Natural Selection 2
Dodano dnia 22-01-2013 21:51
Raport operacyjny z bazy wiertniczej #8892.
Po nieszczęśliwym incydencie spotkania z obcą rasą oraz interwencji Marines Frontiersman, zamieszczam w raporcie dwa sprawozdania - opisujące wydarzenia, co zmusiły nas do natychmiastowego porzucenia bazy wiertniczej #8892 oraz raport z badań nad obcą rasą. Pierwszym z nich jest streszczenie nagrania z audio-dziennika jednego z Marines, którzy oddali życie w walce o utrzymanie naszej placówki.
Szeregowy A. Collins, 24 lata. Miejsce zamieszkania: Ziemia. Identyfikator: #229562
Odprawa, którą otrzymaliśmy była krótka i zwięzła. Straciliśmy kontakt z kolonią górniczą, sprawy nie wyglądają dobrze. Z urywanej transmisji, którą otrzymaliśmy przed utratą kontaktu wywnioskować można, iż zostali zaatakowani przez zwierzęta. Górnicy nie potrafili ich zidentyfikować.
To wszystko. Zostało jedno Centrum Dowodzenia oraz Portal Piechoty, przez który zostaliśmy przesłani do bazy wiertniczej. Było nas szesnastu… na początku. Teraz jest tylko ośmiu i to pomimo posiłków, które wysyłali z dowództwa, aby utrzymać naszą liczbę. Jednak nie będę uprzedzać faktów, nie wiem jak długo uda się wszystkim przeżyć.
Z początku wszystko szło gładko. Generał Walls zajął miejsce w Centrum Dowodzenia i zainicjował standardową procedurę rozbudowy bazy. Najpierw, rzecz jasna, pobudowaliśmy w wyznaczonych przez dowódcę miejscach zasilanie, bez którego nasze struktury nie byłby w stanie działać. Następnie przeszliśmy do zbrojowni, Ekstraktorów pozyskujących surowce i laboratorium. Dostaliśmy rozkazy od dowództwa, aby przenieść się dalej, żeby zająć więcej miejsc z węzłem doprowadzającym surowce.
To był nasz pierwszy kontakt. Było ze mną czterech Marines, pozostali poszli budować baterie zasilające w innych pomieszczeniach lub pilnowali bazy. Zaatakowali nas z sufitu z piskiem, jakiego żadne zwierzę nie byłoby w stanie wydać. Czekały tam cały czas! Te paskudztwa zrobiły na nas zasadzkę!
Były tylko dwa, zbiegły z sufitu po ścianach i rzuciły się nam do gardeł. Okazały się szybkie, strasznie szybkie, skakały w koło – nie byliśmy w stanie ich trafić. Gdyby nie zabezpieczenia przed postrzeleniem jednego ze swoich, pewnie pozabijalibyśmy się wzajemnie. Jakimś cudem udało nam się je zabić, straciliśmy jednak dwójkę naszych. Wsparcie dobiegło z bazy jak już było po wszystkim, więc pomogli nam przynieść powrotem ciała – również te obce. Wyglądały jak psy z potężnymi szczękami i pazurami zamiast łap, dzięki którym mogły bez przeszkód biegać po ścianach. Zabezpieczyliśmy bazę działkami strażniczymi, dowódca opracował nam lepszą broń – shotguny, miotacze ognia, granatniki. Dostaliśmy też spawarki, żeby naprawiać sukcesywnie niszczone struktury. Choć każda broń kosztowała nas własne surowce, które zbieraliśmy podczas misji, czasem Generał poświęcił kilka swoich, przeznaczonych na badania nowego uzbrojenia i ulepszeń pancerzy oraz siły rażenia broni, aby zesłać nam oręż.
Mimo wielu godzin walki, udało się nieznacznie poszerzyć nasz teren i zwiększyć mobilność, dzięki portalom fazowym rozłożonym przez Generała w różnych miejscach bazy. Najgorsze były momenty, gdy te przeklęte bestie uszkadzały nam baterie. W całym sektorze gasło światło, latarki ledwo dawały sobie radę z rozświetleniem ciemności. A one właśnie tam siedziały, zaraz za zasięgiem naszego światła. Pojawiały się znikąd, różne gatunki, nie tylko biegające po ścianach, ale widzieliśmy też latające i chodzące na dwóch łapach, jak ludzie, tylko zamiast rąk miały zabójcze szpony.
Naszym wielkim zwycięstwem było przejęcie kolejnego punktu, w którym Generał mógł postawić drugie Centrum Dowodzenia. Dzięki zdwojonej mocy obliczeniowej był w stanie rozpocząć badania nad jetpackami i dwoma rodzajami Exo Pancerzy – z minigunem i mechaniczną ręką oraz podwójnym minigunem. Choć wydatek był naprawdę spory, od razu, gdy zdublowany Exo został opracowany, zakupiłem machinę wraz z dwoma towarzyszami, którzy mieli szczęście również na nie zarobić.