To the Moon
Dodano dnia 07-05-2013 15:49
To którędy na ten księżyc?
Dość już zachwytów, bo by z tradycji stała się zadość przyszedł czas by trochę pomarudzić i wyciągnąć na wierzch brudy. W zasadzie nie mogę się przyczepić do zbyt wielu rzeczy, ale moim zdaniem jest kilka takich dość istotnych.
Przede wszystkim największym grzechem
To The Moon jest długość zabawy, bo starcza ona jedynie na jakieś 3-4 godziny i chociaż jest satysfakcjonująca, to pozostawia pewien niedosyt. Zdecydowanie chciałoby się pograć jeszcze.
Drugą zasadniczą wadą jest powtarzalność rozgrywki. Chociaż fabuła urzeka i wzrusza tak odkrywanie jej w pewnym momencie robi się męczące. Każde wspomnienie polega na obejrzeniu serii scenek i znalezieniu przedmiotów istotnych dla danego segmentu pamięci. Musimy to robić za każdym razem gdy chcemy się cofnąć bardziej. Po dłuższym posiedzeniu z grą, robi się to zwyczajnie nudne.
Pozorność dokonywanych wyborów też moim zdaniem jest wadą. W trakcie całej historii możemy podjąć kilka decyzji, nie mają one jednak żadnego wpływu na zakończenie, a jedynie na drobne smaczki i dialogi. Sprawia to, że gra praktycznie starcza jedynie na jeden raz.
Mimo wszystko
To The Moon mogę polecić każdemu dla kogo historia w grze jest najważniejsza. Amatorzy wzruszających opowieści o miłości i dążeniu do spełniania marzeń poczują się tutaj jak w domu. Miłośnicy przygodówek mogą czuć się nieco rozczarowani – nie uświadczą tu skomplikowanych zagadek czy zbyt dużo kombinowania. Wyprawa na księżyc to zdecydowanie zabawa dla koneserów potrafiących docenić dobry scenariusz i plejadę postaci. Ja osobiście bawiłem się świetnie i mając na uwadze wcześniejsze zastrzeżenia z czystym sumieniem wystawiam ocenę taką, a nie inną.
Swoją drogą muszę poszukać numeru do Sigmund Corp. Na starość może się przydać – zawsze chciałem być redaktorem...