Zaproponuj newsa Zarejestruj się Zaloguj się Zaloguj z Facebook.com Odzyskaj hasło
Profil na Facebook.com Profil na Facebook.com Profil Twitch.tv
Szukanie zaawansowane

LISTA RECENZJI

Karaoke for Fun: Rock

Dodał: Łukasz "JoHnyW" Wolski | 30-11-2009 00:24

Let’s Rock?! „Karaoke for Fun: Rock” to kolejna odsłona karaoke od polskiego studia Techland. Tym razem otrzymujemy 20 kawałków utrzymanych w rockowych klimatach. Jakościowo „Rock” nie odbiega od innych produktów z tej serii. Śpiewamy tekst wyświetlany na ekranie, a w tle przygrywa nam muzyka w jakości przypominającej format MIDI. Na ekranie poza tekstem wyświetlane są statyczne tła utrzymane w pasującej do gatunku muzycznego stylistyce. W grze nie mamy możliwości odsłuchania kawałków w oryginale, o teledyskach już nie mówiąc. Oczywiście byłaby to miła opcja, ale nie ma takiej potrzeby, gdyż karaoke to „pusta orkiestra” i najważniejszy jest śpiew i dobra zabawa. Nic innego się nie liczy („Nothing Else Matters”). Komputer Osobisty kontra odtwarzacz DVD

Komentarze | czytaj więcej

Starshine: Tajemnica Sosnowego Wzgórza

Dodał: Łukasz "Jerycho" Służałek | 30-11-2009 00:15

Zbliżające się święta po raz kolejny zapalają nam żółtą lampkę nad głową, czym obdarować najbliższych (lub w skrajnych wypadkach kim ;-) w ten jeden, magiczny wigilijny wieczór. Na myśl zapewne przychodzą różne pomysły, lecz nie ukrywajmy - lwia część rodziców, zdecyduje się na kupno jakiejś gry komputerowej dla swojej pociechy. Nie mnie oceniać, czy jest to rozsądne czy nie, takie są fakty. W każdym razie, niewielki problem jest w przypadku prezentu dla chłopca, a co w takim razie z jakąś grą dla dziewczynki? Czy w tym wypadku z pomocą przychodzi nam Starshine? A jeśli tak, to z jakim skutkiem? Na powyższe pytania postaramy się odpowiedzieć w niniejszej recenzji.

Komentarze | czytaj więcej

Starshine: Tajemnica Gwiezdnych Jeźdźców

Dodał: Łukasz "Jerycho" Służałek | 30-11-2009 00:15

Zbliżające się święta po raz kolejny zapalają nam żółtą lampkę nad głową, czym obdarować najbliższych (lub w skrajnych wypadkach kim ;-) w ten jeden, magiczny wigilijny wieczór. Na myśl zapewne przychodzą różne pomysły, lecz nie ukrywajmy - lwia część rodziców, zdecyduje się na kupno jakiejś gry komputerowej dla swojej pociechy. Nie mnie oceniać, czy jest to rozsądne czy nie, takie są fakty. W każdym razie, niewielki problem jest w przypadku prezentu dla chłopca, a co w takim razie z jakąś grą dla dziewczynki? Czy w tym wypadku z pomocą przychodzi nam Starshine? A jeśli tak, to z jakim skutkiem? Na powyższe pytania postaramy się odpowiedzieć w niniejszej recenzji.

Komentarze | czytaj więcej

Theatre of War 2: Afryka

Dodał: Michał "Czarny_Wilk" Grygorcewicz | 25-11-2009 11:05

Dziennik sierżanta Johna Kovalsky’ego, 14 marca 1943r.

Komentarze | czytaj więcej

Dragon Age: Początek

Dodał: Robert "Jojo" Trzos | 21-11-2009 13:51

Od czasu ogłoszenia przez zespół Bioware rozpoczęcia prac nad „Dragon Age: Początek”, wszyscy fani erpegów czekali z przejęciem na premierę. Tytuł ten miał być zrealizowany w oparciu o słynne już „Wrota Baldura” („Baldur’s Gate”), co niezwykle wysoko postawiło poprzeczkę. Spore oczekiwania graczy moim zdaniem nie zostały zawiedzione. „Dragon Age: Początek” spokojnie zainteresuje i sprosta wymogom nawet najbardziej wybrednych graczy.

Komentarze | czytaj więcej

GT-R 400

Dodał: GIEROmaniak.pl | 14-11-2009 10:27

            City Interactive jest takim wydawcą, którego poziom wydawania gier stoi na niesamowicie nierównym poziomie. Ten wydawca potrafi wydać w niskiej cenie chociażby tak wspaniałe gry jak serie przygód Sherlocka Holmesa, potrafi również niestety uraczyć nas totalnymi klapami. Tym razem nasza rodzima firma poczęstowała nas nową produkcją w dziedzinie gier komputerowych. Te nowe dzieło nosi nazwę „GT-R 400” i są to wyścigi, która swoją premierę miały w roku 2006., mimo tego to przecież nie musi być tak źle…

