Towns
Dodano dnia 29-01-2013 22:14
Pikseloza
Oprawa graficzna, która w charakterystyczny sposób zapisała się w dziale gier Indie, jest brzydka. Pikseloza, przywodząca na myśl jedne z pierwszych gier strategicznych. Nie ma co liczyć na skomplikowane animacje, czy na oszałamiające widoki – wszystko, czego uświadczymy, to uproszczone kwadraciki, zaścielające cały świat
Towns. Ma to oczywiście swój urok, wiele ludzi uwielbia takie podejście do grafiki i nie ona jest tutaj najważniejsza. Dźwięki również są starodawne, więc i tutaj nie ma co liczyć na jakieś wyjątkowe i zachwycające nutki. W kółko leci ta sama muzyka, jest jeden dźwięk do ścinania drzewa, jeden do kopania i tak dalej. Choć grafika nie przeszkadza w grze, to jednostajna muzyka potrafi doprowadzić człowieka do szału, więc często albo wyłączałem głośniki (nic nie traciłem w ten sposób, gdyż reszta odgłosów również potrafi po czasie zirytować) albo zwyczajnie odpalałem własną ścieżkę dźwiękową w tle.
Gra wyjątkowa
Staję w taki oto sposób przed oceną całej gry i dalej nie wiem, co o niej myśleć i jak podsumować. Choć
Towns zachwyciło mnie swoją złożonością i mnogością możliwości, które pozwalają na zbudowanie społeczności swoich marzeń, na wzniesienie zamczysk, które będą tętnić życiem i pracą, to zarazem ta złożoność przytłoczyła mnie i sprawiła, że nie wiedziałem od czego zacząć i jak do tematu tak naprawdę podejść.
Wszystkiemu winny jest samouczek, który potraktowany został po macoszemu. Może było to specjalne zamierzenie twórców, aby użytkownicy doszli do tego, jak się gra na metodzie prób i błędów, jednak jakiekolwiek nie były ich plany – takie rozwiązanie po prostu jest złe i psuje przyjemność z rozgrywki. Zdaję sobie sprawę, że
Minecraft również nie miał najmniejszego wprowadzenia, jednak tam wszystko jest jakieś sensowne i oczywiste, pierwsze kroki postawić można bez zaglądania na wiki.
Towns niestety jest bardziej skomplikowane i nie narzuca się w sposób oczywisty, co z tym wszystkim zrobić.
Prawdziwy fan oczywiście znajdzie setki samouczków i wciągnie się dużo, dużo głębiej i będzie w stanie wyeksploatować maksimum z gry, ja jednak oceniam samą produkcję, nie fanowskie poradniki.
Dobrze więc, nie przeciągając już dłużej – jaki jest mój werdykt? Połączenie
Minecrafta z
The Settlers (również nie możemy bezpośrednio kontrolować swoich jednostek, tylko wydawać polecenia, które wykonają, jak będzie im się chciało – może to bardziej podobne akurat do Majesty?) jest zaiste grą wyjątkową, która zasługuje na uznanie za możliwości, jakie daje w ręce graczom. Jednak, póki nie wyjdzie do niej kilka większych patchy, usprawniających choćby wprowadzenie – dostaje silne siedem! Twórcy natomiast zapowiadają ciągłą pracę nad swoim dziełem, więc spodziewać się możemy wielu łatek, które zapewne wzniosłyby ocenę – może nawet o dwa oczka w górę.