Retrovirus
Dodano dnia 25-03-2013 15:40
Komputery stały się nieodłączną częścią życia i nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo jesteśmy uzależnieni, dopóki coś się w nich nie popsuje. Bardzo częstą przyczyną awarii może być nic innego, jak wirus. Programy te, pisane są w różnych celach, ale łączą je dwie rzeczy - zniszczenie i infekcja.
Antywirus
Szybko nauczyliśmy się więc doceniać programy antywirusowe, które stoją na straży naszego sprzętu i chronią go przed wszelkiej maści infekcjami, czającymi się w mrokach Internetu czy w przenośnych pamięciach. Nie dziwi więc pomysł na grę
Retrovirus, gdzie program antywirusowy staje się bohaterem, walczącym w odmętach komputerowego świata, aby zapewnić użytkownikowi spokój.
Nasz program przedstawiony jest jako latająca kapsuła z podczepionymi działami mogącymi zmieść każdy rodzaj wirusów atakujących system. Na jej pokładzie wyruszymy w odmęty komputera za wrogiem, który na samym początku w brutalny sposób przebija się do monitora przez pulpit i zanim ktokolwiek zdąży zareagować, wkopuje się głęboko w chronioną przez nas maszynę, infekując wszytko, co napotka na swej drodze.
Różowy cyfrowy robak, gdyż tak przedstawiony został "ten zły", jest naszym głównym celem, jednak między ostatecznym starciem oddziela nas cała masa zarażonych programików i narośli, które rozprzestrzeniają wirusa głębiej i głębiej w komputerze. Po drodze będzie więc mnóstwo strzelania poprzeplatanego różnymi "zagadkami", polegającymi na chociażby znalezieniu ukrytego klucza, umożliwiającego nam pościg.
Komputer świątynią
Z początku odnieść można wrażenie, że cała produkcja będzie przynosiła na myśl wnętrze komputera lub różnego rodzaju programy czy gry video. Pomysł taki wyjątkowo przypadł mi do gustu i pierwsza scena ukazująca widok z wnętrza monitora na pulpit zrobiła spore nadzieje, że w takim klimacie będzie utrzymana scenografia do końca. Owszem, były już takie produkcje i być może twórcy ominąć pragnęli wtórności. Niemało się zdziwiłem i rozczarowałem, gdy po zanurkowaniu w wyrwę stworzoną przez robaka, wpadłem w plątaninę betonowych korytarzy, tuneli wydrążonych w ziemi, plastikowych rur i mechanicznych programów latających bez celu. Przyznać muszę, że do końca nie rozgryzłem już, gdzie tak naprawdę toczy się akcja
Retrovirusa, i czemu wirus komputerowy infekuje ruiny przypominające świątynie?
Scenografia więc, niestety, odbiera sporą dawkę klimatu, który mógłby zostać utrzymana zgodnie z pomysłem w cyfrowo mechanicznych nastrojach na rzecz... czego? No właśnie, nie bardzo wiadomo co przedstawiać mają zwiedzane lokacje. W jednej chwili lecimy przez plastikową rurę w poszukiwaniu niebieskiego klucza, w drugiej przeciskamy się przez kamienne ruiny, poprzeplatane z bliżej nieokreślonym, futurystycznie wyglądającym materiałem. Możliwe, że komuś spodoba się tak wystrój i zadowolą go mieszanki różnych stylów w kolejnych lokacjach, ja jednak zostałem wytrącony z klimatu obiecywanego przez pierwszą scenę i zwyczajnie nie byłem w stanie się wczuć w rolę Antywirusa.