Anarchy Reigns
Dodano dnia 10-02-2013 23:14
Tryb multiplayer jest właśnie główną esencją zabawy w
Anarchy Reigns i jej najmocniejszą stroną. Początkowo, do dyspozycji będziemy mieli tylko kilku wojowników, a ich liczba rosnąć będzie wraz z naszymi postępami w jednoosobowej kampanii. Trzeba przyznać, że postacie w recenzowanym przeze mnie tytule są naprawdę ciekawe i bardzo zróżnicowane. Rozgrywka wieloosobowa oferuje nam możliwość wcielenia się w znacznie więcej bohaterów, niż w trybie fabularnym. Poza Jackiem, Leo i innymi silnymi facetami, możemy także przejąć kontrolę nad którąś z reprezentantek płci odmiennej, bardzo licznie występujących w tym tytule, bądź którymś z ogromnych robotów, będącym jednym z naszych wrogów podczas zabawy jednoosobowej. Gracze, którzy zdecydowali się na zakup edycji limitowanej, otrzymają także w pudełku specjalny, unikatowy kod, umożliwiający zagranie popularną Bayonettą. Jest więc w czym wybierać, a każda z postaci charakteryzuje się własnym stylem, niepowtarzalnymi atakami i specjalnymi cechami, które przydają się na polu walki.
Sterowanie nie jest trudne do opanowania i nawet wykonanie najbardziej skomplikowanych ataków oraz combosów nie powinno sprawiać większych kłopotów po dłuższym zapoznaniu się z mechaniką. Jest to typowy slasher, dlatego najważniejsze będzie tutaj jak najszybsze zadanie wielu silnych ciosów. W ferworze walki nie ma miejsca na podziwianie animacji ataków czy technikę. Prawdę powiedziawszy, czasem sukcesem jest nawet dostrzeżenie własnej postaci w ogniu szaleńczej potyczki i wymiany uderzeń. Tryb multiplayer oferuje nam wiele trybów rozgrywki, od klasycznego pojedynku jeden na jednego, poprzez walki drużynowe, „capture the flag”, aż po „battle royale”, kiedy na jednej mapie może walczyć każdy z każdym, z aż szesnastu wojowników. Zamieszanie na ekranie jest naprawdę ogromne i nie sposób opisać tego szaleństwa, jakie dzieje się wówczas na planszy. Jak wspominałem we wstępie, typowa anarchia. Niestety, o ile zagranie w klasyczny deatmatch czy „battle royale” nie jest większym problemem, to znalezienie partnerów do bardziej skomplikowanych i mniej „oklepanych” trybów, graniczy z cudem. Sam byłem bardzo ciekawy jak wygląda „capture the flag” w tego rodzaju grze. Niestety okazało się, że sprawdzenie tego jest niemożliwe, ponieważ nie znalazł się żaden chętny. Totalnym nieporozumieniem i krytycznym błędem jest natomiast ograniczenie trybu rozgrywki wieloosobowej jedynie do Internetu. Gracze, którzy wolą rywalizować na jednej konsoli, a nie w sieci, powinni darować sobie ten tytuł, ponieważ będą mocno rozczarowani.
Kolejnym mankamentem
Anarchy Reigns jest oprawa graficzna, która niestety stoi na bardzo niskim poziomie i w żadnym razie nie korzysta z wielkiej mocy konsol nowej generacji. Ubogie, powtarzalne lokacje, bardzo niskiej jakości postacie i wylewające się zewsząd hordy identycznych przeciwników, potrafią naprawdę odrzucić od ekranu. Rozumiem, że grafika nie jest najważniejszym elementem w tego typu produkcjach, ale jakieś, minimalne normy przyzwoitości powinny zostać zachowane. Gdyby chociaż jeden z elementów stał na wysokim, szczegółowym poziomie… Niestety, w tym przypadku cała grafika jest jedną, wielką porażką i nie warto o niej mówić. Dużo lepiej sprawa ma się z oprawą dźwiękową, która reprezentuje jakiś poziom. Nie jest to nic wielkiego i wybitnego, ale w zestawieniu z oprawą wizualną, wypada bardzo dobrze, chociaż uwierzcie mi, że to naprawdę niewielka pochwała.