Testament Sherlocka Holmesa
Dodano dnia 02-11-2012 19:25
Nowa część przygód Sherlocka Holmesa i doktora Watsona przynosi ze sobą nowy wizerunek detektywa, oprawę i podejście do graczy. Trudno oprzeć się wrażeniu, że gra jest zdecydowanie łatwiejsza choćby od Arsene Lupina czy Kuby Rozpruwacza. Jednak jest to utrzymana w starym, dobrym stylu przygodówka z kilkoma ulepszeniami, zachęcającymi nowych ludzi do zabawy.
Co tym razem?
Cała akcja toczy się oczywiście w Londynie i okolicach w roku 1898. Pierwsze minuty z grą spędzimy w niewielkim pokoju muzycznym rezydencji Markiza, gdzie będziemy rozwiązywać zagadkę zaginionego Samoańskiego naszyjnika. Ten epizod jest jedynie samouczkiem, odsłania przed nami nowości produkcji i jest także wstępem do właściwej fabuły tytułu. W niedługim czasie okazuje się, że zagrożenia nie stanowi byle co. Jako Sherlock Holmes, doktor Watson oraz, jednorazowo, pies Toby, stawimy czoło najgroźniejszym angielskim przestępcom i powstrzymamy ich od zrealizowania diabelskiego planu. Fabuła to majstersztyk, bo w pewnym momencie sam nie byłem pewien co do intencji tytułowego geniusza. Znajduje się tu sporo zwrotów akcji, a wszystkie wydarzenia owiane są tajemnicą. Historia ta jest retrospekcją. Pewne dzieciaki, które przeszukiwały strych, natknęły się na pamiętnik Watsona, opisujący tą przygodę. O tym, że bierzemy udział w wydarzeniach z przeszłości, przypominają cutscenki z reakcjami dzieciaków na niedawny przebieg zdarzeń. Nie liczyłem czasu spędzonego z tą produkcją, ale jest ona wystarczająco długa i na oko zajmuje 10 godzin. W trakcie zabawy zwiedzimy mnóstwo lokacji – więzienie, ponownie Whitechapel, oczywiście Baker Street 221B, opuszczony park rozrywki, kanały, młyn, nabrzeże i kilka mniejszych pomieszczeń.
Sherlock Holmes to nietypowa postać. Z pewnością jest geniuszem, także i dziwakiem, ale to wykształcony oraz doświadczony życiowo mężczyzna. Zawsze gustownie ubrany, zachowuje się jak dżentelmen. Od razu widać, iż człowiek ten pochodzi z wyższej strefy społecznej. W dzisiejszych czasach, wykreowanych detektywów jest mnóstwo, ale mnie najmocniej zaimponował właśnie Sherlock Holmes, stworzony przez sir Arthura Conan Doyle’a i przeniesiony do wirtualnej rzeczywistości studia
Frogwares. Świetnie udało im się wykreować swoją wersję tej słynnej postaci, ci ludzie to mistrzowie w swoim fachu. Jednak Holmes nie byłby sobą bez wiernego towarzysza i kompana – doktora Watsona. On także szybko przypada do gustu, jest trochę jakby przeciwieństwem detektywa. Wszystko chciałby robić zgodnie z prawem i niepotrzebnie nie podejmowałby ryzyka. Do grywalnych postaci dołącza także na moment pies Toby, którym możemy pokierować. Dociera on w niedostępne dla człowieka miejsca, dzięki niewielkim przejściom, ale generalnie to co robi, mógłby równie dobrze wykonać dwunóg. Przydałoby się, aby etap z psem był bardziej rozbudowany. Jest fajny, ale nie wykorzystano pomysłu na niego do końca.
Wspomnianych nowości nie jest wiele, ale są rozsądnie pomyślane i przydatne. Po pierwsze, mamy do dyspozycji aż trzy położenia kamery – pierwszoosobowy, trzecioosobowy (TPP) oraz klasyczny, w którym kursorem wskazujemy naszemu bohaterowi co ma robić. Kamera z widoku trzeciej osoby ma jeszcze pewne ułatwienie, dzięki któremu możemy praktycznie za jednym zamachem przejrzeć okoliczne ślady i wskazówki. Kolejnym uproszczeniem jest pokazywanie wszystkich aktywnych przedmiotów wokół nas, tak zwany szósty zmysł. Przydatne, jeśli zatniemy się na amen lub przeoczymy jakiś drobiazg. W innym wypadku używanie tego udogodnienia spłyca zabawę z nową przygodą Sherlocka Holmesa. W menu, do wyboru jest także poziom trudności, który ogranicza się do normalnego i wysokiego. W zależności od decyzji, regeneracja mocy detektywa, pomagająca na zobaczenie tropów, trwa krócej lub dłużej. Jeśli jakiejś zagadki nie będziemy w stanie rozwiązać, z pomocą przyjdzie nam przycisk pominięcia, który ujawnia się po jakimś czasie.