Zaproponuj newsa Zarejestruj się Zaloguj się Zaloguj z Facebook.com Odzyskaj hasło
Profil na Facebook.com Profil na Facebook.com Profil Twitch.tv
Szukanie zaawansowane

LISTA RECENZJI

MotorStorm

Dodał: GIEROmaniak.pl | 07-06-2009 11:59

Byliście kiedyś na Woodstocku? Jeśli nie to powiem wam, że jest to wielka impreza na kilkaset tysięcy osób kręcąca się wokół dobrej muzyki, miłości i WOŚPu. A teraz zamieńcie Woodstock na Motorstorm WOŚP na prędkość, miłość, na ostre zakręty a muzykę na wyścigi, a dostaniecie grę, którą opisuje.Przywitało mnie intro... I zaniemówiłem – do tej pory trudno mi się przyzwyczaić do jakości jaką można uzyskać na tym sprzęcie. Kamera pokazuje piękną okolicę amerykańskich równin z ich skalnymi iglicami... ja myślę że mi film puszczają a tu nagle wyjeżdżają samochody a zza skał ukazuje się Motorstorm. Wielki festiwal poświęcony wyścigom wszelkiego rodzaju maszyn oraz totalnej rozwałce.Pozbierawszy się po intrze przejrzałem tryby gry i mamy tu do dyspozycji:(tryby, które opisuję są dostępne po zaktualizowaniu wersji) strasznie trudny do rozszyfrowania napis „Play”, równie obcy napis „online” oraz jedyny zrozumiały „Wrecreation”. Jak widać nie jest to ilość przytłaczająca, tym bardziej że jeśli nie macie internetu pozostaje tylko tryb Play, w którym... Mamy serie tak zwanych ticketów Motorstorm, czyli podzielonych tematycznie wyścigów w których na 12 różnych trasach ścigają się: motory, Atv, buggy, samochody wyścigowe, trucki, mud plugery i ciężkie ciężarówki. Za zliczenie ticketów dostajemy punkty które odblokowują nowe pojazdy. Niestety odblokowują tylko nowe skiny, parametry pojazdów zależą jedynie od ich rodzaju, typ już nie gra roli; wybierasz skórkę która bardziej ci pasuje. Trzeba od razu dodać że to najładniejsze menu jakie dotąd widziałem, w tle mamy animacje z całej imprezy, którą po prostu trzeba zobaczyć. Oczywiście animacje te jak wszystko inne w grze bardziej przypominają film niż generowany przez konsole obraz. Onlinową rozgrywkę opisze zaraz dokładniej. W wrecreation możemy natomiast pościgać się ze swoim duchem i pobić rekordy czasowe, tu ćwiczy się przed wejściem do multi.Ale przecież nie o menusy ani animacje w nich chodzi tylko o wyścigi!!! Nie jestem jakimś wielkim fanem ścigałek jednak dawka adrenaliny pompowana w trakcie wyścigu jest na tyle solidna, że odstawiłem wszystkie inne czasoumilacze na dość długi czas. Sterowanie ogranicza się do: gaz, dopalacz (lepiej go nie nadużywać bo strasznie grzeje silnik i albo go schłodzisz albo wylecisz w powietrze) i hamulec. Trzeba wspomnieć, że każdy wyścig jedzie się inaczej różnymi pojazdami. Już śpieszę z wyjaśnieniami o co chodzi. Otóż, w grze mamy kilka różnych rodzajów podłoża, więc pamiętajcie, motorki nie lubią błota. Każdy z wymienionych wyżej pojazdów ma swoje plusy i minusy, np. wielkim truckiem nie pojeździsz bardzo szybko ale przez błoto przejedziesz bez problemu (zazwyczaj te krótsze trasy są strasznie zabłocone). I wierzcie mi fizyka jazdy działa tutaj na najwyższym poziomie – pojazdy zachowują się tak jak powinny. Dochodzimy do sedna, skąd ta adrenalina? Przy porządnej fizyce i wyważonych trasach błąd może być tylko po stronie kierowcy, a czasem trzeba podejmować bardzo szybkie decyzje, które mogą cię kosztować podium. Nawet znając trasę na pamięć nie masz pojęcia czy ktoś cię nie przepchnie tuż przed wykonaniem odpowiedniego skrętu. Tutaj wkracza różnica między człowiekiem a maszyną. Przy grze z AI należy się wystrzegać bardziej niż przy multi. Wiem że jest to lekka paranoja ale choćbyś nie wiem jak szybko jechał, jak daleko odstawił przeciwników to oni cię dogonią... Jedyny moment w którym ta gra wywołuje frustrację to kiedy pod koniec wyścigu popełnisz błąd..... Z pierwszego miejsca nagle spadasz na 10.Ściganie się z kumplami w multi naprawdę daje dużo frajdy ale przy dłuższym graniu niestety sprowadza się to do jechania półciężarówką po znanej na pamięć trasie. Istnieje wprawdzie możliwość ustanowienia na naszym wyścigu ograniczeń co do pojazdów, jednak ostatnio coś trudno złapać chętnych do wspólnej gry:/.W tym momencie powinienem jeszcze dodać że Motorstorm był jedną z pierwszych gier na PS3 i był robiony raczej jako pokazówka możliwości i jako taka spisuje się idealnie. Grafika mimo już długiego czasu od premiery stoi na bardzo wysokim poziomie i często chce się tylko popatrzeć jak ktoś gra.Jednak żeby za słodko nie było zabrakło tu kilku bardzo ważnych rzeczy, np. WIĘCEJ TRYBÓW GRY, to największy zarzut który niestety odejmuje jeden punkt od oceny końcowej. Nawet gdyby troszeczkę lepiej opisać cały ten Motorstorm (w sensie imprezę) a nie tylko pokazywać w menusach czy extrasach filmiki. Lub dać jakiekolwiek współczynniki do upgradu, lub chociażby dać tryb w którym trzeba przetrwać (spychanie się na drogach i wybuchy przy pomyłkach to dość powszechna rzecz).Zakończyć chce pozytywną informacją więc... Cisza... Werble... MUZYKA. Dosłownie wgniata w fotel, ostre brzmienie pięknie pasuje do świetnej rozgrywki, wyważonej fizyki. Spróbujcie puścić sobie Slipknot „Before i Forget” i pomyślcie jak z tym łączy się szybka jazda :D Uczucie nie do opisania szczególnie przy włączonym turbo pod koniec trasy przy refrenie :D:D:D.Cóż teraz wypada odpowiedzieć sobie na jedno pytanie – kiedy będę miał 60 zł, żeby kupić ten tytuł (za tyle można go już kupić). Nie da się opisać do końca wrażeń z tej gry, to jest naprawdę A MUST HAVE dla każdego posiadacza PS3, niestety także a must have jest też update z netu do którego nie każdy ma jeszcze dostęp.

