Deadlight
Dodano dnia 18-11-2012 19:33
Randall Wayne, to bardzo wysportowany człowiek. Jednym susem potrafi pokonać przepaść, by za chwilę wspinać się i przeskakiwać z przeszkody na przeszkodę. Jednak, gdy przychodzi czas na starcie z zombiakami, wystarczy parę machnięć siekierą, by bohater całkowicie wyczerpał staminę. Nieco to dziwaczne, parę ruchów toporem męczy go o wiele bardziej, niż ciągły bieg i wspinaczka.
Niech was jednak pozory nie mylą, że grę przechodzi się z biegu, ponieważ ginie się tutaj bardzo często i czasami trzeba wielokrotnie powtarzać te same etapy. Gdy goni nas uzbrojony w potężne karabiny helikopter, bardzo łatwo o pomyłkę, na trasie pełnej przeszkód i niebezpieczeństw. Należy myśleć bardzo szybko, ale czasami też nie widać konkretnie, co jest obiektem na mapie, a co tłem, przez co można się łatwo pomylić. Raz się też zdarzyło, że nie dało się przeskoczyć przez płot. Później okazało się, iż trzeba było kucnąć i przejść przez dziurę, której zupełnie nie było widać z naszej perspektywy. Lokacje usiane są pułapkami, bardzo często powodującymi powrót do najbliższego punktu kontrolnego. Gra nie jest specjalnie trudna, lecz źle skoordynowane ruchy zazwyczaj są przyczyną porażki. Kolejne podejścia wymagają po prostu wprawy i odkrycia, co tak naprawdę robimy źle. Dlatego też gameplay jest płynny i nie ma tutaj dłuższych postojów. Jak na produkcję o ciągłym parciu w prawą stronę, jest tu sporo urozmaiceń. Pierwsza, to najprostsze zagadki logiczne, polegające na utorowaniu sobie drogi. Są etapy, gdzie trzeba jak najszybciej pokonać dany obszar, zanim zombie zdążą zwrócić na nas swoją uwagę. Ciekawym fragmentem jest ucieczka przed helikopterem, gdzie biegniemy po dachach, czy wewnątrz biurowców. Możemy też wtedy oglądać, jak karabiny maszynowe w efektowny sposób rozrywają ciała nieumarłych i sieją spustoszenie na otoczeniu. Wartą odnotowania lokacją są kanały, w których pewien jegomość uwił sobie przytulne, najeżone pułapkami gniazdko. Sporo fragmentów powtarza się właśnie tutaj, z racji sporej ilości niebezpieczeństw. Poza tym, dla kolekcjonerów są jeszcze do zebrania sekrety, czyli kartki z pamiętnika Randalla oraz identyfikatory, które zazwyczaj znajdują się przy zabitych ludziach. Po ukończeniu gry, aktywuje się tryb
Nightmare, w którym nie ma zapisów stanu rozgrywki. Dodatkowo, na wybranych planszach ukryte są 3 gry, na wzór tych z Wilkiem i Zającem, gdzie trzeba było zbierać jajka. Odnalezienie tych zabawek, to wyzwanie, polegające na przeczesaniu całej planszy, ponieważ ktoś postarał się, by nie było łatwo ich znaleźć.
Ciemno wszędzie
Akcja produkcji rozgrywa się prawie cały czas w ciemnościach, oświetlanych jednak przez działające jeszcze lampy, szyldy czy płomienie. Klimat jest bardzo mocny, właśnie dzięki nocnym, mrocznym lokacjom. W mroku bardzo łatwo też ukryć wszystkie niedoróbki silnika graficznego oraz średniej jakości tekstury. Dzięki zastosowaniu perspektywy 2D, grafika prezentuje się przyzwoicie, i przy przechodzeniu gry, nawet trudno zauważyć jakieś niedoskonałości. Ciężko czasami dostrzec nawet jakieś szczegóły w modelach Cieni, ze względu na wszędobylską ciemność. Daje to poczucie, że walczymy z nieznaną, mroczną siłą, co jeszcze mocniej buduje klimat. Efektownie wyglądają eksplodujące głowy zombie, zarówno poprzez odrąbanie jej siekierą czy strzałem z broni palnej. Ciało powalonej postaci w widowiskowy sposób zostaje poćwiartowane na kawałki, poprzez dobicie siekierą. Genialnie wygląda animacja osobników, a w szczególności głównego bohatera, Randalla. Jego skoki, wspinaczki oraz inne akrobacje są tak płynne i dopracowane, że chce się na to patrzeć. Protagonista przeskakuje przepaści z gracją Gazeli. Ładnie prezentują się także wstawki filmowe, chociaż komiksowy motyw powoli już się nudzi.