala oderwać wzroku od monitora. Specyficzny klimat tej ślicznej i prostej jednocześnie pozycji, podkreśla dodatkowo tajemnicza i dość charakterystyczna ścieżka dźwiękowa, przywołująca na myśl filmy Tima Burtona. Pomiędzy kolejnymi etapami opowieści mamy proste przerywniki zbudowane ze statycznych obrazków, które odkrywają kolejne wspomnienia Williama. Całość, to bardzo ładnie wykonane kolorowe rysunki, tak samo jak portrety postaci.
Ubij cienia.
Arsenał dostępnych „towarzyszy” z początku jest dość ubogi, ot jeden strzela, drugi spowalnia, trzeci razi potężnym promieniem na duży zasięg. Z biegiem historii odblokowują się kolejne, coraz bardziej wykręcone stwory, które mocno zmieniają styl gry – medyk na przykład naprawia pozostałych towarzyszy, a kret ryje pod ziemią i zbiera energię pozostawioną przez martwe cienie. Wspomniana energia, służy Williamowi do rzucania zaklęć, które wspomagają „towarzyszy”, przyspieszają zdobywanie waluty, za którą przywołujemy naszych obrońców, albo ranią czy spowalniają cienie. Po ukończeniu każdego poziomu, możemy kupić nowe zaklęcie lub odblokować możliwość ulepszania szmaciaków na kolejne, wyższe stadia ewolucji. Służy to temu, by zwiększyć ich skuteczność na naszym wyimaginowanym polu walki – strzelec na przykład miota pociskami szybciej i silniej, emiter światła ogarnia swoim promieniem więcej przeciwników, a maczuga dodatkowo ogłusza swoje cele. Możliwości jest dużo – każdy poziom mamy szansę ukończyć na wiele różnych sposobów i styli – nigdy nie będzie uniwersalnego rozwiązania. Rozmaite typy cieni, których pojawienia się zazwyczaj nie przewidzimy gdy gramy pierwszy raz, wymagają szybkiego dostosowania się do sytuacji, albo w skrajnym przypadku, powtórzenia poziomu – co może zdarzyć się dość często, ponieważ „Shad’O” pomimo swojej prostoty, do gier łatwych nie należy. Prawdę mówiąc, bywa momentami trochę frustrująca dla graczy, którzy nie mają dużego doświadczenia z gatunkiem.