Game of Thrones - Gra o Tron
Dodano dnia 26-09-2012 21:25
Niestety, nie dane nam będzie podróżować po całej krainie, bo żeby trzymać nas w ryzach opowieści, rzucani będziemy na kolejne, sterylnie zamknięte lokacje, dające minimum pola manewru.
Niech zima będzie z wami.
System walki w teorii miał czerpać z
Knights of the Old Republic, gdzie kolejkujemy rozkazy i czekamy, aż postać je wykona, mogąc podczas aktywnej pauzy spokojnie wybrać spośród wielu ataków specjalnych. W teorii również tak cały system wygląda, mamy więc możliwość wydania maksymalnie do trzech rozkazów bohaterowi lub pomagierom, którzy okazjonalnie dochodzą na chwilę do drużyny. Pauza, co prawda, spowalnia rozgrywkę, zamiast ją zatrzymywać, jednak to w zupełności wystarczy, aby spokojnie zaplanować kolejne akcje.
Coś jednak zgrzytnęło, nie jestem do końca pewien co. Walki w
Kotorze były dla mnie trochę nudnawe, jednak dawały radę. W GoT natomiast, wyprane są zupełnie z jakichkolwiek emocji. Niby mamy dostęp do wielu różnych ataków, mamy nawet system pozwalający na dobór broni do rodzaju pancerza, aby zyskać dodatkowe obrażenia, animacje jednak są kiepskie i sztywne. AI potrafi jedynie rzucać się na przeciwników, i gdy złoży się to wszystko w jeden obraz, walka wygląda najzwyczajniej w świecie źle. Nie ratują jej nawet specjalne umiejętności ogara strażnika czy pozwalające na manipulacje ogniem zdolności czerwonego kapłana. Nawet praca kamery, która lubi utknąć gdzieś za drzewem czy ścianą, zniechęca do toczenia bojów i sprawia, że z wytęsknieniem czekamy na rozwój historii.
Zepsuła ci się twarz.
Od strony graficznej produkcja również nie zachwyca. Tekstury są czasami przerażająco niskiej rozdzielczości, co wchodzi w kontrast, gdy koszulka na naszym herosie jest cała rozpikselizowana, a spoczywa na niej zbroja o dużo lepszej jakości, podkreślając tylko jak słabą robotę wykonali ludzie z Cyanide. Animacje twarzy czy ruchu również kuleją, są zdecydowanie nierealne. Nie zauważyłem również, żeby była choćby jakakolwiek próba animowania początku ruchu. Ot stoimy i nagle jesteśmy w pełnym truchcie, a twarze postaci nie wyrażają niemal żadnych emocji, nie wspominając o ich paskudnym wyglądzie, czasami wpadającym niemal w kreskówkową karykaturę.
Znane lokacje wyglądają więc nieciekawie, a ich zwiedzanie nie dostarcza żadnych wrażeń estetycznych. Udźwiękowienie ratowane jest jedynie przez nawiązanie współpracy z HBO, dzięki której usłyszeć można głosy aktorów czy muzykę z serialu. Partnerstwo nawiązane zostało jednak w bardzo późnych etapach prac nad grą, więc wielu bohaterów przemówi zupełnie innymi barwami, co znów daje nam kontrast zawodowych aktorów i amatorów, których kwestie czasem brzmią po prostu śmiesznie.
Winter is not comming.
Choć dużo lepsza od poprzedniej próby przeniesienia Westeros do świata gier, nie jest to próba dobra. Wszystko poza fabułą kuleje, a i ciągnące się w nieskończoność dialogi potrafią w końcu zirytować. Jeśli jednak jesteś fanem, warto przemęczyć się przez niedociągnięcia gry, aby poznać tą opowieść, która świetnie zazębia się z historią w książce. Mam jednak nadzieję, że „lepiej” to dla twórców gier za mało i dostaniemy w końcu produkcję tak dobrą, na jaką zasługują nie tylko fani Martina, ale i wszyscy gracze.
Podziękowania dla serwisu GamersGate za udostępnienie nam gry do testów.