Zaproponuj newsa Zarejestruj się Zaloguj się Zaloguj z Facebook.com Odzyskaj hasło
Profil na Facebook.com Profil na Facebook.com Profil Twitch.tv
Szukanie zaawansowane

LISTA RECENZJI

Singstar vol.3

Dodał: Łukasz "JoHnyW" Wolski | 23-01-2009 18:57

O co chodzi w Singstarze?Warto zacząć od przypomnienia, czym w ogóle jest Singstar. Jest to gra, w, której wybieramy sobie jedną z dostępnych piosenek, poziom trudności itp. Po wybraniu piosenki widzimy jej teledysk, tuż pod nim tekst. Na ekranie wyświetlają się „paski” oznaczające wysokość dźwięku, jaki mamy zaśpiewać. Za śpiewanie na odpowiedniej wysokości gra nagradza nas punktami. Po odśpiewaniu piosenki daje nam rangę, która zależy od liczby punktów gracza. Im wyższy poziom trudności wybierzemy tym paski są węższe. Gra idealnie spisuje się na imprezach, ponieważ oferuje wiele trybów rozgrywki dla kilku graczy naraz. Pierwszy z trybów to „bitwa” gdzie dwóch graczy jednocześnie śpiewa tą samą piosenkę, wygrywa ten, który ma najwięcej punktów. Następnie jest duet tu tak samo śpiewamy razem z drugą osobą, ale punkty gra przydziela nam wspólnie jako duet, do tego trybu przystosowane jest wiele piosenek, w których jeden gracz jest jednym a drugi drugim wokalistą. Ostatni tryb to „podaj mikrofon” może w nim wziąć udział nawet 8 graczy, którzy tworzą dwie drużyny zmagające się w różnych wokalnych konkurencjach.Singstar vol.3 na tle braci.W vol.3 podobnie jak i w vol.2 możemy wstawić swój filmik na serwery Singstar. Łatwo się domyślić, że możemy także oglądać wygłupy innych ludzi w Internecie za pośrednictwem Singstar online. Dzięki opcji „Remote Play” w każdej chwili za pośrednictwem PSP możemy połączyć się z Internetem, włączyć PS3 i na wyświetlaczu PSP oglądać nagrania umieszczone sieci. Zabawa gwarantowana miło zobaczyć Np.: grupkę osób przebranych za postacie z uniwersum gwiezdnych wojen śpiewającą jakiś hit. Każdy gracz ma swój dokładnie opisany profil, statystyki i możliwość przeglądania innych. O gustach się nie dyskutuje, ale do mojego bardziej przypadły piosenki z vol.2 były bardziej zróżnicowane i lepiej się je śpiewało. Wadą gry jest to, że nie ma polskiej lokalizacji ani nawet polskich kawałków do kupienia poprzez „SingStore”, na którym od vol.2 w kwestii polskich utworów nic się nie zmieniło jedyna polska rzecz, jaką tam znajdziemy to skórki do gry z Woodstoku na dodatek każda kosztuje 5 złotych. Jeżeli, ktoś z was chciałby pośpiewać polskie piosenki w Singstarze to niestety, ale na dzień dzisiejszy najlepszą opcją są genialne Singstary z Playstation 2, z których najgoręcej polecam „Wakacyjna Imprezę” oraz „80’s”. Nie chce tu nikogo obrażać, ale najwyraźniej panom z Sony nie bardzo zależy na polskim kliencie. Warto podkreślić fakt, ze Singstar ma konkurencje na Xbox 360 w postaci gry „Lips” i w porównaniu z nią wypada lepiej min. Dzięki poziomom trudności.Chwytać za mikrofon i do boju.Wiadomo, że Singstary najlepiej się sprawdzają w gronie przyjaciół. Przy tym można się bawić jak przy każdym innym i do tego nieźle się uśmiać śpiewając przykładowo piosenkę „Billie Jean” Michaela Jacksona. Bardzo przyjemnie śpiewa się utwór Kate Bush Pt. „Babooshka”. Piosenka „Cryin’” grupy Aerosmith może przyprawić o łzy, ale później łatwo je otrzeć przy piosence Fergie Pt. „Big Girls Don't Cry”. Na dodatek można się nagrać i nagranie udostępnić w Internecie i później porównać się z innymi śpiewakami. Singstar vol.3 to wciąż bardzo dobry tytuł wykonany na godnym swoich poprzedników poziomie, powtórę tylko, że Polakowi może zabraknąć kawałków w naszym pięknym języku ojczystym.

Komentarze | czytaj więcej

SBK 08

Dodał: GIEROmaniak.pl | 13-01-2009 16:36

SBK 08 to gra produkowana przez firmę Milestone dozwolona powyżej 3 roku życia. Przeznaczona dla zapalonych motocyklistów, których maszyny w okresie zimowym stoją w garażach i dla tych którzy nigdy nie mieli nic wspólnego z motorami a chcieli spróbować. Czas przejść do omówienia produktu. W moim przypadku gra bardzo przypadła mi do gustu. Powód? Może dlatego, że jestem wielbicielem motorów ale gra robi naprawdę duże wrażenie.Fizyka gry: modele motorów i tras są dobrze dopracowane, ruchy postaci upadki, zderzenia z innymi zawodnikami i poślizgi są bardzo realistyczne. Jedynymi mankamentami gry są: słabo dopracowana widownia, niezmienione i niedopracowane menu i słabe udźwiękowienie. W grze rozróżniamy 3 poziomy trudności. Choć nawet na amatorze gra jest trudna. Mamy do wyboru trzy tryby ścigania quick race, race weekend i championship. Na torze ściga się 22 zawodników. Opanowanie motocykla to wyższa szkoła jazdy, niby wystarczy utrzymać się na torze, ostro hamując przed zakrętami i wychodząc z zakrętu ostro przyśpieszając, nic mylnego. Liczy się moment wejścia w zakręt, miejsce na torze, wychylenie kierowcy i odległość od innego przeciwnika. W porównaniu do inny gier dużo łatwiej tu o wywrotkę motoru. Tory są dobrze dopracowane i noszą prawdziwe nazwy znanych torów wyścigowych. Największa radość sprawia jazda w deszczu, krople spadają na monitor, a maszyna wpada w ciągłe poślizgi.Gdy już dojdziemy do wprawy, gra robi się naprawdę wkręcająca, zwalnianie i przyśpieszanie wchodzi nam w nawyk. Nasi przeciwnicy nigdy się nie oddalają od siebie ciągle jadą w sznurku, od czasu do czasu jeden lub dwóch się oddali od grupy i spowodują wypadek.Rozróżniamy dwa domyślne rodzaje jazdy: zręcznościowy i symulacja.Żeby gra nie stała się zupełnie nostalgiczna otrzymaliśmy także 20 wyzwań, które uczą i wymagają od nas różnych zachowań na torze, doganiania przeciwników, pojedynki jeden na jeden to nieliczne z nich. Otrzymaliśmy możliwość odblokowania nowych graczy, filmików nie zapominając o zdjęciach z umbrella girls.Dźwięk motocykli został dobrze dobrany i to jedyna zaleta, bo to jedyny dźwięk jaki słyszymy. Niby i są jakieś utwory muzyczne ale są za słabe do tej gry.Czas włączania się poszczególnych rozgrywek jest zbyt długi i to jest jedna z wad bardzo drażni gracza.Gra przypadnie do gustu fanatykom, którzy znają się na motorach, lecz zwykłym użytkownikom może się nie spodobać. Podsumowując gra jest najlepszym, dotychczas spotkanym przeze mnie symulatorem wyścigów motocyklowych, pomijając fakt udźwiękowienia i braku zmian grafiki na lepsze (grafika taka sama jak w poprzedniej wersji). Realistyczne wypadki i prowadzenie, możliwość gry w wielu trybach widoku czy też różne dodatki sprawiają, że gra jest naprawdę ciekawe i dzięki temu zwiększa się grywalność gry.