Komentarze | czytaj więcej

Bionic Commando

Dodał: GIEROmaniak.pl | 04-11-2009 18:09

            W roku 1987 na automatach pojawiła się gra pod tytułem Bionic Commando. Sukces automatowej wersji gry, spowodował że rok później na konsole NES, wydany została sequel tej produkcji. Bionic Commando opowiadał historię pewnego, bionicznego komandosa, który za pomocą swoich zdolności, oraz metalowej ręki z ukrytym hakiem rozprawiał się ze złem. Właśnie na rynku ukazała się nowa gra nosząca taki sam tytuł jak produkcja z końcówki

Komentarze | czytaj więcej

Batman Arkham Asylum

Dodał: GIEROmaniak.pl | 28-10-2009 14:40

Batman. Któż nie kojarzy tej postaci? Bohater ten stworzony przez Boba Kane’a oraz Billa Fingera wpisała się w naszą kulturę dzięki komiksom wydawanym przez DC Comics. Osoba Bruce’a Wayne’a, w nocy wcielającego się w postać człowieka – nietoperza i walczącego w obronie miasta Gotham tak spodobała się ludziom, że do dnia dzisiejszego, oprócz opowiadać komiksowych, Batman doczekał się wielu filmów kreskówek, oraz gier komputerowych. Dzisiaj wszyscy fani wirtualnej rozrywki, dzięki tej niezwykle ciekawej postaci i studiu Rocksteady, oraz Eidos mogą cieszyć się kolejną produkcją opowiadającą o człowieku – nietoperzu, noszącą nazwę Batman: Arkham Asylum. Nowa przygoda Batmana rozpoczyna się tradycyjnie w mieście Gotham, kiedy to najbardziej znany wszystkim wróg człowieka – nietoperza, Joker postanawia napaść na ratusz. Obrońca miasta w niezwykle łatwy sposób unieszkodliwia przeciwnika i udaje się z więźniem do zakładu dla obłąkanych, Arkham. Joker ma zostać odtransportowany do swojej celi, jednak Batman zaniepokojony zbyt łatwą potyczką, przeczuwa spisek i postanawia osobiście dopilnować uwięzienia szaleńca. Kiedy tylko Joker zostaje przekazany strażnikowi mającemu zaprowadzić go do celi, niepokój Bruce’a Wayne’a okazuje się w pełni uzasadniony. Joker bowiem neutralizuje strażnika, i wykorzystując fakt, że w Arkham znajdują się również przeniesieni tymczasowo z pobliskiego więzienia gangsterzy, organizuje bunt i przejmuje kontrolę nad całym kompleksem, uwalniając z cel wszystkich wrogów Batmana. Nasz bohater zostaje zupełnie sam i oprócz przetrwania musi również zaprowadzić porządek w zakładzie. Historia zarysowana w grze, prezentuje się naprawdę bardzo dobrze i trzyma w napięciu do samego końca. Autorzy fabuły nie poszli na łatwiznę by oprzeć się na fabule znanej, z któregoś z filmów, bądź prostym schemacie, wedle którego przyjdzie nam walczyć z kolejnymi przeciwnikami w obronie miasta. Twórcy wysilili się na własną opowieść, którą trzeba przyznać zrealizowali po mistrzowsku, znakomicie oddając klimat komiksów od DC. Kolejną kwestią, która idealnie wpisuje się w grę, jest genialnie oddany klimat komiksów. Mrocze krajobrazy, mgły, cienie, dziesiątki trupów, oraz pozostawione gdzieniegdzie przez Jokera elementy cyrkowe, zabawowe tworzą niesamowite uczucie klimatu panującego w Arkham. W głowie gracza uczucie strachu miesza się ze śmiechem, dzięki towarzyszących nam przez całą podróż uwag i komentarzy Jokera. Naprawdę coś niesamowitego, czego nie da się opisać słowami, to trzeba zobaczyć na własne oczy. Podczas gry, wydarzenia obserwujemy z perspektywy trzeciej osoby, z kamery umieszczonej za plecami Batmana. Twórcą wielki plus należy się za bardzo proste i łatwe w obsłudze i opanowaniu sterowanie, nawet za pomocą klawiatury i myszki. Podczas eksplorowania lokacji, poruszamy się tradycyjnie za pomocą klawiszy kierunkowych, kiedy jednak dochodzi do starcia z przeciwnikami, „prostota” okazuje się rozwiązaniem genialnym i najlepszym możliwym. Wszystkie ruchy podczas walki obsługujemy właściwie tylko za pomocą dwóch przycisków myszki, odpowiedzialnych za wyprowadzanie ciosów. Klawisze te, w połączeniu z „ctrl”, odpowiedzialne również są za kontry, oraz nokautowanie przeciwników. Oznacza to, że by skutecznie walczyć nie musimy uczyć się całej masy kombosów, i łamać sobie palców na ich wykonywaniu. Wykonywanie ciosów uproszczone zostało do dwóch klawiszów, jednak w żadnym razie, nie ma tutaj mowy o prostocie i zbyt ubogości technicznej. Proszę mi wierzyć, walka w grze sprawdza się genialnie i oddana została w sposób idealny z duchem komiksu i serią kreskówek. Podczas naszej misji najczęściej przyjdzie nam walczyć z ludźmi z gangu Jokera, oraz szaleńcami wypuszczonymi z cel. Kiedy walka z nieuzbrojonym