Ship Simulator Extremes
Dodano dnia 21-07-2012 19:14
Rynek gier komputerowych coraz bardziej zalewają symulatory wszystkiego, co tylko istnieje na świecie lub wyłącznie w głowach twórców gier. Większa część tych produkcji ma bardzo mało wspólnego z imitowaniem sytuacji i polega na zręcznościowej zabawie w sterowanie maszyną czy konkretnym pojazdem. Tym razem jednak, mamy do czynienia z tytułem, któremu wreszcie bliżej do prawdziwego symulatora, niż do gry zręcznościowej. Mowa o "Ship Simulator Extremes".
Jak sama nazwa wskazuje, produkt ten pozwoli nam stanąć za sterem statku i wypłynąć na pełne morze. Nim jednak zacznę recenzję owej gry, chciałbym zaznaczyć jedną rzecz. Jestem świadomy tego, że jest na świecie wielu miłośników tego typu wydawnictw. Jednakże, "Ship Simulator Extremes" oceniać będę w sposób neutralny, jako pozycję dla każdego. Wydaje mi się, iż miłośnicy symulatorów są tak zorientowani w temacie, iż nie muszą wcale czytać tej recenzji, by zdecydować się na zakup gry. Dlatego zdecydowałem się zaadresować mój tekst do ogółu graczy.
Któż nie chciałby zostać kapitanem statku i wyruszyć na morze w poszukiwaniu przygód oraz wrażeń? Zapewne wielu z Was. Jednak czy "Ship Simulator Extremes" jest w stanie zapewnić jedno i drugie, albo przynajmniej jedno z nich? Powoli, zacznijmy od sensu gry. Po jej uruchomieniu, wita nas mało atrakcyjne menu, z którego możemy wybrać tryb dla jednego gracza, rozgrywkę wieloosobową przez Internet, bądź edytor misji. Po zdecydowaniu się na grę jednoosobową, musimy uruchomić jedną z dostępnych kampanii, rozegrać pojedynczą misję lub po prostu swobodnie i bezstresowo popływać sobie po morzach. Kampanie pozwalają nam wcielić się w kapitanów statków Greenpeace, promów wycieczkowych, transportu morskiego, promu przewozowego i służb bezpieczeństwa wodnego.
Jak widać więc, sposobów na zabawę jest w istocie sporo. Co więcej, dostajemy do wyboru naprawdę ogromną ilość różnorodnych statków. W naszych wirtualnych dokach pojawią się zarówno malutkie stateczki, łodzie rybackie, jak i wielkie wycieczkowe promy. Oczywiście, skomplikowanie sterowania i obsługi różni się zależnie od wybranego statku. Do użytkowania małej motorówki wystarczy obsługa kilku wajch i steru, natomiast poradzenie sobie z obsługą wielkiego, wycieczkowego promu nie jest już bułką z masłem, ale samo poruszanie się takim gigantem, daje niemałą satysfakcję. Pływanie sobie po spokojnych morzach nie jest rzeczą trudną. Prawdziwe schody zaczynają się w przypadku złej pogody, burzy, chmur i gęstej mgły, która może nawet zupełnie ograniczyć widoczność zza steru. Z tych wszystkich czynników, najbardziej sterowanie utrudnia zamglenie. Wówczas widoczność zostaje zredukowana praktycznie do zera i musimy zdać się tylko i wyłącznie na radar, którego obsługa nie jest prosta dla osoby niezorientowanej w temacie.
Pływamy, pływamy po morzach i... W tym miejscu mógłbym praktycznie zakończyć moją recenzję, ponieważ pływanie jest jedyną rzeczą, jaką przyjdzie nam robić w tej grze. Niestety, pomimo pozornie wielkich różnić pomiędzy kampaniami, w zasadzie każda misja sprowadza się do tego samego - do dopłynięcia do danego punktu, oznaczonego na mapie i późniejszego zacumowania. Dostajemy informacje, że coś się wydarzyło, o istnieniu jakiegoś niebezpieczeństwa, jednak nie czujemy tego wcale. Nawet, kiedy misje wydają się najbardziej dramatyczne, to grając nie możemy wczuć się w faktyczny stan kapitana statku podczas takiej sytuacji. Gra niewątpliwie jest dobrym symulatorem, jednak brakuje jej tej głębi, czegoś więcej, co zainteresowałoby znaczniejszą ilość graczy, a nie tylko zapalonych miłośników gatunku. Otrzymujemy wprawdzie edytor misji, ale nawet on nie potrafi uczynić naszych zadań bardziej emocjonującymi i epickimi.