Czarnobyl 2: Powrót do Zony
Dodano dnia 02-01-2013 22:55
Kiedy gra do mnie trafiła, pierwszym skojarzeniem był Stalker. Przecież akcja obydwu produkcji dzieje się w Zonie, obszarze zamkniętym po słynnej awarii reaktora atomowego w Czarnobylu. Tym większym okazało się moje zdziwienie, że nie słyszałem nigdy ani o pierwszej części gry, ani o drugiej. Wszystko stało się jasne, gdy moim oczom ukazało się logo producenta. Już zgadliście? Tak, twórcą jest Play.
Powrót do Zony
Play zdążył w naszym kraju zasłynąć z tego, iż masowo produkuje gry. Gry, które nikomu się nie podobają, wszyscy na nie narzekają i wywołują wielkie zdziwienie, gdy jakimś cudem uda im się wyciągnąć 50% u jakiegokolwiek recenzenta. Z ich kuźni wyszły takie słynne potwory, jak
Maluch Racer czy
Terrorist Takedown. Mało kto zdaje sobie jednak sprawę, że Play jest największym Polskim producentem gier, który ilością produkcji konkuruje o najwyższe miejsca na podium w całej Europie. Żal ściska serce, że nie chodzi tu o miejsce w jakości wydawanych gier…
Czarnobyl 2 jest więc typowym potworkiem od tego studia, którego jakość wykonania pozostawia bardzo dużo do życzenia. Prawdę mówiąc, chyba łatwiej byłoby stworzyć grę od zera, niż poprawiać błędy tej – jednak to tylko gdybanie, gdyż moja wiedza nie pozwala mi na stwierdzanie takich faktów oficjalnie. Gra rzuca nas do Zony, którą oglądać musimy w przydługawym wstępie, podczas gdy jedziemy na dżipie. Oczywiści,e my nie będziemy dostaniemy okazji, żeby poprowadzić, za to mamy wątpliwą przyjemność podziwiania okolicy – krzaków, drzew i piachu. Kim jesteśmy i co tutaj robimy? Ciężko stwierdzić tenże fakt, domyślić jednak się można, że główny bohater i jego towarzysz, który będzie za nami łazić całą grę, są żołnierzami bądź najemnikami, walczącymi z terrorystami, oblegającymi całą Zonę. Sądząc po próbach naśladowania akcentu rosyjskiego przez naszych rodzimych aktorów, bohaterowie są z Ukrainy lub Rosji.
Aktorstwo, Towarzysze!
Pierwsze, do czego się przyczepię to udźwiękowienie, gdyż najmocniej uderzyło mnie podczas rozgrywki. Bohaterowie niestety mają tendencję do rozmawiania ze sobą, co brzmi tragicznie. Takiego marnego aktorstwa jeszcze nigdy nie miałem okazji usłyszeć i dosłownie krzywiłem się lub śmiałem za każdym razem, gdy którakolwiek postać „otwierała” usta (cudzysłów znalazł się tam dlatego, gdyż nie widziałem, żeby podczas mówienia ktoś naprawdę rozwierał wargi).
Dźwięki wystrzałów, kroków, silnika samochodu są już bardziej przyzwoite i nie mogę się ich czepiać, ani też chwalić. Co jednak zostało zrealizowane źle, to ich dopasowanie do tego, co naprawdę dzieje się na ekranie. Podczas przeładowania broni zawsze jest ten sam dźwięk, który przy różnych sposobach wyciągania magazynku i wkładania następnego potrafi trwać za długo lub też kończyć się, zanim czynność zostanie ukończona.
Muzyka w grze natomiast jest. Nic lepszego o niej powiedzieć się nie da, gdyż ten sam motyw pojawia się przy każdej możliwej okazji, gdy zaczyna się walka. Nie należy również do soundtracków, których słuchanie to czysty miód dla uszu, więc przy trzecim starciu zaczyna po prostu denerwować.