rywalem wydaje się bułką z masłem, to konfrontacja z uzbrojonymi przeciwnikami jest już prawdziwym wyzwaniem. Komputerowi przeciwnicy są bardzo inteligentni, a Bruce Wayne jest tylko człowiekiem, dlatego kilka strzałów z broni palnej zabije naszego bohatera. Podczas konfrontacji z uzbrojonymi wrogami niezbędne będzie umiejętne wykorzystanie kamuflażu, oraz gadżetów Batmana. Człowiek – nietoperz doskonale wykorzystuje swój kamuflaż, oraz osłonę nocy, by zaatakować z ukrycia niczego nie spodziewającego się bandyty, czy za pomocą batorangu, zamroczyć go, lub wytrącić mu broń. Batman: Arkham Asylum nie jest zwykłym, tępym mordobiciem gdzie tylko przemy przed siebie. Produkcja ta wymaga intensywnego myślenia i taktyki, niczym w serii Metal Gear Solid. Oczywiście, oprócz zwykłych sługusów Jokera, na swojej drodze spotkamy wielu bossów, w osobach znanych z komiksów wrogów Batmana, na każdego z nich przyjdzie obrać nam inną taktykę i sposób walki. Szczególnie interesująco zrealizowana jest walka ze Strachem na wróble, który potrafi wnikać w umysł Batmana.Oczywiście, oprócz eliminowania kolejnych fal wrogów przyjdzie nam robić wiele innych rzeczy. Będziemy musieli wspinać się po linie, unikać zauważenia przez przeciwników, ratować strażników i naukowców, oraz badać ślady. W tym ostatnim aspekcie bardzo przydaje się tzw. „tryb detektywistyczny”, podczas którego widzimy oczami Batmana. Możemy wtedy dostrzec ukryte elementy, sprawdzić rozmieszczenie i uzbrojenie niewidocznych gołym okiem wrogów, czy zebrać ślad w postaci zapachu, czy związku chemicznego, który pozwoli nam trafić na poszukiwaną osobę, lub miejsce. Oprócz tego, w czasie zabawy przyjdzie nam zbierać wiele bonusów, w postaci niszczenia chodzących szczęk Jokera, zbierania trofeów, Człowieka – zagadki, czy archiwalnych nagrań z pacjentami, oraz zapisów ukrywających sekrety zakładu Arkham. Zebrane podczas zabawy punkty, możemy wymieniać na ulepszanie naszego bohatera, kupując lepsze techniki, bądź ulepszając już posiadane. Dodatkowo, wielką gratką dla fanów Batmana jest zdobywanie biografii i profilów występujących w grze postaci. W całej grze fani bohatera od DC znajdą naprawdę wiele odniesień i twarzy znanych z komiksów. Oprócz wspomnianych już powyżej Jokera, Stracha na wróble i Człowieka – zagadki spotkamy takie postaci jak między innymi, komisarz Gordon, Oracle, Harley Quinn, Bane, Trujący Bluszcz, Zsasz i Killer Crock. Dodatkowo, bardziej dociekliwi i obeznani w temacie fani, będą w stanie dostrzec masę motywów, odwołujących się do komiksów o Batmanie. Na ogromną pochwałę zasługuje również oprawa audio/wizualna tytułu. Programiści wykonali naprawdę masę dobrej roboty. Grafika mimo, dosyć niskich wymagań sprzętowych wygląda naprawdę rewelacyjnie, nie tylko na najwyższym poziomie detali. Możemy dostrzec realistycznie falującą pelerynę Batmana podczas biegu, zadrapania na kostiumie i mimikę twarzy. Również wykonanie lokacji zasługuje na pochwałę. Otoczenie wygląda naprawdę realistycznie i bardzo mroczno, w lokacjach widać bardzo dużo szczegółów, a całość owiana jest tajemnicą. Klimat potęguje znakomicie skomponowana muzyka, zmieniająca się w stosunku do wydarzeń w grze. Odgłosy wystrzałów, uderzeń i wszelkie inne efekty dźwiękowe również stoją na wysokim poziomie. Cenega zaoferowała nam polską wersję kinową, za co należy się wydawcy wielki plus. Oryginalny dubbing jest zrealizowany po prostu fenomenalnie, głosów postaciom użyczyli aktorzy znani z kreskówki, co w praktyce brzmi naprawdę wspaniale. Podsumowując, mamy do czynienia z grą naprawdę wybitną i genialną, która na stałe powinna zapisać się w historii gier komputerowych. Nieskomplikowana na siłę, ale wymagająca myślenia i mądrego działania, ale i również otwartej, zręcznościowej walki przygoda, przykuje do komputera każdego, niezależnie czy jest się fanem komiksowego bohatera, czy nie. Dodatkowo, cała masa dodatkowych opcji i nagród do odblokowania sprawi, że Batman: Arkham Asylum na długo nie pozwoli się nam oderwać od monitora, a kiedy już odkryjemy wszystko, z wielką chęcią powrócimy jeszcze raz do zakładu Arkham. Co, tu dużo mówić. Ludzi z Rocksteady Studio stworzyli grę po prostu idealną w swoim gatunku, w którą powinien zagrać każdy, niezależnie od stosunku do Człowieka – nietoperza. Jeżeli ktoś jeszcze waha się nad zakupem gry, niech przestanie i szybko uda się do sklepu. Naprawdę warto!

