Red Orchestra 2: Heroes of Stalingrad
Dodano dnia 29-09-2011 16:25
Czerwona Orkiestra to gra zawierająca elementy realistyczne, na pewno nie jest to klon
Call of Duty. Tutaj jeden strzał zazwyczaj kończy żywot, no chyba że mamy farta i wrogi snajper trafił nas w miejsce, które możemy jeszcze opatrzyć. W dodatku ciężko znaleźć takiego kampera, gdyż dobrze zakamuflowany człowiek, potrafi bardzo łatwo zlać się z otoczeniem. Broń możemy podeprzeć o elementy środowiska, dzięki czemu uzyskamy lepszą stabilność karabinu, a co za tym idzie lepszą celność. Realizmem przesiąknięty jest także interfejs - nie widzimy na ekranie ile mamy pocisków w magazynku, możemy to jednak sprawdzić, wtedy kierowana przez nas postać wyjmuje magazynek i waży go w ręce lub przekręca zamek w karabinie i sprawdza czy pocisk jest w komorze. Nie wiemy też ile mamy zdrowia, ale jest to mało ważne, bo zazwyczaj gdy zostaniemy trafieni to już się z tego nie wyliżemy. Mimo realizmu jaki gra oferuje, produkcja ta jest przystępniejsza od poprzedniej części, przynajmniej osobiście czuje się lepiej w drugiej odsłonie Red Orchestry, która wydaje się przyjemniejsza i łatwiejsza do opanowania.
Twórcy zaimplementowali bardzo wygodny, prosty i genialny zarazem system osłon. Wystarczy wcisnąć jeden przycisk aby przykleić się do ściany, a jeśli chcemy się wychylić z karabinem przygotowanym do strzału wystarczy podejść do krawędzi i wcisnąć PPM. Wszystko oglądamy z perspektywy pierwszoosobowej, strzelając na ślepo nie widzimy w co strzelamy. Nie trzeba opanowywać jakiejś skomplikowanej klawiszologii, wszystko rozgrywa się za pomocą paru przycisków, co nie odwraca uwagi od sytuacji na polu bitwy. A gdy na plac boju wjadą czołgi, lepiej się schować o ile nie mamy w zanadrzu rusznicy przeciwpancernej bądź granatów przystosowanych do niszczenia pojazdów opancerzonych. Każda ze stron posiada po 1 modelu czołgu - sowieci mają swoje sławne i T34, a naziści PzKpfw IV, każdy o zbliżonej sile ognia. Jako członek załogi możemy swobodnie zmieniać stanowiska, podczas której towarzyszy temu animacja. Możemy zobaczyć co robi kolega obok, może właśnie ładuje działo, a może już dawno nie żyje. Jeśli któryś z załogantów zostanie ranny z pewnością zaplami wnętrze pojazdu krwią co jeszcze dodaje grze realizmu. Wnętrza czołgów są szczegółowo odwzorowane i wyglądają po prostu fenomenalnie. Sterowanie kupą stali to też nic trudnego, możemy jako dowódca wyglądać przez wizjery i nakazywać kierunek jazdy, co jednoznaczne jest gdybyśmy sami pełnili rolę kierowcy.
Map na których stoczymy niezapomniane bitwy jest sporo, wśród których znajdzie się
Dom Pawłowa (jeśli ktoś pamięta w
Call of Duty podczas kampanii rosyjskiej zdobywaliśmy ten wielopiętrowy dom), czy
Apartamenty, które są wierną kopią lokacji
Danzig z pierwszej części
Red Orchestra. Na mapach pełno jest zniszczonych budynków, wszędzie leży gruz, zniszczone czołgi są przy każdej uliczce, okopy, bunkry i wiele innych elementów otoczenia zapewniających osłonę dla żołnierzy - od razu czuć, że to Stalingrad. Wielopiętrowe domy, zrujnowane i zniszczone, a gdzieś w środku czai się snajper czyhający na nasze życie, bądź kaemista ulokowany w strategicznym punkcie kosi wrogów jak kaczki. Lokacje są naprawdę dobrze skonstruowane, pozwalają na użycie taktyki, zakradnięcie się do wroga i niespodziewaną eliminację. Są różne kombinacje jednostek, które mogą brać udział w starciu na mapie - piechota, piechota + czołgi oraz 1 mapa typowo czołgowa, na której znajdują się tylko stalowe bestie. Prawie jak w
World of Tanks.
Unreal Engine 3 wiecznie żywy
Grę napędza znany chyba całemu światu
Unreal Engine 3. Twórcy olali sobie totalnie sprawę optymalizacji kodu gry - ta się po prostu sypie, zacina się, przerywa jak istny pokaz slajdów. Mimo to, produkcja w zamian nie oferuje jakiejś cudownej grafiki, oprawa odstaje od czołowych tytułów. Autorzy prawdopodobnie widzą swój błąd, gdyż dość często wypuszczają aktualizacje, oby doprowadzili ten tytuł do ładu zanim na arenę wkroczy
Battlefield 3 i
Call of Duty: Modern Warfare 3.