Antichamber
Dodano dnia 25-03-2013 19:15
Piękno tkwi w prostocie
Przemierzając korytarze tego dziwacznego miejsca, podziwiamy głównie proste, geometryczne kształty. W większości przypadków towarzyszą nam sześciany. Co bardziej skomplikowane kształty zdarzają się, aczkolwiek nie tak często jak wszechobecna, geometryczna prostota. Fakt, że grafika w grze jest banalna, żeby nie powiedzieć „kwadratowa”, wcale jednak nie umniejsza jej urokowi. Wręcz przeciwnie. Nadaje jej specyficznego nastroju, który nie tylko intryguje, ale i nie pozwala nam oderwać od niej wzroku. Kubistyczna prostota przedstawionego nam świata przyciąga uwagę, fascynuje i urzeka. Wszystkiego dopełnia ambientowa ścieżka dźwiękowa, nadająca światu gry dodatkowego piękna. Gdzie tam jakieś Crysisy trójki czy inne Farkraje, co wymagają od naszych maszyn nie wiadomo czego, wyciskają z nich siódme poty, a potem mamy wrażenie, że właściwie poza rozwaleniem tuzina uzbrojonych po zęby psychopatów w szczegółowym, realistycznym środowisku, nie mamy właściwie nic. W przypadku tej perełki urok tkwi zupełnie gdzie indziej.
No dobra, ale dość już ochów i achów. Pora na konkrety. Czy coś jest z tą grą nie tak? Ciężko powiedzieć. Urzeka kreatywnością, prostotą i artyzmem. Wywraca mózg na lewą stronę i nie pozwala przestać o niej myśleć, aż nie wpadniemy na rozwiązania niektórych, co trudniejszych zagadek. Co jest zatem źle? Przede wszystkim sterowanie. Bynajmniej nie chodzi o to, że klawisze są źle obsadzone, czy łamiemy sobie palce przy graniu. Bohater... stwór... czymkolwiek jest gracz w tej produkcji, porusza się nieco jakby uprawiał łyżwiarstwo figurowe. Czasami gra wymaga od nas chodzenia po wąskim mostku czy precyzyjnego wskoczenia gdzieś, a przy śliskiej podłodze bywa to raczej trudne.
Ale czymże jest niezbyt precyzyjne sterowanie przy morzu miłości jakie wylałem pisząc ten tekst? Tak, adoruję tę grę i nie potrafię się jej oprzeć. Połknęła mnie bez popicia, połamała mój mózg, skleiła go w całość, a na koniec ponownie rozbiła i wciągnęła odkurzaczem.
Antichamber jest grą pod każdym względem wyjątkową i chociaż ludzie złośliwi i cyniczni porównają ją do Portala, mogę śmiało powiedzieć: „Portal jest lepszy”, ale to nie sprawia, że laboratoria Aperture Science w jakiś sposób umniejszają korytarzom antykomnaty. Absolutnie nie.
Antichamber jest przede wszystkim oryginalna i tym zdecydowanie góruje nad konkurencją. Wprawdzie brak tu wyrazistych postaci, błyskotliwych żartów czy zabawnych dialogów, ale zamiast tego mamy swoisty dialog wewnętrzy z własną świadomością i zmagania umysłowe marszczące nasze mózgi jak proces starzenia ludzką cerę.
To trochę jak kupienie hantli dla naszego umysłu.
Antichamber to siłownia dla procesów myślowych o wysokim poziomie abstrakcji. To coś czego szukają osoby znudzone kolejnymi odsłonami gier wyglądających co roku tak samo, nie wprowadzających niczego nowego na rynek. Dla osób, które wymagają czegoś więcej niż epickiej rozwałki, foto realistycznej grafiki, tony przemocy i wylewających się z ekranu, obwisłych damskich wdzięków. To zabawa dla osób kreatywnych, otwartych na nowe pomysły i przede wszystkim, wystrzegających się szablonów.
Antichamber to perełka w swoim gatunku i mogę ją polecić nie tylko amatorom gier logicznych, ale także osobom o wysublimowanym guście. Gra wyjątkowa pod każdym względem, nie wystrzegająca się wad, ale wciąż świetna.