Komentarze | czytaj więcej

Neverwinter Nights 2: Gniew Zehira

Dodał: 0000000000 | 04-06-2009 14:35

Gry Neverwinter Nights 2 nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Ten znakomity cRPG już na stałe wrósł w kanon gatunku, za sprawą świetnej fabuły i nie najgorszej grafiki. Przede wszystkim jednak to co sprawiło, że grę pokochały miliony fanów jest jej podobieństwo do starszych kultowych gier, których tytułów wymieniać tutaj nie muszę...Po dość długim oczekiwaniu dodatek do gry noszący tytuł Gniew Zehira dotarł także i nad Wisłę. Za sprawą naszego lokalnego dystrybutora, firmy CD Projekt możemy cieszyć się jego w pełni zlokalizowaną edycją, wydaną na równi z innym add-onem, którego recenzja gościła już na łamach naszej strony. Co dostajemy tym razem?Naszą przygodę rozpoczynamy od kreacji postaci, tym razem w przeciwieństwie do podstawki będziemy mieli okazję powołać do życia całą naszą wesołą kompanię. Chyba nic nie daje większej frajdy jak stworzenie od podstaw wszystkich czterech postaci. Niezliczone ilości statystyk, klas, ras w połączeniu z fantazją i pomysłami gracza stanowią nieprzeliczalny zbiór możliwych kombinacji. Każdy fan klasycznych rolplejów na pewno będzie w siódmym niebie i... długo go nie opuści. Zaczynamy grę od 4 poziomu doświadczenia, więc mamy niejako pewien bagaż doświadczeń, moim zdaniem jest to trafiony pomysł.Fabuła dodatku jest raczej przeciętna, zaczynamy na statku, który jak łatwo można się domyśleć ulega pewnym usterkom po niespodziewanym zetknięciu ze stałym lądem. Po tym fakcie dosyć szybko zostajemy wplątani w oś fabularną gry, która nie jest ani zbytnio ciekawa ani wciągająca. Ot taki kawał solidnie wykonanej roboty. Grono zagorzałych fanów może mieć oczywiście inny pogląd na ten temat, ale muszę przyznać, że w niektórych momentach naprawdę odechciewało mi się grać i poznawać przedstawiona nam historię, a muszę tutaj dodać, że należę raczej to tych bardziej wytrwałych graczy. Zupełnie odwrotne uczucie do tego jakie miałem przemierzając dzielnice Wrót Zachodu – innego dodatku do NWN 2. Lokacje jakie przyjdzie nam odwiedzić również nie są zbyt ciekawe, mimo ich sporej ilości nie zachwycają niczym szczególnym, towarzyszące nam uczucie powtarzalności elementów i pomieszczeń także nie jest raczej tym czego oczekiwali gracze. Niestety gra nie spełniła moich wyobrażeń o niej. Oczekiwałem prowadzonej z epickim rozmachem fabuły pełnej niespodziewanych zwrotów akcji, niestety zawiodłem się. Nie zrozumcie mnie źle, dodatek sam w sobie nie należy do tych najgorszych i można się przy nim dobrze bawić długie godziny. Jednak trzeba z całą stanowczością powiedzieć, że za 80zł, bo na tyle będzie opiewał rachunek jeżeli będziecie chcieli tą grę kupić na pewno można dostać całe mnóstwo tytułów, które zapewnią nam lepszą i bardziej emocjonującą zabawę. Mam nadzieję, że nie jest to jednak ostatni dodatek i twórcy wezmą sobie do serca opinie graczy, bo przecież wszystkim zależy na jak najlepszych i dopracowanych grach.

Komentarze | czytaj więcej

Grand Ages: Rome

Dodał: Wojciech "Aquamann" Lambert | 31-05-2009 15:50

Czy zastanawiałeś się kiedyś jak to by było stanąć na czele wielkiej armii, podbić kontynent i stworzyć dobrze prosperujące państwo? Taką możliwość da Ci najnowsza gra od Haemimont Games, bułgarskiego studia odpowiedzialnego za takie tytuły jak Tzar, Celtic Kings oraz Imperium Romanum, którego to recenzowana gra jest sequelem, mimo iż zdecydowano wydać ją pod inną nazwą (co było całkiem dobrym chwytem, jako iż prezentuje ona znacznie wyższy poziom niż swoja poprzedniczka). Produkt przypomina znacznie serię „Cezar” sięgającą w historii czasów świetności Amigi ;)Akcja gry dzieje się w starożytnym Rzymie. Wcielamy się w rolę jednego z patrycjuszy, któremu powierzono pieczę nad jedną z prowincji rzymskich (do wyboru mamy kilka z przykładowych rodów oraz płać gracza). Naszym celem jest wspinanie się po kolejnych szczeblach kariery i zdobywanie coraz większego poparcia ludu. Razem ze wzrostem naszych wpływów będziemy zdobywać i zjednywać sobie wpływowych ludzi jak i nowych wrogów. Kampania nie jest zanadto liniowa, możemy wybierać regiony nad którymi będziemy obejmować kontrolę, co wiąże się z różnymi zadaniami jakie będziemy musieli wykonać w danej prowincji.Grand Ages: Rome jest strategią ekonomiczną i największy nacisk położono w niej na rozbudowę miast oraz handel. Budując swoje osiedla musimy zadbać o odpowiedni poziom przypływu surowców, jedzenia oraz wody (pomogą nam w tym akwedukty – pierwotne wodociągi). Stawimy czoła również klęskom żywiołowym takim jak pożary. Warto wspomnieć, iż gra nie jest zbytnio dynamiczna. Często w oczekiwaniu na zapełnienie się magazynów surowcami, bądź w innych podobnych sytuacjach możemy spokojnie odejść od komputera i zaparzyć sobie herbatę. W wypadku pożaru mamy sporo czasu aby wyburzyć palący się budynek (sic!) zanim żywioł rozprzestrzeni się na sąsiadujące budowle. Przydałaby się tu opcja przyśpieszenia akcji gry, której oczywiście GA: Rome nie posiada, a szkoda. Z drugiej strony budowa i kontrola dobrze działającego miasta nie należy do najłatwiejszych i sprawia, że tytuł nadaje się raczej przynajmniej dla średniozaawansowanych graczy. Do dyspozycji oddano nam ponad pięćdziesiąt zróżnicowanych budowli, których prosperowanie zależy od terenu na jakim je umieścimy, jak i posiadania odpowiednich technologii oraz pozostałych budynków, które z nimi współpracują.Ale nie samą cegłą i kamieniem żyje rzymski namiestnik! Do naszych szeregów trafi w sumie kilkadziesiąt różnych jednostek wojskowych, które będą zdobywały doświadczenie w walce i płatnych ćwiczeniach jakie im zafundujemy osiągając kolejne poziomy. Fani wielkich bitew taktycznych mogą niestety obejść się smakiem. Walka została tu uproszczona do granic możliwości (sam napis na pudełku „System walki zbliżony do strategii czasu rzeczywistego” daje wiele do myślenia i może powodować krzywy uśmiech na twarzy potencjalnego klienta). O ustawianiu zaawansowanych formacji i strategii ataku jak w serii Total War możemy jedynie pomarzyć ;(. Tutaj harmider walki przypomina imprezę w remizie, gdzie często nie sposób rozróżnić poszczególnych jednostek, a dodatkowo atak naszych świetnie wyszkolonych oddziałów mających dwukrotną przewagę liczebną na lichych, odzianych w skóry barbarzyńców może skończyć się krwawą jatką z której (co prawda zwycięsko) wyjdzie zaledwie garstka naszych wojaków. Możliwe, że wśród twórców gry byli fani Asterixa i magicznego napoju dającego siłę, ale nie tłumaczy to faktu iż cała sekwencja walki została tak okrojona w porównaniu do sfery ekonomicznej.Jeśli chodzi o grafikę i wymagania sprzętowe to mam jak najlepsze wrażenia. Mimo że w przybliżeniu widać jednostki przenikające jak duchy przez wiele przeszkód, a woda widocznie się „powtarza” to całość wygląda zadowalająco (jak na strategię oczywiście). Miłe dla oka są efekty pogodowe z błyskającymi piorunami, jak i zachody słońca, gdy cienie wyraźnie się wydłużają a na horyzoncie widać czerwień słońca ładnie prezentującą się na chmurach a gra nawet po włączeniu najwyższych ustawień będzie chodzić płynnie nawet na starszych komputerach.Podsumowując GA: Rome jest pozycją w sam raz dla fanów „Cezara” i „Imperium Romanum” utrzymaną dosyć dobrze w realiach historycznych ówczesnych czasów. Wykorzystuje stare i sprawdzone pomysły, jednak nie jest to zwyczajny „odgrzewany kotlet”, o nie. Do tego kotleta dodano całkiem nową panierkę i miły w smaku bukiet przypraw, co sprawia, że nie jest aż tak odczuwalna wtórność starych babcinych przepisów.

