Binary Domain
Dodano dnia 04-06-2012 21:55
Ponadto musimy dbać też o zaufanie członków oddziału. Im wyższe tym chętniej słuchają naszych rozkazów i tym skuteczniej ratują nam dolną część pleców jeśli wpadniemy w tarapaty. Zaufanie wzrasta jeśli udzielimy odpowiednich odpowiedzi podczas dialogów z nimi, wykonamy jakąś efektowną akcję, albo zwyczajnie uratujemy któregoś z opresji. Zaufanie spada w sytuacjach odwrotnych - na przykład gdy postrzelimy, któregoś z naszych przyjaciół, co się czasem zdarza, bo mają oni tendencje do pakowania się prosto pod lufę gdy prowadzimy ostrzał.
Matrixowy majstersztyk
Wszystko podane jest w quasi cyberpunkowo-terminatorowym sosie. Z jednej strony mamy niemal sterylne lokacje, wyżej położonych części miast, z drugiej brudne i obskurne slumsy. Wszystko wypakowane po brzegi nowoczesną technologią rodem z filmów takich jak
Alien, albo
Blade Runner. Stylistyka gry urzeka i idealnie współgra z futurystycznie brzmiącym udźwiękowieniem łączącym w sobie rocka i muzykę elektroniczną, która idealnie buduje klimat totalnej rozróby jaką siejemy na Japońskich ulicach i w korporacyjnych kompleksach. Sam design przeciwników na myśl przywodzi krzyżówkę terminatora z czymś co wypełzło z anime pokroju
Ghost In the Shell - maszyny są smukłe, mają niepokojąco ludzkie sylwetki. Co innego bossowie - Ci to istny majstersztyk. Wyglądają efektownie, a starcia z nimi pozostaną mi w pamięci na długo. Walki z nimi są pomysłowe i każda wygląda inaczej, ale wszystkie pozostawiają przyjemny posmak, intensywnej rozwałki, a design niektórych prosi się o nagrodę za pomysłowość.
Na ogromną pochwałę zasługuje również animacja postaci. Poruszają się one płynnie, a sposób w jaki reagują na to co się dzieje to istna bajka. Same maszyny to cudo i uważam, że wielu animatorów powinno brać przykład z twórców
Binary Domain - kawał dobrej roboty.
No ale...
Do zestawu mamy dołączony bardzo standardowy jak na dzisiejsze czasy tryb multiplayer. Mamy tu
Deatchmatch,
Team Deathmatch i tym podobne oraz wszędobylski tryb hordy znany z
Gears of War - tutaj sprytnie zamaskowany pod nazwą
Invasion. Brakuje jedynie co-opa w kampanii, o który gra się wręcz prosi, prezentując drużynowy styl rozgrywki w singlu.
Wszystko współgra ze sobą idealnie. Futurystyczny klimat, świetnie zaprojektowane postaci i przeciwnicy, animacja oraz ogólna cyberpunkopodobna stylistyka. Wszystko poza fabułą, która jak wielokrotnie wspominałem z ciekawej, pod koniec zamienia się w głupkowatą i naiwną. Całość dopełnia kilka interesujących pomysłów na interakcję z drużyną - duży plus za komendy głosowe. Ogólnie rzecz biorąc
Binary Domain to kawał fajnego kodu, który wymaga jedynie drobnego doszlifowania i nieco większego rozbudowania zaimplementowanych nowinek. Na pewno można stwierdzić iż
BD przeciera pewien szlak i udowadnia, że strzelaniny TPP stać jeszcze na wiele i na pewno jest w nich miejsce na oryginalność.