Girl Fight
Dodano dnia 28-10-2013 23:09
Extrasy to warta rzecz do omówienia. Istnieje specjalny sklepik, w którym możemy wydać wirtualną walutę zgarniętą za pojedynki - nie tylko na drobiazgi, typu artworki czy skórki, ale również na moce psioniczne, włączając w to możliwość ich ulepszania. Rzecz jasna, grę zaczynasz z jednym odblokowanym fighterem, a w miarę postępów odblokowujesz kolejnych. Monet za ukończenie pojedynczej historii danej postaci jest na tyle dużo, że można sobie kupić od razu jakąś ciekawą fap-skórkę, którą możemy oglądać od każdej strony.
Grafika wraz z efektami specjalnymi stoi na poziomie roku 2007. Większość tekstur przypomina większą komedię niż postawa Macierewicza. Moim zdaniem miejscówki, w których walczymy między sobą, to nieporozumienie. Dobrze, że są chociaż trójwymiarowe i możemy się poruszać w przód, tył, lewy bok, prawy bok. Muzyka i związane z tym efekty dźwiękowe to również kompletna pomyłka, nie grałem jeszcze w grę, która byłaby opracowana w tak kiepski sposób. Już po 30 minutach odechciewa się grać, nie tylko przez kiepską muzykę, ale i rosnącą z minuty na minutę monotonię.
Podsumowując, jeżeli szukasz fap-materiału, który wzbogaci Twoją kolekcję, to „Girl Fight” to świetny pomysł. Nie tylko skutecznie umili Twój czas, ale również wynagrodzi to, że musiałeś za tę gierkę zapłacić. Pomimo wielu zgrzytów, jestem w stanie raz na jakiś czas ją odpalić i rozmarzyć się, co by było gdyby…