Komentarze | czytaj więcej

Loco Roco 2

Dodał: GIEROmaniak.pl | 11-01-2009 22:04

Ponad 2 lata trwały prace zespołu Sony Computer Entertainment Japan nad kolejną odsłoną jakże oryginalnej i innowacyjnej gry jaką jest Loco Roco. Europejska premiera drugiej części miała miejsce 21 listopada 2008. Każdy kto przynajmniej na chwilę przeniósł się do iście magicznego i kolorowego świata Loco Roco wiedział, że taki tytuł na długo nie zniknie z rynku i oto mamy ulepszoną, bardziej pomysłową i rozbudowaną wersję gry - Loco Roco 2. Niestety po zniszczeniu złych Moja przez Loco Roco, armia brzydkich, czarnych, latających stworów znowu przygotowała plan ataku na zawsze uśmiechniętą planetę. zamieszkałą przez rasę Loco Roco. Moja ze swoim szefem na czele – Bonmucho, skonstruowały okropną piosenkę, która wyciąga energię z żyjących istot. Kolejny raz gracz wciela się w jednego z Loco Roco, który musi stawić czoła armii Moja Moja i uwolnić planetę od zarazy. Najważniejszym faktem, który według mnie jest nieoceniony to utrzymanie identycznego sposobu rozrywki z części pierwszej. Bardzo intuicyjny i innowacyjny sposób sterowania z wykorzystaniem tylko 3 przycisków, czyli L1 – przechylanie planszy w lewo, R1 – przechylanie planszy w prawo, L1 + R1 – skok oraz O – rozdzielanie lub sklejanie Loco Roców, nie tworzy z gry klasycznej platformówki lub zręczościówki lecz wprowadza nowy typ gry zręcznościowo-logicznej. Początkującym graczom przyzwyczajonym do „krzyżyka” może sprawiać to nieznaczną trudność lecz już po niespełna godzinie gry dokładnie czuje się każdy ruch flegmistej kuli. Tsutomu Kouno, pomysłodawca gry dokładnie wiedział, że gracz wymaga nowej formy rozgrywki, która dostarcza większej interakcji oraz utożsamienia się z bohaterem. Sądzę, że przypadło to wielu graczom do gustu. Całe szczęście grafika oraz oprawa dźwiękowa także prawie nie zmieniły swojej postaci w porównaniu z pierwszą częścią. Bardzo kolorowe i wesołe plansze z masą zabawnych stworków tworzą bajkowy i irracjonalny świat w których żyją stadka Loco Roco. Na pierwszy rzut oka ewidentnie wygląda jak gra dla dzieci lub po prostu jakaś mała popierdułka, a nie jak rozbudowana i wciągająca gra niezależnie od wieku. Wielka różnorodność plansz projektowanych przez Keigo Tsuchiya zdecydowanie nie da się nudzić. Uruchamiając grę od razu mamy możliwość przeglądnięcia 10 światów (w większości z zablokowanymi planszami), na których przyjdzie nam staczać boje z niebezpiecznymi Moja. Każdy świat bardzo różni się od siebie. Będziemy przemierzać: Ogród kwiatowy (Franzea), Wielką górę (Perculoka), Lodową górę (Shamplin), Tropikalną wyspę (Tropuca), Krainę gwiazd (Chapo-Wahr), Krainę spowitą ciemnością (Dolangomeri), Słonecznie rytmiczne ziemie (CaloCaro), Dżungle (Jaojab), Ogromne drzewo (Yamboona Tree), Las Fungus (Kelapton). Dodatkowo mamy dostęp do Krainy Moja oraz ekranu, gdzie mieści się wszystkim dobrze znany domek MuiMui i inne ciekawe funkcjonalności. Muzyka jest nierozłącznym elementem gry, bez której Loco Roco chyba by nie istniało. Kompozycje Nobuyuki Shimizu i Kemmei Adachi w połączeniu z głosem małych japońskich dzieci daje niesamowity efekt. Utwory te są bardzo melodyjne i łatwo wpadają w ucho. Nawet podczas dłuższej gry nie ma się odruchu wyciszenia muzyki, która staje się powoli nieznośna, a wręcz przeszkadza w rozgrywce. Tutaj słodki śpiew małych Loco Roco działa jak okład do rany. Dodatkowo uniwersalny język, którym posługuje się rasa Loco Roco wymyślony przez twórcę gry Tsutomu Kouno, nadaje postaciom bardziej realistyczny i ludzki charakter. Pomimo tego, że jest on całkowicie niezrozumiały to wydaje się, że dokładnie wiadomo co chcą nam przekazać. Nowym elementem w LR2 jest możliwość wyboru postaci, którą chcemy pokonywać kolejne etapy gry. Możemy wybierać spośród 7 różnie wyglądających, mających inny kolor flegmistych kul: żółta (Kulche), purpurowa (Viole), czarna (Budzi), czerwona (Pekeroné), zielona (Chavez), różowa (Priffy) oraz niebieska (Tupley). Zdecydowanie możemy wyróżnić spośród nich przedstawicieli płci męskiej oraz żeńskiej, chociaż dwoje z nich nie do końca pasuje do tego podziału: zielony, a szczególnie niebieski ;) Bardzo ważnym faktem jest przypisanie do każdego Loco Roco indywidualnej melodii i piosenki, która jest grana podczas odwiedzania specjalnych miejsc na planszy. Twórcy kreatywnie postarali się o skomponowanie zdecydowanie różniących się od siebie melodii, dzięki czemu każdy będzie mógł wybrać taką melodię, która najbardziej mu odpowiada. Podobnie jak w pierwszej części po wciągnięciu przez al'a sowę nasz bohater zmienia kształt, który przeważnie przeszkadza w poruszaniu się, lecz czasami jest niezbędny, aby przejść pewien etap, poprzez dostosowanie kształtu „kulki” do terenu. Skupiając się na rozgrywce, przechodzeniu poszczególnych poziomów nie sposób wymienić dwóch wielkich różnic w porównaniu z pierwszą odsłoną. Pierwszą z nich jest dużo, ale to dużo większa interakcja z otoczeniem. Mamy możliwość odbijania się od różnego rodzaju stworków ze specjalną powierzchnią do skakania, przyklejania się do klejących ścianek tak jak to było w części pierwszej. Dodatkowo możemy skakać z liny na linę, aby przedostać się w inne miejsce, nurkować w wodzie, a nawet poruszać się specjalnymi pojazdami przeważnie w kształcie koła, które potrafią niszczyć niezniszczalne dla Loco Roco obszary. Wprowadzając takie elementy gra jest bardziej dynamiczna i różnorodna, co odświeża postrzeganie gry i dostrzeżenie nowych, ciekawych elementów. Kolejnym nowym elementem są mini gierki podczas przechodzenia danej planszy. Czasami powstaje potrzeba, aby pomogli nam przyjaciele, którzy przetransportują nas w określone miejsce lub utworzą nową drogę, którą będziemy podążać dalej. Aby udzielili nam pomocy, musimy zaśpiewać melodię, o której wspominałem powyżej, poprzez wciskanie klawisza w odpowiednim momencie, gdy wskaźnik nutki będzie na wysokości pustej nutki. Taki system a'la „Guitar Hero” świetnie odpręża i wprowadza miły muzyczny element do gry. Oczywiście Loco Roco nie było by sobą, gdyby nie było zabawnych i wykręconych mini gierek. Część gierek jest analogiczna do gierek z pierwszej odsłony, ale doszło też wiele nowych. Nierozłącznym elementem jest dom MuiMui, w którym to uratowane przez nas MuiMui urządzają sobie ciekawe i aktywne życie. Tak samo jak w pierwszej części rozbudowujemy dom o nowe pomieszczenia takie jak: piwnica, sypialnia, taras widokowy, pokój rozrywki oraz dokupujemy nowe elementy, takie jak meble, urządzenia wszelakiej rozrywki lub wanna. Trzeba zauważyć, że dom MuiMui w Loco Roco 2 jest o WIELE większy i ciekawiej zorganizowany. Można tam spędzić wiele godzin. Kolejną nowością jest Loco Stamp, czyli kolekcjonowanie pocztówek/znaczków z elementami z gry. Dostępne są trzy tryby zabawy. Pierwszy to uzupełnianie pustych elementów na gotowych pocztówkach, drugi to swobodne wklejanie dostępnych elementów na gotowe tapety i ostatni umożliwia nam upload własnych obrazków z karty pamięci i ich modyfikacja poprzez uzupełnianie elementami z gry. Zakładka Memories, udostępnia oglądanie filmów z trzech kategorii: „Album ze wspomnieniami”, „Historia LocoRoco”, „One Day...”, czyli różne filmy związane ze światem gry.Jedną z ciekawszych minigierk jest „Loco Race”, gdzie po prostu wybieramy jednego z czterech zawodników (każdy ma inny kształt i kolor) i patrzymy jak idzie mu rywalizacja z pozostałymi zawodnikami na trasie. W żaden sposób nie wpływamy na jego wynik :)Podsumowując można spokojnie stwierdzić, że Loco Roco 2 jest wierną kontynuacją swojej poprzedniczki, uzupełnioną o masę nowych, ciekawych rozwiązań, melodii i pomysłów. Nie sposób odłożyć konsoli zanim nie zobaczy się napisów końcowych. Każdy kolejny level jest coraz ciekawszy i bardziej innowacyjny. Jest to kolejny przykład gry, gdzie nie potrzebna jest super grafika i oszałamiające efekty dźwiękowe, a najważniejszy jest pomysł i grywalność. Każdy kto jeszcze nie miał okazji zetknąć się z grą Loco Roco 2 powinien jak najszybciej to uczynić w myśl hasła przewodniego gry: „Let's Rock and Roll with it”.

