Shoot Many Robots jest pierwszym solowym tytułem od Demiurge. Firma z siedzibą w Bostonie, dotychczas skupiała się na tylko i wyłącznie na tytułach zlecanych przez większych producentów. Ekipa brała udział przy wysokobudżetowych projektach, m.in. takich, jak Bioshock, Brothers in Arms czy Mass Effect. Pierwsza ich produkcja utrzymana jest w typowo oldschoolowym stylu. Side-scrollowa zręcznościówka w 2D, która została dopieszczona kreskówkową grafiką.

W grze wcielamy się w typowego rednecka, imieniem P. Walter, którego zamiłowaniem jest piwo i gigantyczne eksplozje. Tylko kierowany przez nas bohater może ocalić świat, opanowany przez metalowe potwory. Podczas początkowych etapów rozgrywki, dowiadujemy się, że dom naszego farmera został doszczętnie zniszczony, a jedyną rzeczą, którą udało się ocalić, jest jego ukochany van. Walter wkroczył na ścieżkę zemsty i zapragnął jednego - zgładzić tych strasznych oprawców. Mimo, iż fabuła jest jedną z najbardziej sztampowych w historii, to nie przeszkadza nam w strzelaniu do wielkiej ilości robotów.



Zemsta, to nie wszystko. Roboty są straszliwie zabójcze i jak sugeruje tytuł, jest ich bardzo wiele. Walter musi zostać wyposażony w śmiercionośną broń, aby móc skutecznie radzić sobie z hordą. Mimo, iż niektóre z nich naprawdę przyprawiają nas o zawrót głowy i jedyne, co nam pozostaje, to śmiech, wówczas jednak każda ma swoje pozytywne i negatywne atrybuty. Przykładem może być dziecięcia czapeczka z dodatkowymi skrzydełkami, dzięki której mamy możliwość wyżej skakać i utrzymywać się w powietrzu przez pewien czas. Jednak, przy pełnym wyposażeniu w ciężką broń, element ten pokazuje nam, że do gry musimy podejść z dystansem. Producenci od początku postawili na dobrą i humorzastą zabawę. Zaimplementowanie komizmu oraz grafiki, wyjętej z najnowszego numeru Kaczora Donalda, powoduje, że gra staje się niepoważna. Mimo wszystko, kiedy stajemy oko w oko z naszymi przeciwnikami, musimy o tej stylistyce zapomnieć. Przed każdym spotkaniem z robotami, znajdujemy się w naszym vanie, gdzie wybieramy oręż na przeciwnika. Do wyboru mamy asortyment podstawowy i "ciężkiego kalibru". Dodatkowo dochodzą nakrycia głowy, o których mowa wyżej oraz ochrona klatki piersiowej i dolnej części ciała. Zakup nowego sprzętu dokonujemy za pomocą wcześniej zdobytych nakrętek, zbieranych poprzez zabójstwa robotów.



Nasza podstawowa broń posiada nieograniczoną ilość amunicji i możemy komponować ją w wielu wariantach. Mamy tutaj praktycznie wszystko - pistolety, karabiny maszynowe, strzelby miotacze ognia, a to tylko kropla w morzu dostępnego arsenału. Natomiast, jeżeli chodzi o bronie ciężkie, to musimy przygotować się na naprawdę bombowe wyposażenie. Masywne miniguny, wyrzutnie rakiet, granatniki - każde z nich zamienia roboty w puszki po konserwie. Minusem jest to, że drugi rodzaj broni ma ograniczoną ilość amunicji, dlatego też nie możemy oddać się pełnej pokusie siania zagłady.

Złożoność ekwipunku w Shoot Many Robots, daje nam wiele możliwości kombinacji broni. Wszystko, w co jesteśmy wyposażeni, oferuje nam dostęp do wachlarza konkretnych czynności i niemal każdy przedmiot wpływa na styl rozgrywki. Możemy zrobić z siebie prawdziwego "Rambo", którego głównym przymiotem będzie siła ataku. Wtedy to, będziemy w stanie w mgnieniu oka likwidować robociki. Szkoda tylko, że nasza prędkość ruchu bardzo spadnie, co również jest bardzo ważne. Każda część ekwipunku ma równie wielkie znaczenie. Tak samo poziomy dostosowane są do różnych stylów. Kiedy musimy wziąć udział w "Przetrwaniu", należy wybrać ekwipunek dostosowany do największych obrażeń. Natomiast, kiedy trzeba doskoczyć gdzieś wysoko, bądź szybko przybiec, to mamy obowiązek postawić na lżejszy sprzęt. Jest też możliwość wyboru ekwipunku zrobionego z "jajem". Nakrycia głowy w stylu bohatera piosenki "I'm sexy and I Know it" spowodują, że dokładność naszego strzelania praktycznie spada do zera.