I Am Alive
Dodano dnia 04-11-2012 20:03
Wyobraź sobie, że wracasz sobie spokojnie z wakacji do swojego rodzinnego miasta i przecierasz oczy ze zdumienia. Wokół jedna wielka ruina jak po trzęsieniu ziemi i zdajesz sobie sprawę, że to było właśnie to. Nie wiemy skąd wracał Adam Collins, ale właśnie taki krajobraz zastał po powrocie do Haventon. Jego los spoczywa teraz w rękach gracza.
„I am alive” to jeden z tegorocznych tytułów, które zafundowało nam studio Ubisoftu. Grą targały różne problemy twórcze, a także problem z piractwem. Stąd wynika obsuwa w pierwotnym wydaniu tytułu na rynek i kolejna obsuwa spowodowana masowym ściąganiem gier z torrentów na platformie PC. Jako autor zapowiedzi tej gry, nie oczekiwałem od niej poziomu innych serii Ubi, jednak liczyłem, że będzie to gra na poziomie. Jakiś czas po moim tekście otrzymaliśmy informację, że produkcja może nie ukazać się na komputerach osobistych. Potem po prostu przestałem czekać.
W grze wcielamy się w postać Adama Collinsa, który po roku powraca do rodzinnego Haventon. To co zastaje po wejściu na rogatki miasta, przerasta jego oczekiwania. Wszystkie budynki dookoła są spowite pyłem, zburzone, zrujnowane i powalone, z torów kolejowych zwisają wagony, a na ulicach są liczne pęknięcia i rozstąpienia asfaltu. Nasz bohater postanawia dotrzeć do swojego domu. Ludzie, którzy przeżyli nie są dla nas zbyt życzliwi, zresztą jak się okazuje na miejscu pozostały same męty i bandyci. Po dotarciu do mieszkania Adam znajduje list od swojej żony, która razem z ich córeczką zostali ewakuowani z miasta do schronu. Naszym celem jest pokierowanie losami Adama i udzielenie mu pomocy w skontaktowaniu się z rodziną i odnalezienie jej. Jak dla mnie fabuła jest miałka i zrobiona na siłę, ale skoro twórcy nie mieli lepszych pomysłów…
„I am alive” jest klasyczną grą z widokiem zza pleców bohatera, mechanika rozgrywki nie różni się od innych gier tego typu. Zwłaszcza od gier Ubi. Całość przypomina tutaj bardzo takie serie jak „Prince of Persia” czy „Assassin’s Creed”. Aby nie było, że Ubisoft robi gry na jedno kopyto, to ten tytuł ma pewne specyficzne dla niego elementy. Przede wszystkim podczas celowania do wrogów gra przełącza się na widok pierwszoosobowy, a cele wybieramy za pomocą prawej gałki analogowej. Kolejną ważną sprawą jest to, że Adam nie jest maszyną do zabijania w przeciwieństwie do Księcia Persji czy Ezio Auditore. Podczas swojej wędrówki najpierw zdobywamy maczetę, by za jej pomocą otwierać zamknięte bramy. Jednak jej głównym celem jest zabijanie wrogów z zaskoczenia, a także do ich dobijania. Dzięki niej możemy zdobyć kolejne narzędzie mordu jakim jest pistolet. Żeby nie było jednak zbyt kolorowo, amunicje musimy zdobywać na pokonanych wrogach, a ci zbyt wiele jej przy sobie nie mają. Tak więc wystrzelenie każdej posiadanej kuli podlega ogromnemu zastanowieniu, czy aby nie będzie potrzebna kiedy indziej.