Komentarze | czytaj więcej

Uncharted: Drake's Fortune

Dodał: Bartek "DaX" Lubański | 09-01-2009 20:34

Crash, Daxter, Nathan Drake... No właśnie co łączy te trzy postacie? Odpowiedź jest prosta: Naughty Dog. To właśnie ta firma stworzyła maskotkę pierwszej konsoli PlayStation, czyli Crasha Bandicoota oraz trylogię dwójki przyjaciół Jaka i Daxtera świetnej platformówki stworzonej na wysłużonej "czarnulce". Teraz przychodzi kolej na nowy twór ów Panów - Uncharted: Drake's Fortune. Tym razem "Niegrzeczne Psiaki" postawili na grę przygodową z elementami faktów historycznych. Zabraknie skaczących, kolorowych postaci, bajkowych światów, do których zdążyli nas przyzwyczaić. Tak jak wcześniej wspomniałem Uncharted: Drake’s Fortune jest połączeniem gry przygodowej ze strzelanką, nie obszerną ale za to dobrą fabułą ze szczyptą historii.A więc zacznijmy od początku. Na rolę pierwszoplanową twórcy wyznaczyli Nathana Drake'a młodego, pełnego życia poszukiwacza przygód. Bohater uważa, że sir Francis Drake XVI wieczny, angielski podróżnik jest jego potomkiem, który upozorował swoją śmierć by znaleźć skarb El Dorado. Dlatego Nathan pragnął wyruszyć w jego ślady i potwierdzić swoją tezę. Na towarzystwo na pewno nie powinien narzekać, ponieważ razem z nim wyrusza dwójka innych śmiałków. Przyjaciel młodego Drake'a - Victor Sullivan w grze znany bardziej jako Sully. Jest to postać starsza o co najmniej jedno pokolenie od bohatera, lekko siwawy z charakterystycznym wąsem. Spryciarz, który mimo upływu lat przeżywa drugą młodość. Można sądzić, że nie lubi rozstawać się z cygarem. Zdarza mu się pomóc Nathanowi wyjść z opresji, trzeba również zaznaczyć, że znika i pojawia się w grze niczym kamfora. Drugą postacią jest młodziutka, blondynka o dźwięcznym imieniu Elena. Pani Fisher prowadzi reportaż z podróży naszego bohatera, choć pech tak chce, że gdy chwyta za kamerę to na horyzoncie pojawiają się kłopoty. Przejdźmy do czarnych charakterów gry z Gabrielem Romanem na pierwszej linii... Nie, nie Bellickiem! Roman to nazwisko! Srebrnowłosy, stary znajomy Sylly'ego, który wisi mu trochę "zielonych" postanawia wyruszyć tym samym śladem co nasi bohaterowie. Wynajmuje on grupę najemników, którzy mieli za zadanie pozbyć się Drake'a oraz pomóc w odnalezieniu skarbu. Chociaż akurat te zadania niekoniecznie wychodzi im najlepiej. Na czele naszych wrogów stoi Eddy Raja tym razem jest on znajomym Nathan.Początek gry odbywa się na łodzi przy wybrzeżach Panamy, gdzie bohaterowie znajdują trumnę sir Francisa Drake'a, jednak w środku natrafiają tylko na dziennik owego podróżnika. Następnie witają nas piraci, jest to krótki epizod wprowadzający nas do tajników gry walki wręcz oraz posługiwania się bronią palną. Z opresji ratuję nas niezawodny Sully, później obaj mężczyźni ruszają w głąb dżungli opuszczając sympatyczną Elenę na przystani. Gra nabiera smaczku, gdy odnajdują niemiecki U-Boota na skarpie wodospadu. Sami musicie się dowiedzieć co było dalej.Walka na pięści nie jest zbyt skomplikowana i ogranicza się do dwóch przycisków i dwóch kombosów. Muszę dodać, że są one prawie w ogóle nie przydatne, równie dobrze mogłoby ich nie być. Przechodząc grę byłem zmuszony użyć siły fizycznej może kilkanaście razy, co jest niewielkim procentem w porównaniu do kilkuset (?) martwych przeciwników. Resztę wrogów zlikwidowałem bronią. Ilość pukawek jest stosunkowo mała, ale wystarcza w sam raz. Drake podczas gry może nosić ich przy sobie trzy rodzaje - broń krótką, karabin oraz granaty. Wśród broni jednoręcznych możemy znaleźć: pistolet 8mm, 9mm, uzi, Desert Eagle czy potężny Wes 44, czyli rewolwer. Bronie dwuręczne to m.in. shotgun, znany i lubiany Kałasznikow, czyli AK47, czy niezwykle skuteczny M4. Od czasu do czasu możemy posłużyć się snajperką Dragunov czy też granatnikiem. Nie raz będzie patrzeć na przeciwników z bananem na ustach lecących w kosmos niczym Gagarin.Celowanie wykorzystane przez Naughty Dog możemy skojarzyć z dobrze znanego Resident Evil 4. Jest to coraz popularniejszy system strzelania spotykany w grach, co oczywiście cieszy. Jednak w przeciwieństwie do Leona Kennedy'ego, Nathan może się poruszać podczas strzelania. Dużym plusem jest też to, że po wciśnięciu L1 (odpowiedzialny za celowanie) celowania nasz bohater zajmuję miejsce w lewym, bądź prawym rogu nie zasłaniając nam ekranu. Lewym, bądź prawym? Tak, następną innowacją jest przełączenie ekranu (L3) nad lewym lub prawym barkiem Nathana. Użycie tego często odsłania nam większe pole widzenia w danej sytuacji.Do pracy kamery nie mam większych zastrzeżeń co do jej pracy, pokazuję to co byśmy chcieli zobaczyć. Zdarzają się sporadyczne przypadki, że kamera jest obrócona tyłem do akcji, lecz to rzadkość.Jednym z plusów gry jest oprawa wizualna. Mimo upływu czasu możemy ją zaliczyć do ścisłej czołówki. Koszula Nathana napina się lub zniekształca w zależności od jego postawy. A efekt mokrej koszuli? Przepiękny. Szara koszula ciemnieje, a światło się od niej odbija. Niby oczywiste, ale w grach jest innowacją. Efekt wody także udany, z małym wyjątkiem. Chlapiąca woda podczas pływania Drake’a wygląda trochę na atak dzikich pikseli niż na krople wody, lecz można przymrużyć na to oko. Otoczenie również zostało świetnie wykonane, piękna, bujna, zielona roślinność wspaniale wkomponowuje się z architekturą.Otoczenie. No właśnie, otoczenie. Jest piękne, ale nie jest piękne, jak jest, a nie powinno być. Hmm no na pewno ciężko jest Wam zrozumieć o co mi chodzi. Prosty przykład. Stoi drewniana skrzynia, która może ulec zniszczeniu, więc cisnę w nią granatem. WoW, fajny wybuch... Ale patrzę a część skrzyni przylegającej do podłoża stoi w nienaruszonym stanie. Co jest Panowie? Dolna część skrzyni jest niezniszczalna, czy co? Inny przykład. Piękne witraże w katedrze. Strzelam, strzelam... Dziury pozostają... Witraże też... z gumy? Dobra trochę ponarzekałem, więc teraz coś pozytywnego. Na drodze potykamy wiele kamiennych osłon czy skrzyń, za którymi możemy dokonywać ostrzału wroga. Po nieustannych strzałach przeciwników, ściany się sypią, skrzynie się rozpadają, aż będziemy zmuszeni do zmiany zasłony. Słodko, ale też trochę gorzko. Podczas gry nie raz napotkamy się z sekcjami QTE (Quick Time Event). Aby otworzyć dane drzwi musimy podejść do dźwigni i mashować dany przycisk. Jednak ciekawszymi pomysłami sypnęli twórcy Crasha. Gdzie niegdzie napotkamy na pułapki zastawione przez wrogów, jeżeli będziemy nieostrożni możemy przez to skończyć żywot lub się uratować klikając kółko. Czas wyznaczony na to wynosi około sekundy, więc nie raz będziemy klnąć pod nosem ginąć po raz kolejny przez pułapki. Fachowo została wykonana ostatnia scena, w której również wykorzystano QTE szkoda tylko, że taka akcja występuję tylko raz.Innym celnym strzałem są zagadki, do rozwiązania których wykorzystujemy dziennik sir Francisa. Jednak minusem jest ich ilość. Można je policzyć na palcach jednej ręki Żółwia Ninja. Są ciekawą odskocznią od ciągłego strzelania i skakania. Należy też wspomnieć o sojuszniczych NPC (Non Player Character), którzy od czasu do czasu walczą bark w bark z Nathanem. W czasie niektórych epizodów pomagają w starciu z wrogami. Trzeba im przyznać, że sprawują się nieźle. Nieraz uda im się zestrzelić lub osłabić wroga, aby ułatwić drogę Drake’owi. Bywa, że czasem się pogubią lub chowają się za zasłoną bokiem do wroga. Ale co to dla nich, przecież i tak są nieśmiertelni!Trzeba przyznać, że AI wrogów stoi na wysokim poziomie. Starają się obejść wroga z dwóch stron , chowają się za zasłonami. Po jednej serii zza muru zmieniają pozycję, rzucają pod nogi granaty, a napotkane „schaby” z shotgunami starają się podejść blisko, aby utrudnić nam życie. Jednak nic nie jest idealne. Zdarza się, gdy podejdziemy blisko zachowują się jak bezmózgie yeti.Dźwięk również stoi na przyzwoitym poziomie. Głosy aktorów idealnie dobrane, odgłosy wybuchów, strzałów oraz hiszpański akcent dodają smaczku. Szkoda, że muzykę uświadczymy tylko w niektórych wstawkach oraz podczas walk. Wówczas przygrywa nam klimatycznie orkiestra.Podsumowując. Uncharted: Drake’s Fortune można uznać za ulepszoną, samczą wersję Tomb Raidera. Prosta, lecz ciekawa fabuła powoduję, że wciągamy się w klimat i chcielibyśmy razem z Nathanem oraz Eleną (oczywiście) wyruszyć w podróż w nieznane. Wciąga nas nie tylko fabuła, lecz piękny tropikalny świat, dobrze przemyślana rozgrywka przeplatana skakaniem i strzelaniem. Jeśli jesteś posiadaczem PlayStation 3 i nie posiadasz tej gry to nie ma na co czekać. Sam musisz poznać prawdę o El Dorado.

