Alien Rage
Dodano dnia 30-09-2013 11:07
Nienawidzę tych dni kiedy kosmici przylatują na moją asteroidę i kradną moje cenne minerały. Trzeba się tam fatygować i nakopać wszystkim do ich oślizgłych tyłków, rzucając przy tym zabawne i kąśliwe uwagi, których nie powstydziłby się sam Arnold Schwarzenegger. Zdecydowanie takie dni nie należą do moich ulubionych, ale nie oszukujmy się, każdy lubi strzelać do potworów/istot pozaziemskich/nazistów (niepotrzebne skreślić). Ponadto każda gra jest lepsza, jeśli można zabić kilku(set) kosmitów.
Gniewni Kosmici
Alien Rage to produkcja City Interactive Games znanego przede wszystkim z produkcji
Sniper: Ghost Warrior, którą sam miałem przyjemność recenzować. Co można było powiedzieć o tej grze, to napewno, że jak na ich flagowe dzieło, była wyjątkowo marna. Teraz CI postanowiło spróbować ponownie.
Mamy zatem pierwszoosobowego shootera, w którym idziemy przed siebie i strzelamy do wszystkiego co się rusza. Fabuła stanowi tu jedynie tło. Otóż ludzkość odkryła asteroidę bogatego w złoża cennego minerału Promethium. Niestety odkryli go też Vorusjanie – bardzo chciwa rasa kosmitów. Jak na początku Ludzie i przybysze potrafili żyć w zgodzie, tak po pewnym czasie zrobiło się o tyle nieciekawie, że z kopalnią Promethium zerwano komunikację. Nasz bohater Jack, zostaje wysłany na miejsce żeby – jak to zwykle bywa – zrobić porządek.
Jak wspomniałem, zarys fabularny
Alien Rage to tylko pretekst do bezpretensjonalej rozwałki, a całość przypomina amerykańską misję pokojową. Mamy kosmitów, którzy posiadają cenny minerał i protagonistę, który idzie im pokazać gdzie raki zimują. Klasyka.
Całość rozgrywki to w zasadzie spacer od pomieszczenia do pomieszczenia i sypanie toną ołowiu. Za zabijanych wrogów dostajemy punkty, a im bardziej wyszukane to sposoby mordu, tym jest ich więcej. Najlepiej jest wykorzystywać elementy otoczenia. Wszystko ma bardzo arcade’owy charakter, co dodatkowo podkreśla lektor wykrzykujący nazwy bonusów, które zdobywamy podczas naszej zabawy. Za zdobyte punkty dostajemy atuty, które nieco ulepszają naszego bohatera, czy to dając mu większe magazynki, czy wytrzymalszy pancerz.
W zasadzie można zaryzykować stwierdzenie, że
Alien Rage to taki niedorozwinięty młodszy brat Bulletstorma. Wbiegamy, kreatywnie zabijamy, biegniemy dalej i tak w koło Macieju. Po kilku godzinach gra stała się wtórna jak diabli.
Błędem było postawienie na czysty gameplay i maksymalne spłycenie fabuły. Całość jednak ratuje główny bohater i jego wesoła parka pomocników, komunikujących się z nim przez radio. Dialogi toczące się między nimi są napisane w zabawny, rozluźniający atmosferę sposób i wielokrotnie łapałem się na wesołym chichocie. Przy takim charakterze rozgrywki jest to bardzo miłe i dość dobrze wpasowane w konwencję. Mamy więc Jacka, naszego protagonistę o poczuciu humoru godnym Sylwestra Stallone’a, złośliwą sztuczną inteligencję, oraz typa z niewyparzobną gębą, który wszystko przyrównuje do swoich byłych, albo teściowej.
ami Vorusjanie to gromada do bólu stereotypowych, uzbrojonych po zęby pozaziemskich żołnierzy, których widzieliśmy niejednokrotnie w takich produkcjach. Nic ciekawego. Typów przeciwników jest nawet dużo i mają dośc przyzwoitą sztuczną inteligencję, chociaż czasem potrafili bezmyślnie wpakować się prosto pod lufę.