Worms: Revolution
Dodano dnia 10-10-2012 13:08
Kto robi największą rozwałkę? Kto niszczy wszystko dookoła, nie zważając na straty? Kto do swoich morderczych planów używa owiec, osłów i staruszek? Oczywiście, odpowiedź może być tylko jedna – Wormsy! Okopcie się przed monitorami, zaproście znajomych i przygotujcie się na śmiercionośną walkę z przyjaciółmi, albowiem Wormsy powracają w starym, dobrym stylu do swoich dwuwymiarowych korzeni, jednocześnie pozostając w trój wymiarze. Jak to możliwe? No cóż, kiedy nadchodzi rewolucja, to wszystko jest możliwe.
Przejście tytułowych robali w 2003 roku do grafiki 3D było dla wielu fanów Wormsów (w tym dla mnie) niewybaczalnym wykroczeniem, które doprowadziło do zagłady tej rewelacyjnej i uwielbianej przez wielu serii gier komputerowych. Robaki w trzecim wymiarze nie osiągnęły już takiego sukcesu jak ich przodkowie z epoki 2D. Przede wszystkim, produkcja stała się o wiele trudniejsza w obsłudze i utraciła swój czar, który łączył prostotę z niesamowitą grywalnością. Seria ta potrzebowała rewolucji, dlatego właśnie na rynku gier pojawiło się
Worms: Revolution.
Należy przypomnieć, że
Worms: Revolution nie jest pierwszą grą z cyklu Wormsów, która pragnie wrócić do starego, dobrego i sprawdzonego wzorca, który przyniósł twórcom z Team 17 wielką sławę. Całkiem niedawno, na sklepowych półkach pojawiło się bowiem
Worms: Reloaded, jednak była to bardziej ulepszona wersja najlepszej, moim zdaniem części serii
Worms: World Party.
Worms: Revolution miało przynieść zupełnie nową jakość, która pozwoli połączyć trójwymiarową grafikę, z tą dwuwymiarową i starym stylem rozgrywki, który niestety był już niemożliwy w trzecim wymiarze. Muszę przyznać, że rzeczywiście udało się tego dokonać. Modele robaków oraz elementy mapy rzeczywiście wykonane są w technice 3D, jednak sam rzut kamery na planszę jest nieruchomy i potyczkę oglądamy tylko z jednej perspektywy. Zupełnie jak w klasycznym Wormsach! Gra przez to pozwala nam na czerpanie przyjemności z rozgrywki, gdyż w końcu możemy skupić się na kierowaniu robakami, a nie na męczeniu się przy obracaniu kamery. Całe szczęście, że twórcy z Team 17 w końcu poszli po rozum do głowy i uznali, że w tej grze nie grafika, nie innowacyjność, ale właśnie grywalność jest najważniejsza. Osobiście mam nadzieję, że i tym tropem pójdzie również seria Heroes of Might & Magic i doczekamy się w końcu odświeżonej trójki.
Oczywiście, zmiana grafiki to za mało żeby mówić o rewolucji. Dlatego właśnie nie jest to jedyna modyfikacja, jaka dotknęła ten tytuł. Najbardziej istotną, obok oprawy graficznej, zmianą jest wprowadzenie klas robaków. Najbardziej klasyczny Worms, znany z poprzednich odsłon to żołnierz. Oprócz żołnierzy-robaków, do naszego oddziału możemy również włączyć trzy inne typy robali. Pierwszy z nich to naukowiec, którego cechuje bardzo niska siła ataku oraz podobnie marna odporność. Jednakże, Worm ten co turę leczy całą drużynę o 5 punktów zdrowia. Drugi w kolejce jest zwiadowca, jednostka bardzo szybka, zwinna i skoczna, ale również gorzej sprawdzająca się w walce. Jej zupełnym przeciwieństwem jest robak-strażnik. Ten potężny i powolny zabójca sieje nie lada zniszczenie, kiedy już znajdzie się za linią wroga. Muszę przyznać, że klasy są moim zdaniem dobrym zabiegiem ze strony twórców. Urozmaicają rozgrywkę i czynią ją bardziej taktyczną oraz wymagającą.