Komentarze | czytaj więcej

Neverwinter Nights 2: Wrota Zachodu

Dodał: 0000000000 | 27-05-2009 15:41

Mysteries of Westgate (bo taki jest jego angielski podtytuł) to kolejny po Masce Zdrajcy i Gniewie Zehira dodatek, do niezmiennie, mimo upływu lat świetnej produkcji spod znaku Obsidian gry Neverwinter Nights 2. Tym razem jednak to niewielcy mistrzowie są odpowiedzialni za ten add-on, lecz niewielkie, chociaż już znane w światku komputerowym Ossian Studios. Jak na pierwsze dzieło jest nawet bardziej niż pozytywnie, ale wszystko po kolei...Nic nowego...Wrota Zachodu jako się rzekło są kolejnym już dodatkiem do Neverwinter Nights 2, jednak mechanika gry nie zmieniła się nawet w najmniejszym szczególe. Tym razem nie dostaliśmy do naszej dyspozycji żadnych nowych klas postaci, ras, czy też zaklęć, tak jak to było ostatnio. Otrzymujemy za to nową, wielką i ciekawą misję do wypełnienia i moim zdaniem rekompensuje ona w pełni brak nowości. Muszę tutaj nadmienić, że do zainstalowania będzie nam potrzebna podstawowa wersja gry z zainstalowanym patchem 1.22, ten zaś znajdziemy oczywiście na płycie. Jego dodanie mimo wszystko sprawiło mi trochę kłopotów, ale zwalam to na bark mojego komputera (instalowałem wszystkie cztery części naraz i mógł trochę zwariować ;).Wrota Zachodu...Tytułowe miasto będzie główną areną naszych zmagań z fabułą, jaką przygotowali nam twórcy tego dodatku. Wszystko zaczyna się od znalezienia przez naszego bohatera maski. Jej niewyjaśnione pochodzenie i pewne magiczne właściwości sprawiają, że znajdujemy się w tym, a nie innym miejscu uniwersum Forgotten Realms. Tajemnicze organizacje, wielkie spiski i ciągłe manewrowanie między różnymi frakcjami jest tutaj na porządku dziennym. Jeżeli chodzi o fabułę to jest to naprawdę kawał solidnie wykonanej roboty, producenci postarali się urozmaicić nam grę na tyle sposobów ile tylko przyszło im do głowy. Także zadania poboczne stoją na bardzo wysokim poziomie, są dobrze skonstruowane i wielowątkowe, niekiedy mamy wrażenie, że to już, że to koniec, a okazuje się, że historia ma jeszcze drugie dno... albo i trzecie. Wesoła kompaniaJak łatwo się domyśleć, naszych podróży na pewno nie przyjdzie nam odbyć w samotności, bo dobra drużyna to podstawa przetrwania w tym jakże niegościnnym świecie. Do naszej głównej postaci możemy dołączyć trzy inne... i tylko trzy. Nie chodzi o to, że jest to maksymalna ilość na jaką pozwala nam mechanika gry (bo jest) tylko, że po prostu więcej chętnych do towarzystwa nie znajdujemy. Naszą kompanię tworzyć więc będą: łotrzyk, wojownik oraz kleryk. Zdecydowanie doskwiera brak postaci potrafiącej władać czarami, jeżeli gracz nie stworzy takowej, mimo wszystko dodatek można ukończyć grając dowolną klasą.TechnikaliaGra wykorzystuje oczywiście engine podstawki. Niesamowite natomiast jest to jak Neverwinter Nights 2 wytrzymuję próbę czasu. Co prawda grafika nie jest już najwyższych lotów, ale też nie odrzuca jak, w niektórych tytułach pochodzących z tego samego rocznika. Niestety praca kamery nadal pozostaje największą wadą. Oczywiście można się do niej przyzwyczaić, a koniec końców trzeba, żeby ukończyć grę, ale chyba jednak nie o to chodzi. Sztuczna inteligencja naszych kompanów też nie zachwyca, zdarza im się blokować w przejściach i nie reagować na polecenia gracza. Są to rzeczy, do których również łatwo można się przyzwyczaić i z czasem po prostu na nie nie reagować.PodsumowanieWrota Zachodu są na pewno bardzo ciekawym dodatkiem, który przedłuża naszą przygodę w świecie NWN 2 o kolejnych kilkanaście godzin. Możecie mi wierzyć, że czas jaki poświęcicie na zgłębienie historii tajemniczej maski na pewno nie będzie dla Was czasem straconym.Firma Cd-Projekt, która jest wydawcą tego tytułu na naszym rodzimym rynku, przygotowała dla nas pełne spolszczenie tego tytułu, jest ono bardzo dobre i o dziwo nawet głosy zostały podłożone z wyczuciem, a dobór aktorów został dokonany w bardzo udany sposób. Niestety dialogów mówionych zbyt dużo nie ma, a większość tych które są nie obejmują całych ścieżek dialogowych, a jedynie ich fragmenty. Trochę wpływa to na klimat, ale mimo wszystko uważam ten dodatek za udany i warty wydania tych 60 złotych. Z niecierpliwością czekam na kolejne produkcje spod znaku Ossian.

