Gra Ace of Spades, obwołana została Minecraftem FPS-ów, co z uwagi na wielki sukces produkcji studia Mojang, jest bardzo zachęcającą rekomendacją. Wszystkich zapaleńców, którym marzy się możliwość budowy własnych fortów oraz walki na śmierć i życie z przeciwną drużyną na własnych mapach – muszę z przykrością rozczarować. Gra jest po prostu średnią strzelanką, a jej jedyne podobieństwo do wspomnianego wcześniej Minecrafta, to świat zrobiony z sześcianów.



Jak zacząć?

Ace of Spades jest nietypową produkcją i szczerze powiedziawszy, nie mam pojęcia od której strony ją ugryźć, żeby rozpocząć recenzję. Z jednaj strony mamy świetny pomysł, bo któż z tych, co Minecraft przypadł do gustu, nie marzył o możliwości epickich starć z innymi graczami na zaprojektowanych przez siebie mapach? Z drugiej strony, mamy tutaj masę zmarnowanego potencjału, gdyż budowa nie jest nawet w połowie tak precyzyjna, jak być powinna, a i czasu na nią w ogóle nie mamy.
Nachodzi mnie uczucie, że sami twórcy nie do końca wiedzieli, od której strony mają się za swoją grę zabrać, gdyż w żadnym swoim aspekcie nie osiąga mistrzostwa, przez co świetny pomysł skończył jako zwyczajny przeciętniak.
Czym jednak tak naprawdę jest Ace of Spades i jak się w to gra? Weźmy więc dla porównania dowolną strzelankę online i już jesteśmy w domu – przynajmniej na początek. Wybieramy z listy serwer, bądź pozwalamy wrzucić się na losowy (co odradzam, gdyż zazwyczaj kończyłem na pustych serwerach), czekamy chwilę na załadowanie mapy. Te są z reguły sporych rozmiarów i pozwalają na swobodne przemieszczanie się po całym terenie w poszukiwaniu wroga lub innych celów, które różnią się w zależności od trybów rozgrywki. Tak jak każdy szanujący się dzisiaj FPS, tak i Ace of Spades daje nam możliwość wyboru klasy, a nawet umożliwia w bardzo ograniczony sposób wybór broni. Profesje są cztery – Commando, Miner, Marksman i Rocketeer. Każdy z nich ma swój zestaw oręża, tak więc Commando biega z bazooką lub minigunem. Miner dostaje w swoje ręce ładunki wybuchowe, shotguna i coś w rodzaju połączenia wiertła z bazooką, Marksman prowadzić powinien ostrzał z daleka za sprawą swojej snajperki. Rocketeer natomiast potrafi szybko przemieszczać się po mapie za sprawą jetpacka i sprowadzać na wrogów śmierć z wysoka swoim wiernym karabinkiem. To jednak nie wszystko, każda z klas ma do swojej dyspozycji łopatę, służącą nie tylko do walki wręcz, ale również do kopania (o czym więcej za chwilę), klocek do budowy oraz zestaw kilku przygotowanych struktur.
Struktury te różnią się w zależności od klasy, którą wybierzemy. Znajdziemy między nimi schody, bunkry, platformy, zasieki, itp. Bardzo łatwo jest je zniszczyć, tak jak i resztę terenu, jednakże, dobrze rozplanowane, potrafią dać drużynie nieznaczną chwilę przewagi.



Buduj i niszcz

Jedną z największych różnić, które sprawiają, że Ace of Spades ma szansę zaistnienia na rynku Battlefieldów i CoD-ów jest możliwość wpływania na otoczenie. Wszystko, na co padną nasze oczy, możemy zniszczyć czy zabudować. Podstawowym narzędziem destrukcji jest saperka – składana łopatka, która służy również do zabijania wrogów wręcz. Kopanie nią jest dosyć chaotyczne i trudno mówić tutaj o jakiejkolwiek precyzji, jednak do szybkiego przebicia się przez ścianę nadaje się idealnie. Jeśli jednak nasza żądza zniszczenia nie zostanie zaspokojona małą łopatką, klasa Minera powinna dać upust destrukcyjnym zapędom. Garść dynamitów i wspomniane wcześniej wiertło, potrafią w kilka sekund stworzyć tunel lub wyrwę w najgrubszej ścianie.
Niestety, nie ma tutaj podziału na materiały, z jakich świat jest zrobiony. Każdy klocek rozpada się równie szybko, niezależnie czy jest to ściana, piasek czy wrak metra. Budowanie z pojedynczych bloków natomiast jest przydatne jedynie w momencie zablokowania dziury w murze, gdyż budowa czegoś większego mija się zwyczajnie z celem. Z pomocą przychodzą tutaj predefiniowane struktury, które postawić możemy jednym kliknięciem, jednak bazy operacyjnej z ich pomocą nie postawimy.