Special Forces: Team X
Dodano dnia 19-02-2013 23:23
Tytuł ten znany jest z płynności ruchów naszej postaci, gdy przemieszczamy się pomiędzy osłonami, intuicyjnym sterowaniem, możliwością ostrzału zza przeszkody, także na oślep, bez wystawiania postaci na ostrzał. Rzadko zdarzają się utknięcia lub unieruchomienia, ale wystarczy wykonać unik w którąś ze stron, by bohater uwolnił się z pułapki. Mam jednak zastrzeżenia do celności broni, gdy prowadzimy ogień bez dokładnego mierzenia, ponieważ wystarczy strzelać krótkimi seriami, by trafić nawet bardzo oddalonego przeciwnika. Trochę jest to nieuczciwe, bo oponent nijak się nie może odgryźć. Irytują też sytuacje, gdy wpakujemy pół magazynka we wrogiego żołnierza, a on nadal stoi niewzruszony, podczas gdy mój wojak często ginie od dwóch strzałów. Ma na to także wpływ posiadana broń oraz ekwipunek, ale powinno to być lepiej zbalansowane. Produkcja oferuje kilka standardowych trybów rozgrywki oraz kilka nowych. Tradycyjne i najprzyjemniejsze w zabawie są Team Deathmatch, Capture the Flag oraz Capture Point, których zasad nie trzeba objaśniać. Niestety, nie miałem okazji sprawdzić w akcji Hot Zone oraz High Value Target, ponieważ ludzie zapełniają wyłącznie serwery ze starymi, dobrymi trybami. A na dodatek tych serwerów jest zazwyczaj 2-3 i albo jest na nich kilka osób, albo jest przepełniony i nie da się na niego dostać. Czasami jest ciężko ze znalezieniem rozgrywki, szczególnie o poranku i w południe.
Czasami wydaje się, że twórcy przewidzieli zbyt duże mapy dla 16 graczy. Kilkakrotnie zdarzyło się, że przebiegłem całe pole walki, od początku do końca, nie napotykając na żadnego przeciwnika. Strzały słychać co prawda było wszędzie, jednak front jakoś mnie omijał. Dostrzec też można bardzo słabe respawny, które odradzają graczy w niekorzystnych miejscach - albo tuż przed moim celownikiem, albo za moimi plecami. Bardzo się zdziwiłem, gdy zza rogu, z którego przed chwilą wyszedłem i nie było tam żywej duszy, pojawiła się cała przeciwna drużyna.
Komiks zawodzi
Oprawa graficzna, jak pewnie nietrudno się domyślić, utrzymana jest w stylu komiksowej kreski. Podobne rozwiązanie znane jest chociażby w serii
Borderlands, tyle, że tam wygląda to o niebo lepiej. Założeniem takiej kolorystyki jest wolniejsze starzenie się produkcji, dzięki czemu można w nią grać bez bólu nawet kilka lat po premierze. Gdyby jednak ktoś dłużej posiedział nad teksturami do
Team X, można by było mieć pewność o długowieczności tego tytułu. Niestety, na podobieństwach z
Borderlands się kończy, ponieważ
Special Forces ma słabą grafikę. Widać to na pierwszy rzut oka po teksturach otoczenia czy modelach postaci. Są niewyraźne, rozmazane, krótko mówiąc - słabej jakości. Bronie też mogły by być bardziej dopracowane i szczegółowe, ale nie skupia się na nich znacznej uwagi, więc to można wybaczyć. Słabo wyglądają także psy, ich animacje do najlepszych nie należą. Z kolei biegający, chowający się i przeskakujący pomiędzy osłonami żołnierze, to przykłady na poprawność wyglądu poruszania się. Wszystko wykonywane jest płynnie, zgrabnie i z gracją. Podejrzewam jednak, że to pozostałość po
Gears of War, które działa na tym samym silniku co omawiana gra – na
Unreal Engine'ie.
Zombie Studios nie potrafiło go niestety w pełni wykorzystać. Udźwiękowienie jest niezłe, chociaż muzyka w tle jest nużąca. Podczas walki jesteśmy raczeni bitewnymi hałasami, czyli wybuchami, wystrzałami, krzykami żołnierzy, czasami nawet przelotem myśliwców nad mapą.
Gdyby nie konkurencja…
Special Forces: Team X to całkiem przyjemny wieloosobowy shooter, mimo wszystkich niedoróbek, bugów oraz niedociągnięć graficznych. Na pierwszy rzut oka wygląda jak tytuł free-to-play ale na szczęście opłatę uiszcza się jednorazowo. Sprawia to, że na pewno będę się w tą grę jeszcze jakiś czas bawił. Czekam z niecierpliwością na aktualizacje, ponieważ jest co poprawiać. Niestety, w erze
Battlefielda 3 oraz serii
Call of Duty prawdopodobnie zniknie w ich natłoku. Serwery nie pękają w szwach, jednak gra ma grupkę swoich fanów, którzy nie dadzą jej prędko umrzeć.