Komentarze | czytaj więcej

World Of Goo

Dodał: dziku292 | 05-01-2009 17:30

Do gier typu zręcznościowo – logiczne zaglądam rzadko, a nawet bardzo. Dlatego po World Of Goo (bo o tym tytule mowa) sięgnąłem z lekką dozą niechęci. Bo co może być porywającego w grze zrobionej przez 2 osoby, a w dodatku grafika 2D. To już dla mnie wystarczający powód by powiedzieć stanowcze Nie. Lecz wszystkie mity których się trzymałem niczym „tonący brzytwy” zostały obalone już bo pierwszych etapach gry. A to za sprawą świeżości jaką ten tytuł wprowadza do tego gatunku. Co to za świeżość ? Wyjaśnię w recenzji do której zapraszam.Na wstępie...Gra została wykonana przez firmę 2D Boy w skład której jak w nazwie wchodzą dwaj mężczyźni Kyle Gablera i Ron Carmela. Są oni byłymi programistami z Electronic Arts więc co nieco wiedzą na temat gier. Autorzy jednak postawili na otwarte oprogramowania typu SDL, Open Dynamics Engine, TinyXML więc mogli pracować spokojnie nad swoim projektem i szlifowaniu tego diamentu. I jak się okazuje spod ich rąk wyszło dzieło którego nie sposób ominąć obojętnie.Rozgrywka...Głównymi bohaterami gry są dziwne glutki, tytułowe Goo, które zostały obdarzone samoświadomością i jedynym ich celem jest wydostanie się na wolność. Drogą do tego jest rura, przypominająca trochę kanalizacyjną. Zadanie z pozoru banalnie proste mamy doprowadzić stworki z punktu A do wyjścia tworząc po drodze różne mosty, kładki czy wieże z owych stworków. A ich jest kilka rodzajów: są takie jak glutek - zapałka, glutek – smoła, glutek – balon, cyber - glutki oraz inne. Lecz na każdym z etapów mamy z góry opisane ile kulek musi dojść do wyjścia aby pomyślnie ukończyć poziom. I tak jeżeli wydostaniemy więcej kulek niż jest powiedziane, to te w nadmiarze trafiają do specjalnego pokoju w którym posłużą do rozgrywki multiplayer o której później. Po pierwszym etapie pomyślałem, że skoro udało mi się w pierwszym poziomie więc kolejne to będą tylko delikatnie urozmaicone lub zostanie dodane parę elementów. I jak bardzo się myliłem przekonałem się chwilę później. Mapy są bardzo różne, choć nie da się ukryć że przydało by się odrobinę więcej lokacji. Następnym utrudnieniem jest to, że na maziaki działają prawa fizyki (kto przesypiał lekcje fizyki w szkole niech żałuje), które są bardzo dobrze oddane w grze. Siła grawitacji to chyba jeden z najbardziej doskwierających w tej grze problemów, nieraz postawienie ostatniego stwora tuż przed wyjściem spowodowało zawaleniem się konstrukcji. Na takie „wpadki” należy uważać, bo trafiają się co chwilę.Warto także kilka słów powiedzieć o przerywnikach filmowych, które to pojawiają się co jakiś czas po ukończeniu levelu. Nie są one w żaden sposób powalające lecz to co mnie w nich zaintrygowało to prostota językowa. Nie władam angielskim jakoś specjalnie dobrze (jestem w czasie nauki) ale w większości rozumiałem co mówią ( a raczej mamroczą) postacie. Bo chyba każdy rozumie takie zdanie : „let's go shopping”. Albo „Buy Goo” Kolejnym specyficznym smaczkiem dialogowym jest przeglądarka MOM (coś na styl Google) z którą możemy sobie porozmawiać. O czym ? Tego wam nie powiem żeby nie popsuć zabawy.Multiplayer...Zostałem mile się zaskoczony gdy zobaczyłem, że owa opcja istnieje. Wystarczy w menu głównym gry kliknąć na ikonę pomiędzy epizodem 1 a 4, a zostaniemy przeniesieni do pokoju w którym znajdują się kulki uratowane w nadmiarze. I tutaj zaczyna się zabawa. Z tych właśnie kulek mamy ułożyć jak najwyższą wieżę. Wysokość wieży można wysłać na serwer i rywalizować z innymi graczami. Nie ukrywam, że pomysł jest dość banalny lecz sprawdza się dobrze. Bo aby ułożyć naprawdę wysoką konstrukcje trzeba posiadać kulki, a żeby posiadać kulki należy zbierać je w nadmiarze i wszystko zamyka się w kampanii dla jednego gracza. Pomysłowe i aż chce się zbierać więcej kulek na każdym etapie.Kontrola...Sterowanie w grze również zaskoczyło mnie jak najbardziej pozytywnie. Do gry wystarczy praktycznie tylko myszka, gdyż gryzoniem wykonujemy ruchy związane z przemieszczaniem kamery oraz budową konstrukcji. Co do sterowania kulkami, a raczej wyboru którą chcemy wybrać nie jest do końca tak różowo. System odpowiadający za wybieranie jest mało precyzyjny, szczególnie kole w oczy gdy mamy bardzo dużo stworów w różnego rodzaju, wtedy trzeba się nieźle napocić żeby wybrać interesujący nas model kuleczki. Kolejnym mankamentem jest w moim odczuciu poziom trudności, jest on troszeczkę nie wyważony gdyż na początku gry zdarzają się etapy bardzo trudne, a ostanie poziomy gry bywają banalnie proste. Choć nie wiem czy nie był to zabieg celowy.Oprawa wizualna...Graficznie tytuł ten prezentuje się nadzwyczaj dobrze. Oprawa jak już wspomniałem na początku jest dwuwymiarowa. Lecz jak się okazuje w ogóle to nie przeszkadza, ładne i nasycone kolory, kulki które w zależności od konsystencji mają także inne barwy, kursor sam w sobie jest ładny. Prawa fizyki także są zachowane, konstrukcja nie jest do końca stabilna i przechyla się to na lewo, to na prawo. Nie małe znaczenie odgrywa też wiatr który potrafi czasami nam pomóc, a czasami wręcz odwrotnie.Audio...Przyszła pora na najlepszy w moim odczuciu aspekt gry, a mianowicie udźwiękowienie. Jest ono po prostu R-E-W-E-L-A-C-Y-J-N-E . Nie wiem jak panowie to zrobili ale niejedna superprodukcja mogłaby pozazdrościć oprawy audio. Mnie osobiście poruszyła muzyka z dynamicznymi uderzeniami w bębny niczym z filmu Gladiator. Są oprócz tego utwory szybkie i dynamiczne, jak również spokojniejsze (Soundtrack z gry można znaleźć w serwisie youtube wyszukajcie użytkownika orosa13 i wejdźcie w jego pliki wideo).Muzyka jest w pewnym stopniu powiązana z rozgrywką gdyż, kiedy z naszych głośników wydobywa się szybszy utwór raczej na pewno będziemy musieli szybko ukończyć konstrukcję, natomiast przy spokojniejszych rytmach musimy troszkę ruszyć szare komórki. Reasumując...Ten tytuł bez wątpienia serwuje nam coś nowego, coś czego nie było dotychczas w grach zręcznościowo - logicznych. World of Goo to gra prosta z prostą grafiką. Sam pomysł na rozgrywkę także jest dosyć płytki, lecz okazuje się strzałem w dziesiątkę. Niewątpliwie jest to piekielnie grywalny tytuł i z każdym następnym levelem nie można odejść od ekranu monitora. Dopełnieniem jest wręcz cudowna muzyka, oraz niczym nie szpecąca grafika. Zaskakującym rozwiązaniem jest nietypowy tryb multiplayer, lecz to także plus dla tej produkcji. Gorąco czekam na kolejną produkcję studia 2D Boy bo chłopacy pokazali co potrafią i że bez miliardów $ da się stworzyć świetną grę. W naszym kraju gra ukaże się w pierwszym kwartale tego roku w bardzo atrakcyjnej cenie 19,99 zł za sprawą City Interactive który jest polskim wydawcą gry. „Let's go shopping. Buy Goo !”

