Supreme Ruler: Cold War
Dodano dnia 23-08-2011 12:29
Walka przedstawiona jest bardzo ubogo, w końcu nie ona jest tutaj najważniejsza. Do dyspozycji graczy oddano wojska lądowe, morskie i powietrzne. W naszej armii znajdą się takie pojazdy jak czołgi typu Sherman, Pershing, T34/85, SU100, czyli znane drugowojenne maszyny oraz artyleria przeciwpancerna, przeciwlotnicza i piechota. Wśród wojsk morskich dostępne są lotniskowce, niszczyciele oraz krążowniki posiadające dużą wartość ogniową, oraz potrafiące transportować bomby atomowe. Taką możliwość mają też samoloty, które prócz tego potrafią jeszcze bombardować cele i atakować je z broni maszynowej.
Atomowa oprawa
Oprawa graficzna prezentuje się bardzo biednie, gra wygląda jakby była sprzed 10 lat, tekstury rażą pikselami, modele jednostek są kanciaste i czasami nie przypominają pojazdów, którymi są. Mapa świata wygląda jak z
Google Earth bez maksymalnego przybliżenia. Poruszające się jednostki to także porażka, a wymiany ognia to po prostu dwie stojące naprzeciw siebie armie. Wygra ten kto ma więcej jednostek, lub lepszą pozycję, zapewniającą np. ostrzał floty z morza. Wybuchy, efekty dymów wyglądają równie paskudnie, a widok detonującej się bomby atomowej też nie powala. Podobnie jak w innej grze strategicznej
R.U.S.E. i tutaj możemy przybliżyć kamerę od widoku z satelity do kilkudziesięciu metrów nad wioską. Manewr taki wykonuje się dość płynnie, chociaż samo krążenie po mapie już niekoniecznie. Do oprawy graficznej się nie przyłożono, ale mimo wszystko to nie ona gra tutaj główną rolę, tylko zarządzanie państwem i zwycięstwo w "zimnej wojnie".
Dźwięk nie reprezentuje wcale wyższego poziomu. W tle przygrywa jakaś muzyczka o charakterze typowo wojskowym, podczas walk słychać wciąż te same odgłosy, a w trakcie wydawania rozkazu o detonacji bomby atomowej oficer krzyczy przez mikrofon, że to nie są ćwiczenia...
Supreme Ruler: Cold War to bardzo rozbudowana i trudna strategia. Na początku ciężko pojąć o co w niej w ogóle chodzi, a brak spolszczenia wcale tego nie ułatwia. Po zaznajomieniu się z elementami gry można wreszcie spróbować swoich sił na wirtualnej arenie międzynarodowej. Fani serii od razu się tutaj odnajdą, jest tutaj mnóstwo opcji, wykresów i tabelek, oraz klimat zimnowojennego napięcia. W dodatku oprócz kampanii jest jeszcze ciekawy tryb zawierający misje oparte na faktycznych wydarzeniach. Oprawa wizualna to porażka, ale i to można przełknąć jeśli się już wciągnie w tą grę. Jest jeszcze multiplayer oferujący zabawę dla 16 graczy, ale niestety nie udało mi się znaleźć serwerów.
Podziękowania dla serwisu GamersGate za udostępnienie nam gry do testów.