Tomb Raider 2013
Dodano dnia 06-03-2013 01:00
Jak już wspomniałem, szeroko reklamowany „
survival” to marketingowy bełkot i nic więcej. Na czym polega więc zabawa? Głównie na wykonywaniu kolejnych zadań i posuwaniu akcji do przodu. W gruncie rzeczy wygląda to tak, że przemieszczamy się z punktu A do B i zabijamy. Idziemy raz po relatywnie prostym terenie, innym razem czeka nas dużo skakania i wspinania, z czego zresztą seria słynie. By sobie w tym pomóc używamy rozciągniętych na poziomach lin czy swojego czekana, a w późniejszej części gry innych ułatwień, które zostaną nam zaoferowane przez wyspę.
Cała sekcja platformowa jest wierną kopią
Uncharted z paroma dodatkami wynikającymi z koncepcji tejże produkcji. Samo założenie jednak jest dokładnie identyczne – ma być nie tylko efektywnie, ale przede wszystkim efektownie. Dlatego też producenci zaserwowali nam ogromną ilość filmowych, oskryptowanych scen, które okraszono prostymi
Quick Time Eventami. Gdy jaskinia się wali lub most składa się niczym domek z kart, zostaniemy poproszeni o wciśnięcie odpowiednich klawiszy, a gdy to już uczynimy poprowadzimy akcję do przodu. Tak wygląda mniej więcej 95% największych sekwencji w tej grze, a poziom ich filmowości oraz totalnego braku realizmu bije na głowę wszystkie
CoDy razem wzięte. Lara potrafi wszystko, a i zniesie każdy możliwy ból. Realizm jest tutaj na poziomie filmów o Jamesie Bondzie. Kto by się jednak tym przejmował? Liczy się zabawa, a nowy
Tomb Raider serwuje nam jej dużą ilość.
W grze oczywiście nie zapomniano o strzelaniu, którego również jest mnóstwo. O ile na początku sekwencji strzelanych jest dość mało, o tyle później mamy prawdziwe
Call of Duty. W sekcjach tych również widać ewidentną miłość do serii o
Nathanie Drake'u, którą przyprawiono pewnymi elementami z innych, podobnych tytułów.
Gdy zbliża się niebezpieczeństwo czy to w postaci ludzi, czy też zwierząt,
Lara charakterystycznie przykuca i wyciąga łuk. Oznacza to tyle, że zaraz zacznie się zabawa. Jeśli nie mamy ochoty na dużą wymianę ognia, to często możemy jej uniknąć. Wystarczy tylko umiejętnie zachodzić przeciwników od tyłu i po cichu eliminować. Gra za „ciche akcje” wynagrodzi nas punktami doświadczenia oraz mniejszą liczbą przeciwników w sektorze, w którym właśnie jesteśmy. Gdy jednak już dojdzie do wymiany ognia, Lara nie jest bezbronna. Do dyspozycji mamy cztery rodzaje uzbrojenia: broń krótką, strzelbę, karabin maszynowy i mój ulubiony łuk, który ma być znakiem rozpoznawczym zrestartowanej serii
Tomb Raider. Wszystkie elementy śmiertelnego ekwipunku możemy oczywiście udoskonalać za pomocą surowców znalezionych na wyspie. Pozwoli to zwiększyć skuteczność i śmiercionośność.
Sama walka jest ciekawa i niestety relatywnie łatwa. Przeciwnicy nie grzeszą inteligencją, co objawia się uporczywym wbieganiem wprost pod lufę czy kiepskim chowaniem się. By wyrównywać nieco szanse, atakują nas wielkimi grupami i potrafią znieść całkiem dużo kul. Generalnie jednak Lara bez problemu radzi sobie z wrogami, jeszcze zanim się do niej zbliżą. Jeśli to jednak nastąpi, mamy kilka ruchów specjalnych jak uniki, czy w późniejszej części gry kontry, pozwalające spowolnić lub w ekstremalnych sytuacjach uśmiercić przeciwnika. Brakuje tutaj niestety otwartej walki wręcz. Nie możemy okładać przeciwników bronią białą i gołymi rękami, czego szczerze powiedziawszy nie rozumiem. Skoro kopiujemy niemal wszystko z innych gier, to weźmy też inne wartościowe elementy.
Nasza bohaterka posiada tzw. „
Instynkt Lary”, pokazujący elementy otoczenia, z którymi możemy wejść w interakcje oraz podświetla wrogów. Pozwala to precyzyjnie lokalizować oponentów, ale również szukać elementów świata, których możemy użyć przeciwko nim, jak np. lampa naftowa - trafiona może spaść na przeciwnika i widowisko uśmiercić go w ogniu. Ogólnie rzecz ujmując, cały system walki, choć mało nowatorski i pozbawiony jakichś wyjątkowych elementów, zrealizowano bardzo dobrze. Akcja jest dynamiczna, ale przy tym nie chaotyczna. Świetnie wkomponowuje się w resztę zabawy.