Komentarze | czytaj więcej

Brain College Call of Atlantis

Dodał: 0000000000 | 10-05-2009 18:15

Gry z serii Brain College jak sama nazwa wskazuje powinny pomóc w ćwiczeniu naszych szarych komórek. Produkcje te zapewniają nam bardzo urozmaicony trening, ćwiczyliśmy już nasz wzrok, zdolności logicznego myślenia, refleks, teraz przyszła kolej na... właśnie na co?Fabuła Call of Atlantis jest oczywiście tylko i wyłącznie pretekstem do tego aby rozpocząć rozgrywkę i o dziwo zadanie swoje wypełnia wyśmienicie. Historyjki o Atlantydzie i zaginionych kamieniach mocy słuchałem naprawdę z nieukrywaną ciekawością. Skarby te zostały zabrane i umieszczone, oczywiście dla bezpieczeństwa w aż siedmiu różnych miejscach na świecie: Rzymie, Grecji, Troi, Fenicji, Babilonie, Egipcie oraz Kartaginie. Każdy z tych obszarów ma swoje własne motywy graficzne. Co ciekawe podczas wizyt, w prawym górnym rogu ekranu możemy poczytać ciekawostki historyczne, niby szczegół a dla osób ciekawych świata, do których osoba pisząca te słowa na pewno się zalicza, nie lada gratka i okazja do wzbogacenia swojej wiedzy.Tym razem naszym głównym zadaniem jest przestawianie elementów na planszy, w taki sposób aby trzy lub więcej z tym samym symbolem znalazły się obok siebie (wtedy „wyparowują” a na ich miejsce spadają nowe z góry), naszym celem jest sprawić aby fragmenty wartościowych przedmiotów, które tam i ówdzie umieszczone między klockami spadły na sam dół. Gdy wszystkie znajdą się poza planszą przechodzimy dalej. Z każdym kolejnym etapem jest coraz trudniej, niektóre klocki musimy „rozbijać” kilkakrotnie, lub też plansza jest tak sprytnie ułożona przez twórców żebyśmy mieli okazję nieźle pogłówkować, a upływający czas nie ma dla nas żadnej litości. Sporo zależy także od szczęścia i tego jakie nowe klocki zaserwuje nam gra. Kiedy już uzbieramy 4 przedmioty, a równa się to przejściu właśnie tylu plansz następuje jeden level polegający na odszukaniu kolejnych czterech, których fragmenty są porozrzucanie po niesamowicie kolorowej planszy. Na koniec całej serii, czyli po kolejnych 4 układankach, wszystkie znalezione przedmioty musimy dopasować do innych na obrazku i tak na przykład do lampy wstawiamy świecę, posągowi kota przyczepiamy obrożę itp. itd. Gdy to wszystko zrobimy, otrzymujemy kryształ, który niestety rozpada nam się w dłoniach, ale nie takie zagadki rozwiązywaliśmy, więc składamy go w całość i przechodzimy do kolejnej lokacji, a tych jak już wyżej napisałem jest łącznie dziewięć.Gra nie jest zbyt wymagająca dla gracza, stawiane przed nami wyzwania zdecydowanie nie należą do trudnych. Kiedy już dobrze zaznajomimy się z mechaniką gry, kolejne plansze będziemy przechodzili mechanicznie i nie sprawi nam większej trudności ukończenie tej produkcji. Z dziennikarskiej rzetelności sprawdziłem ile trwa ukończenie „Call of Atlantis”, otóż są to dokładnie 4 godziny i ani minuty dłużej. Rozgrywkę można oczywiście rozpocząć od nowa, próbując pobijać swoje poprzednie wyniki, ale w żadnym stopniu nie uatrakcyjnia to tej produkcji. Natomiast lepszym rozwiązaniem byłby powrót do niej za jakiś czas i wydaje mi się, że właśnie tak zrobię, może nie jutro i nie za tydzień ale kiedy będę chciał się zrelaksować po jakimś wybitnie ciężkim dniu. Grafika w tej produkcji jest co najwyżej średnia, nie ma możliwości zmiany rozdzielczości obrazu, co dla posiadaczy dużych panoramicznych monitorów może być problemem nie do przejścia – co tu dużo ukrywać: gra jest po prostu brzydka, a obraz wydaje się być lekko rozmazany, chciałbym jednak zaznaczyć, że może to być tylko moje odczucie. Oprawa dźwiękowa też do wybitnych i porywających nie należy, na plus można zaliczyć to, że tym razem odruchowo nie wyłączyłem głośników już po pierwszych taktach ;)Gra została u nas wydana przez firmę City Interactive, która także przygotowała kinowe spolszczenie tego produktu. Cena jaką należy za nią zapłacić, czyli 19,99 wydaje się być adekwatna do jakości. Jeżeli oczekujecie niezobowiązującej rozrywki i chwili relaksu, jak najbardziej polecam.