Komentarze | czytaj więcej

Uncharted 2: Among Thieves

Dodał: Łukasz "JoHnyW" Wolski | 27-10-2009 13:16

WstępNaughty Dog, decydując o kontynuowaniu „Uncharted”, podjęło się bardzo trudnego zadania. Druga część, aby osiągnąć sukces, musi być zdecydowanie lepsza od poprzednika, który wysoko zawiesił poprzeczkę. Autorzy mogli iść na łatwiznę i zaserwować fanom odgrzany kotlet. Jednak tego nie zrobili i postanowili stworzyć tę grę niemal od początku. W taki sposób powstał nowy silnik graficzny, „Engine Naughty Dog 2.0”, dzięki któremu ich dzieło wygląda obłędnie. „Uncharted 2: Among Thieves” prezentuje bardzo wysoki poziom, mimo iż wychodzi naprzeciw aktualnym trendom w elektronicznej rozgrywce. Nie ma tutaj szeroko otwartej przestrzeni, ani nie można zniszczyć wszystkiego, co stanie na naszej drodze. W zamian za to mamy bardzo dobrą fabułę, która zawstydza niejeden film rodem z Hollywood. Naughty Dog udowodniło, że aby zrobić ponadczasową grę, wcale nie trzeba podążać za trendami. „Uncharted 2” takie właśnie jest i sądzę, że jeszcze wiele lat po śmierci konsol obecnej generacji wielu z nas będzie wspominało tę grę z łezką w oku. Mimo, iż z bohaterami nie utożsamiamy się tak mocno, jak np. w „Metal Gear Solid”, to i tak gra wciąga równie mocno. Krótko mówiąc, została wykonana zgodnie z wytycznymi, jakie pozostawił po sobie słynny reżyser filmowy – Alfred Hitchcock. Stworzono ją tak, by widz (w tym wypadku gracz) nie chciał oderwać oczu od ekranu. Grając w „Uncharted 2” mamy wrażenie, jakbyśmy uczestniczyli w filmie akcji z najwyższej półki. Na uzyskany efekt składa się wiele czynników. Postaram się przybliżyć wszystkie bez zdradzania szczegółów fabuły.„Na początku był chaos”, czyli FabułaGrę rozpoczynamy gdzieś w Himalajach. Nasz bohater – Nathan Drake, budzi się całkowicie poobijany w wagonie, który zwisa tuż nad przepaścią i stopniowo się przesuwa. Jedno jest pewne, nasz bohater musi się z niego wydostać. Wspinaczka po różnych elementach pociągu, odrywających się i spadających, pompuje do naszych żył sporą dawkę adrenaliny. Gdy Nathanowi udaje się wreszcie wyjść z pociągu, ten poetycko runie w dół. Panuje rozkojarzenie, wszędzie porozrzucane są palące się szczątki maszyny. Nasz bohater wykopuje spod śniegu jakiś tajemniczy, niepokojąco wyglądający przedmiot, po czym zaczyna wspominać. Wszystko zaczęło się w Grecji, w barku umiejscowionym na plaży. Jak się okazuje, Nate wciąż pragnie poszukiwać zaginionych artefaktów, mimo iż dzięki swoim odkryciom już dawno stał się bogaty. Wtem pojawia się okazja rozwiązania tajemnicy, związanej z wizytą Marco Polo na Dalekim Wschodzie. Z Europy wypłynęło 14 statków, a na nich sześciuset marynarzy. Wrócił tylko jeden okręt z załogą liczącą kilkanaście osób. Najbardziej niepokojący jest fakt, iż Marco Polo prowadził bardzo szczegółową dokumentację swoich podróży, jednak ten „szczegół” dziwnym trafem pominął. Pierwszy ślad zmusza nas do włamania się do muzeum w Istambule. Fabuła z każdą kolejną sekundą staje się coraz lepsza i uwierzcie mi, nawet, jeżeli gdzieś w połowie gry macie wrażenie, że wszystko wiecie, to jesteście w błędzie. Oczywiście nie mogę zdradzić, co stanie się później, ale przełom w rozgrywce można porównać do tego z pierwszej części, gdy w jednej chwili stawała się zupełnie inną grą.Grafika, filmowy sposób przedstawiania akcji oraz zjawiska, których nie da się opisaćGrafika prezentuje się wręcz doskonale. Nie widać różnicy między scenami przerywnikowymi, a właściwą akcją. Przez cały czas mamy wrażenie, że uczestniczymy w wydarzeniach. Osoby postronne przyglądające się naszym poczynaniom często zadają pytania typu: „ty już grasz, czy to filmik?”