Game of Thrones - Gra o Tron
Dodano dnia 26-09-2012 21:25
Westeros jest krainą pełną przebiegłych intryg i knowań, w której ludzie o czystych i honorowych sercach zostają pożarci, a ich odrąbane głowy nadziewane są na pal, ku przestrodze innym. Jest krainą, w której zginąć można nie tylko od miecza, ale i od ostrzejszych od ostrza słów, czy kąsającego mrozu. Jest brutalna, niewybaczająca błędów i krwawa.
Gra Game of Thrones tworzona była przez Cyanide Studio, jeszcze zanim HBO nakręcił świetny serial, oparty na motywach książki J.R.R. Martina „Pieśni Lodu i Ognia” i jest drugą produkcją, która pozwala nam samym przenieść się do krainy Westeros. Poprzednia gra,
Game of Thrones Genesis była jednakże strategią, która pozostawała wiele do życzenia, nie tylko działa się na długo przed znanymi nam wydarzeniami z książek i serialu, ale była po prostu słaba.
Game of Thrones jako RPG, miała zrekompensować poprzednią próbę studia fanom Martina i dać wreszcie grę, mogącą stanąć dumnie obok innych produkcji ich ukochanego dzieła.
Czy Cyanide Studio podołało?
Zabij i ocal.
Fabuła gry jest jej najmocniejszą stroną i jedyną rzeczą, co do której nie mogę mieć najmniejszych zastrzeżeń, choć przyznam, że na samym początku, gdy dowiedziałem się, że przemierzać będę Westeros dwoma różnymi postaciami, których wątki przeplatać się będą aż do finału, byłem lekko zawiedziony. Liczyłem na możliwość wrzucenia własnego bohatera w wir wydarzeń, a tak dostajemy pod opiekę weterana czarnej straży, zwącego się Mors oraz czerwonego kapłana Alestera. Dla każdego z nich mamy do wyboru inny zestaw kilku klas, gdzie strażnik specjalizuje się raczej w ciężkim uzbrojeniu, kapłan natomiast lekkim. Rozdać możemy również punkty atrybutów i wszystko, co znamy już z innych RPG. Nowością jest jednak okienko słabych i silnych stron bohatera, które trzeba ze sobą zrównoważyć. Nie mamy najmniejszego wpływu na wygląd postaci, co dokuczało mi podczas rozgrywki. Nie mogłem bowiem nawiązać z bohaterami żadnej głębszej więzi, niż jakbym zwyczajnie oglądał ich poczynania, a nie sam nimi kierował.
Morsa poznajemy w momencie, gdy tropi swojego przyjaciela ze straży, co wcześniej zdezerterował. Jak wiadomo, jedyna przewidziana kara za taki wybryk, to śmierć, którą nasz bohater wymierza szybko i bezboleśnie, na oczach nowych rekrutów. Jest twardy, bezlitosny acz honorowy, z twarzą pociętą bliznami i głosem, który przypomina raczej warczenie. Jest typowym badassem, a stanięcie na drodze oznacza pewną zgubę, niezależnie od przewagi liczebnej wroga. Zawsze towarzyszy mu jego wierny ogar, który przydaje się nie tylko w walce. Za pomocą umiejętności zmiennokształtnego, Mors może kierować bezpośrednio swoim pupilkiem i zarówno węszyć w poszukiwaniu zdobyczy, jak i rozszarpywać gardła.
Mors dostaje list od swojego starego, konającego znajomego. Nakazuje mu on uratować kobietę, której życie może wpłynąć na losy całej krainy, wobec czego strażnik nie ma innego wyjścia, jak spełnić ostatnie życzenie mężczyzny.
Alester natomiast należał do szanowanej rodziny Sarwyck, której Lord, ojciec bohatera, niedawno zmarł. Przybywamy więc na jego pogrzeb po wieloletniej nieobecności, zastając wioskę na skraju rebelii, którą przyjdzie nam stłumić. Dowiadujemy się również, że tytuł lorda, prawnie należący się Alesterowi, zgarnąć ma bękarci syn jego ojca, poprzez ożenek z ich wspólną siostrą.
Kapłanowi nie pozostaje nic innego, niż poprosić o audiencję u królowej Cercei Lannister, aby przywróciła mu prawo do sukcesji, co nie przyjdzie za darmo. Alester stanie się jej chłopcem na posyłki, a jednym z zadań będzie zamordowanie pewnej kobiety.
Historia wciąga i szczerze powiedziawszy, większą część gry spędzimy na oglądaniu cutscenek, od czasu do czasu podejmując jakąś decyzję. Ciężko ocenić czy jest to plus, czy minus produkcji, gdyż czasem nie mogłem się doczekać końca łażenia i walczenia, żeby móc kontynuować historię. Z drugiej jednak strony nieraz przeklikałem dialogi, które ciągną się w nieskończoność.