Komentarze | czytaj więcej

Company of Heroes: Chwała Bohaterom

Dodał: 0000000000 | 08-05-2009 15:48

Historia Company of Heroes sięga roku 2006, kiedy to światło dzienne ujrzała pierwsza część, a właściwie podstawowa wersja gry. Od tamtej pory doczekaliśmy się już dwóch dodatków: „Na Linii Frontu”, wydanej w roku 2007 oraz „Tales of Valor”, który jest nowością i to właśnie jego zrecenzowanie zostało mi powierzone.Wiadomości z frontu walki...„Chwała Bohaterom” jest samodzielnym dodatkiem do Kompanii Braci. Oznacza to, ni mniej ni więcej, że nie musimy posiadać podstawowej wersji gry, ani pierwszego add-onu, aby w pełni cieszyć się rozgrywką. Co ciekawe, w menu wita nas wszystkie sześć kampanii ale dostęp mamy tylko do tych najnowszych. Pozostałe możemy aktywować wpisując numery seryjne poprzedników, jeśli oczywiście takowe posiadamy. Nowe wyzwaniaJak już się rzekło, do naszej dyspozycji dostajemy trzy zupełnie nowe i świeże kampanie w grze dla pojedynczego gracza. Na pewno nie lada atrakcją dla większości użytkowników będzie rozdział zatytułowany „As Tygrysów”, gdzie dostajemy możliwość pokierowania tytułowym czołgiem i jego załogą. Każdy z naszych dzielnych wojaków, ma swoje imię i żaden z nich nie jest nam obojętny. Maprawdę można poczuć przywiązanie do postaci jakimi przyjdzie nam grać. Twórcy zastosowali tutaj schemat, który jest znany raczej z gier RPG niż strategii czasu rzeczywistego. O co chodzi? W miarę rozwoju akcji, nasza załoga awansuje na kolejne poziomy doświadczenia, zyskując tym samym nowe umiejętności. Jednak pozostaje tutaj lekki niedosyt, ponieważ przydałoby się trochę większe urozmaicenie. Zasadniczo nie ma to większego wpływu na rozgrywkę, poza oczywiście tym czysto technicznym (szybsze przeładowywanie, większa celność). Szkoda że producenci nie poszli o krok dalej w stronę gier fabularnych. Kolejne dwie mini-kampanie to „Grobla” oraz „Bitwa pod Falaise”. Nie trudno domyśleć się co serwują nam autorzy w drugiej, w pierwszej natomiast dostajemy pod swoje skrzydła dzielnych wojaków, których zadaniem będzie walka o tytułową groblę oraz most La Fiere. Niestety wszystkie te kampanie, są zbyt krótkie (około 7-8 godzin grania łącznie) i jak na mój gust troszkę mało wnoszą do rozgrywki, ot tylko taka mała dogrywka po poprzednich częściach.Nie do końca nowe multi...„Company of Heroes” słynie z bardzo dobrej rozgrywki w trybie wieloosobowym, więc twórcy i tym razem postanowili iść za ciosem i udostępnić nam zupełnie nowe doznania w tym zakresie. Co znajdziemy w „Tales of Valor”? Trzy nowe tryby, które raczej nie mają nic wspólnego z tym co widzieliśmy dotychczas. Nie ma sensu ich tutaj opisywać ponieważ są one raczej małą odskocznią od tych które już znamy i wydaje mi się że nie zyskają dużej popularności i uznania wśród graczy.TechnikaliaGrafika w grze jest bardzo szczegółowa i naprawdę dzięki niej możemy poczuć się jak na prawdziwym froncie II Wojny Światowej. Rozgrywka jest realistyczna, a oprawa dźwiękowa tylko podsyca nasze bojowe nastawienie.Podsumowanie...Bardzo rzadko zdarza mi się, że nie wiem jak ocenić grę, jednak tym razem się taka sytuacja przytrafiła. Z jednej strony otrzymujemy całkiem ciekawe, choć niestety krótkie i mało wymagające w stosunku do graczy kampanie w trybie single i nowe, niestety niekoniecznie muszące się podobać, tryby multi. Z drugiej zaś wydaje mi się, że jest to zbyt mało jak na produkt kosztujący na naszym rodzimym rynku około 80zł. W tej cenie jeszcze nie tak dawno sprzedawane były premierowe gry, a nie tylko dodatki do nich. Fani na pewno już grę posiadają, a reszcie polecam zakup podstawki, bo jeżeli ta was nie wciągnie, to nie ma najmniejszego sensu inwestować w „Chwałę Bohaterom”.Gra została spolszczona przez firmę Cd-Projekt, a jakość tego spolszczenia nie pozostawia wiele do życzenia – jest to kawał naprawdę solidnie wykonanej pracy. Do zobaczenia na froncie!

