Worms: Revolution
Dodano dnia 10-10-2012 13:08
Jak zawsze, możemy swobodnie modyfikować nasze robaczki, dowolnie nazywając je oraz zmieniając ich wygląd, głosy, ruchy czy hymny. Niestety, gra charakteryzuje się również zatrważająco małą liczbą stylów graficznych map, które w
Worms: Revolution są tylko cztery. Zatem zapomnijcie więc o różnorodnych tłach, motywach i odmiennych planszach, które występowały w starych, klasycznych Wormsach. Małą ilość motywów ratuje tylko ich interaktywność. Na każdej mapie znajdują się elementy interakcyjne, których ustrzelenie, bądź wprawienie w ruch spowoduje pewne konsekwencje. Na przykład, możemy wylać wielki strumień wody, który zmiecie z mapy robaki, znajdujące się na jego drodze lub wrzucić przeciwnika w paszczę pływającego w ściekach krokodyla. Wydaje mi się, że mimo wszystko producenci mogli jednak bardziej postarać się w tej kwestii.
Na całe szczęście, nie zmienił się sam sposób gry. W dalszym ciągu jest to rywalizacji wrogich sobie drużyn, na zabawnych i humorystycznie przygotowanych lokacjach, w której kluczową rolę pełni zniszczalne otoczenie oraz otaczają ląd, zabójcza dla robali woda. W dalszym ciągu nasi bohaterowie dysponują potężnym i zabawnym arsenałem, w którym oczywiście zabraknąć nie mogło takich już klasyków, jak święty granat ręczny, super-owca, wybuchowa staruszka czy betonowy osioł. Co więcej, twórcy dołożyli kilka zupełnie nowych gadżetów. Wśród nich znajdziemy między innymi stacjonarne działko, przebijającą się przez bunkry bombę czy zabawnie wyglądający „napad” na drugiego Worma. Pod tym względem wszystko prezentuje się naprawdę dobrze, a rozgrywka jest bardzo przyjemna i pełna zabawnych sytuacji. Poprzez system klas oraz obecność interaktywnych obiektów, zmusza graczy do jeszcze większego kombinowania i planowania swoich posunięć. Do samego gameplayu nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń, otrzymaliśmy to co najlepsze, klasyczne Wormsy. Wreszcie!