. „Uncharted 2” jest po prostu interaktywnym filmem, który pozostaje bardzo grywalny, a jednocześnie widowiskowy. Tak oto na naszych oczach realizuje się proces zanikania granic między filmem, a grą. Nasz bohater odwiedzi różne miejsca na kuli ziemskiej. Każde z nich ma własny klimat i jest zupełnie inne. W Himalajach z najpiękniejszym śniegiem w historii gier wideo kontrastują kolorowe osady tybetańskie, w których żyje specyficzna ludność. Tureckie muzeum absorbuje rozmaitymi cieniami, w których można się ukryć. Akty, które rozgrywają się na Borneo przypominają krajobraz z pierwszej części gry, co pozwala uwidocznić postęp graficzny, jaki nastąpił od 2007 roku. Ogarnięty działaniami zbrojnymi Nepal urzeka nas pięknie wyglądającymi wrakami samochodów, rozsypującymi się budynkami oraz bogato wystrojonymi świątyniami. Nie są to wszystkie miejsca, które zwiedzimy. W każdym z nich obecna jest gra świateł, niezbyt dużo zniszczalnych elementów otoczenia. We wszystkich lokacjach dzieje się bardzo wiele, ale nawet w obliczu zagrożenia, takiego jak kule nadlatujące ze wszystkich stron, walące się ściany budynków i wybuchające beczki z gazem, animacja nie zwalnia, jest płynna, choćby nie wiem co się działo. Za to i za wiele innych rzeczy, których nie da się opisać należą się brawa dla ojców i matek tej gry. Na tę piękną całość składają się setki detali, takich jak ptaki rozlatujące się we wszystkie strony podczas nagłego wystrzału, zniekształcające się poręcze, łamiące się deski czy rozwalony sedes, z którego woda zalewa cały budynek. Gra ma w sobie także „to coś”, co sprawia, że do wirtualnych miejscówek nieświadomie powracamy podczas codziennych zajęć, gdy na chwilę zamkniemy oczy. Jedyne błędy, jakie dostrzegłem miały miejsce przy bardzo wymyślnych akrobacjach, gdy kawałek buta, czy ręki bohatera przenikał przez jakiś obiekt, ale jest to szczegół, którego wielu z Was pewnie by nie zauważyło.Oprawa audio, soundtrack, dubbing oraz różne wersje językoweOpis dźwięku w „Uncharted 2” zacznę od odgłosów otoczenia. Każdy z nich jest niesamowicie realny i, co najważniejsze, zgodny z tym, co dzieje się na ekranie. Muzyka skomponowana przez Grega Edmonsona doskonale pasuje do przedstawianych wydarzeń. Efekt ten zawdzięczamy ścisłej współpracy kompozytora z twórcami gry. Jeżeli chodzi o dubbing, to w angielskiej wersji mamy do czynienia z jednym z najlepszych, jakie kiedykolwiek dane było nam usłyszeć. Słowa wypowiadane przez bohaterów są idealnie zgrane z ruchem ust. To niesamowite wrażenie osiągnięto dzięki nagrywaniu dźwięku już podczas sesji motion capture, nie zaś oddzielnie w studiu. Główny bohater (tak samo jak w pierwszej części) przemawia głosem Nolana Northa. Uwodzicielski głos Chloe to Claudia Black, znana ze „Stargate” oraz „Crysisa”, w którym wypowiadała kwestie Heleny. Za głos Eleny odpowiedzialna jest niejaka Emily Rose (nie ta od egzorcyzmów). Wiadomo, Polacy nie gęsi i swój język mają. Ku mojemu zaskoczeniu polski dubbing nie traci wiele względem oryginału, przekaz pozostaje niezmieniony. Z tego miejsca chciałbym pochwalić polskich aktorów, którzy stawili czoła jednemu z najlepszych dubbingów w historii gier i ze swojego zadania wywiązali się bardzo dobrze. W polskiej wersji za głos Nathana odpowiada Jarosław Boberek, Chloe swojego głosu użyczyła Anna Gajewska, a Elenie Ewa Bukowska. Genialny dubbing tylko wspomaga kinowy wręcz wygląd „Uncharted 2”. Jeżeli chodzi o lokalizację, to nie mamy do czynienia z tak zwaną zdradą tłumaczenia. Pojawiły się tylko drobne wpadki związane z tym, że tłumacze nie mieli gry przed oczyma, gdy pracowali nad kwestiami wypowiadanymi przez bohaterów. Ponadto w jednym momencie w wyświetlanych na dole napisach, zamiast polskich znaków diakrytycznych pojawiają się śmieszne symbole matematyczne, co już oczywiście