Komentarze | czytaj więcej

Resistance 2

Dodał: Łukasz "JoHnyW" Wolski | 04-01-2009 22:23

Pierwszy Resistance był tytułem startowym PS3, po dwóch latach dostaliśmy kontynuacje zdecydowanie lepszą od poprzednika. Część druga oferuje min.: dużo więcej adrenaliny, ładniejszą grafikę i sieciowe potyczki dla 60 graczy. Resistance: Fall of Man był bardzo, grywalny ale wiele strzelanek z widokiem z pierwszej osoby okazało się lepszymi od niego. „Dwójka” poprawia wszystkie aspekty gry, niestety za wyjątkiem interakcji z otoczeniem. Fabuła pierwszej części była fikcją historyczną. Wycięto drugą wojnę światową, a na przełomie lat 40 i 50 XX wieku Ziemie zaatakowała obca rasa „Chimera”. Główny bohater Nathan Hale był jednym z wielu żołnierzy, którzy próbowali zapobiec podbojowi Europy przez najeźdźców. Niestety zadanie to się nie udało, ostatnim bastionem Europie, który się nie oparł podbojom jest Islandia. Pytanie brzmi: Na jak długo ludzie zdołają ją utrzymać?Dalsze losy ludzkości.Pod koniec części pierwszej Nathan został wcielony do projektu Sentinels, żołnierzy zarażonych wirusem Chimera, przeznaczonych do zadań specjalnych. Wirus powoduje stopniową przemianę człowieka w Chimerę jednak organizm bohatera wytwarza przeciwciała, dzięki czemu jest w stanie mu się oprzeć przy dodatkowej pomocy odpowiednich leków. Kampania w Resistance 2 od samego początku rzuca nas na głęboką wodę. W pierwszej misji bronimy Islandii przed atakiem „Goliathów”- wielkich robotów wysokich niczym góry, które niszczą wszystko na swojej drodze. Porady towarzysza broni pełnią rolę szybkiego samouczka. Mimo iż Goliath zostaje pokonany Islandia zostaje podbita. Teraz już nic nie powstrzyma, czterookich Chimer przed desantem na USA. Opisana misja jest zaledwie prologiem do późniejszego ciągu wydarzeń. Każda następna misja oferuje coraz więcej akcji, walki oraz momentów zaskoczenia, w których wyskakujemy z fotela. Na niestabilnych pływających resztkach łodzi podwodnej czeka nas walka na śmierć i życie z Krakenem, ośmiornicą, która przeraża już samym oddechem. Widok San Francisco zajętego przez Chimery pozostanie w pamięci niejednego z was. Spacer po Chicago przepełnionym podejrzanymi kokonami i ciemnymi zakamarkami to bardzo przyjemne doświadczenie. Misje dla pojedynczego gracza są bardzo zróżnicowane. Walki z bossami są niczym wisienka na torcie, najciekawszym z nich jest prawdopodobnie, Leviathan sięgający głową ponad wieżowce. Cała kampania jest walką o przetrwanie, gorąco polecam osobom o silnych nerwach. Wymienione przeze mnie atrakcje to zaledwie kilka pojedynczych epizodów z fabuły naszpikowanej takimi momentami.SterowanieSterowanie w grze jest bardzo intuicyjne i funkcjonalne. Nawet przyzwyczajeni do celowania myszką nie powinni mieć problemów z szybkim wymierzeniem headshota za pomocą analoga. Każdy przycisk jest dobrze dobrany i wszystko mamy pod kontrolą. Oba tryby strzału umieszczono na padzie pod przyciskami R1 i R2, znajdującymi się tuż obok siebie, dlatego możemy je wymiennie stosować. L1 odpowiada za precyzyjniejsze celowanie, delikatne przyciśnięcie L2 odpowiada kucaniu a trzymanie go biegu. Strzałki służą do takich rzeczy jak zmiana używanych granatów, włączenie latarki itp. Pod pozostałe przyciski podporządkowano skok, rzut granatem, zmianę broni, przeładowanie, podniesienie broni leżącej na ziemi. Nikt nie powinien mieć najmniejszych problemów z opanowaniem sterowania już po paru minutach gry.Czym zabijamy i kogo?Autor gry, Insomniac Gamet w żadnej ze swoich gier nie zawiódł dostępnym arsenałem. W Resistance 2 nie jest inaczej. W nasze ręce oddano 12 rodzajów broni strzeleckiej oraz kilka zróżnicowanych granatów. Każda z broni ma 2 tryby strzału, które w połączeniu ze sobą tworzą śmiertelnie niebezpieczny duet. Najbardziej podstawowe z broni to Karabin M5A1 wyposażony w granatnik pod lufą oraz shotgun Rosemore. Do tych bardziej ciekawszych zaliczymy z pewnością rewolwer Magnum, wystrzeliwujemy nim pociski, które później alternatywnym trybem strzału detonujemy. Sprawdza się chociażby, gdy pocisk utkwi Np.: w głowie wroga. Brutali zadowoli wyrzutnia pił tarczowych – Splicer V7. Wystrzelone piły kilkukrotnie odbijają się od ścian niejednokrotnie pozbawiając przeciwników kończyn przy akompaniamencie bolesnych krzyków, alternatywnie możemy nią ciąć na bliską odległość lub połączyć oba tryby i pierwsze rozgrzać piłę, a potem wystrzelić. Półautomatyczny granatnik Bellock może wystrzeliwać granaty oraz podobne wypełnione napalmem pociski zapalające, potrafi bardzo rozproszyć przeciwnika. Bullseye (oraz Bullseye Mark II) to ulubione zabawki Chimer strzelają one bardzo szybko, dodatkowy strzał pozwala naprowadzać pociski lub ustawiać niebezpieczne pułapki. Warto wspomnieć także o Fareye, potężnej snajperze, którą możemy także spowolnić czas (tylko w kampanii). Wspomniany bullet time jest dobrze wyważony starczy na krótko, ale skutecznie ułatwia grę. Mamy także karabin strzelający przez ściany o nazwie Auger, dodatkowo może on wytworzyć tymczasową barierę stacjonarną. Pozostałe narzędzia śmierci są równie pomysłowe. Pomysłowością zaskakują nawet granaty takie jak Hedgehog (jeż) po wybuchu rozrzuca on kolce na wszystkie strony. Gnaty są perfekcyjnie zbalansowane i każdy oprócz szeregu zalet ma swoje wady. Grając przez Internet nie widać by którykolwiek z graczy miał silniejszą broń - i dobrze. Przeciwnicy, z którymi przyjdzie nam się zmierzyć również bardzo się od siebie różnią. Zwykłe Chimery nigdy nie atakują w pojedynkę, nie szczędzą one amunicji oraz granatów grają zespołowo i trudno je przechytrzyć. Sztuczna inteligencja zarówno wrogich jak i przyjaznych jednostek wykonana jest dobrze (z drobnymi wyjątkami). Nieraz strzelać będziemy do tzw. Drones są to maleńkie pojazdy zwiadowcze, które potrafią zajść za skórę w większych ilościach. Ravagers to wysokie bydlaki wyposażone w miotacze plazmy i tarcze ochronną, w pojedynkę nie stanowią dużego zagrożenia, ale w towarzystwie pomocników już tak. Jeszcze więksi od nich są Titans na nich potrzebna jest już konkretna ilość ołowiu najlepiej wymierzona w czułe punkty na plecach. Świeżo wyklute ze wspomnianych kokonów Chimery są słabe i nieuzbrojone, ale najczęściej działają z zaskoczenia i jest ich kilkadziesiąt lub nawet kilkaset. Biegną na gracza by gołymi rękami wyrządzić mu krzywdę. W głębszej wodzie pływają Furies rekino-kształtne Chimery zabijające jednym ugryzieniem, niestety nie da się ich zabić i najczęściej spełniają funkcje ograniczenia terenu działań. Pajęczaki Leapers nieraz zaskakują grupowym atakiem z sufitu, mogą też rzucić się na twarz. Zawału serca można dostać, gdy nagle pojawią się przed nami Chameleons – niewidzialne stwory zabijające jednym machnięciem łapy. Marudery, czyli wielkie dwunożne gady sieją spustoszenie ziejąc ogniem. Zarówno człowiek jak i potwór w kontakcie z ołowiem traci litry krwi, gra brutalnie ukazuje wnętrzności wylatujące z ciała po wybuchu. Organy takie jak jelita czy wątroba potrafią nawet na chwile przylepić się do sufitu i później spaść na ziemię wszystko wygląda bardzo realnie. Gra zdecydowanie nie jest przeznaczona dla dzieci.Cóż za piękny widok…Swoją grafiką Resistance 2 potrafi zachwycić. W grze przyjemnie jest przystanąć nad wodą i podziwiać jej powierzchnie. Woda bardzo elegancko reaguje na ruchy postaci, kule i wszystko, co w niej się może znaleźć. Świat podwodny wygląda równie pięknie i można by go podziwiać godzinami, ale diabeł nie śpi, Chimery ciągle czyhają by odebrać Ci życie. W tej grze nigdzie nie jesteśmy bezpieczni. Drugą z cieczy, którą tu znajdziecie oprócz wody jest krew. Szkoda tylko, że nie rozpuszcza się ona w wodzie, w której ktoś zginął. Kolosalne wrażenie robią trójwymiarowe panoramy. Horyzont sięga bardzo daleko i w zależności od lokacji widzimy na nim, co innego, zawsze jest to widok zapierający dech w piersiach. Czasem spoglądamy na zniszczone miasta, nad którymi latają setki statków. Innym razem podziwiamy niekończące się lasy, w których nie wiadomo, co się na nas czai. Posiadacze telewizorów wysokiej rozdzielczości na grafikę z pewnością narzekać nie będą. Momentami gra wygląda lepiej niż chociażby Crysis. Po prostu pewnych rzeczy nie zobaczycie w innych grach. Podczas wielogodzinnych rozgrywek zdarzało mi się przykucnąć nad martwymi ciałami by delektować się widokiem bardzo dokładnie wykonanych tekstur skóry, zębów, ubrań czy zbroi. Nieraz zrobicie dziwną minę na widok realnie wypadających flaków z waszego celu. Brawa należą się grafikom za piękną grę świateł. W różnych porach dnia pada inaczej, ale zawsze wygląda obłędnie, a wszystko, co stanie na jego drodze, rzuca bardzo ładny cień. W ciemności trzeba wyciągnąć latarkę, światło, które rzuca jest realniejsze niż w jakiejkolwiek innej grze, mimo iż nie oświetla całego terenu na którym w każdej chwili coś może znienacka na nas wyskoczyć. Chociaż każdy przedmiot sprawia wrażenie interaktywnego nie do końca taki jest. Wiele rzeczy można zniszczyć, przesunąć, ale niektóre ani drgną. Owszem zobaczymy skryptowane wybuchy, ale one zawsze wyglądają tak samo. Nie ma porównania z takim Battlefieldem Bad Company gdzie zniszczyć można dosłownie wszystko, ale z drugiej strony Resistance taką grą po prostu nie jest. W tej grze osłona w postaci jakiegoś murku jest błogosławieństwem szkoda gdyby ją ktoś zniszczył. Dlatego tych, którzy nie chcą się przejmować przeszkodami w postaci ścian i mostów zachęcam do wyżej wymienionego konkurenta. W Resistance nie warto kryć się za podatnymi na wybuchy obiektami jak samochody, ale dobry kawałek betonu daje poczucie częściowego bezpieczeństwa. Z samochodami jest związany jeszcze jeden mankament, mianowicie wyglądają bardzo dobrze, ale ich modele lubią się powtarzać, co nie razi aż tak bardzo. Czasami żałuję, że w grze nie ma pojazdów, którymi można sterować, przecież bardzo urozmaiciłyby rozgrywkę. Kampania dla pojedynczego gracza jest dość liniowa. Czasem możemy obrać jedną z kilku ścieżek, ale zazwyczaj jedna jest właściwa albo wszystkie prowadzą w to samo miejsce. Dobrze, że teren sprawia wrażenie otwartego. Warto zwrócić uwagę na takie szczegóły jak żołnierze zwracający wzrok w twoją stronę gdy do nich podejdziesz czy kokony z których słychać dziwne odgłosy jakich jest tu wiele. Liczba klatek na sekundę jest stała i nie uraczymy żadnych zwolnień animacji nawet podczas wielkiej rozróby. Błędy są bardzo sporadyczne i nie powinny nikomu przeszkadzać, czasami jakaś postać się zatnie w miejscu albo głowa zabitego zostanie gdzieś w powietrzu, są to bardzo rzadkie drobiazgi. Tylko na jednej mapie dla samotnego gracza znalazłem miejsce pod schodami gdzie przypadkiem można wpaść i już nie wyjść. Odgłosy wojny nie odchodzą poziomem wykonania od grafiki, w szczególności w formacie DTS gdzie strzały i jęki słychać z każdej strony. Czasem też usłyszymy jakieś wiadomości w stojącym obok starym radiu lub jakiś przebój lat 50, wszystko to poprawia klimat i czasem wprowadza lekką groteskę. Muzyka jest genialnie skomponowana pod każdą sytuację w grze. Czasami słyszymy zachęcające do boju podniosłe orkiestralne brzmienia. Innym razem gdy w pojedynkę przedzieramy się przez ciemny las muzyka wprowadza tylko dodatkowy stres i niepokój zdarzało mi się nawet oddać strzał w ciemno tylko dlatego że muzyka nagle zmieniła melodię. Wszystkie dźwięki w grze tylko pomagają się w nią wczuć.Wieloosobowa rozwałkaW kwestii multiplayera Resistance 2 również nie zawodzi. W nasze ręce oddano dwa główne tryby: Cooperative i Competitive w pierwszym z nich współpracujemy z innymi graczami by pokonać armie dowodzone przez konsole, w drugim zaś strzelamy się tylko i wyłącznie z innymi graczami. W każdym z tych trybów, oprócz gry przez Internet możemy grać także we dwójkę na jednej konsoli. Chociaż rozdzielczość i jakość tekstur trochę tracą wtedy na jakości to miło, że możemy zagrać razem z kimś, kto nas odwiedzi. Można także we dwójkę dołączyć do internetowej rozgrywki. Przy łączu 1mb/s lagi są bardzo rzadkie, a ping nie wzrasta powyżej 100. To dobrze, bo dobry serwer to podstawa przyjemnej gry przez Internet. Wróćmy jednak do samej gry. W Competitive oprócz standardowych trybów jak Deathmatch, Team Deathmatch i Core Control (czyli CTF) mamy także dość ciekawy Skirmish, w którym punkty dostajemy za wykonywanie różnych zadań, wygrywa ta drużyna, która ma ich więcej. W każdym z tych trybów możemy grać nawet na 60-ciu, co jest niezapomnianym przeżyciem. Początkowo można nie ogarniać wydarzeń na ekranie, dlatego warto podążać za grupą nacierających kolegów z drużyny. Powtórzę, że uzbrojenie jest zbalansowane i warto spróbować każdej broni. Oprócz uzbrojenia mamy także jedną dodatkową zdolność, którą uaktywniamy, gdy napełnimy pasek doświadczenia. W rankingowych meczach dzięki doświadczeniu zdobywamy także nowe elementy ubioru, broń i zdolności, tak by nie wypróbować wszystkiego od początku, ale trochę pograć. Mapy zaprojektowane są bardzo dobrze i każda z nich ma wiele kryjówek i punktów snajperskich. W trybie cooperative działamy 8 osobowym zespołem, który składa się z 3 klas: żołnierz, medyk, i „special ops”. Każda z nich spełnia konkretną funkcję w zespole i nie może zawieść. Żołnierz dysponuje ciężkim sprzętem i to on ma najwięcej trupów na swoim koncie. Główne zadanie medyka to leczenie i wskrzeszanie towarzyszy broni, chociaż powalczyć trochę też może. Special Ops ma zapewniać swojej drużynie zapas amunicji jego drugim atutem jest karabin snajperski. Tutaj podobnie jak w innych trybach zdobywamy doświadczenie, oddzielnie dla każdej klasy, dostajemy za nie nową broń i zbroje. Do trybu Cooperative zaprojektowano wiele map prezentują one również wysoki poziom i są bardziej otwarte niż w kampanii dla pojedynczego gracza, jednak od drużyny nie warto się oddalać, bo przeciwników jest niezmiernie dużo. Insomniac wspiera także sieciową społeczność. Bardzo łatwo możemy wyszukać klan, złożyć do niego podanie i ustalać rozgrywki klanowe. Wszystkie rankingi działają bardzo dobrze, a dodatkowo wszystko to możemy sprawdzić na stronie MyResistance.Net. Nowy Resistance spełnia wszystkie warunki by stać się najlepszym shooterem online dla Playstation 3 wkrótce zobaczymy jak wyjdzie w konfrontacji z Killzone 2.ReasumującDrugi Resistance z pewnością nie powinien być traktowany jak jedna z wielu strzelanek, których w dzisiejszych czasach mamy wręcz nadmiar. Wyróżnia się ona wieloma aspektami i jest ekskluzywną pozycją PS3, której posiadacze innych platform mogą pozazdrościć. Nie należy też negować pojedynczej kampanii, która prowadzona jest jak naprawdę dobry film. Fabuła gry daje gwarancje kontynuacji. Insomniacy na pewno nie będą próżnować w trzeciej części oprócz jeszcze większej dawki tego co miała druga chciałbym pokierować jakimś pojazdem i dostać większą możliwość niszczenia otoczenia. Jeżeli do moich życzeń autorzy dodadzą troszkę swoich pomysłów to Resistance 2 otrzyma godnego następne. Ja już się z wami żegnam, może się spotkamy w jednej drużynie.