Komentarze | czytaj więcej

Dark Sector

Dodał: Jacek "Garrett" Dzido | 26-04-2009 13:28

Dark Sector jest najnowszą grą od producenta „Digital Extremes”, odpowiedzialnego między innymi za serię Unreal Tournament i grę Pariah. Twórcom udało się zręcznie połączyć dynamiczną akcję, elementy horroru i dość ładną grafikę. Gdybyśmy szukali podobieństw w innych tytułach, to pierwszą grą jaka przychodzi na myśl jest sławne Gears of War, do którego powyższy tytuł ma bardzo zbliżone sterowanie, a nawet wygląd. Jednak po przejściu całej gry, można z pewnością stwierdzić, że Dark Sector i rozwiązania w nim zastosowane idą w zupełnie innym kierunku komputerowej rozrywki.Gra wita nas czarno – białym prologiem, w którym jako agent Hayden Tenno, będziemy musieli stawić czoła niejakiemu Meznerowi, który postanowił wykorzystać tajemniczą zarazę i jak to już na rasowych szaleńców przystało, dąży do władzy nad wszystkim nad czym się da ;) Jak to już zwykle w takich bajkach bywa, nie wszystko poszło zgodnie z planem i nasz bohater zostaje zarażony wirusem przez tego którego chciał powstrzymać i przez całą grę będzie przechodził powolną mutację i uganiał się za sprawcą wszego złego. Mutacja owa sprawi, że nasza skóra stwardnieje i nabierze metalicznego odcienia, zaś z reki wyrośnie nam jedna z najbardziej zabójczych broni w grze – glewia. Ma tu ona postać dysku w trzema wyrastającymi ostrzami gotowymi poszatkować wszystko co stanie im na linii strzału. Dodatkowo z upływem czasu uczymy się nowych sztuczek jak silniejsze uderzenie lub kierowanie lotem dysku w zwolnionym tempie. Daje nam to szereg nowych możliwości. Zamiast dążyć do bezpośredniego starcia, możemy spokojnie schować się za rogiem i dosłownie skalpować przeciwników, którzy ośmielili się stanąć przeciw nam. Przy odrobinie wprawy możemy pozbyć się nawet kilku wrogich elementów. Dodatkowo glewię można naładować prądem, ogniem bądź lodem, co jest nawet konieczne do ukończenia wielu z zagadek oraz znacznie ułatwia walkę (na przykład: pomieszczenie w kanałach prawie całkowicie zalane wodą z której bezustannie wychodzą zombie, zamiast walczyć z nimi przez kilka minut, wystarczy jeden elektryczny atak aby wrogowie stali się historią). Posłuży nam też ona za „złodziejkę” – wystarczy nakierować ja na oddalony przedmiot lub broń i rzucić dyskiem, a powróci on już razem z danym przedmiotem.W grze stawimy czoła całej rzeszy przeciwników. Znajdą się wśród nich zarówno żołnierze wyposażeni w konwencjonalną broń (w tym helikoptery i mechy) jak i „zarażeni” z początku przypominający zombie, lecz w późniejszych fazach rozwoju podobni bardziej do zabójczych predatorów rodem z kosmosu, znikających i zakradających się do ofiary zza pleców. Walczyć też będziemy musieli z dość wymagającymi bossami, u których trzeba będzie najpierw odnaleźć słabe strony. Naszą główna bronią aż do końca pozostanie wyżej wymieniona glewia – dysk. Jednak nie jest to jedyny atut, który pomoże nam rozprawiać się z przeciwnikami. Nabędziemy również umiejętność tarczy, która pozwoli nam odbijać kierujące się w nasza stronę pociski oraz maskowanie – umiejętność całkowitego zniknięcia na kilka sekund, często pomocne w ucieczce przed zbyt silnym przeciwnikiem. Możemy oczywiście korzystać też z wszelkiej maści pistoletów i karabinów, jednak konieczne będzie ich uprzednie kupno na czarnym rynku (a dokładniej w niektórych studzienkach ściekowych) za znalezione ruble. Inne bronie znalezione przy przeciwnikach mają blokady i będą zwyczajnie psuć się (lub raczej eksplodować) po kilkunastu sekundach od włożenia ich do rąk. Do znalezienia i zamontowania w wyposażeniu jest też cały szereg usprawnień takich jak zwiększenie magazynka, celności i mocy. Miłym akcentem gry jest z pewnością przechadzka mechem wyposażonym w karabiny, działo i flary mające mylić nadlatujące rakiety. Jedyne zastrzeżenia można mieć do walki wręcz, która jest niestety bardzo kiepska. Często pojawiają się problemy jeśli chcemy na przykład rozwalić jakąś skrzynkę – czasem lepiej już zmarnować jeden pocisk niż wojować z taką przez kilkanaście sekund. Bardzo frustrujące mogą być momenty kiedy bohater nie trafia pięścią w przeciwnika, który stoi tuż przed nim.Jeśli chodzi o stronę audio – wizualną to przy dość niewielkich wymaganiach jak na dzisiejszy dzień, osiągnięto bardzo ładnie wyglądający i zoptymalizowany produkt. Lokacje zostały bardzo ładnie zrealizowane, zrujnowane ulice miast, mroczne cmentarze i placówki wojskowe, wszystko trzyma dobry poziom. Jedynie czasem znajdzie się jakaś rozmyta tekstura. Zaś fizyka w grze kuleje już bardziej, zawieszone w powietrzu obiekty, lub wyrzucane przez wybuchy ciała na niewiarygodne wysokości po jakimś czasie przestają już dziwić i przymykamy na nie oko. Dźwięk i muzyka są bardzo standardowe, nie mają żadnych większych wad ale też nie wyróżniają się za bardzo.Podsumowując, Dark Sector jest bardzo grywalną grą posiadającą mały szereg niedoróbek, które jeśli przymrużymy oko nie są w stanie zepsuć zabawy. Nie musimy się też w niej zbytnio skupiać na fabule, jako, że silnikiem który ja napędza jest głównie rozgrywka. Jeśli jeszcze wspomnieć, że wersja PC kosztuje 49,99 zł zamiast dwóch stówek w wersji konsolowej to grę można śmiało określić mianem „must have” dla każdego fana gier akcji.

Komentarze | czytaj więcej

The Godfather II

Dodał: Waldemar "Waldas" Sidorowicz | 26-04-2009 09:58

Ojciec Chrzestny II, miał być grą, która miała przyćmić GTA 4. Z grą pierwszą styczność miałem w sierpniu poprzedniego roku. Początkowo premiera gry miała nastąpić w lutym, jednak została przesunięta na kwiecień, czy ten czas został dobrze wykorzystany przez twórców gry? Mieli ponad 3 lata od premiery pierwszej części, która była niewątpliwym sukcesem i pochłonęła nie jednego gracza na długie godziny. Czy to samo gwarantuje Godfather II ?Grę rozpoczynamy wcielając się w postać Dominca, to właśnie on ma za zadanie odbudowanie pozycji rodziny Corleone, która przechodzi poważny kryzys. Cała fabuła rozpoczyna się na Kubie, z której zostaniemy przeniesieni do Nowego Jorku. Akcja w międzyczasie będzie rozgrywała się również na Florydzie. Od tego czasu będziemy piąć się w hierarchii mafijnej rodziny. Jak również będziemy starali się przywrócić świetność rodziny Corleone poprzez bezwzględną eliminację przeciwników.Do eliminacji wrogów będziemy mieli cały arsenał broni: pistolety, karabiny maszynowe, shotgun i wiele innych, na pewno każdy znajdzie odpowiednią dla siebie broń. Podczas używania broni palnej możemy w różny sposób unieszkodliwić naszych wrogów, przykładowo strzelając w nogę dana osoba odczuwa dyskomfort, ponieważ nie może w pełni korzystać ze swojej jednej nogi, a poprzez strzelenie w rękę jesteśmy w stanie wytrącić przeciwnikowi broń. Warto wspomnieć o brutalności w grze, (Gra jest przeznaczona tylko dla osób dorosłych). Możliwość dokonywania egzekucji za pomocą broni i pięści jest ogromna. Liczba kombinacji w jakich możemy zabić człowieka zadowoli nawet największych brutali. Krew jest wszechobecna, tak samo jak pieniądze i kobiety. To właśnie te czynniki są nieodzowną częścią gry i będą nam towarzyszyć na każdym kroku. W grze tworzymy swoją własną mini mafijną rodzinkę. Będą oni posiadali różne specjalizacje, które przydadzą się w wykonywaniu poszczególnych zadań. Aby ulepszyć naszych kompanów będą nam niezbędne pieniądze, to właśnie dzięki nim będziemy mogli zwiększać ich umiejętności, jak również swoje. Możemy mieć pod sobą maksymalnie 7 członków, jednak w naszym ścisłym gronie będziemy mogli zarządzać tylko 3, ponieważ jeżeli chcielibyśmy wsiąść w więcej osób do samochodu, to po prostu zabrakłoby miejsca ;). Innych natomiast możemy wysłać do pilnowania naszych interesów i ochrony budynków. Jeżeli w jakimś miejscu inna mafijna rodzina chce zagrozić naszym wpływom, możemy wysłać tam swoich żołnierzy, w celu utrzymania naszego statusu.Kolejnym unowocześnieniem jest widok Dona. Z którego możemy zobaczyć całe miasto, jak również obszar który jest przez nas kontrolowany. Przejęcie monopolu na jeden biznes będzie skutkowało otrzymaniem bonusu, w momencie kontrolowania na Florydzie przemytu diamentów otrzymamy kuloodporne kamizelki. Jednak trzymanie monopolu będzie bardzo ciężkie, ponieważ inne rodziny będą bardzo zdeterminowane odzyskać utracony biznes, dlatego co jakiś czas możemy spodziewać się, że co jakiś czas będziemy tracić otrzymane bonusy, aż do odzyskania pełnej kontroli. Eliminacja innych mafijnych rodzin jest dość utrudniona, ponieważ nie możemy ich tak po prostu zabić, należy przejść specjalną ścieżkę, od wyświadczenia przysługi obywatelowi, otrzymujemy od niego zlecenie na ulicy ;) następnie po wykonania przysługi on zrewanżuje się nam poprzez informację jak można wykończyć naszego przeciwnika. Warto dodać, że eliminacja musi nastąpić w pewien określony sposób, przykładowo należy użyć określonego typu broni - koktajl Mołotova, strzał pomiędzy oczy etc. Graficznie gra została poprawiona w porównaniu do pierwszej serii, jednak bez rewelacji, najgorzej w tym zestawieniu wypadają samochody, które są kanciaste i mało przyjemnie się je ogląda. Z kolei bohaterowie zostali wykonaniu precyzyjnie i można się domyślić który bohater jest filmowy pierwowzorem. Odnośnie naszego bohatera, to twórcy postanowili nam dać szerokie spektrum możliwości poczynając od jego zarostu, do wyboru ubrań. Ilość kombinacji gwarantuje nam, że podobnego bohatera nikt nie stworzy. Oprawa dźwiękowa jest genialna, muzyka wprowadza gracza w idealny klimat, ma w sobie to coś. Strzały, jak również rozmowy bohaterów są również odpowiednie. Standardem obecnych gier jest już możliwość wyboru stacji radiowej w samochodzie, w Ojcu Chrzestnym również ona jest dostępna. PodsumowanieOjciec Chrzestny ma w sobie to coś czego nie mają inne gry genialną licencję. Jednak sama licencja to nie wszystko, gra wygląda na trochę jakby niedokończoną, tak jakby została za szybko wydana, twórcy mieli jednak 3 lata, więc musieli wydać kolejną cześć, w moim odczuciu gra ma w sobie ogromy potencjał, który można było jednak lepiej wykorzystać, tak żeby nie było wątpliwości, czy jest to obowiązkowa produkcja, jednak wątpliwości się pojawiają. Gra na pewno powinna zadowolić fanów Ojca Chrzestnego, wprowadza wiele nowości i jest po prostu lepsza od pierwszej części, oby III część miała w sobie „to coś” co niestety czasami trudno jest znaleźć w II części.