nie jest winą tłumaczy. Sprawę języków zamknę tym, co jest w niej najlepsze. W przeciwieństwie do „Killzone 2” możemy w każdym momencie gry zmienić język bohaterów, napisów oraz menu. Możemy np. grać po angielsku z polskimi napisami lub pobawić się w poliglotę i np. ustawić sobie menu na portugalski, mowę na rosyjski, a napisy na jeszcze jakiś inny. Wszystko można zmienić, kiedy tylko się chce. Uwielbiam takie rozwiązania.Wisienka na torcie, czyli miodna rozgrywkaSporą część tekstu wykorzystałem na opis doznań wizualnych i akustycznych, by nakreślić fundamenty, na jakich zbudowano wciągającą grywalność, którą dodatkowo poprawia perspektywa. Kamera prezentująca rozgrywkę to nie klasyczny widok z trzeciej osoby, jest ona raczej „zawieszona” w jakimś miejscu, tak by zapewnić nam jak najlepszy widok. Oczywiście możemy nią trochę manewrować. Gra jest pełna akcji i jak już wyżej pisałem, ciężko odróżnić momenty grywane od filmowych przerywników. Względem pierwszej części zmieniło się niewiele. Odrzucono balansowanie postacią podczas przechodzenia po wąskich deskach itp. Dodano możliwość rzucania przedmiotami. Gdy zabraknie nam granatów, możemy rzucić w przeciwników znajdującą się w pobliżu beczką z gazem, po czym w nią strzelić. Zdecydowanej poprawie uległ system chowania się za osłonami, który już w pierwszej części sprawował się bardzo dobrze. Podobnie jak w poprzedniku, możemy strzelać „na ślepo”, nie wychylając się zza osłony lub wychylić się, aby wycelować we wroga. Strzelać i rzucać granaty możemy także wisząc na krawędzi. Walka wręcz uległa lekkiemu uproszczeniu: teraz ciosy zadajemy przy pomocy kwadratu i odpowiedniego wychylania gałki analogowej, a unikamy ataków przeciwnika naciskając trójkąt. Przy jego pomocy możemy także wykonywać różne czynności, jak podniesienie przedmiotu, pogłaskanie woła, czy wystraszenie dzieci. Tak w wielkim skrócie prezentuje się zakres ruchów naszego bohatera. Jeżeli chodzi o ekwipunek, to jest on zdecydowanie bogatszy, niż poprzednio. Do standardowych karabinów, strzelb, snajperek, pistoletów, granatników i wyrzutni rakiet dołączyła jeszcze tarcza, kusza, minigun oraz inne odmiany wyżej wspomnianych broni. Do ciekawszych należy „Strzelba Pistolet”. Jest to broń wielkości rewolweru, jednak o mocy i zasięgu porządnego shotguna. Grono karabinów wzbogacił ciekawie prezentujący się belgijski FN FAL.Niemal każdy etap możemy przejść na swój sposób. Zatem szczęśliwi będą zarówno fani Johna Rambo, jak i Solid Snake’a. Bogaty arsenał gwarantuje zróżnicowanie na polu walki i daje wiele możliwości dojścia do celu. Gdy zdecydujemy się „głośno” rozwiązać problem, gra przypomina strzelaniny wojenne, jest sporo krycia się za barykadami, ostrzał ze wszystkich stron, a całości towarzyszą eksplozje. Jeżeli zaś zdecydujemy się dyskretnie przejść konkretną misję, możemy poczuć się trochę jak podczas gry w „Metal Gear Solid”, nieustanny stres oraz przyjemność z cichego wykańczania przeciwników gwarantowana. Najbardziej optymalne jest przechodzenie gry naprzemiennie na dwa z wymienionych sposobów, dzięki czemu zgarniemy wszystkie trofea (chociaż do zdobycia 100% i tak wymagane jest przynajmniej dwukrotne ukończenie rozgrywki). Po raz kolejny podkreślam, że każdy z etapów jest zróżnicowany i zawiera skrypty, podobnie jak w „Call of Duty 4: Modern Warfare”. Dzięki nim przeżyjemy niezapomniane chwile, takie jak strzelaniny w budynku, który przewraca się na bok, czy też na dachu pociągu z koniecznością schodzenia w dół w momentach, gdy można zahaczyć głową o sygnalizatory. Całość spina otoczenie, które jest częściowo zniszczalne, dzięki czemu podczas solidnej strzelaniny różne elementy dekoracyjne wręcz fruwają w powietrzu. Sztuczna inteligencja zachowuje