Komentarze | czytaj więcej

Agatha Christie Kolekcja Tajemnic

Dodał: GIEROmaniak.pl | 04-01-2009 18:33

Agatha Christie napisała w swoim życiu niezliczoną ilość powieści kryminalnych. Większość z nich na stałe weszła do kanonu literatury współczesnej, a kilka jest uważane za klasyki w swoim gatunku. To właśnie na podstawie trzech z nich firma AWE Productions stworzyła gry przygodowe, dzięki którym po raz pierwszy sami możemy wcielić się w ich bohaterów, a nie tylko biernie uczestniczyć w wydarzeniach rozgrywających się na kartach książek.I Nie Było Już Nikogo...Fabuła gry tylko nieco odbiega od oryginału książkowego, którym jest powieść znana pod pierwotnym tytułem jako „Dziesięciu Małych Murzynków”. Pewien tajemniczy jegomość Pan Owen, zaprasza na swoją wyspę 10 osób, z tą małą różnicą w stosunku do pierwowzoru, że towarzyszy im jeszcze jedna postać, a jesteś nią Ty, drogi graczu. Wcielamy się w Petera Narracota i jak się łatwo domyślić będziemy musieli rozwikłać niezwykle skomplikowaną zagadkę, bo jak się okazuje już po krótkim czasie od przybycia śmierć zaczyna swoje żniwa. Oczywiście samobójstwo nie wchodzi w grę, więc wyjście pozostaje tylko jedno... któryś z gości bawi się w mordercę. Fabuła jest naprawdę ciekawa i pełna zwrotów akcji, mimo iż jest to najstarsza z opisywanych tutaj gier, pod tym względem wcale nie ustępuje pola swoim następczyniom.Morderstwo w Orient ExpresieFabuła tej części jest oczywiście oparta na powieści o tym samym tytule, wcielamy się w postać Antoinette Marceau osoby, która została oddelegowana do „eskortowania” słynnego detektywa Poirota w jego podróży, którą oczywiście odbywa tytułowym pociągiem. Jego rola ogranicza się jednak tylko do pomagania naszej postaci i doradzania. Akcja całej gry toczy się w pociągu oraz niekiedy przyległych lokacjach (dworzec kolejowy, postoje). Sprawia to trochę klaustrofobiczne wrażenie, ale z czasem możemy się do tego przyzwyczaić. Historia tutaj opowiedziana jest bardzo ciekawa i złożona, co prawda tempo rozwoju akcji jest raczej niewielkie, ale można to usprawiedliwić tym, że jest to gra detektywistyczna i co za tym idzie większość czasu spędzimy na poszukiwaniu dowodów, łączeniu różnych faktów itp.Zło, które żyje pod słońcemTym razem naszym bohaterem niemal bezpośrednio zostaje Herkules Poirot. Dlaczego niemal? Otóż fabuła gry jest na swój sposób dosyć pokrętna. Zaczyna się niewinnie, od spotkania słynnego detektywa i jego przyjaciela. Po krótkiej konwersacji ten pierwszy zaczyna opowiadać historię pewnego morderstwa i pozwala się wcielić w samego siebie aby ten drugi mógł samemu rozwiązać ową zagadkę i wskazać mordercę. Do pomocy dostajemy... magiczny palec, obok którego kładziemy nazwisko jednej z podejrzanych osób, a ten nam wskaże czy mamy z nią porozmawiać, podsłuchać, pomóc czy też wykonać jeszcze jakąś inną czynność. Brzmi dosyć pokrętnie, ale całość sprawia nader przyzwoite wrażenie.GrywalnośćPod tym względem wszystkie pozycje prezentują bardzo zbliżony poziom i z łatwością po ukończeniu jednej z nich odnajdziemy się w realiach kolejnej. Zagadki są bardzo przyzwoite, nie za trudne i przede wszystkim nie za łatwe. Żadna z trzech części nie odbiega od reszty.OprawaJak się łatwo domyśleć, gry prezentują bardzo zbliżony poziom, jeżeli chodzi o oprawę audiowizualną, co niestety należy zaliczyć do wad tych produkcji,ponieważ kiedy powstawała pierwsza z nich grafika była jako tako znośna, zwłaszcza że po grach przygodowych nie możemy się spodziewać zbytnich fajerwerków w tej materii. Teraz po kilku latach już lekko trąci myszką, niestety postacie nie są najlepiej animowane, zdecydowanie czas nie oszczędził opisywanych tu gier. Muzyka natomiast pasuje do rozgrywki tak bardzo, że aż jej... nie zauważamy, po prostu coś tam sobie w tle pogrywa, nie odczuwamy chęci podkręcenia mocy głośników, ale też co najważniejsze nie wyłączamy ich odruchowo po pierwszych taktach.Czy warto?Moim zdaniem mimo wszystko warto, ale polecam jedynie fanom gier przygodowych, którzy akurat nie mają żadnej lepszej gry pod ręką. Zachęcająca jest kwota jaką musimy zapłacić za ten pakiet, czyli czterdzieści złotych bez jednego grosza. Cena ta sprawia, że łaskawszym okiem spoglądamy na biało-zielone pudełko leżące na półce w sklepie.

