Assassin's Creed: Revelations
Dodano dnia 21-04-2012 16:33
Serię Assassin's Creed polubiłem już przy pierwszej odsłonie sagi. Monotematyczność zadań, tak chętnie wytykana przez graczy, nie przeszkadzała mi aż tak bardzo żeby popsuć przyjemność z rewolucyjnego systemu poruszania się oraz wyjątkowego klimatu czasów wojen krzyżowych. Część druga zachwyciła mnie jeszcze bardziej i równie chętnie zagrałem w "Brotherhooda", który, choć momentami dawał odczuć nutę wtórności, wciąż zapewniał godziwą rozrywkę. "Revelations" to ostatni "pomniejszy" Assassin's Creed przed nadejściem trójki - domykający historię dotychczasowych protagonistów i umacniający grunt przed nadejściem trójki.
Historia toczy się trójtorowo - wątek Desmonda tym razem jest znacznie mniej rozbudowany, ale nieznacznie posuwa się do przodu. Lwią część gry stanowi dalsza historia Ezia, który po pokonaniu Borgiów wyrusza w podróż do Konstantynopolu, by odkryć sekrety Altaira - w którego również mamy okazję się wcielić, dowiadując się, co się z nim działo po wydarzeniach z pierwszej części cyklu. Całość spięta jest solidną klamrą fabularną, choć czuć niestety, że to zapychacz, a nie kolejny rozdział opowieści o wojnie templariuszy z asasynami. Brakuje przede wszystkim przeciwnika na miarę Borgiów - walka z niedobitkami templariuszami na końcu świata nie wciąga aż tak bardzo jak niszczenie ich gdy byli u szczytu potęgi. Ani poznawanie zmierzchu życia Altaira nie jest tak emocjonujące jak jego starcie z mistrzami zakonu w pierwszym "Assassin's Creed".
Sama mechanika pozostała bez zmian - to wciąż stary, dobry AC z raptem kilkoma usprawnieniami. Pojawiły się nowe bronie, wśród których prym wiodą bomby - te możemy sami konstruować ze zbieranych w trakcie rozgrywki materiałów. Znów możemy rekrutować wojowników walczących za naszą sprawę oraz przejmować wpływy w mieście przejmując wieże templariuszy - nowością jest fakt, że ci są w stanie spróbować nam je odbić, co zrealizowane zostało w formie mocno uproszczonej minigry w stylu Tower Defense. A poza tym bez większych zmian - wciąż wyjątkowo trudno jest tu zginąć, walki są dziecinnie proste, a skakanie po dachach miasta bardzo przyjemne. Jeśli kogoś nie przekonały poprzednie części, "Revelations" też tego nie zrobi. Ale jak ktoś się bawił dobrze z grami z serii już wcześniej, tutaj też poczuje się jak w domu.
Jak już mówiłem, głównym teatrem naszych działań tym razem jest Konstantynopol - kilkukrotnie odwiedzimy również inne lokacje, ale to w nim spędzimy jakieś 90% czasu gry. Miasto zrealizowane zostało solidnie, choć prawdę mówiąc Rzym i Wenecja bardziej zapadały mi w pamięć. Szkoda też, że znowu nie możemy używać koni, ich powrót w "Brotherhoodzie" bardzo przypadł mi do gustu. Może to też złudzenie, ale wydaje mi się, że jest tu znacznie mniej do zrobienia niż wcześniej - bardzo szybko poradziłem sobie z przejęciem wszystkich stref wpływu i "zaliczeniem" punktów widokowych, a i misji pobocznych aż tak dużo nie było, może oprócz tych związanych z rekrutowanymi przez nas asasynami, ten element rozgrywki został solidnie urozmaicony. Na szczęście problemu tego nie ma z głównymi zadaniami fabularnymi - te pełne są nagłych zwrotów akcji, niespodziewanych celów do realizacji oraz normalnie niedostępnych lokacji "szynowych", których efektowność przypomina najlepsze fragmenty serii "Uncharted".