się nadzwyczaj realnie, zarówno w przypadku wrogów, jak i towarzyszy broni. Wszyscy sprawiają wrażenie, jakby wiedzieli co robią. Nie zabrakło także etapów, w których nasz partner prowadzi jakiś pojazd a my za pomocą działka eliminujemy goniących nas wrogów. W wielu grach takie etapy bywają monotonne, całe szczęście stereotyp ten nie dotyczy „Uncharted 2”. Wszystko jest wykonane z takim rozmachem, że na naszych twarzach zawita szeroki uśmiech spowodowany genialnymi wręcz eksplozjami oraz realizmem. Przy okazji uświadomiłem sobie, że strzał z pędzącego samochodu to wcale nie taka prosta sprawa. Wszystko się delikatnie rozmazuje, a przeciwnicy ciągle gnają do przodu. „Uncharted 2”, dzięki swojej widowiskowości i akcji zawstydza wiele strzelanin, a przecież czystą strzelaniną nie jest. W grze obecnych jest wiele elementów platformowych, jak wspinaczki, skoki, po prostu le parkour. Gdy połączymy różnorakie akrobacje, skakanie po dachach i zwisanie na krawędzi ze strzelaniną, otrzymamy obraz „Uncharted 2”. Nasz bohater prawie zawsze jest w stanie oddać strzał lub powalić wroga jakimś chwytem, czy to trzymając się skarpy, czy wisząc na linie. Jednak widowiskowa akcja w pięknej oprawie to nie wszystko, co serwuje nam gra. Pojawiają się jeszcze łamigłówki, pozornie skomplikowane z racji tego, że nieraz musimy przejrzeć kilka stron w notatniku bohatera, by domyślić się, o co chodzi. W rzeczywistości są proste i nie pochłaniają zbyt wiele czasu. Czy to dobrze? Sądzę, że to kwestia gustu. Według mnie jest ok, ale mogłoby być ich nieco więcej.MultiplayerGrze, która w trybie single player jest niemal idealna, dorzucono jeszcze możliwość połączenia z graczami z całego świata przez Internet. Multi player zrealizowano bardzo dobrze, mamy dokładne statystyki, różne bonusy i zapowiedzi nowych możliwości. Generalnie rzecz biorąc w grupie możemy zrobić wszystko to, co samemu, a jak wiadomo w grupie raźniej (ale za to nie ma czasu, by zachwycać się widokami). Zgodnie ze standardami tryby gry wieloosobowej podzielono na rywalizacyjne oraz kooperacyjne. Te pierwsze to oprócz standardowej walki dwóch drużyn, także rozmaite wariacje w temacie „łapania flagi”. W trybach współpracy działamy w grupce złożonej z kilku osób i wykonujemy zadania podobne do tych z kampanii dla jednego gracza. Jest wszystko, co być powinno, akcja gier wieloosobowych odbywa się na mapach wyciętych z singla. Multi w „Uncharted 2” jest bardzo dobry, ale nie należy ona do tych gier, w których stanowi on trzon rozgrywki. Mimo to z pewnością będzie się rozwijał i spędzimy w nim wiele godzin. Krótko mówiąc, jeżeli zabierzemy się za grę wieloosobową bez uprzedniego przejścia gry samodzielnie, to staniemy się ofiarami samookaleczenia. Po pierwsze nie poznamy wspaniałej historii, a po drugie będziemy dostawali baty z racji tego, iż nie nabraliśmy odpowiedniego doświadczenia. Dlatego gorąco zachęcam do przejścia gry na jak najwyższym poziomie trudności, gdyż między poszczególnymi stopniami nie ma aż tak wielkiej różnicy jak w niektórych bijatykach, a dodatkowo zdobędziemy więcej trofeów i lepiej przygotujemy się do gier wieloosobowych.„Niezaznaczone na mapie 2: Pośród Złodziei”Podsumowując, „Uncharted 2” to niezapomniana przygoda, która wciągnie zarówno dzieci, jak i dorosłych. Swoim rozmachem i widowiskowością dorównuje filmom akcji z najwyższej półki. Oprócz silnika graficznego nie zawiera wielu innowacji technologicznych, co jak się okazało wcale nie przeszkadza w genialnej zabawie. Panie i Panowie, mamy do czynienia z kamieniem milowym siódmej generacji konsol. Naughty Dog, ojcowie kultowego „Crasha Bandicoota” i „Jak’a & Daxtera” stworzyli kolejne arcydzieło. Nathan Drake znów zasłużył na tytuł Indiany Jonesa XXI wieku.

