The Stanley Parable
Dodano dnia 12-11-2013 20:46
end is never the end is never the end is never the end is never the end is never
Redaktor w bardzo szybkim tempie ukończył grę, wyłączył ją, rozsiadł się na kanapie i myślał kilka długich godzin gapiąc się w jeden punkt. "Czego tak naprawdę byłem świadkiem?" - zadawał sobie pytanie. - "Czego doświadczyłem kilka chwil temu i jak mogę to opisać?"
Beheliare miał przed sobą trzy opcje i wybrał drugą - z punktu widzenia Stanleya.
Wszyscy mi mówią, że moje życie jest nudne. Codziennie przychodzę do pracy i wciskam przez osiem godzin dziennie klawisze, które wyświetlają mi się na monitorze. Jednak ja jestem szczęśliwy i lubię swoje monotonne zajęcie. Gdy jednak pewnego dnia pojawiłem się w pracy, czekałem godzinę, aż coś pojawi się na monitorze. Nie pojawiło się. Nie pojawił się nawet nikt inny, kto mógłby powiedzieć mi: "Hej, Stanley, jak mija ci dzień?" Byłem sam. Wyszedłem więc z biura i zacząłem szukać jakiegokolwiek znaku życia - aż do momentu, gdy zatrzymałem się w pokoju z dwojgiem otwartych drzwi. Coś mi mówiło - nie mogłem sobie jednak do końca uświadomić, co - że muszę wejść w drzwi na lewo.
I robiłem wszystko, co, jak mi się wydawało, pochodziło od jakiegoś głosu. Przeżyłem historię, której treść musicie poznać sami, i odmieniłem swoje życie. Historia ta była szybka i przyjemna. Ciekawe, co by się stało, gdybym postawił się temu wewnętrznemu głosowi, który mnie prowadził, i wybrał inną drogę? Chyba nigdy się nie dowiem”.
Wyszedłem więc z biura i zacząłem szukać jakiegokolwiek znaku życia, do momentu gdy zatrzymałem się w pokoju w z dwojgiem otwartych drzwi. Coś mi mówiło - nie mogłem sobie jednak do końca uświadomić, co - że muszę wejść w drzwi na lewo.
Jednak wybrałem drzwi na prawo. Już wiem, co mnie prowadziło. To głos. Dziwny głos, który mówił o wszystkim, co robię i co mam zrobić. Gdy dalej stawiałem się jego rozkazom, zaczął ze mną rozmawiać, przekonywać mnie, że nie chce dla mnie zła. I przeżyłem wspaniałe i momentami straszne chwile. Wygląda na to, że czasem warto się sprzeciwić temu, co nam każą robić, bo opcji wyboru mamy nieskończenie wiele.
The Stanley Parable story line ---->
Redaktor w bardzo szybkim tempie ukończył grę, wyłączył ją, rozsiadł się na kanapie i myślał kilka długich godzin, gapiąc się w jeden punkt. "Czego tak naprawdę byłem świadkiem?" - zadawał sobie pytanie. - "Czego doświadczyłem kilka chwil temu i jak mogę to opisać?"
Beheliare miał przed sobą trzy opcje i wybrał trzecią - normalną recenzję.
Gra Stanley Parable opowiada historię tytułowego Stanleya, którego prowadzi przez całą grę narrator. Produkcja daje nam wolność wyboru między wybranymi przez nas ścieżkami. Każda z nich prowadzi do innego zakończenia, które - nieważne, co byśmy zrobili - i tak rozpocznie grę od początku.
Naprawdę ciężko jest ugryźć tę grę od jednej strony. To kilka historii, które będąc takimi samymi, są jednocześnie zupełnie inne. To gra błaha, chcąca opowiedzieć nam nieszczególną, acz przyjemną historię. To gra wielka, która chce nam pokazać odpowiedzi na głębokie filozoficzne pytania: Kim jesteśmy? Czym jest człowieczeństwo? Czy to, że jesteśmy ludźmi, determinowane jest przez możliwość podejmowania wyborów? Czy te wybory mają znaczenie na dłuższą metę? Czy będziemy kręcić się w kółko i cały czas zaczynać od początku? A jeśli nie daje na nie odpowiedzi, zmusza nas do refleksji. I robi to w sposób niewymuszony, momentami humorystyczny, a czasami też bardzo przykry. Gra na emocjach jak na gitarze, przy monitorze z głośnego śmiechu przechodziłem niemal do płaczu i było to przejście tak lekkie, że niemal nieodczuwalne.
Please press "z" button. Please press "f" button. Please die.
Czym więc jest The Stanley Parable? Jest grą. Nie jest grą. Jest opowieścią o człowieku imieniem Stanley. Nie jest opowieścią o człowieku imieniem Stanley. Jest wyprawą w głąb duszy. Jest wyprawą na niewciągającą historię. Jest wyprawą na najwspanialszą przygodę życia.
Jest wszystkim. Jest niczym.
/:Reset>