Komentarze | czytaj więcej

Socom Confrontation

Dodał: GIEROmaniak.pl | 21-04-2009 21:11

Socom: Confrontation to kolejna odsłona gier wydawanych przez Sony Computer Entertainment na konsole Playstation (obecny tytuł oczywiście dotyczy Playstation 3). W najnowszym wydaniu twórcy nie przewidzieli w ogóle trybu dla jednego gracza (single player), dostępny jest jedynie tryb multiplayer, wymagający założenia konta na Playstation Network. Pierwsze co rzuca się w oczy po włożeniu płytki do napędu konsoli to dość długi proces instalacji gry, a następnie równie czasochłonny proces pobierania uaktualnień do gry. Menu wygląda bardzo ładnie i zachęcająco, niestety opcji w nim zbyt wielu nie uświadczymy. Możemy ustalić wygląd naszej postaci, zdefiniować czułość pada i zmienić inne podstawowe opcje (głośność dźwięków, jasność wyświetlanego obrazu itp). Do wyboru mamy w zasadzie 2 tryby gry, pierwszy to tak zwany Quick Match, czyli wybranie na chybił trafił serwera i rodzaju rozgrywki. W drugim trybie dodatkowo możemy używać filtrów umożliwiających nam znalezienie odpowiadającej nam rozgrywki. Po wybraniu wyżej wymienionych ustawień przychodzi czas na właściwą rozgrywkę, Socom: Confrontation umiejscowiona została we współczesnych realiach, do wyboru mamy standardowe zadania (tryby rozgrywki) typu: ochrona zakładników czy znalezienie i rozbrojenie bomby (nic innowacyjnego) i typowe rodzaje uzbrojenia – jedną broń główną i jedną pomocniczą (oczywiście wraz ze wzrostem doświadczenia dostajemy bonusowe akcesoria i sprzęt). Jedyną ciekawostką jest tutaj tryb „jednego życia”, co oznacza, że w trakcie jednej rozgrywki śmierć naszego żołnierza spowoduje, że będziemy mogli jedynie oglądać toczącą się dalej walkę. Z pewnością taka opcja utemperuje graczy i doda realizmu w walce. W grze zaimplementowano także wykorzystanie możliwości pada SIXAXIS, dzięki czemu przeładowywanie broni czy wychylanie się zza węgła budynków dokonać możemy za pomocą sugestywnych ruchów kontrolerem. Co się tyczy samych plansz, to trzeba powiedzieć, że są one dość ciekawie zorganizowane i dobrze zaplanowane, do tego stopnia, że każda rozgrywka jest unikalna, a różnorodność terenu sprawia, że prawie niemożliwe jest znalezienie miejsca w 100 % bezpiecznego, w którym gracz mógłby uniknąć ataku przeciwnika. Jeśli chodzi o grafikę, to utrzymuje ona średni poziom jak na obecne czasy, ale w porównaniu do Killzone 2, można powiedzieć, że jest ona bardzo uboga (jednak w grach ściśle sieciowych grafika nie stanowi tak dużej roli, wystarczy zobaczyć jaką popularnością cieszy się nadal Counter Strike). Podsumowując, gra Socom: Conforntation jest grą przeciętną, fakt, że pozbawiono ją trybu dla jednego gracza jest moim zdaniem błędem, który odstraszy od tej gry sporą ilość potencjalnych nabywców. Co więcej w trakcie kilku godzin gry nie udało mi się znaleźć niestety rozgrywki, w której uczestniczyłoby co najmniej 18 zawodników (chociaż twórcy przygotowali plansze z możliwością gry nawet 32 uczestników). Wydaje mi się, że szczególnie na polskim rynku gra się nie przyjmie, bo kto zapłaciłby za przeciętną grę, tylko z trybem multiplayer 100 zł? Socom: Confrontation nie uznaję, za produkt udany.