Komentarze | czytaj więcej

Championship Manager 2010

Dodał: Grzegorz "Greg" Wojciechowski | 05-10-2009 19:10

Wreszcie po rocznej nieobecności na rynku powraca Championship Manager 2010. Mocno skrytykowani za ostatnie lata pracy twórcy z Eidos i BGS potrzebowali przerwy, by wreszcie przywrócić świetność pionierowi wśród profesjonalnych menedżerów piłkarskich. Pamiętny zresztą, niekorzystny dla CMa podział Sports Interactive przyprawił fanów o negatywne zdumienie. Eidos zajął się fatalnym Championship Manager, natomiast grupa Segi – genialnym Football Manager. Przez ostatnie kilka lat nieporównywalnie lepszą reputacją cieszył się FM, który zaskakiwał graczy nowymi opcjami i coraz obszerniejszą bazą danych. Jednak nadszedł wielki moment, gdyż powraca tuz piłkarskich menedżerów. Ogromna kampania reklamowa, edycja specjalna gry na rok 2010 wraz z dodatkami to tylko ćwiartka tego, co zdołali wykrzesać z niechcianej i wrzuconej głęboko do szafy serii Championship Manager. Rok 2010 będzie przełomem!Edycja specjalnaZe względu na roczną przerwę w wydaniu gry Beautiful Game Studios wpadło na niezwykły pomysł stworzenia CM Season Live. Jest to pakiet 6 comiesięcznych aktualizacji, wprowadzających prawdziwe dane sezonu 09/10 do naszej gry. Dzięki tej opcji możemy rozpocząć grę w kluczowym momencie rozgrywek nowego sezonu i zmierzyć się z prawdziwymi wyzwaniami menedżerskimi. CM Season Live kosztuje normalnie 5 funtów, lecz my otrzymujemy go za darmo aż do 31 sierpnia 2010, właśnie dzięki tej specjalnej edycji. Brzmi zachęcająco. Dodatkowo z grą dostajemy program meczowy, wraz z poradnikiem trenerskim, notes i ołówek menadżera, a także gigantyczny plakat z rozpisaną strukturą lig. Można twierdzić, że jest to zbędny bajer upakowany na siłę, lecz ja doceniam wkład i starania chłopaków z Eidos, by na nowo odbudować chwałę i glorię tej wspaniałej gierki, dlatego dodatki jak najbardziej na plus.Wreszcie „normalne” 3DTryb rozgrywki 3D od początku serii był mankamentem. W poprzednich latach w czasie rozgrywanych spotkań mogliśmy tylko gapić się w kolorowe kuleczki przedstawiające naszych graczy (czasem nawet dochodziło do błędnego nakładania się kolorów). Teraz nadszedł czas na silnik meczowy 3D. Bardzo dobrze opracowane boisko, starannie dopieszczone ruchy postaci. Oczywiście nie można się spodziewać, że jest to grafika jak w Fifie, czy Peesie, ale porównując ją z innymi menedżerami wygląda całkiem nieźle. W niektórych momentach można się czepiać dosyć dziwnego poruszania się graczy, ale ogólnie przejście z kuleczek do postaci trójwymiarowych prezentuje się bardzo dobrze.Ciężki trening…Jak na menedżera przystało, większą uwagę przywiązuje się do danych, statystyk i tabel niż do samej zręcznościowej rozgrywki. Cieszy niezliczona ilość rozwiązań taktycznych, kreowania stałych fragmentów gry, tworzenie treningów. Mamy możliwość trenowania dośrodkowań, strzałów, rzutów karnych, sprintów, czy też rozegrania treningowego spotkania pomiędzy drużynami tworzonymi z członków naszego team`u. Kreator zagrywek w ataku i w obronie jest niezwykle przydatny, przynosi sukces, gdy gracze zaczynają wykorzystywać je w spotkaniach ligowych. Kolejny element na plus!Sieć skautówPo całym świecie możemy rozrzucić naszych skautów, by wyszukiwali nam talenty piłkarskie. Ich wiedza jest różna, a każdy z nich charakteryzuje się umiejętnościami wyszukiwania określonej grupy graczy. Jedni potrafią znaleźć młodych, obiecujących napastników, natomiast inni pomagają wyszukać najlepszych defensorów z innych kontynentów, ściągając ich za korzystną cenę. Istnieje również możliwość wyszukania osób zatrudnionych w kadrze (asystent, trener, fizjoterapeuta, skaut itp.), by rozwijać i tworzyć coraz lepszą grupę specjalistów w swoim klubie. Im większa wiedza i umiejętności skauta, tym więcej informacji uzyskamy na temat określonego gracza. Bardzo przydatna opcja w sytuacji, kiedy myślimy o zespole przyszłościowo i mamy ochotę związać się z nim na parę długich lat.Polska!Bardzo dużym plusem jest polska wersja językowa gry. Wszystkie opisy, nazwy, opcje są opracowane w języku polskim. Nie brakuje nawet pseudonimów typu „Brunatni” – określającą drużynę GKSu Bełchatów. W tej kwestii podziękowania należą się polskiej dystrybucji – Cenega Poland. Wspominając już o naszym pięknym kraju nie można zapomnieć o możliwości gry w polskiej ekstraklasie i I lidze. Istnieje możliwość rozegrania spotkania towarzyskiego, czy też napotkania zespołu z niższej klasy rozgrywkowej w Pucharze Polski.DźwiękStandardowo dźwięk jest najmniej ważny w tego typu grze, wszak zabrakło pełnej playlisty utworów odgrywanych w menu menedżera. W czasie treningu cisza, spokój, ptaszki i tylko słychać uderzenie w piłkę poszczególnych zawodników, czy też od czasu do czasu pokrzykiwanie i oklaski po przeprowadzonej akcji. Natomiast w czasie spotkania słyszymy okrzyki z widowni, radość po strzelonej bramce, czy też jęk zawodu po nieudanej akcji. Podsumowując, nie ma tragedii :)Bardzo pozytywnie, ale…Zawsze musi być jakieś „ale”. Niestety w tym wypadku mam szczególne pretensje do realistycznych umiejętności graczy z drugiej półki europejskich lig. Przykładowo polska Ekstraklasa: Sławomir Peszko, zawodnik Lecha Poznań, charakteryzujący się niezwykłą szybkością i dynamicznością swoich akcji, w grze należy do graczy najwolniejszych w swoim zespole! Natomiast Haris Handzic, gracz tego samego klubu, wysoki i powolny gigant jest… najszybszy w drużynie! Przebija na treningach sprinterskich nawet najszybszego w ekipie „Kolejorza” Krzysztofa Chrapka! Dziwne…Wielki come back…Roczna przerwa zadziałała pozytywnie na ekipę BGS i Eidos. Cena na pewno nie odstraszy żadnego konesera piłkarskich menedżerów, a w ten naprawdę warto się zaopatrzyć. Wspaniała gra powraca na szczyty, oby kolejne odsłony były równie dobre jak ta, a nawet lepsze.

Komentarze | czytaj więcej

<< poprzednie 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 następne >>
REKLAMA

Created by Notimeo logo
Copyright © GIEROmaniak 2005-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone. Strona załadowała się w 6.42 ms.

Ta strona używa cookie. Dowiedz się więcej o celu ich używania z naszej polityki prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

x