Komentarze | czytaj więcej

Clifford zabawy z muzyką

Dodał: GIEROmaniak.pl | 02-01-2009 22:57

„Clifford zabawy z muzyką” to gra edukacyjna. Wymagania sprzętowe gry: Procesor Pentium 166 MHz lub szybszy, Microsoft(R) Windows 95, 98, 2000, Me, XP lub nowszy, 32 MB pamięci RAM, 50 MB wolnego miejsca na twardym dysku, Karta graficzna obsługująca 16-bit kolorów, napęd CD-ROM 8x, Karta dźwiękowa kompatybilna z Windows. Gra ta pomaga dzieciom w wieku 4-6 lat opanowywać podstawowe dźwięki. Clifford znajduje się na Ptasiej Wyspie, która przez zniszczenia jakich dokonała burza, straciła muzykę i wszyscy są nieszczęśliwi. Zadaniem Clifforda jest przywrócenie muzyki na wyspie oraz uradowanie mieszkańców. Fabuła gry opiera się na konstruowaniu instrumentów, z przeróżnych znalezionych w trakcie wędrówki elementów zupełnie niepodobnych do części sprzętu muzycznego. Clifford tworzy gitarę z gumek recepturek, pudełka do butów oraz linijki. Po drodze musi zbierać róże przedmioty, które okazują się przydatne do zrealizowania akcji „przywrócenia muzyki na wyspie”. Dziecko, aby otrzymać niektóre z przedmiotów musi powtórzyć dźwięki, zagrać na „przedziwnych” instrumentach to, co usłyszało. Po złożeniu wszystkich instrumentów, gracz tworzy wielką kapelę Clifforda. Bardzo ciekawym motywem występującym w grze jest uświadomienie graczom (czyli dzieciom w wieku 4-6 lat), jak wielką i ważną rolę pełni muzyka w naszym życiu. Gra pozwala dziecku zapoznać się z różnymi instrumentami. Pobudza dziecko do kreatywności pokazując, że może na co dzień tworzyć własne instrumenty na wzór tych prawdziwych. Gracz zapoznaje się dźwiękami jakie wydają poszczególne przedmioty, a z pojedynczych dźwięków komponuje własną muzykę. W trakcie wędrówki zbierane są też piosenki, które należy podarować poszczególnym osobom. Kiedy uda się nam zbudować np. gitarę, to możemy posłuchać różnych gatunków muzyki, w których używa się danego instrumentu. W trakcie zabawy dziecko ćwiczy pamięć (powtarzając zbiory dźwięków, pobudza słuch muzyczny, uczy się wypełniać polecenia, rozwiązuje problemy, logicznie myśli, staje się bardziej kreatywny, rozpoznaje wzorce, dopasowuje dźwięki, liczy, dodaje, odejmuje oraz udoskonala rytmikę. W grze mamy do czynienia z systemem automatycznej pomocy co pozwala na samodzielną pracę dziecka. Fabuła motywuje dziecko do dalszej gry, a połączenie nauki z zabawą zachęca do ponownego sięgnięcia do właśnie takiego stylu nauczania. Bardzo ciekawym pomysłem jest mapa, która pozwala dziecku kierować się swobodnie po Ptasiej Wyspie. Dziecko za każde poprawne wykonanie zadania jest nagradzane pochwałą, co na pewno pomaga mu się nie zniechęcać. Polecam grę wszystkim tym, którzy chcą, aby nauka nie była tylko męczącym i przykrym obowiązkiem. Gra jest odpowiednio dostosowana poziomem trudności dla dziecka w wieku 4-6 lat. Plusem jest umieszczenie w opakowaniu bogatego poradnika dla rodziców.

Komentarze | czytaj więcej

Clifford uczy wymowy

Dodał: GIEROmaniak.pl | 02-01-2009 22:54

„Clifford uczy wymowy” to gra edukacyjna. Wymagania sprzętowe gry: Procesor Pentium 166 MHz lub szybszy, Microsoft(R) Windows 95, 98, 2000, Me, XP lub nowszy, 32 MB pamięci RAM, 50 MB wolnego miejsca na twardym dysku, Karta graficzna obsługująca 16-bit kolorów, napęd CD-ROM 8x, Karta dźwiękowa kompatybilna z Windows. Gra ta pomaga dzieciom w wieku 4-6 lat opanowywać podstawy języka angielskiego, ze szczególnym naciskiem na poprawną wymowę, co jest rzadkością wśród gier nauki języka obcego. Dziecko podczas zabawy opanowuje umiejętności rozpoznawania liter i dźwięków, rozpoznawania rodziny wyrazów, rymowania, artykulacji, literowania, pisowni, wzbogacania zasobu słownictwa, rozpoznawania wyrazów, budowania wyrazów, kojarzenia wyrazów, budowania zdań, kreatywności. Gra opiera się na tym, że dziecko wędruje wraz z Cliffordem po wesołym miasteczku, w które wypełnione jest przeróżnymi zadaniami i zagadkami. Gra rozpoczyna się przemową właściciela wesołego miasteczka, który prosi o pomoc przy udekorowaniu pojazdu festiwalowego. Podczas wędrówki po miasteczku dziecko po wykonaniu prawidłowo zadań, otrzymuje nagrodę w postaci ozdób, które w trakcie zabawy wykorzystuje, aby przystroić pojazd. Zadania z jakim zmaga się gracz są odpowiednio dostosowane do wieku dziecka. Zasady realizowania zadań są tłumaczone na bieżąco. Dziecko jest motywowane do zmierzenia się z danym problemem. Jeśli dziecko popełnia błąd nie jest negowane, a jedynie zachęcane do ponownego zmierzenia się z zadaniem. Cała wędrówka po wesołym miasteczku jest ciekawa. Znajdują się w nim różne stoiska z zadaniami. Między innymi spotykamy zadania typu: połącz przewody maszyny służącej do nadmuchiwania balonów. Łączenie przewodów polega na przyporządkowaniu par słówek np. dog- dog, log- log (słówka są na bieżąco tłumaczone przez lektora). Potem zmienia się poziom trudności w łączeniu słówek. Kolejnym zadaniem jest dopasowywanie literek znajdujących się na kaczuszkach. Dziecko klika tak długo w daną literkę, aby wszystkie literki były takie same. Diabelski młyn to miejsce w którym należy klikać w odpowiednie baloniki (które trzymają dzieci) i dopasowywać je do obrazków znajdujących się na wagonikach karuzeli. Jeśli poprawnie dopasuje się odpowiedniki, to każde z dzieci trzymających baloniki może wsiąść do wagoników. Nagrody które zbieramy w trakcie rozwiązywania poszczególnych zadań, przekazywane są do schowka, z którego zabierzemy je przy dekorowaniu pojazdu na paradę. Jednym z zadań jest też spacer po linie. Przyjaciel Clifforda wędruje po linie, ale aby mógł utrzymać na niej równowagę, należy dostarczyć mu piłek, które musi trzymać na równoważni. Piłkę otrzymujemy w momencie kiedy dobierzemy proste rymy w języku angielskim. Wymienione powyżej zadania to tylko niektóre z tych, z którymi spotyka się dziecko w trakcie zabawy. Wszystkie nagrody zbierane w trakcie gry służą do udekorowania pojazdu (tu rozwijamy wyobraźnię oraz kreatywność dziecka). Kiedy pojazd jest już gotowy dziecko wyprowadza pojazd (za pomocą Clifforda) na paradę. Wszyscy gratulują graczowi pomysłowości. Uważam, że gra jest bardzo dobrym sposobem nauki podstawowych umiejętności opanowywania języka obcego dla najmłodszych. Dziecko ma do czynienia równocześnie z dokładną, wyraźną wymową wyrazu oraz jego zapisem. W ten sposób nie powtarza bezmyślnie obco brzmiącego tekstu, ale też uczy się czytać. Taki sposób nauki aktywujący jak najwięcej zmysłów, jest efektywniejszy i ciekawszy. Gra jest bardzo kolorowa, przypomina interaktywną bajkę w którą wtrącone są zadania do rozwiązania przez dziecko, co moim zdaniem bardzo zachęca do tego, aby dziecko sięgało do niej regularnie. Uważam, że gra ma jeden minus, którym jest słabe oznaczenie tematyki gry na opakowaniu. Osoba która chce dowiedzieć się czego dotyczy ta gra musi zapoznać się z jej odwrotem. Na pierwszy rzut oka można uważać, że jest to gra ucząca poprawnej wymowy języka polskiego, a nie języka obcego.