Komentarze | czytaj więcej

Patapon 2

Dodał: GIEROmaniak.pl | 17-04-2009 09:44

Patapon był i jest jednym z największych hitów w grach na PSP ubiegłego roku. Świetną muzyką, przyjemną dla oka grafiką i pozornie tylko, łatwym wystukiwaniem rytmu na bębenkach produkcja Pyramid Software Studio przyciągnęła wielu graczy. 6 marca bieżącego roku w Polsce ukazała się druga część Patapon, a mianowicie Patapon 2. Zobaczmy zatem co przyniosła graczom.Już po włożeniu dysku UMD do napędu zauważamy zmiany w stosunku do pierwszej części. Wita nas żywa, radosna muzyczka z kolorowym tłem i uwaga co bardzo ważne dla nowych i zaawansowanych graczy - mamy tutaj możliwość wyboru poziomu trudności. Po włączeniu pierwszej misji gracze którzy grali w pierwsza część produkcji mają możliwość wczytania save’a, dzięki czemu nasze jednookie ludki natychmiast rozpoznają swojego Wszechmocnego i jego imię. Ponadto od razu uzupełniają sie zapasy naszego Patapolis o przydatne surowce uzbierane w poprzedniej części, niestety broń i inne materiały nie przechodzą. Jest to jedyne miejsce gdzie możemy wczytać stan gry z poprzedniej części, ale niech się nie martwią ci którzy nie mieli przyjemności nigdy wcześniej grać w Patapony. Bonus jaki otrzymują gracze ma znikomy wpływ na przebieg całej rozgrywki, a naukę wybijania rytmu i nowe rytmy niezbędne do poruszania i walki naszym wojskiem muszą przejść wszyscy. Cała gra rozpoczyna się na brzegu przy rozbitym statku gdzie musimy pozbierać rozbitków z plemienia, powiem tylko że pierwsza część kończy się jego budową:). No i tutaj tak jak w pierwszej części w pierwszym spotkaniu z wrogim plemieniem pomaga nam super bohater co wygląda na powtórkę schematu z pierwszej odsłony. Miłym zaskoczeniem jest nasz bohater, któremu nadajemy imię. Jest to potężny wojownik potrafiący przezwyciężyć opór wroga i poprowadzić nasze wojsko do zwycięstwa nawet wtedy, gdy armia została mocno przerzedzona. Super wojownik jest nieśmiertelny to znaczy ma określoną liczbę punktów życia ale za każdym razem powstaje na polu walki. Im więcej razy ginie w danej rozgrywce tym za każdym razem musimy na niego dłużej czekać. Ponadto nasz „wybraniec” jest jedynym pataponem którego możemy dowolnie modyfikować, zgodnie z naszymi preferencjami i wykonywaną misją. Jego najważniejszą zaletą podczas walki jest fakt że wpada w szał bitewny, gdy jego Wszechmocny idealnie wybija rytm, wtedy dopiero doceniamy fakt posiadania tak specyficznej jednostki, która ucieszy każdego gracza.W Patapon 2 w końcu mamy jasny i przejrzysty sposób na tworzenie nowych wojowników a i co najważniejsze nie musimy ”usuwać” patapona jeśli w danej misji potrzebujemy wojownika o innych właściwościach, szczególnie przydatne gdy nie mamy najsilniejszych. Graficznym obrazem tworzenia jest drzewko ewolucyjne, które jest nowością. Im bardziej jest rozwinięte tym mamy większy wybór i możliwości dostosowania armii do misji. Niestety taka forma tworzenia armii jest niezwykle kosztowna i czasochłonna. Żeby zrobić naprawdę silnego wojownika trzeba rozwinąć prawie całe drzewko po czym możemy podnieść dany rodzaj do 10 poziomu, to daje naprawdę dużo szukania i zbierania drogocennych i rzadkich składników.Nasze miasto Patapolis nie uległo większym modyfikacjom. Zaszły tylko drobne kosmetyczne zmiany w wyglądzie i kolorystyce. Jeśli chodzi o mini gry to nie są już tak banalne. Mamy kilka poziomów różniących się trudnością, a zaproponowany sposób prezentacji rytmu do wybijania w połączeniu z przyjemnymi melodiami daje dużo frajdy. Czas spojrzeć na pole bitwy, bo i tu czeka nas kilka nowości. Na polowaniach i podczas walk mamy więcej interakcji z otoczeniem: jak trawa która może się zapalić lub padający śnieg zamrażający wojowników. Jeśli dobrze wykorzystamy warunki panujące na polu bitwy możemy sobie trochę ułatwić walkę ale z reguły są to czynniki działające na naszą niekorzyść. Jednak nie tylko mamy utrudnienia, w Fever czyli gorączkę bojową w której są nasze Patapony zadają o wiele większe obrażenia i zwiększa się ich obrona wpadamy już nawet po trzech idealnych wybiciach rytmu jest to niewątpliwe ułatwienie. Gdy jesteśmy w tym trybie. Jeśli pierwszy raz wybijemy trochę nierówny rytm ostrzega nas o tym pojawiająca się czaszka, jeśli za drugim razem się nie poprawimy Fever znika… Podczas walk spotkamy wiele nowych boss’ów do pokonania ale też zobaczymy „starych przyjaciół” zmienionych na nowy lepszy model z nowymi umiejętnościami, którzy będą starali się między innymi pożreć lub zrównać z ziemią naszą armię.Twórcy gry tym razem wykorzystali możliwości konsoli PSP i dali graczom możliwość wspólnej zabawy za pomocą game sharing albo Internetu. Jeśli nie mamy połączenia ani żadnego znajomego w okolicy możemy zagrać sami z pomocą wojowników botów. Mowa tu o trybie w którym walczy 4 bohaterów kontra potwory lub wrogie plemię i jego fortyfikacje. Forma tej rozgrywki nie polega tylko na samej walce, chodzi tu o przeniesienie jajka w miejsce wykluwania w określonym czasie, a później wystukiwanie i powtarzanie rytmu aż do wyklucia. Uważam to za bardzo dobry pomysł urozmaicający rozgrywkę szkoda tylko, że nie ma możliwości sprawdzenia siły własnego wojska z innym graczem. PODSUMOWANIENiewątpliwie jest to kontynuacja przygód jednookich ludzików próbujących dotrzeć do końca świata. Świetna oprawa muzyczna, rytmiczne i energiczne melodie których można słuchać godzinami znakomicie umilają grę. Patapony 2 to nie tylko gra muzyczna ale także rozbudowana strategia. Nowe typy jednostek i wiele możliwości kombinacji zadowolą i dadzą do myślenia zaawansowanym jak i początkującym graczom. Pyramid Software napracował się nad sequel’em rozbudowując sprawdzone elementy i dodając kilka nowych. Jeśli ktoś nie grał w Patapony 2 to gorąco zachęcam. Naprawdę wciąga na wiele godzin..

Komentarze | czytaj więcej

<< poprzednie 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 następne >>
REKLAMA

Created by Notimeo logo
Copyright © GIEROmaniak 2005-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone. Strona załadowała się w 4.95 ms.

Ta strona używa cookie. Dowiedz się więcej o celu ich używania z naszej polityki prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

x