Guild Wars 2
Dodano dnia 14-09-2012 12:18
W Tyrii po raz pierwszy postawiłem swą nogę wiele lat temu, na długo, zanim pojawiły się pierwsze pogłoski o smokach. Na kolejne kilka wiosen też mnie zatrzymała i nie chciała pozwolić odejść, gdyż raz po raz padał na nią nowy cień zagłady, czy to od strony Shiro Tagachi, czy Abbaddona. Gdy wreszcie odwołałem swoje nieumarte sługi znad stygnącego cielska Wielkiego Niszczyciela, usunąłem się w cień. Skończyła się era herosów. Tyria stała się na nowo cicha, spokojna i dobitnie nudna. Tak nudna, że postanowiłem udać się na spoczynek, który znają tylko martwi. Oddałem się w zimne objęcia Grentha, aby powrócić, gdy nadejdzie czas.
Ja, tak samo jak mój nekromanta, znudziliśmy się pierwszą częścią Guild Wars po przejściu Eye of the North, gdy został nam już tylko żmudny, powtarzany do znudzenia farm. Gra poszła w odstawkę, a ja czekałem. Chłonąc wszystkie pojawiające się informacje o nadchodzącej drugiej części, za każdym razem, gdy mój entuzjazm obniżał się przez zbyt długie czekanie, pojawiało się coś nowego, co ponownie podnosiło ciśnienie i wyzwalało tęsknotę za grą.
Aż w końcu, stało się!
Trudne dobrego początki
Zaithan! Imię to szepnął do mego ucha sam Grenth. Nadszedł ponownie czas wielkich bohaterów, tego, by Tyria zatrzęsła się, nie tylko od kroków wielkiego smoka Zaithana, lecz i od tupotu stóp milionów z nas, którzy rzucą mu wyzwanie! Nadszedł mój czas. Ześlij mi Grenthcie, nowe ciało, abym mógł znów kroczyć wśród żywych.
Najpierw po instalacji, przyszedł czas na pobranie nowych patchy, co zajęło niemal 30 minut czekania. Trudno, po tylu latach to tylko nic nie znacząca chwilka! Gdy już pasek pobierania doszedł do końca, prędko kliknąłem na „Log in” i… tyle. Przez następne kilka godzin serwery gry były tak przeciążone, że zwyczajnie nie dało rady się zalogować i wejść. Cudem udało mi się powstrzymać przed wyrzuceniem monitora przez okno, jednak dotrwałem.
Futro, liście i skóra
Grenth zezwolił mi przenieść mego ducha do nowego ciała, gdyż stara powłoka zdążyła już się rozłożyć przez upływ czasu. Nie byłem do niej jednak przywiązany, więc nie odczułem najmniejszego żalu, tym bardziej, że do mojej dyspozycji zostały oddane inne rasy zamieszkujące Tyrię.
Kreator postaci zdecydowanie wybiega ponad to, co prezentowała nam pierwsza część. Nareszcie nie jesteśmy ograniczeni do wyboru jedynie ludzi, którzy nic ciekawego do rozgrywki nie wnoszą, bo przecież są po prostu nudni. Dostajemy pięć ras, które zdecydowanie różnią się od siebie, nie tylko wyglądem, ale również miejscem początkowym, a co za tym idzie, dużą częścią fabuły oraz kilkoma unikalnymi skillami (dla przykładu, ludzie mają dane błogosławieństwa bogów, Sylvari natomiast korzenie oplatające wroga itp.).
Charry, przetłumaczone w pierwszej części na Popielców, są rasą przypominającą kudłate, człekokształtne wilki. Odrzucili wszystkich bogów, nazywając samych siebie najpotężniejszą bronią Tyrii. Charakteryzują się agresywnością i nienawiścią do niemal wszystkiego, co obce, a zarazem wykazują silne poczucie honoru. Zaczynają grę w Black Citadel, stolicy wyglądającej jakby wzniesiona została na wysypisku śmieci. Osobiście, uważam ją za najbrzydsze miasto w grze - jest brudne, zardzewiałe i chaotyczne.
Kolejną rasą są Asury, czyli małe stworzenia przypominające krzyżówkę gremlina z myszą. Technologicznie zaawansowane, szczycą się swoim intelektem i traktują wszystkich, nie tylko inne rasy, ale i siebie nawzajem, z poczuciem wyższości. Zaczynają grę w Rata Sum, interesującym mieście, pełnym mechanicznych golemów, z unoszącymi się w powietrzu kamieniami i rdzeniami mocy. Prywatnie nie przepadam za karłowatymi rasami w grach, jednak zdecydowanie lepiej prezentują się Asury niż takie gnomy, przynajmniej przypominają bardziej zwierzę, niż człowieka.
Nornowie natomiast, to rasa wielkich ludzi zamieszkujących góry, których świat kręci się wokoło nordyckich klimatów. Każdy przedstawiciel tego gatunku dąży do zdobycia chwały i sławy, na którą zasłużyć musi wyczynami wykraczającymi poza umiejętności zwykłych śmiertelników.