Komentarze | czytaj więcej

Gothic 3: Zmierzch Bogów

Dodał: Wojciech "Aquamann" Lambert | 22-12-2008 12:52

Historia „Gothic“ to najbardziej znana tragedia w trzech aktach na rynku wydawniczym. Pierwsza część podbiła serca tysięcy graczy. W akcie drugim dobra, ale już nie tak świeża fabuła przyciągnęła rzesze starych i nowych wielbicieli Gothic’a do poszukiwania przygód w rozległej krainie Myrthany. Akt trzeci sprawi, że mocniej zabiją serca. Niestety zwiastuje też nadchodzącą katastrofę… Aż nadszedł ten czas: pośród huku grzmotów i w świetle błyskawic z hinduskiego studia Trine Games „Gothic 3: Zmierzch Bogów” zstępuje na półki sklepowe. SZPACHLA, SZPACHLA I JESZCZE RAZ SZPACHLA!!!Na dramaturgiczną „katastrofę” nie trzeba było długo czekać. Już w pierwszych minutach gry dają się we znaki błędy pochodzące jeszcze z Gothic 3. Zapewnienia wydawcy JoWood, iż zanim dodatek wyjdzie na rynek przejdzie kilkumiesięczny okres testowy były tylko zwykłą propagandą. Gra, która miała być zmierzchem Bugów, okazała się takim samym ich rojowiskiem co Gothic 3! Liczne błędy poważnie utrudniają rozgrywkę i zniechęcają do gry, zwłaszcza gdy za sprawą paskudnego buga nie można ukończyć ważnego dla fabuły questa. Do tego dochodzą serie błędów graficznych, doczytywanie terenu, niezoptymalizowany kod gry prowadzący do tego, że gra przycina nawet na najlepszych kartach graficznych, chaos we wpisach do dziennika, „ukryte” opcje dialogowe, rześki podwodny jogging po dnie jeziora bez butli tlenowej! – ale nie do mnie należy listowanie błędów, ja nie jestem testerem, lecz recenzentem i moim zadaniem jest m.in. przestrzec was przed wyrzuceniem pieniędzy w błoto. Gra jak najszybciej potrzebuje potężnego usprawniającego patcha, ale fani nauczeni przez JoWood znaczenia słowa „patch” wiedzą, że i wtedy gra nie będzie sprawna, a jedynie połatana. Z czego to wynikło? Największym problemem z jakim borykali się hinduscy programiści z Trine Games, były ściśle określone rygorystyczne terminy narzucone przez JoWood, który chciał możliwie jak najszybciej wypuścić dodatek na rynek. Nad grą siedziało 45 hinduskich programistów, to dużo jak na taką produkcję. Dla porównania nad takim hitem jak Wiedźmin na wspólny sukces pracowała 70 – osobowa ekipa CD Projekt RED. Kolejnym nie do pominięcia faktem jest to, że hinduscy programiści nie zdołali przebrnąć w tak krótkim czasie przez zawierający błędy kod programowy gry Gothic 3. Silnik gry, który przejęli w spadku po poprzednim producencie Piranha Bytes, okazał się bardzo oporny na jakiekolwiek modyfikacje, nie mówiąc już o ewolucji kodu. Jednak sami przyznają, że gdyby nie wąskie ramy czasowe, na rynek trafiłby produkt w o niebo lepszy. Dla tych, którzy nie uważają, że i tak cały problem z produkcją tkwił w pieniądzach, odsyłam do wywiadu z Sangam Guptą z grupy Trine Games Studios WywiadI na powrót do MyrthanyGdzie na graczy czeka nowa przygoda w starym świecie. Fabuła dodatku nawiązuje do burzliwych wydarzeń z trzeciej części gry, o czym uświadamia intro… w formie kilkunastosekundowej niemiłosiernie kiczowatej prezentacji. Następnie czeka nas dobre 20-25 godzin gry w starej dobrej Gothickiej atmosferze. Jak zwykle złe wieści docierające z Myrthany zmusiły Bezimiennego Zbawcę do natychmiastowych działania, bo nikt inny nie byłby w stanie uchronić świata przed zatraceniem się w chaosie wojny. Bezimienny bohater przedostaje się do Myrthany z innego wymiaru, płacąc jednak za to wysoką cenę (tak, tak, znowu zaczyna się od zera, ale przynajmniej to nie była tym razem amnezja, tylko osłabienie ciała i umysłu w wyniku podróży międzywymiarowej). Cóż podczas tej wycieczki czasoprzestrzennej musiały jednak poluzować się śrubki w obwodach naszego cybernetycznego bohatera, gdyż jego zachowanie można porównać do skrajnie prawicowych zachowań rosyjskich nacjonalistów. Wszystkim daje jasno do zrozumienia, że wkurza go ciągłe ratowanie mieszkańców Myrthany przed działaniami prowadzącymi do samoistnej zagłady. Ta cała sytuacja, w której na nowo musi powtarzać hasła i slogany o wolności, jedności i braterstwie, powoduje u niego agresję oraz żądanie poszanowanie i szacunku od wszystkich. Prowadzi to do skrajnie śmiesznych przykładów, w których stary zniedołężniały dziadek prosi go o pomoc, a w odpowiedzi Bezimienny zaczyna opowiadać o tym, że na tym świecie nie ma miejsca dla takich słabeuszu jak on. Tylko cienka czerwona linia dzieliła mnie od zaprzestania gry i przesłania do redakcji krótkiej notki informacyjnej: Z powodu rozpaczliwe dużej ilości błędów, wasz recenzent nie jest w stanie obiektywnie ocenić gry. Zmierzch dobrego smakuOprócz masy bugów w dodatku fani doczekali się również braku fundamentalnych zmian w gameplay’u. System walki i sterowanie nadal leży i prosi o zmiłowanie. Podczas walki należy zerkać na pasek wytrzymałości, który jest istotny do wyprowadzania ciosów. Nie martwcie się zbieraniem roślinek przywracających punkty wytrzymałości. Gdy bohater zmęczy się machaniem mieczem, można spokojnie wykonać kilka okrążeń truchtem naokoło wroga i zaatakować go ponownie, gdy w pełni zregeneruje wytrzymałość. Hmm… te bugi są nieraz pomocne. Już w pierwszych minutach gry udało mi się zdobyć dwuręczny miecz walcząc z przeciwnikiem będąc uzbrojonym jedynie w zardzewiały miecz.Na szczęście weterani-fani rozpoznają szybko swoją ulubioną, niezwykle nastrojową muzykę oraz gothicką szatę graficzną, która przetrwała w dodatku niemal nietknięta. Posępne sczerniałe pozostałości osad teraz stoją odbudowane, a trawy i młode drzewa rosną bujnie w miejsca dawnych krwawych bitew. Lecz wszędzie na mapie możemy spotkać wypalone miejsca i pozostałości świadczące o wojnie orków z ludźmi z trzeciej części. Na mapie możemy też spotkać starych znajomych, którym warto złożyć niezapowiedzianą wizytę. Na pewno cię nie poznają… może to w wyniku nowej nażelowanej i lekko przyciemnionej czupryny naszego bohatera? Najbardziej bulwersującym faktem jest chyba ten, że do produkcji dodatku zaprzężeni zostali ludzie, którzy najwidoczniej wcześniej nie mieli większej styczności z tego typu grami, a tym bardziej ze wspaniałym światem Gothic’a. Bardziej odnoszę wrażenie, że jest to zwykły mod stworzony przez fanów, a nie oficjalny dodatek napisany przez profesjonalnych programistów. Fani otrzymali zapowiadanego add-on’a w obiecywanym terminie, lecz teraz muszą poczekać na całą masę usprawnień i wysłuchiwać przeprosin wydawcy. To niesłychane jak to możliwe aby gra przeszła beta-testy. Zapewne w ogóle ich nie przeprowadzono. Oby cały hinduski panteon bóstw ulitował się nad rzeszą poszkodowanych fanów i zesłał wreszcie jakiegoś patcha, bo sprawa wygląda fatalnie. Nie chcę tu uprawiać żadnego czarnowidztwa, bo Gothic 3: Zmierzch Bogów absolutnie nie jest końcem tej serii gier cRPG (na 2010 lub 2009 przypada premiera Gothic 4), lecz po takim niewypale, który będzie wytykany przy każdej możliwej okazji, bo przecież gracze i recenzenci to niewyżyte bestie, ciężko jest utrzymać opinię pewnego i zachęcającego do kupna wydawnictwa. Cieszyć się może jedynie konkurencja. Zarówno tym szczęśliwym jak i nieszczęśliwym posiadaczom Gothic 3: Zmierzch Bogów życzę powodzenia w beta-testach, a zainteresowanym kupnem dobrze radzę zaczekać. Do pudełka z grą zapomnieli chyba dodać zaproszenia do beta-testów!

Komentarze | czytaj więcej

<< poprzednie 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 następne >>
REKLAMA

Created by Notimeo logo
Copyright © GIEROmaniak 2005-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone. Strona załadowała się w 4.4 ms.

Ta strona używa cookie. Dowiedz się więcej o celu ich używania z naszej polityki prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

x